Ja nigdy nie lubiłam selera - poza paroma wyjątkami, gdzie komponował się z całością. Po przeprowadzce, może z braku bulwiastego nagle odkryłam naciowy (wcześniej używałam go do może dwóch sałatek, nigdy do gotowania, no chyba, że miał wyjść i trzeba było zużyć). I polubiłam bardzo. Uwielbiam smak cebuli zalanej oliwą i uduszonej razem z selerem - to podstawa większości wszystkiego co trzeba dusić.
W wyobraźni chodzi mi pasztet z selera, soczewicy i cebuli cukrowej, może z dodatkiem marchwi dla koloru, wszystko zaprawione papryką jalapenio albo serano (jedna sztuka na całość)
Chodzi za mną pasztet...Ale...Seler bulwiasty jest nieosiągalny, choć za każdą wizytą w sklepach się rozglądam. pytanie - czy wyjdzie "coś" jak dodam seler naciowy? W tej samej ilości - uduszony na oliwie? Czy nie będzie za bardzo shrekowate - bo dostępna jest tylko zielona soczewica.
Przepis udostępniony publicznie, metodą kopiuj-wklej jest plagiatem. Nawet z podaniem źródła. To tak jakby przepisać cudzą pracę magisterską - i podać źródła. I na tej podstawie bronić tytułu magistra.
Taki skopiowany przepis powinien być do tylko i wyłącznie do użytku osobistego. Ja u siebie mam mnóstwo - po angielsku, niemiecku - i do głowy nie przyszłoby mi ich udostępniać innym osobom.
Makusiu - jak masz możliwość - ukryj przepis - i będzie po dyskusji. Bo ona do niczego nie prowadzi.
Bo jest to naruszenie praw autorskich do publikacji strony bbc.
I zapewniam, że tak smakuje. Ja byłam oczarowana eksperymentem. Może trochę przerażona kolorem kremu żurawinowego - który zamiast wyobrażanej głębokiej czerwieni, przybrał kolor brudnej ścierki (dlatego tyle wiórek nasypałam, żeby zakryć - hehee). Po upieczeniu zrobił się zdecydowanie ładniejszy.
I już mam zamówienie na to ciasto.
Ano świeżą. Na wszelki wypadek już poprawiam w przepisie.
Odlot. Poezja. Dawno już moje kubki smakowe nie miały takiej fety. A wiele rzeczy mi smakuje
Dynia zapuszkowana była - bo ja leń jestem i zamiast się bawić z obieraniem nososrożca nożem, wolę skorzystać z otwieracza. Dodałam też pieczarki - bo musiałam zutylizować - tylko nie do sosu, na na makaron na talerzu i całość polałam sosem.
Naprawdę gorąco polecam miłośnikom dynii. I niemiłośnikom też.
A moja wyobraźnia podpowiada mi już wersje z camembertem oraz z gorgonzolą.
Zrobione. Zjedzone. Pycha!!! Polecam na codzienny obiad - ale także jako ciepłą przekąskę na imprezy - można przygotować wcześniej i tylko wrzucić do piekarnika
Nie smażyłam tylko - a upiekłam w piekarniku, wcześniej spryskując olejem panierowane krążki - wtedy panierka nie jest taka sucha, a i tak idzie zdecydowanie mniej tłuszczu niż na patelni.- 20 minut w 180 stopniach. Jako klajstra - żeby mi się krążki się nie rozchodziły - użyłam serka kremowego, panierowałam podwójnie.
W składnikach zapomniałaś o białkach i dżemie.
Już w ulubionych - zamiast dżemu - w placku wyląduje moja ulubiona, ukochana żurawina. Upiekę na przyszły tydzień, akurat mam imieniny - zaniosę na do szkoły
Napisałaś GRAM nie DEKAGRAM.
Ja też wolę wersję pełnogabarytową pieczarek. I już od kilku lat mogę się nią cieszyć na nowo. Ale wcześniej - to była jedyna opcja na egzystencję pieczarek w sosie czy w farszu mięsnym.
A jesteś pewna, że 25 g pieczarek - to ledwie jedna sztuka będzie - i to niezbyt duża.
Ja bardzo długo robiłam wszystko z miksowanymi pieczarkami - bo w całości (znaczy w plasterkach) przez gardło co niektórym nie przechodziły. Ale dorośli, zmądrzeli i wreszcie mogłam się cieszyć pieczarkami w pełnej krasie. Młoda jest niereformowalna - i nadal są niejadalne - w żadnej postaci.
Zrobione, zjedzone. Będzie jeszcze na dwa dni. Poezja, do powtarzania bez ograniczenie. Oczywiście moje wersja jest wariacją na temat. Wołowina nie rozbijana - tylko kupiona w wersji do zrazów, cieniutko pokrojona (nie wiem jaka to część wołowiny - bo wywaliłam opakowanie nim stwierdziłam, że to ideał). Do środka - zapomniałam o boczku, choć koczuje w lodówce, zamiast posiekanych warzyw dałam w słupkach, do sosu posiekałam paprykę, ogórka. Dodatkowo dodałam okrę i żurawinę (świeżą) - ta ostatnia rozgotowała się idealnie. i pominęłam bułkę tartą. a mięso nasmarowałam musztardą.
Całości wystarczyła godzina, może zasługa żeliwnego garnka. Podałam z kaszą kuskus. Powtórzę - rewelacja.
Jutro będzie z knedlikami czeskimi. i pewnie na poniedziałek jeszcze wystarczy (nie sprawdziłam ile opakowanie zawiera kawałków mięsa - a było tego sporo, dla dwóch osób aż nadmiar).
Wariacja - nie wariacja - gdyby nie Twój przepis pewnie nigdy bym nie zrobiła. Dziękuję. I polecam.
Zrobiłam wczoraj. Dzisiaj była degustacja na śniadanie. Ze świeżą żurawiną, która doskonale się komponuje z całością. Bardzo dobre, często zapominane ciasto - polecam!!!!
Wiecie - ja w życiu nie obierałam migdałów czy orzechów. Zbyt duży leń ze mnie na taką zabawę. Jak dla mnie nigdy nie było gorzkie czy nawet gorzkawe. Ale może z drugiej strony prędzej zaakceptuję smak wytrawny niż słodki.
Nie masz dosyć jeszcze dyni? Nie przejadła się jeszcze? Ja skrupulatnie wszystkie dyniowe pomysły zapisuję w ulubionych.
Uwielbiam dynię - i mimo, że to podobny zestaw przypraw, nie przepadam za piernikiem. Komplet może być całkiem, całkiem...