tak na marginesie chciała bym dodać, że moja mama zawsze moczyła nerki w mleku. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, bo sama nigdy nie przygotowywałam nerek, ale mojej mamy gulasz z nerek także nigdy nie śmierdział "specyficznie"
tak na marginesie chciała bym dodać, że moja mama zawsze moczyła nerki w mleku. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, bo sama nigdy nie przygotowywałam nerek, ale mojej mamy gulasz z nerek także nigdy nie śmierdział "specyficznie"
Też jestem ciekawa, czy to wina przygotowania dzień wcześniej. Na logikę biorąc to pewnie tak, ponieważ w sztywną żelatynę (choćby i ze śmietaną) moim zdaniem nie uda się nijak wpompować powietrza. Chyba jednak trzeba trzymać się przepisu i ubijać gdy ostygnie ale zanim się zsiądzie
ależ Ty masz "lekkie" pióro Wkn! To dar od Boga
a ciasteczka idealnie łatwe do zrobienia, a do tego jakie efektowne! ale to już następnym razem, na następną niedzielę, bo zaczęłam przygotowanie ciasteczek wg przepisu patysipysi czyli mam upieczone biszkopty i przełożone masą powycinane serduszka. Jutro mój debiut z masą cukrową będzie. Boję się, że mi tak ładnie nie uda się obłożyć, bo żadnych specjalistycznych narzędzi nie mam, ale postaram się jak nie wiem co!
aby mięso po upeklowaniu miało ładny, różowy kolor ja dodaję cukier. O saletrze słyszałam, ale tak na prawdę nigdy jej nie używałam
No właśnie.. bakłażany. Ileż razy przyglądałam im się na stoiskach warzywnych i nie kupiłam, bo nie wiedziałam "jak się to robi" ale do czasu, aż pewnego razu poznałam miłą panią z Ukrainy, która mnie poczęstowała podobnymi roladkami jak w/w przepisie.
Na pierwszy rzut oka, ani nawet na drugi nie rozpoznałam bakłażana, wydawało mi się że to roladki z plastrów smażonego boczku. W smaku także nie rozpoznałam warzywa. Jakież było moje zdziwienie, gdy zapytała, czy wiem co jem i rozpoczęła się rozmowa między o tym ciekawym warzywku. Powiedziała, że bakłażany bardzo przypominają smakiem delikatne mięso i stąd zapewne moje nierozpoznanie.
Przy własnej obróbce cieplnej zauważyłam, że plastry podczas smażenia wypijają olej na potęgę z patelni i ciągle go trzeba uzupełniać, ale gdy stygną to go oddają. To dlatego jej roladki pływały w oleju. Więc by uniknąć tego "efektu ubocznego", plastry rozkładałam na ręcznikach papierowych, no i zmieniłam sos. Zamiast majonezu użyłam twarożku, ale przyprawiłam go już podobnie jak ona swój sos majonezowy to znaczy dodałam oprócz soli sporo zmiażdżonego praską czosnku. Resztę jej przepisu pozostawiłam bez zmian.
Ale jeśli ktoś lubi tłusto pojeść to może oczywiście zrobić sosik z majonezu, a i usmażonych plasterków też nie musi odsączać. W końcowym efekcie smaku te zabiegi nie czynią wielkiej różnicy.
Racja, Mariotereso. Jasne, że trzeba było posolić najpierw żeby sflaczły nieco, próbowałam nawet z korniszonków na jednym (widziałaś?) no i jeszcze jeden błąd zrobiłam, Ty robiłaś łuskę z całych plasterków, a ja z połówek, bo tak widziałam wcześniej, teraz już wiem, że muszą być całe krążki. Co do tarki na mizerię to nie bardzo swoją lubię, bo chyba mam ją tępą i mi urywa w połowie krążki zamiast ładnie ciąć, stąd wyćwiczyłam się w krojeniu ogórków nożem, ale jak kiedyś kupię nową tarkę? to kto wie?
U mnie dziś zapiekanka na obiad (tak ustaliśmy z rodzną wczoraj) rano ugotowałam makaron, pokroiłam wszystkei składniki... i pomyslałam, że zajrzę co żarłoczki proponują no i oczywiście p. Basi przepis jako pierwszy mi wyskoczył haha i bardzo dobrze pomyslałam. Zajrzę do przepisu i co? ano okazuje się, że powinnam dogotować jeszcze ziemniaczki. No to dogotuję i spróbujemy jak smakuje. Dam znać później jak moja rodzinka oceniła. Tylko ja już do garnka w którym zwykle mieszkam składniki dodałam nieco poszatkowanego pora i smażonej kupnej cebulki
co się zaś tyczy wiśni "po nalewce" u mnie "przechowują się" aż do następnych, czyli rok. Sukcesywnie je używam w mierę potrzeby do przygotowywania ciast (np. keks) Zawartość w nich alkoholu "pomaga" ciastu "na rośnięcie" a one same nie opadają plackiem na dno.
Twojego przepisu Centaro nie próbowałam, bo mój jest podobny choć mniej słodki
Oj coś nie tak chyba. Rosół to wywar zarówno z warzyw jak i mięsa, mięso ma to do siebie, że gdy wrzuci się je na wrzątek ono się skurczy, wszystko się w nim ścina, zamykają się pory, no i którędy mają te soki z niego wypłynąć by nadać smak rosołkowi?
Oooo! dziękuję bardzo inspirację w znalezieniu zastosowania oliwy w której przechowuję świeży czosnek. Dziś ją wykorzystam do usmażenia ryb. Może całkiem ciekawie smakować, a jak było? powiem po obiedzie
Aalicja umieść swój przepis u siebie na stronie, przecież nic nie stoi na przeszkodzie. Umieszczenie go pod innym przepisem w opiniach wygląda niegrzecznie, a Ty na zazdrośnicę.
Zakładka "opinie" służy do wypowiadania się na temat konkretnego przepisu, który jest na autorki.
Czemu przestały się wyświetalać czerwone wężyki pod wyrazami zawierającymi błędy? ech... ale mam nadzieję, że się doczytacie sensu w moim komentarzu wyżej. Przepraszam za literówki. Szybko chciałam Wam podać "przepis" na kłopoty ze zwijaniem rolady o których wspominacie i nie sprawdziłam tekstu, który wystukałam. Jeszcze raz przepraszam.
Względem żółtego sera słów kilka chciałam dodać, ponieważ znam bardzo podobny przepis (jeszcze z czasów kartkowych, gdy o smaczną wędlinę było bardzo trudno, lub była droga i dostępna jedynie w sklepach tzw. komercyjnych) Zamiast kroić go w kostkę przed goprącą koąpielą wodną, można od razu kupić w jednym kawałku kawałek sera (z możliwie malą ilością dziurek) wystarczy poprosić ekspedientkę by wykroiła coś na kształt cegły, czyli niezbyt gruby kawałek taki mniej więcej o grubości 6-7 cm i cały zanurzyć w gorącej wodzie. Gdy będzie się łatwogiął wyjąc z wody i od razu rozwałkować na prostokąt. Rpbiąc w ten sposób jeszcze nie zdarzyło mi się bym miała jakikolwiek kłopot ze zwijaniem rolady serowej.
ale, ale... można i tak (bez ganków Zeptera) Moim zdaniem można wykorzystać jakiś stary garnek z pokrywką, byle był dostatecznie duży, popatrzcie -> http://wedlinydomowe.pl/articles.php?id=939