Ja wstążki na giełdzie kupiłam tylko raz, i niestety zamiast na bombki karczochy mogłam ich używać wyłącznie jako kokardy do ozdabiania prezentów i stroików - były za miękkie i nie układały się ładnie podczas prób misternego ich zaginania i zwijania. Pewnie były to tasiemki florystyczne, a nie stricte pasmanteryjne, skusiłam się na cenę, nie było do końca warto, choć muszę przyznać, że niemal wszystkie zakupione już wykorzystałam :)
Teraz korci mnie, żeby jeszcze przed świętami podjechać na drugą giełdę, większą, która z roku na rok coraz bardziej się rozrasta. Może tam znajdę rzeczy, których na pierwszej giełdzie zabrakło :)
Żadne tam paszki, tylko ciuszki
A czy ja mogę ochrzcić na ''chrupaszki ''
?
Będziecie chrupać i się zasładzać, yennefer, już Wam zazdroszczę, bo do soboty po moich śladu nie będzie :(
Do zrobienia w sobotę!
No dzięki dziewczyny, to taka prościzna :)
Ja nigdy nie lubiłam selera - poza paroma wyjątkami, gdzie komponował się z całością. Po przeprowadzce, może z braku bulwiastego nagle odkryłam naciowy (wcześniej używałam go do może dwóch sałatek, nigdy do gotowania, no chyba, że miał wyjść i trzeba było zużyć). I polubiłam bardzo. Uwielbiam smak cebuli zalanej oliwą i uduszonej razem z selerem - to podstawa większości wszystkiego co trzeba dusić.
W wyobraźni chodzi mi pasztet z selera, soczewicy i cebuli cukrowej, może z dodatkiem marchwi dla koloru, wszystko zaprawione papryką jalapenio albo serano (jedna sztuka na całość)
Proste a genialne. Dzięki.
Tak, bardzo często odwiedzam giełdę. Najbliższą mam w Krakowie na ulicy Balickiej.Nasza nazywa się kwiatowa. Uwielbiam buszować po niej, polując na "perełki" cenowe, czyli coś co kosztuje grosze, nie powala na pierwszy rzut oka na kolana, a moja wyobraźnia widzi cudeńka, które można z tego wyczarować. Szczególnie lubię kupować susz egzotyczny i wstążki. Mam zaprzyjaźnionych sprzedawców, z którymi można pożartować, dostać upuścik, gratisik, ale są też tacy których omijam szerokim łukiem i nigdy już u nich nie kupię, ponieważ sprzedali mi kiepski towar. U nas jest jeden mankament, nie we wszystkich pawilonach może kupić zwykły detalista. W niektórych jest limit kwotowy np. trzeba kupić towaru za min. 200 zł. lub trzeba mieć zarejestrowaną firmę. Wiele osób lubi galerie, ja mogłabym przesiadywać całymi dniami na giełdzie kwiatowej. No przesadziłam z całymi dniami, nasza czynna jest do dziesiątej, niektóre pawilony handlują do dwunastej.
Wyjdzie coś trochę innego. Pamiętam krupnik, który jadłam u znajomych w Luxemburgu, ugotowany z braku możliwości zakupienia selera bulwiastego na selerze naciowym. Wyszło słodkawe i nieco mdłe - smak na innym biegunie. Ale próbować można, może przyprawienie poprawi charakterek pasztetu. Z drugiej strony jest to pasztet mieszany, a nie oparty w 100% na selerze, więc... do dzieła! Może ta soczewica, cebula i por będą grały pierwsze smyczki. I napisz, co wyszło.
Chodzi za mną pasztet...Ale...Seler bulwiasty jest nieosiągalny, choć za każdą wizytą w sklepach się rozglądam. pytanie - czy wyjdzie "coś" jak dodam seler naciowy? W tej samej ilości - uduszony na oliwie? Czy nie będzie za bardzo shrekowate - bo dostępna jest tylko zielona soczewica.
Oooo, ale ładne! Moje trafiły w ubiegłym roku na cmentarze - trzymały się dzielnie aż do Wielkanocy, a i wtedy szkoda było wyrzucać.
W tym roku ceny gotowych wieńców coś do góry poszły, średnica, która kosztowała w ubiegłym roku na giełdzie towarowej 9 zł, w tym nagle 18 :( W dodatku ta sama średnica w ogrodnictwie, do którego pojechałam po agrowłókninę, o zgrozo - 35 zł! I bądź tu człowieku mądry :/
Hihi, to jeden z lepszych komentarzy, jakie kiedykolwiek otrzymałam