plamy z marchwi..dla mnie najlepszym sposobem jest słońce.. po upraniu wystawić w ostre słońce do wyschnięcia... polecam bo u nas nie jeden śliniaczek się uratował...
plamy z marchwi..dla mnie najlepszym sposobem jest słońce.. po upraniu wystawić w ostre słońce do wyschnięcia... polecam bo u nas nie jeden śliniaczek się uratował...
Bardzo dobre, dziękuję za przepis :)
Zaskoczyły mnie te plamy z banana - czy one pozostawiają takie brązowawe ślady na ubrankach? Może można poradzić sobie z nimi w podobny sposób jak z plamami z marchewki - zapierając na świeżo i nanosząc środek wywabiający plamy, który pozostawia się na jakiś czas (zwykle od 30 mkinut nawet do kilkiu godzin, jeśli nie zawiera środka silnie wybielającego). Potem ubrania pierzemy jak zwykle w temperaturze 30-40 st. C
Plamy z marchewki są szczególnie wredne - nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wywabiała je inaczej niż za pomocą zapierania ubranek od razu po zaplamieniu, a następnie namydlenia specjalnym mydłem odplamiającym i pozostawienia na około godzinę, aby środek zaczął działać. Na koniec cykl prania z praniem wstępnym i plamy z marchewki schodziły.
Dziewczyny a czym usunąć plany z banana, moja 7 miesięczna Zosia jest straszną samosią i o ile większość plam schodzi to te z banana nie chcą :(
A plamy z marchewki. Koleżanka ostatnio pytała bo ma małą wnusię, a ja jakoś nie bardzo pamiętam
Super te placuszki, polecam:)
Mieszkam blisko lasu a dzieciństwo spędziłam w Puszczy Bukowej. Kleszcze mnie spijały jak komary - czasem z grzybobrania przynosiłam na sobie 4-5 sztuk. Aż dziw, że nigdy żadne choróbsko mnie nie dopadło. Brata sąsiadki dopadł jeden kleszcz i chłopak o mało się nie przeniósł na drugi świat. Jeździli od szpitala do szpitala (taksówką!) i został p[rzyjęty dopiero jak stracił przytomność.
no właśnie, czytałam w necie, że rumień nie zawsze występuje, ale jakpowiedziałam to lekarce, to odpowiedziała, ,ze oznacza to, że kleszcz nie był chory, bo inaczej, zawsze jest biała plamka w miejscu ugryzienia, no i ta czerwona kreska-obręcz dookoła zaleciła jedynie obserwację przez 3 tyg. i w razie czego zgłosić się po antybiotyk, bo szkoda wątroby, żeby brać leki na wszelki wypadek przez 3 tyg.
u mojego męża nie było obwódki ani innych odczynów skórnych....zbagatelizowaliśmy więc...co prawda zaglądałam,oglądalam,czy jest rumień czy coś...absolutnie NIC .A po 5 latach zaczęły boleć go stawy:żuchwa z lewej strony,palce w lewej ręce i lewa stopa.Przyjął mnóstwo różnych leków ale np.ból w ręce był do tego stopnia silny,że oparliśmy się w pogotowiu.Prześwietlenie,badania i...nic.W końcu poszliśmy do chirurga;obejrzał,zbadał i zasugerował badanie w kierunku boreliozy.No i bingo!!!Nie,żebym się cieszyła jak z wygranej ale okazało się,że trafiliśmy w sedno.Seria antybiotyków bo miano było wysokie a teraz doraźnie czasem tabletki p/zapalne.Tak naprawdę to mieliśmy szczęście w nieszczęściu,że trafiła się nam wersja stawowa,chociaż kto wie,jak to będzie w przyszłości,kiedy i tak większość z nas miewa problemy z układem kostnym
czyli co? czerwona obwódka pojawiła się dopiero po upływie pół roku? zawsze każą obserwować przez maks. 30 dni
a może następny już go użarł?
pytam, bo mnie kleszcze bardzo lubią i taką informację otrzymałam od lekarki - obserwować miejsce ukąszenia do 30 dni, jeśli nie pojawi się czerwona obręcz, w środku biała, znaczy, że kleszcz nie był chory
Mój mąż został kilka lat temu "obdarowany " tym zwierzątkiem :/ Nic nie czuł ,po dwóch dniach zauważyłam u niego kleszcza z tyłu ,za kolanem .Jako ,że był już opity ,to nic nie kombinowaliśmy na własną rękę ,mąż udał się do lekarza .Kleszcz został wyjęty a mąż smarował się z tydzień jakąś maścią .Wyleczone -zapomniane .Niestety po pół roku mój luby zaczął się zle czuć .Temperatura ,ogólne rozbicie ,okropne osłabienie .Mieliśmy szczęście ,że lekarz przeczytał kartę zdrowia i od razu domyślił się przyczyny .W miejscu wkręcenia się w skórę tego bydlaka i innych ewidentnie było widać jakieś zapalenie z czerwoną obwódką -i to po pól roku ! Chociaż wcześniej nic się nie działo.
Skończyło się na pobycie w szpitalu przez 2 tyg bo to była borelioza :(
To jest pyszne :) Polecam szczególnie w zestawie fenkułowo-marchewkowym. Co do gotowania kaszy, jakoś mi jej szarawy kolor nigdy nie przeszkadzał, zawsze lubiłam, gdy na wskroś przeszła lekko słonym smakiem właśnie dzięki wcześniejszemu posoleniu (nie mylić z przesoleniem), ale rada jest sprytna i na pewno warto o niej pamiętać :)