Margarynę roztapiam z miodem i łączę z przyprawą do piernika oraz z gorącym karmelem. Mieszam aż do połączenia wszystkich składników w jednolitą masę , a następnie studzę.
W czasie , gdy masa stygnie ucieram żółtka z cukrem, dodaję proszek do pieczenia oraz sodę rozpuszczoną w łyżce wody ( rozpuszczenie sody w wodzie zapobiega posmakowi sody w gotowych pierniczkach, bardzo tego nie lubię nie tylko w piernikach, ale także innych ciastach z udziałem sody).
Cały czas ucierając dodaję następnie masę miodowo- piernikową, mąkę i śmietanę na przemian.Na koniec ucieram białka na sztywno z odrobiną soli. Delikatnie mieszam białka z ciastem i wyrównuję masę w misce posypując mąką.
Przykrywam folią spożywczą i chowam do lodówki na około 10 -12 godzin. Ciasto można zrobić rano i odstawić w chłodne miejsce do wieczora, lub zrobić wieczorem i zostawić do następnego ranka.
Ciasto wałkuję na grubość ok . 6 mm - 7mm, wykrawam ulubione kształty i piekę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w temperaturze ok. 180 stopni bez termoobiegu. Ważne jest aby ciasteczek nie rozwałkować zbyt cienko, bo uschną raczej w piekarniku, niż się upieką.
Pierniczki udają mi się zawsze - są kruche, delikatne i po prostu przepyszne.
Kolejny etap to już sama przyjemność, zwłaszcza dla dzieci - czyli dekorowanie lukrem , polewą czekoladową i różnymi cukrowymi posypkami, orzechami.
Pierniczki można przechowywać na prawdę długo, szczególnie te niepolukrowane. Ja przechowuję je w metalowych pudełkach, do których wkładam po połówce umytego jabłka ze skórka, rozcięciem do góry. Ciasteczka wtedy nie wysychają i są bardziej aromatyczne. Do tak przechowywanych pierniczków można także dodać plasterek ususzonej pomarańczy, wtedy ciasteczka nabiorą pomarańczowej nuty.
Smacznego :)