Powiedz - jak rozprawiłaś się z dynią? Moja wyglądała bardzo podobnie do Twojej - ale pokrojenie jej to koszmar. Udało mi się - tyle, że jak nie znajdzie się prostszy sposób to ja zrezygnuję z dyni świeżej (mam możliwość zakupu puszkowanego pure)
A wiesz, że to przepis na standardowe amerykańskie pancaksy? Właśnie niedawno trenowałam. Rzeczywiście bardzo dobre.
Gdy się nie ma maślanki pod ręką można zakwasić mleko 2 łyżkami octu. Wychodzi całkiem niezłe.
A mi szkoda wspaniałego sosu paprykowego - nie lubię, gdy zamienia się w zupę. A niekiedy nawet odsączona cukinia i bakłażan mają tyle wody, że i tak wszystko pływa.
U mnie robiło się z ryżem i mlekiem w proszku właśnie szyszki. Jeszcze ciepłe, może gorące formowało się w zgięciu dłoni.
Jak wszystko - wiele modyfikacji było, każdy robił to co lubił.I nie ważne czy blok, wafle przekładane masą, te a la jeżyki dzisiejsze czy inne kombinacje - wszystko miłe, słodkie wspomnienia z czasów kryzysowych.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy gorzki czy nie. Postępuję zgodnie z opinią obiegową - czyli zawsze solę.
Jednak w tym wypadku solenie jest konieczne przed - żeby zapiekanka pozostałą zapiekanką a nie zupą na blasze. Bakłażan i cukinia mają w sobie tyle wody, że potrafią rozrzedzić każdy sos.
Nie pamiętam dokładnie - ale jakoś tak podobnie robiło się masę na szyszki (przynajmniej u mnie). W każdym razie takie było moje skojarzenie.
Myśmy robili szyszki..
A moja jicama wylądowała w śmietniku - bo smakowała niczym (kupiłam ją na dziale z owocami i oczekiwałam owoca. Dopiero potem dowiedziałam się, że to jednak bardziej warzywo). Jako surówka - może być całkiem niezłe. Słyszałam też, że może być niezła jako placuszki (że Meksykanie tak robią) - może znajdziesz przepis - bo wyobraźnia jakoś mi nie podpowiada, szczególnie, że nie wiem z czym podać.
Mnie jeszcze kusi mleko kokosowe. Mam gdzieś przepis z dodatkiem okry.
Dokładnie - efekt burzy mózgów - jak tylko przeczytałam Twój przepis i komentarze - wiedziałam, że muszę tak a nie inaczej zrobić. Dzięki wielkie raz jeszcze.
Zrobione. Zjedzone. Choć moje placki - to zupełnie inny przepis.Po pierwsze pieczone w piekarniku. Po drugie dodatkowo z cukinią i marchewką. I po trzecie z dodatkiem sera żółtego - tym razem był parmezan, ale następnym dodam jakiś pikantny ser zółty, bardziej topliwy.
W każdym razie było super.
Dzięki za inspirację!!!
Upsss - miało być kolendrą. Ale tak uwielbiam brzmienie cilantro (smak oczywiście też), że czasami zapomina mi się o tłumaczeniu.
Przepyszna!!!! Może ciut mocno rozgrzewająca - jak na tutejsze gorące dni, ale naprawdę warto.
Najpierw myślałam co by jakimś boczusiem okrasasić. Albo chociaż kiełbasą.
Ale nie - robimy wg instrukcji.
Wg instrukcji to mi średnio wyszło - bo po pierwsze na pewno nie trzymałam się proporcji - dodawałam do garnka, aby pasowało. Soczewicy dałam zdecydowanie mniej. I bardzo mało zielonej pasty - bo mi się niechcący jakoś tak od serca cajun sypnęło - i już na stracie wyszło lekko żyletkowate. Mimo maleńkiej ilości pasty - niecała łyżeczka chyba miałam bardziej zieloną zupę. A może tutaj to tylko ustawienia monitora.
No i całość wykończyłam cilantro.
A bez mąki nie nie rozjadą się? Nie będzie to tylko kupka warzyw? Wersję piekarnikową postaram się wykorzystać, nie ważne czy mąką czy bez. Ale na pewno z dodatkiem cukinii
Polecam serdecznie, są naprawdę przepyszne. Robiłam nie z tego przepisu - ale dokładnie tak samo. Obeszło się bez rękawiczek. I co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, robiłam z pewnymi obawami, że nie da się jeść - papryka po drodze zgubiła swoją ostrość