Ale się uśmiałam. Czekać około 18 miesięcy na napitek. hehhe. i dorobić się jeszcze potomstwa...
A gdzie kupić taką szynkę wiązaną? To moje ulubione mięso wieprzowe, najczęściej kupowane, ale jeszcze nigdy nie spotkałam takiej w siatce.
Inka- w którym momencie nakrawać szynkę to raz. I kiedy wepchać ją do siatki - to dwa. I gdzie się kupuje takie siatki - czy wykonuje własnym sumptem czy wykorzystuje takie po cebuli.To trzy.
Teoretycznie mogę sama do tego dojść - tylko po co? skoro Ty jesteś doświadczona.
Bo nie chodzi o to, że mi nie smakuje. Ja zaczynam chrząkać i kaszleć.
Masz rację - odwinęłam z niecierpliwości. Ale dzisiaj doparzyłam go - teraz jest Ok. Niestety przyprawy - ich intensywny zapach wyeliminują to mięsko (po prostu drapie mnie w gardle). A szkoda!
Zrobiłam, ake coś nie tak chyba, choc waga była odpowiednia, mięsko bez zarzutu, ale wyszło twardawe - dzisiaj go "doparzyłam" jeszcze - zobaczymy co wyjdzie jak wystygnie.
Dla mnie za bardzo ziołowe - alergia mnie męczy przy jedzeniu. I mam pytanie czym wysmarować po wierzchu, aby nie był taki bezpłciowy, ale zeby nie pachniał ziołami.
Wersję ze spirytusem też znam, ale z racji lenistwa (trzeba rozcieńczać) nie chce mi się. A swoja drogą piłam też przywieziony z rzeszowszczyzny napitek cytrynowo-miodowy, robiony na spirytusie własnoręcznie pędzonym, nie rozcieńczanym wodą i z miodu własnych pszczółek. Było pycha, nie czuło się alkoholu, ale wstawanie po dwóch kieliszkach było bardzo utrudnione - bo na siedząco wypitego alkoholu się nie czuło.
Masz racje - powinnam podać oryginalną nazwę, ale nie wiedziałam, że to ma znaczenie - Czech powiedział, że to będą nasze serdelki. Ale już dopisuję w przepisie
Osobiście jadłam różne utopence (oryginalne w Czechach) - i krótkie i dłuższe, grubsze i chudsze - tutaj nie ma reguły w stosowaniu kiełbasek, zapewne zależne od regionu. A przepis pochodzi od Czecha - to on nas namówił do spróbowania tego specjału. I jest przetłumaczony z czeskiego.
Czeskich serdelków w Polsce nie kupisz - mi smakowo (w smaku zbliżone do oryginału) najbardziej odpowiadały te z morlin (dlatego tak wpisałam).
Chałka wyszła super. Pomna doświadczeń innych dosłodziłam ją - ale 5 łyżek cukru to ciut za dużo.
Urosła ogromna, zarówno na długość jak i na szerokość.
Pewnie sklepowej u mnie w domu już nikt nie zobaczy.
Bułeczki są rewelacyjne- zjadały się same. Polecam wszystkim
No i zrobiłam ten chleb - wychodzą ogromne ilości. Moje uwagi są następujące:
1. Chlebuś jest super w smaku i zapachu.
2. Bez drożdży małe prawdopodobieństwo że ruszy - w trzecim etapie, gdy w ciągu 14 godzin miał nawet potroić swoja objętość, urósł ok. 1 cm. Dodałam do tego rozczyn drożdżowy z 0,5 kostki drożdży, odrobiny mąki i cukru oraz szklanki ciepłej wody - ruszył w ciągu pół godziny, pomimo rozdzielenia ciasta na dwie porcje i tak uciekł z misek.
3. Ciasto jest bardzo gęste i gliniane, pomimo 40 minut wyrabiania i tak nie zaczęło odstawać od ręki, choć było gładkie i błyszczące. rewelacyjne na wyrobienie mięśni. Należy jednak uważać z dolewaniem wody, bo może wyjść zakalec
Ale efekt wart zachodu!!!!
Co do czasu może się zgadzać - swojego czasu robiłam kartoflaka (bo u nas to się tak nazywa), ale po półtoragodzinnym pieczeniu dla mnie on był surowy i kapciowaty. To co jadłam u znajomych było o niebo lepsze. Ale przepisu nie znają, bo to się robi na oko.
Mam natomiast pytanie odnośnie mięsa - czy na pewno surowe? Czy może je przed dodaniem podsmażyć?
I czy w przypadku zmniejszenia proporcji o połowę należy skrócić czas?
matka se divila, ze se Vam podarily ty knedliky
A to co napisał Czech, na wieść o polskim wykonaniu knedlików. Czyli w tej mące jednak coś jest.