Można by parafrazować znane u nas powiedzenie: " ilu Polaków tyle poglądów" na: "ilu lekarzy (czy dietetyków), tyle poglądów". Muszę powiedzieć, że mój pogląd na przyjmowanie witamin, minerałów, enzymów czy innych suplementów od pewnego czasu się zmienił i to w kierunku lekarzy propagujących właśnie dodatkowe przyjmowanie suplementów. Oczywiście samo założenie, że prawidłowo zbilansowana dieta jest wystarczająca dla zachowania zdrowia, wg mnie jest prawdziwe. Ale... nawet sami specjaliści nie są zgodni co do tego, jak powinna wyglądać "prawidłowo zrównoważona dieta", a trzeba pamiętać, że należałoby uwzględnić w takiej diecie uwarunkowania osobnicze, wpływ szeroko pojętych warunków życia, uwarunkowania genetyczne czy przebyte choroby. Jakość pożywienia gwałtownie spada. Ma na to wpływ produkcja żywności uprzemysłowionej i głęboko przetworzonej, stosowanie różnorodnych dodatków żywieniowych typu polepszacze smaku, barwniki, wypełniacze, dodatki zapobiegające psuciu żywności itd. Możemy podejmować rozpaczliwe próby zdobywania jedzenia w miarę naturalnego, tylko ilu z nas to robi, czy ma czas i możliwości? Zgadzam się, że np witaminy, sole mineralne czy enzymy ze świeżych warzyw czy owoców są niezastąpione. Ponieważ jednak świeżych warzyw i owoców powinniśmy zjadać naprawdę dużo aby zaspokoić potrzeby organizmu, dobrze byłoby aby te witaminy pozyskiwać np w postaci soków. W moim pojęciu nie wystarczy zjeść kilka listków sałaty czy jakieś warzywo, żeby dostarczyć niezbędne dodatki. Pytanie więc powtórzę - ilu z nas pije systematycznie soki (w tym tzw "soki zielone") czy zjada wystarczające ilości surówek? Jeśli nie, to w mojej ocenie uzupełnienie diety o suplementy jest wręcz konieczne. Inna sprawa to jakość tych suplementów. Suplementy czy witaminy pochodzące z naturalnych źródeł są jednak dość drogie, ale za to ich przyswajanie często sięga np 50% a nie 10 jak to bywa przy preparatach syntetycznych. Poza tym (ale to już tylko moje wrażenie) że te sztuczne witaminy tak naprawdę tylko niszczą wątrobę i powinno się ich rzeczywiście unikać. Pozostaje wówczas kwestia do rozstrzygnięcia - zapobiegać czy leczyć? Niedawno gdzieś czytałam, że problem otyłości (poza innymi uwarunkowaniami) może być problemem "głodu" organizmu. Organizm mając niedostatek pewnych składników niejako "zmusza" do jedzenia aby wraz z tym jedzeniem otrzymać potrzebne składniki (których dalej nie otrzymuje). W moim pojęciu - takie widzenie problemu otyłości też jest możliwe. Podsumowując: jestem za dodatkowym przyjmowaniem witamin i suplementów pochodzenia naturalnego.
Nastała moda na faszerowanie się suplementami , co jest bardzo niebezpieczne.
Zażywane przez miliony ludzi witaminowe suplementy diety mogą zwiększyć ryzyko przedwczesnej
śmierci - podała brytyjska prasa, powołując się na wyniki badań duńskich naukowców.
Jak piszą "Daily Telegraph" i "Independent", Duńczycy zrewidowali przeprowadzone na 230 tysiącach
osób badania dotyczące przeciwutleniaczy.Stwierdzili, iż nie znaleźli "żadnych przekonujących
dowodów", że którykolwiek z suplementów przyczynił się do przedłużenia życia,
niektóre natomiast "zwiększyły śmiertelność".
Badacze z Uniwersytetu Kopenhaskiego ostrzegają, że zdrowe osoby,zażywające przeciwutleniacze
niszczą naturalną odporność organizmu astmatyków zwiększają zagrożenie przedwczesnej śmierci
nawet o 16 proc.
Według nich problem dotyczy jednak tylko sztucznych preparatów,a nie naturalnych witamin,
występujących w owocach i warzywach.
Antyoksydanty,w tym witaminy A, E, C, beta-karoten i selen, usuwają, bowiem powstające w
organizmie w drodze przemian metabolicznych wolne rodniki tlenu, wywołujące choroby. Jednak
te sztuczne - zdaniem duńskich naukowców - powodują kłopoty z systemem odpornościowym. ZAB
PAP - Nauka w Polsce
Reniu dziękuję za ten artykuł, wyczerpujący dający dużo do myślenia a zarazem do zastanowienia się na używaniem suplementów.Tak ochoczo czasami bez zastanowienia sięgamy po nie myśląc np. o szybkiej utracie zbędnych kilogramów, czy poprawienia "urody"Jest takie stare powiedzenie - co w nadmiarze to i koń nie uciagnie" pozdrawiam
O złym działaniu actimela przekonałam się na własnej skórze w tym roku. w zimie postanowiłam uodpornić rodzinkę - nawet nie zachęcona reklamami (bo to raczej nie działa na mnie) a opinią koleżanki, że jest rewelacyjny i jej dzieci, wcześniej chore co chwilę, po actimelu ozdrowiały. I fakt przez trzy miesiące korzystania nawet katar się nie przypętał. Ale na Wielkanoc nie było gdzie wstawić zapasu do lodówki (ciasta, mięsa). Nastąpił tydzień przerwy. Po tym tygodniu ja się tak rozchorowałam - przez tydzień nie miałam siły się podnieść z łóżka. Powiedziałam - nigdy więcej żadnego wspomagania odporności. Wolę odchorować, choćby i częściej, ale łagodniej, niż potem być taka "detką".
A propos wspomagania trawienia, wszyscy, którzy zajmują się kucharzeniem wiedzą, że dla polepszenia trawienia i przyswajalności jedzenia używa się różnych "wspomagaczy" np. obróbka termiczna, marynowanie, dodawanie przypraw a nawet octu, który jest przecież trujący w czystej postaci (tzw. lodowaty kwas octowy). Myślę, że trzeba mieć nie tylko dobre chęci podając informacje o actimelu czy red bull'u, ale też w miarę rzetelną wiedzę, a wyłącznie święte oburzenie to trochę mało.
Ogólnie ten "artykuł" zawiera kilka fałszywych informacji polecam sprawdzić "GLUCURONOLACTONE" w Wikipedii angielskiej.. red bull został zakazany we Francji zaś za wysokie stężenie kofeiny a nie opisywanej wyżej substancji.
a ja tak uwielbiam red bulla z wódką... może powinnam soebie wątrobę przebadać?
Reginko, rozumiem o czym piszesz, uczyłam się tego na studiach- jestem z wykształcenia biologiem. Chciałam zwrócić tylko uwagę na to, że podałaś nie dokładne informacje, stąd mój pierwszy komentarz.
Przepraszam ale wnuczka mi przeszkodziła
Trawienie zaczyna sie od początku, ślina w buzi jest jego początkiem i tak dalej.Jeżeli bedziemy "wspomagać" trawienie to nasz organizm zapomni do czego służy.
Do DorDa
ja cały czas mówie, żę nie można używać róznych składników rzekomo- wspomagających, bo one doprowadza nasz organizm do rozleniwienia trawił
Otóż, jeśli chodzi o kawę to niestety nie! Trzeba by jej wypić wiadro, żeby miała zaszkodzić- mówię o dobrej kawie, a nie o tym czymś, co można kupić w marketach (nawet, jeśli producenci pięknie mamią reklamami). Odkryto, że częste picie kawy naturalnej! zmniejsza objawy np. stwardnienia rozsianego. Jeśli chodzi o szkodliwość różnych składników żywności, to trzeba pamiętać, że woda też jest trucizną w nadmiarze, a destylowana to na pewno. W ogóle życie, to choroba przewlekła, która bez wyjątku kończy się śmiercią. Życzę uśmiechu na co dzień.
Co do Red Bulla to uściślę ze Francja właśnie wprowadziła go do sprzedaży, nie uważam ze jest zdrowy ale tez nie przesadzałabym z jego szkodliwością. Kawa w dużych ilościach tez może zaszkodzić.
Reginko, ja nie kwestionuję tego, co napisałaś , bo to szczera prawda. Mam tylko uwagę do stwierdzenia, że nasz organizm wytwarza bakterie, otuż nie! one są w naszym organizmie symbiontami i nie możemy bez nich funkcjonować. Ta naturalna dla nas flora to pałeczki kwasu mlekowego, szczeólnie kobiety wiedzą jak są potrzegne (sprawy kobiece). Chodzi o to, że nie można bezkarnie zmieniać tej flory bakteryjnej (choćby aktimel). Jak mawia mój przyjaciel- homeopata: z tymi małymi mocarzami lepiej nie igrać bo jeszcze nie wiemy o bakteriach wszystkiego!
Reginko...czytam i oczom nie wierzę, dobrze,że jest taki ktoś jak Ty i wstawia nam aby namzaświeciło ...to co jest tak ślicznie reklamowane wcale nie jest dla nas odpowiednie.. Organizm naturalnie musi się bronić, pomagajmy mu tylko w wyjątkowych wypadkach, a nie faszerując siebie i innych jak to Ty Reniu ładnie okresliłaś " nasz organizm powinien sam się bronić, dostarczając gotowca rozleniwiamy go", chyba nie o to chodzi prawda? dzięki za komentarz i tak od siebie dodam nie przepadam za jogurtami czy innymi specyfikami " które" ooddprnić mają nasz organizm. Długi codzienny wyczerpujący spacer, "dieta tzw mniej żryj" dużo warzyw, to żródło naszej obrony przed chorobami czy depresją.
Do DorDa -----"Ta substancja jest wytwarzana w naturalny sposób przez 98% organizmów, lecz kiedy dostarcza się jej dodatkowo przez dłuższy czas, organizm przestaje ją produkować i stopniowo „zapomina”, co musi robić i jak robić," Faszerując nasz organizm powinien sam sie bronić, dostarczając mu "gotowca" rozleniwiamy go.