Dziękuję za milutki komentarz :)). Cieszę się, że ci smakowało, wygląda bardzo apetycznie ;).
Po raz enty twoja szarlotka gosci na moim stole :).W troszke innej formie - na dnie grubo ciasta, potem jabłka i polewa. Jak zawsze pysznie, wciągająco i słodziutko.... :).
Piotrze, masz rację - 1 krem jest to sam budyń, a 2 to krem jogurtowy ( może zmodyfikuję nieco przepis, żeby był bardziej czytelny :)). A Śnieżek do kremówki jeszcze nigdy nie dodawałam, bo mi sie zawsze dobrze ubija, chociaż można dodać Śmietan-fixu. Pozdrawiam, sunny ;)
Kociu, nie rozpuszczam żelatyny w wodzie, bo w gorącym budyniu sama się rozpuszcza. Trzeba tylko porządnie wymieszać, a potem przelać przez sito dla pewności.
Moniko, cieszę sie bardzo, że torcik smakował i dziękuje za fotkę :). Bardzo mi miło, no i oczywiście gorąco pozdrawiam, sunny :).
Milusiu, niezmiernie mi miło :))) Naprawdę bardzo cieszę się, że tort smakuje... Pozdrawiam gorąco, sunny ;)
Ojeeej... hehe :D a też czekałam na fotki.... No cóż nic się nie stało :D Ważne, że smakowało.
Jamajko, bardzo mi miło, że torcik zasmakował :). Faktycznie jest zniewalający... hehe. Czekam na fotki :D no i pozdrawiam ;).
Jesnym słowem - pyszny. Dzięki za przepis, bo pewnie skorzystam z niego jeszcze nie raz. Jak dla mnie to nie jest pracochłonny ani zbyt drogi - a efekt - cudo :).
Angelo, torcik ( a raczej torcisko) czeka od wczoraj w lodówce na dzisiejszy deser. Jest jeszcze nietknięty. Wyszło mi 9 placuszków ( z ciut większej porcji i oczywiście jak wcześniej pisałam - na większej tortownicy). Chociaż bardzo cieniutko wykładałam to w piekarniku urosły i sa trochę grubsze niż na zdjęciach. W sumie te 9 placuszków wystarczyło spokojnie, bo tort wyszedł bardzo wysoki. Przełożyłam kremem budyniowym z 1,2 litra mleka i kostki masła. Podzieliłam krem na pół i do jedenej częsci dodałam troszkę zmielonych orzechów, do drugiej kokosu. Boki pokryłam kremówką, wierzch polałam polewą, porobiłam kilka rozetek ze śmietany no i uwieńczyłam kilkoma srebrnymi kuleczkami cukrowymi. Już widać, że placki fajnie zmiękły... hehe. Może nie jest zbyt piękny, ale mam nadzieję, że bardzo pyszny :). A o tym napiszę po konsumpsji.
Cieszę się Kasiu bardzo, szczególnie, że jeden z moich przepisów cię zawiódł. Cieszę sie podwójnie - że skorzystałaś i że się nie rozczarowałaś :). Pozdrawiam gorąco :)
Kasiu, ja też nie wiem, co jest nie tak. Przykro mi bardzo, że nie spełniła twoich oczekiwań. Cóż, jedyne co mogę ci polecić na przyszłość to chyba marcepan sztuczny Basi19... jest na pewno niezawodny :).
Kasiu - udzielę ci odpowiedzi tutaj, ponieważ może się przydać też komuś innemu. Problem dotyczy tej masy z mlekiem w proszku, tak ? A więc Kasiu, nie wiem dalczego twoja masa się rozpada. Może jest za sucha ? Jeśli tak - dodaj masła, możesz nawet użyć rozpuszczonego - lepiej się połączy. Konsystencja powinna być mniej-więcej taka jak plasteliny, nie powinno być problemów. Dodam, że masę powinno się formować zaraz po zrobieniu, bo potem sztywnieje. Hm... no nie mam pojęcia, co by Ci jeszcze poradzić. Spróbuj z tym masłem - a może dodasz go trochę więcej, zmiszasz z całością i po troszku będziesz dosypywać cukru pudru ?? Mam nadzieje, że sobie poradzisz, bo szkoda by było tej masy. Życzę powodzenia i pozdrawiam. :)
Jeśli chodzi o pastylki to tak - są to te czekoladowe kwadraciki z nadzieniem miętowym opakowane w cieniutkie, ciemne papierki. After Eighty są jednak drogie, bo 10 zł za paczkę, a potrzeba dwie. We wcześniejszych komentarzach kilka osób pisało, że użyło tańszych zamienników - np. pastylek firmy Wawel czy Goplana, więc też możesz spróbować. Słyszałam też, że można użyć czekolady z nadzieniem miętowym ( np. Terravita), ale ja nie próbowałam, dlatego nie powiem ci jak wychodzi :)). Obawiam się jednak, że czekolada nie da takiego efektu jak pastylki. Wybór należy do ciebie :). Jakby co - pytaj śmiało.