Już po degustacji. Przepyszny - choć dla mnie za słodki (muszę jeszcze zmniejszyć ilość cukru, bo dałam 1 i 1/4 miarki - cup). No i prosty w wykonaniu. Na pewno do wielokrotnych powtórek. Struktura ciasta - dokładnie taka sama jak na Twoim zdjęciu.
Zamiast ciastek - miałam kruchy spód - bo mi się jakaś kulka ciasta pętała po zamrażalniku.
Ja na podobnej zasadzie- wczoraj znalazłam przepis w komentarzach i od razu zabrałam się do dzieła. Wygląda pysznie - choć jeszcze nie próbowany - bo Ślubny się uparł na polewę czekoladową. Więc zastyga. Wyrósł wielki - ale z kilograma twarogu na małą tortownicę to trudno się dziwić - i trochę opadł - co nie umniejszy mu smaku.
Wykonany z creamy cheese (bo z twarogowych do dyspozycji mam tylko ricottę - której smaku nie cierpię luzem, więc trudno się zmobilizować do wykorzystywania jej w przetwarzaniu na coś innego) oraz na skrobi kukurydzianej - ale to akurat w przypadku ciast dobra podmiana.
Dzięki za przepis.
Zrobiłam wczoraj. I powiem krótko - przepis wart był przepisywania, tłumaczenia i wypróbowania. Naprawdę polecam!!!
A mój pieprz ziołowy zawiera pieprz - czarny i biały. Poza tym cayenne oraz chipotle i słodką paprykę. A także czosnek, kolendrę mieloną - i coś tam jeszcze - co mi się zmieściło do pieprzniczki.
Ustawia się w kolejce do wykonania - długiej bardzo, ale czasami trafia się ścieżka uprzywilejowana, spowodowana smakiem, więc jest szansa na wcześniej!!!!
Czy papryki po upieczeniu zostają chrupkie - czy też są miękkie? jeżeli bardzo miękną o może mogłabym farsz przygotować na prawie gotowy do podania - i skrócić czas o połowę.
Zmorą mojego dzieciństwa była przepieczona papryka. Sama nie robię z tego właśnie powodu. Natomiast gdzieś jadłam paprykę krótko pieczoną - która pozostała praktycznie surowa. I cały czas poszukuję przepisu - z odpowiednio dobranym czasem.
Jak widzisz - dla mnie lista składników była za krótka, jeszcze ją wydłużyłam...Ale ja uwielbiam warzywa z serem, bez mięsa.
Ale faktycznie - robota żadna - bo tylko wyłożyć na blat. No przepraszam pieczarki i brokuły podsmażałam - żeby pozbyć się wody. Paprykę, oliwki, pomidorki - świeże (oliwki z opakowania).
W sumie dla mnie sos pomidorowy można by pominąć - ale Ślubny lubi "na mokro", więc choć na początku się pytał po co do tak pięknych kolorów sos, tak potem - no bez sosu to byłoby suche, a tak jest idealnie.
Wykonane!!!. Pycha. Moja wersja oczywiście moja - wzbogacona o brokuły i oliwki. I pomidorki koktajlowe. I powiem tak - zdecydowanie dałabym spód do tarty. Natomiast Ślubny twierdzi - że to ideał. Nie ważne czy na kruchym spodzie, czy francuskim - na pewno będą powroty.
Dzisiaj padło na Twoją zupę - potrzeba mi było coś rozgrzewającego. Przepyszna!!! Polecam na chłodne dni.
Nie byłabym sobą - gdybym zrobiła zgodnie z przepisem. Więc - nie było postaci kremu - tylko dynia dodana jako pasta (bo z puszki), reszta warzyw ugotowana normalnie. Jako wzbogacenie smaku potarty parmezan (uwielbiam dynię w połączeniu z jakimś ostrym. wiekowym serem).
Przepyszna wyszła. Myślałam, że wyjem zawartość garnka nim się zupa skończy gotować
Mój pierwszy osobisty makaron zrobiony. jeszcze trochę mu brakuje do tego co robiła moja mama - ale i tak jest rewelacyjny. Mam wrażenie, że ciasto miałam zbyt plastyczne - w porównaniu do tego co pamiętam z domu rodzinnego, mimo, że dałam więcej mąki. Zważywszy, że w Mojej części Stanów nie ma makaronu, który nadawałby się do rosołu - pewnie będę miała okazję dojść do wprawy. "Kluski" (tak się nazywa) nijak się mają do używanej nazwy. Już lepsze połamane spaghetti - choć to nie to samo co powinno być.
Polecam - roboty z tym niewiele, może tylko kuchnia do ogarnięcia z mąki.
Optowałabym za niedzielą.
Pytanie co rozumiesz pod pojęciem kilka dni. Pamiętaj, że mak (masa makowa) potrafi skisnąć przy dłuższym przechowywaniu. Jeżeli ciasto ma być skonsumowane w miarę szybko to myślę że dwa, trzy dni przed nie powinno zrobić różnicy. W każdym razie ja zawsze robiłam na bieżąco i nie mam doświadczenia we wcześniejszym przygotowywaniu.
Ja akurat niedawno, w zeszłym tygodniu jadłam kupną na imprezie. Dobra - ale dla mnie to zwykła baba drożdżowa.
Ryż to pijak wielki - i wypije każdy płyn. Coś wykombinuję, może nawet szybko - bo przed wyjazdem mam do zutylizowania sporo pomidorów.