Też bym wolała, gdybym mogła
Dziękuję, posiedzę - wolę te... zwęglone :)
Megi, zielone mają mniej "węgli" :)
No proszę to już mamy Klub Walniętych Bananówek . Zielone dla mnie są ... ochydne ))
Lubię te zielonkawe, twarde :) A te przejrzałe pakuję w muffiny:)
Uwielbiam te bardzo przejrzałe, takie cudownie słodkie. Jak mam okazję specjalnie w sklepie takie przejrzałe kupuję
Ja z kolei dojrzałego banana zjem w każdej postaci - bez dodatków, w naleśnikach, w cieście, w owsiance, w koktajlu! Natomiast nie lubię niedojrzałego, w zielonkawej skórce, zgrzyta mi w zębach i już, brrrr. A moja znajoma ma zupełnie na odwrót, zażera się tymi niedojrzałymi zieleńcami i nie tknie żółtych, nie mówiąc już o tych w kropki :D
No to ja mam dziwny smak owsiankowy . Najbardziej mi smakuje taka ''soute'' bez dodatków , jak już to jabłko lub parę śliwek suszonych. Banan w kolorze mlecznej czekolady lub pantery w centki jest ... najlepszym do zjedzenia bez poniewierania w mleku i płatkach owsianych .
Jeju, jak się fajnie czyta takie opinie :)
A propos Polski, na szczęście nie wszędzie zdzierają skórę jak z krokodyla - po prostu trzeba trafić na fajne miejsce. Właśnie zabieram się za pieczenie domowych rogalików, które zabierzemy ze sobą jutro, jadąc na spacer po wsi - a tam, gdzie jedziemy, panuje prawdziwie dawana gościnność - gość w dom, kawa i kuch na stół, albo chociaż domowa nalewka z piwnicy i ciasteczka, które w puszkach w kuchennych szafkach są zawsze! Więc na wypadek, gdyby znajomy gospodarz z żoną byli w niedzielę w pobliżu, trzeba upiec coś słodkiego do kawy, którą zaparzą :)
Macie rację - tego typu dania są bardzo smaczne i tanie - i powinny być znane w każdym domu :)
Moja mała drużyna też uwielbia to danie ale zawsze z tłuczonymi ziemniaczkami i surówką z pekinki
Witajcie. Po moich ekscesach wakacyjno-urlopowych muszę powiedzieć że z każdym wyjazdem zabieram ze sobą coraz więcej "słoików" ;) A dlaczego ? Ano dlatego:
1. Co wyjazd na Wegry, Pecs, Harkany, zatrzymywaliśmy sie na kilka dni u rodziny Węgrów, częstując ich polskościami (bidżis, bidżis i jeszcze raz tłusty i pożywny bidżis z moich przepisów), za to gospodarze nie dość że kasowali jak za przysłowiowe piwo to jeszcze zabraszali na porządny obiad suto zakrapiany wegierskim winem :)
2. To samo dotyczy Hiszpanii, zwłaszcza Toledo i Segowi... Tam to na pierwszy raz śniadanie (owoce morza) o 7 rano pod drzwi, wino, wino, wino... Żarcie, żarcie i żarcie... Spanie? Sami gospodarze pościelili a w Segowii nawet pytali czy aby nie za goraco to podkręcą klimę...
3. Czesi... Dwóch wizyt w Mlada Boleslav nie pamiętam :)))) Z opowieści tylk wiem że spałem w jakimś regionalnym browarze, jadłem ponoć tyle że pułk wojska by wykarmił a do tego nie straciłem nic. Aha jakas czapka wojaka Szwejka mi się w bagazniku znalazła ale to "ponoć" w jakiś muzeum byliśmy? Jakie muzeum, nie wiem ;) Czesi to kochany naród. Gościnność na plus :) (to samo tyczy się Węgrów i Hiszpanów).
4. Polska... Ehhh nawet mi sie nie chce komentowac ponieważ i będąc w górach i nad morzem to przezywaliśmy szok. Wiecznie tylko jedna zasada: jest frajer turysta to ciągniemy z niego ile się da... Naprawde ale za byle pierdołę trzeba było wysłuchiwac użalania się jak to właściciel pensjonatu jest w plecy, jak on biedny nie zarabia, jak to ciężko... raz powiedziałem to jedź chopie do Anglii i tyle. 15 lat prowadzisz ten biznes i wiecznie dokładasz, wiecznie narzekasz... bez sensu. I to nie jeden lokal, pensjonat, nagminnie turysta spotyka się z "życzliwością" miejscowych. Nie wrzucam kogoś do jednego worka ale...
Więc przereklamowana polska gościnność i uczciwość jest do 4 liter :((( Wstyd.
Mniam, zjadłabym porcje z miłą chęcią :)