Jesteś tutaj: / / Komentarze otrzymane przez użytkownika Nikola de Ser

Komentarze otrzymane przez użytkownika Nikola de Ser

megi65

(2012-04-08 20:45)

Chłopina praktyczny i higieniczny ... Po pierwsze woda utleniona zawsze doma jest , po co zaraz kasiorę  wydawać na ssące - wiodące z apteki ! Po drugie całus , domniemywam ,że namiętny w stanie infekcji gardziołka  , grozi  przeniesieniem zarazy . Tiaaa swoją drogą jak to punkt widzenia zmienia się ze stażem wspólnego zasiedzenia .. -:) Tadaaaaaaam .. !

AgaMaria

(2012-04-06 09:32)

Super artykuł. Kocham czytać, ale na szczęście nie przeszkadza mi korzystanie z książek już kiedyś przeczytanych przez innych i korzystam z biblioteki. Miałam niechlubną przerwę w czytaniu, kilkletnią.... Ale parę lat temu zdecydowałam się pójść do osiedlowej biblioteki i z czasem zaprzyjaźniłam się z paniami bibliotekarkami. Odkładają co ciekawsze książki i nawet zdarzyło się, że przy zamówionych nowych pozycjach uwzglęniono moje propozycje...

Niestety, również w przypadku niejktórych książek "rozum mi odbiera" i czytam nieraz do rana... A potem do pracy... Całe szczęście, ze nie pracuję na taśmie, bo chyba byłabym dość wypadkowa...

Pozdrawiam wszystkich czytaczy - namiętników.

Aniula27

(2012-04-05 23:15)

Ja tez kocham książki i strasznie brakuje mi czytania bo niestety ksiazki przegrywają z potrzebami mojej licznej rodziny, odnależć chwilę ciszy przy czwórce dzieci to nielada wyczyn.

A gdy nastaje wieczór a z nim błoga cisza to z kolei moja lektura przegrywa ze zmęczeniem, takim sposobem na półce przybywa książek które czekaja na swój czas.

 

agulinia

(2012-04-02 23:59)

Nikolko wszystko w swoim czasie :) będzie dobrze :)

Nikola de Ser

(2012-04-02 21:31)

ha! jedna i druga sytuacja ma swoje zalety i wady, uroki i stresy, niedogodności. Chyba chodzi o to, żeby się na coś zgodzić, wytłumaczyć sobie, dlaczego wybieramy właśnie tak. I na cudzym i na własnym da się żyć :-) pytanie tylko, czy mamy czuć się przegrani bo nie galopujemy do kupna? zaznaczam - dzisiaj!

małpiatka

(2012-04-02 20:27)

Wynajmowałam tylko podczas studiów, i to mi pasowało - nigdy nie wiadomo, czy człowiek zostanie w tym samym miejscu. Akurat zostałam w Krk. Poznałam tam męża, zamieszkalismy na swoim do czasu rozstania i w tym momencie miałam opcję - wynająć cos albo kupić nawet dużo mniejsze. Kupiłam, bo nie potrafiłam wyobrazic sobie siebie w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie nic nie jest moje, gdzie w każdej chwili może wejśc własciciel i powiedziec: sorry, winnetou... I cofnąć się 10 lat wstecz.

Jasne, że kredyt to obciążenie, ale takie obciążenie za cenę poczucia, że jestem u siebie jest do przeżycia. Nie ma co się kopać z koniem - w takim kraju żyjemy. A gdy ma się dziecko, to już w ogóle nie pojmuję.. Ale może nie potrafię, bo nie muszę.

jannaj

(2012-04-02 20:18)

A jaka byłaby sytuacja znajomego myszymychy gdyby akumulator wybuchnął mu prosto w twarz a on akurat wynajmowałby mieszkanie? Czy właściciel mieszkania zrezygnowałby z płatności bo pan miał wypadek?

myszamycha

(2012-04-02 17:45)

Dzisiaj dowiedziałam się że mój znajomy,który wziął kredyt na dom bo miał dobrą pracę,miał wypadek.Dolewał płynu do akumulatora i wybuchnął mu prosto w twarz i oczy.Nie wiadomo czy będzie widział.Na dzień dzisiejszy nie widzi.Ma dwójkę dzieci,kredyt i najprawdopodobniej nie wróci do pracy.Tak to w życiu jest.Dlatego nie chcę brać mieszkania na kredyt.Wolę wynajmować..

jannaj

(2012-04-02 15:47)

Każdy żyje jak chce.

Mając tyle lat co Ty, miałam postanowienie, że nigdy w zyciu nie wezmę kredytu. Od 5 lat spłacam kredyt i cóż żyję. Jest to po prostu kolejny rachunek, który należy zapłacić co miesiąc. Gotuję w swojej kuchni, myję się pod swoim prysznicem i korzystam z własnej toalety. Mam za sobą etap wynajmów i mieszkania z teściową i nigdy przenigdy nie chciałabym się cofnąć do tamtych czasów.

 

lolopopa

(2012-04-01 10:46)

Sentymentalnie mi się przypomniała wersalka na niby, która przy każdym ruchu trzeszczała tak intensywnie, że pewnie było słychać w bloku obok.

Dla mnie nie ma znaczenia gdzie mieszkam, nie czuję przywiązania do miejsc czy rzeczy, wolność wybieram :) przeprowadzki o setki kilometrów wspominam raczej z rozbawieniem, nowy etap, nowe życie, ciekawość i wielki znak zapytania.

agulinia

(2012-04-01 10:04)

Megi65 nie pisz, o frustracjach. Ja poprostu piszę jak to ludziom trudno dogodzić, poza tym chciałam, żeby Nikola wiedziała, że wiem jak to jest, bo w kupie raźniej

Nikola de Ser

(2012-04-01 09:43)

o to mi właśnie chodzi, o szczere przedstawienie sytuacji, powiedzenie bywało ciężko, ale warto było, a nie tylko opowieści, jak to cudownie na swoim, jakby to "swoje" z nieba spadło. Dziękuję Wam za to, czytam z zainteresowaniem!

Wróbelku - przykra sytuacja. Też chcieliśmy niewielkie wesele, rozrosło się za naszym przyzwoleniem. Nie chcę się zastanawiać, ile w tym naszej woli, ile kompromisu. Trzeba było spakować świadków do samolotu i pobrać się w Rzymie o poranku, a resztę tylko potem zawiadomić :)))

rdzina

(2012-04-01 08:54)

Wynajmowałam mieszkanie 15 lat....kto wynajmował ten wie , tułaczka z dzieckiem po cudzych mieszkaniach .pierwszą żeczą jaką mówiłam do dziecka to to , że to nie jest nasz dom .Koszmarne życie najgorsze były święta i jak co roku uporczywa myśl i miną kolejny rok a ty  dalej nie masz gdzie mieszkać .Ciągłe pytania kiedy wreszcie coś kupicie ,tylko za co!! jak wziąść kredyt za co spłacić jakoś nikt nie pytał , nie mówił .Zaczęłam wyjeżdzać z mężem za granicę na 1 miesiąc kasa byla duża odkładaliśmy te pieniądze wszyściutkie 5 lat tak jeżdziliśmy i udało się mam 48 metrów z nowymi oknami pięknie wyremontowane ,bez banku bez rat które zabijają jestem wolna i szczęsliwa i mam gdzie mieszkać .

kaszkaj

(2012-03-31 23:31)

My z mężem krótko po ślubie kupiliśmy dzialkę budowlaną.Zamówiliśmy projekt domu u architekta,załatwiliśmy wszystkie pozwolenia na budowę i wtedy mój mąż,który na to wszystko sam musiał zarobić miał wypadek.Na szczęście wrócił do zdrowia,ale ja się tak wtedy przeraziłam ,że jak by mu się coś stało to ja zostanę sama z małym dzieckiem bez dachu nad głową.Strach we mnie był tak duży,że namówiłam go do sprzedaży działki i kupna małego mieszkania.Jak to mówią małe, ciasne ale własne.Od 15 lat śpię spokojnie,bo wiem,że jestem u siebie.

megi65

(2012-03-31 23:09)

Och tam agulinio i mariko  cieszmy sie z tego co mamy a nie z tego co moglibyśmy mieć i ..wpadać we frustracje ... Ja total jestem szczęśliwa : mała dziupelka uwita wspólnymi siłami i naszym wspólnym wkładem finansowym bez  żadnego kredyciku , zadnego debeciku .. jestem wooolna . Nie zamierzam wpadać na wieksze metraże  , czy domku za miastem i gimanstykować się przez 25 lat .. )))  Zycie mam jedno ale oddam się w niewolę banku .. !!

Najbardziej aktywni

  • Przepisów: 273
  • Artykułów: 7
  • Filmów: 0
  • Galerie: 0
  • Przepisów: 55
  • Artykułów: 0
  • Filmów: 0
  • Galerie: 1
  • Przepisów: 29
  • Artykułów: 5
  • Filmów: 0
  • Galerie: 0
  • Przepisów: 0
  • Artykułów: 0
  • Filmów: 0
  • Galerie: 0
  • Przepisów: 23
  • Artykułów: 0
  • Filmów: 0
  • Galerie: 7
  • Przepisów: 10
  • Artykułów: 0
  • Filmów: 0
  • Galerie: 0
Zasady dotyczące cookies
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej" „<% gt "Polityce Cookies” %>".
Zamknij