1. Na dobry początek miękkie masło traktujemy z miksera lub pięści - nie za długo, byle nieco utrzeć. Następnie dosypujemy obie szklanki cukru; muszę się w tym miejscu przyznać bez bicia, że nie wiem, jak bardzo postać rzeczy zmienia cukier brązowy. Podejrzewam, że jeżeli damy sobie spokój z burżujskimi zabawami i użyjemy w całości białego, to nic wielkiego się nie stanie, ale głowy sobie za to nie dam uciąć. Całość mieszamy bezpardonowo; radzę sobie dać spokój z mikserem.
Nie, ta gęsta konsystencja zaprawy murarskiej nie jest niczym dziwnym. Tak ma być. Tak, dałam się na to złapać przy pierwszym eksperymentowaniu z tym przepisem.
Czas na jajka. Wbijamy je osobno i powoli. Zanim wbijemy drugie, pilnujemy żeby pierwsze dokładnie się rozprowadziło w masie. Konsystencja murarska traci nieco ze swojej betonowatości, ale tylko nieco. To też jest normalne. Po jajkach możemy dodać łyżeczkę ekstraktu z wanilii albo cukru wanilinowego - ja użyłam tego drugiego i było w dechę.
2. W osobnym naczyniu mieszamy mąkę, sól i sodę, po czym dodajemy całość do punktu numer 1. Dalej bez filozofii - mieszamy aż konsystencja jednolita. Na koniec dodajemy czekoladę i znów mieszamy. Wiem, skomplikowane.
W zasadzie na koniec ja zawszę dzielę ciasto na dwie części. Połowę ciastek robię z białą, drugą z mleczną czekoladą. Rzecz jasna jak ktoś ma ułańską fantazję i smak na orzechy, rodzynki czy inne bakalie, to droga jak najbardziej wolna.
3. Teraz czas na finalizację projektu. Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni w trybie góra-dół. W międzyczasie blachę wykładamy papierem do pieczenia i na tak przygotowaną powierzchnię zwilżonymi wodą palcami nakładamy porcje ciasta.
I teraz rzecz bardzo ważna: te porcje mają być małe. Wielkości tarczy zegarka ręcznego i grubości streszczenia "Kamizelki". Za pierwszym razem dałam tyle, ile daję przy innych ciastkach i wszystko rozpłynęło mi się w jeden placek.
Każdą serię pieczemy po 12-14 minut, aż ciastka lekko zbrązowieją. Gotowe wyciągami i zostawiamy aż ostygną - dopiero wtedy twardnieją. Praktycznie zawsze rozpływają się do rozmiarów niewielkich kołpaków samochodowych; w tym ich urok i uroda.
Cholernie kaloryczne, niezwykle smaczne, fenomenalnie popularne w Anglii i Stanach.
Smacznego :)