Koxi, wielkie dzieki i brawo! Zrobilam w weekend dla wymagajacych kulinarnie gosci, wyszlo wielce gastronomicznie.Do bourbona dolalam troche soku pomaranczowego, ale dopiero po sflambowaniu. Najlepsza kaczka wszechczasow.
jacek mnie natchnal na gratulacje, bo choc te ogony od lat (trzydziestu robilam), to myslalam, ze niewazne nawet mysli ,Hejku Bodek, na dodatek dzieki Tobie weszla w uzytek papryka wedzona, u nas glownie ta ostra, ale jeszcze pare miesiecy temu w ogole o niej nie slyszalam, a juz teraz wszystkie moje przyjaciolki polskie zazywaja, niestety z ursynowskiego wloskiego sklepu!!!!!!, zadne tam Tesco. Najwazniejsze, ze sie znalazlo.
Dobra wiadomosc z tymi ogonkami, bo mniej czasu zajmie zbieranie szczawiu. Pojecia nie mialam, ze mozna z.
Nastepnym razem bede zbierac wszystko, a i Twoj przepis mniej czasochlonny od mojego, ja polowe szczawiu dusilam w malej ilosci wody, potem przecieralam przez sito, a na koncu do wazy wsypywalam druga polowe drobno pokrojonych listkow. Oczywiscie jajka, smietana, a ziemniaki na talerzu obok. Ale sprobuje po Twojemu, moze jutro uda mi sie pojsc na szczaw.
Skopolenderko, zadnej plamy, cos Ty.Ja wiem mniej wiecej, bo sie na kuchni gruzinskiej wychowalam. Chetnie Ci przesle przepis, tylko gdzie? Serdecznie pozdrawiam.
A czy mozesz mi powiedziec, czy te dodatki na talerzu to sakiewieczki z won ton?
Skopolendra,lobio jest jednym z najbardziej znanych dan gruzinskich ("lobio" znaczy po gruzinsku suszona fasola, w Gruzji do tego celu uzywa sie takiej specjalnej malutkiej, czerwonej fasolki, rosnacej na dziko). Lobio, w zadnym przypadku nie jest jakas duszonka warzywna. Glownym skladnikiem lobio sa orzechy wloskie, na szklanke fasoli, pol szklanki orzechow, i to wlasnie orzechy zapewniajai podeslac
ten charakterystyczny smak. Przed podaniem, w celu nawilgocenia polewa sie paroma kroplami soku z granatow (wszechobecnych w kuchni gruzinskiej) i posypuje pestkami granatow.
Pozdrawiam serdecznie, gdybys byla zainteresowana autentycznym przepisem na lobio, to moge Ci podeslac.
Dajcie sobie ludzie spokoj z ta panga!!!!!
To chyba jest nawet mocno zmodyfikowany przepis. Bp burritosow sie nie zapieka, a juz tym bardziej z serem. Robisz najpierw farsz, podsmazasz cebule z miesem, lekko rozgnieciona czerwona fasola i salsa. W tym czasie podgrzewasz na innej patelni , albo w piekarniku placki, musza byc przykryte zeby nie wyschly. W miseczkach na stole podajesz posiekana zielona salate, winnej miseczce
pomidory obrane, odcisniete z wodu i pokrajane tez w kosteczke, w nastepnej kwasna gesta smietane, do tego zolty tarty ser (tez oddzielnie). Jesli masz mozliwosc to jeszcze ida guacamole (purée z avocado).
Cala rzecz, ze kazdy biesiadnik przygodowuje sobie przy stole wlasnego buritoska. Na kragly placek najpierw naklada sie mieso, a potem wszystkie w/w dodatki. Pozdrowienia.
Robie bardzo czesto, wszystkim smakuje, przepis Alicji jest najbardziej zblizony do oryginalu w warunkach ogolnie dostepnych.
Przepis na tzw "siekana watrobke", albo "watrobke po zydowsku" przewidywal watrobke gesia, plus smalec tez z gesi.
Niestety zawartosc cholesterolu w wersji oryginalnej wcale nie jest proporcjonalna do smaku.
A co do przypraw, to ja pozostaje przy wersji pierwotnej, czyli sol i pieprz. Tabasco nie dodaje, a juz kminek, wydaje mi sie zupelna
ekstrawagancja. No , ale te nasze smaki.....
Serdecznie polecam to danie na najblizsze przyjecie, bo zawsze sie sprawdza. Jesli moge dodac maly detal techniczny, to dorzuce,ze watrobke jeszcze ciepla najlepiej sie sieka widelcem na plask na drewnianej desce.
I bardzo smakuje ze zwyczajnym kiszonym ogorkiem.
Alicjo, bardzo fajne masz przepisy, wlasnie je zlinkowalam i poslalam moim potomkom na Twoj kontynent. Pozdrowionka.
Przepis oczywiscie pyszny, nic dodac,nic ujac. Ja tez nie mieszkam w Polsce, ale wiele razy kupowalam orzeszki piniowe w roznych
supermarketach, wystepuja w wersji ogolnie srodziemnomorskiej, prawdopodobnie polnocno-afrykanskiej (te drozsze) i w wersji chinskiej (duzo tansze), smakiem w ogole sie nie roznia. Pozdrowienia.
marrik, czasami starczy zmienic nazwe, moj synek nr1 nie cierpial kalafiora (ani pod nazwa polska, ani francuska), nazwalam go po polsku "tamaszynek", a po francusku zniknely tzw szuflery i staly sie, nie wiedzic dlaczego "batmanszanami" Nie pamietam, kto i kiedy polecial w te ekstrawagancje "tlumaczeniowe", a to juz nie tlumaczenie, tylko wolna amerykanka.
Batmanszan zrobil furore, o tamaszynka sie dopominano Moj synek nr 2 nie mogl przelknac ani odrobiny marchewki, i z mojej frustracji marchewka nabrala nazwe "palcielicho" . I jako palcielicho zaistniala na stole z wielkim powodzeniem.
Wiec nazwij jakos te jajka i moze pod kazda postacia , byleby pod innym nazwienictwem bedzie je wsuwal bardzo chetnie.
Przepraszam Paskuda, ze cos dodam od siebie. Patyczki przed grillowaniem koniecznie nalezy wymoczyc przez pare godzin w garnku z woda, bo bardzo latwa sie pala.
Robilam szaczlyczki wedlu podobnego pomyslu, tyle ze nie z kminkiem a z kuminem, a w cytrusach moczylam cala dobe, moze nieslusznie. Sprobuje Twoje.
W moim domu, przed stu laty, danie nazywalo sie "pieczenia rzymska" i jadano je rownie na zimno, jak i na goraco.
Nawet do szkolnych kanapek krojono w cieniutkie plasterki, a na wykwintne obiady, w czasach wielkiej biedy dodawano
fantastyczny sos z suszonych sliwek. Czyli przepis na dogody i niedogody, jednym slowem "jak sie patrzy".
Inaczej mowiac sprobujcie , a nie pozalujecie!
a ja juz sie zastanawialam co zrobic z tymi dwudniowymi mielonymi co to zalegly w lodowce. Az jutro poleca fruuuuu do Twojego sosu.na dodatek obiad z glowy.Dzieki Glumando.
Pablo_30, ogromnie Cie przepraszam, ale makaron ugotowany al dente, po kilku minutach "duszenia" przestaje byc al dente, wiec chyba trzeba skrocic czas gotowania, albo zgodzic sie na tzw polska wersje packi makaronowej.
marsjaneczko, pol kilo sera do zapiekanki???? Az mi oddech odebralo, a moze pomylilas sie w proporcjach, bo na ogol nawet tyle nie wazy "towar" do zapiekania. Wprawdzie nie skosztowalam, ale ta ilosc tluszczu na jednego lebka troche odstraszajaca,
Na ogol do zapiekania zuzywam jedno opakowanie tartego ementalera (10 dkg), dodajac do zapiekanki polowe i obsypujac ja do zapieczenia druga polowa.Nawet polecialam w zdumieniu, na najprzerozniejsze kulinarne strony internetowe (wloskie, francuskie i niemieckie) i nigdzie nie spotkalam sie z taka iloscia zagestniacza i opiekacza. Napisz jak to wychodzi, bo mnie wyszlo na to, ze idzie o ser w kalafiorze, a nie o kalafior w serze. Pozdrawiam Cie serdecznie.