Po pierwsze, nigdy nie łączymy tłuszczów. Zwłaszcza margaryny z olejem. Oba tłuszcze mają inną temperaturę utleniania. Gdy margaryna się już pali, olej się dopiero rozgrzewa, dlatego w przyszłości odradzam łączenie. Wybieraj oleje odporne (rafinowane) na temperaturę. Zaoszczędzisz sobie „ smrodu”.
Po drugie, konsystencja ciasta jest luźna i jest to właściwa konsystencja. Po wyrośnięciu, ciasto wyłóż partiami na lekko oprószoną mąką powierzchnię. Rozgniatamy, np. dłońmi (nie gnieciemy, jak prania), tylko równamy na grubość 4 cm a następnie szklanką wycinamy. Jeśli bawisz się w wałkowanie, ciasto oprósz mąką, połóż na to folię spożywczą i dopiero wałkuj. Wycięte pączki odkładamy na oprószoną tackę. Dłonie smarujemy olejem, lub oprószamy mąką przy rozgniataniu ciasta. To powinno ułatwić przygotowanie pączków i skutecznie zapobiega wtłaczaniu niepotrzebnej mąki. Luźne ciasto = puszyste, lekkie pączusie, gęste ciasto (lub ugniecione) = zbite, ciężkie, pełne pączek (toną w oleju w pierwszych 2-3 sekundach).
Trzecia sprawa, właściwa temperatura oleju. Zbyt wysoka – pączki spalą się na wierzchu, a w środku są surowe. Zbyt niska – pączki opiją się tłuszczu. Jeśli zastosujesz właściwą temperaturę nie powinnaś mieć problemu z SUROWYMI pączkami. Pączki pieczemy stopniowo. Wrzucamy, 2-3 sekundy i odwracamy, i tak, co chwilę( a wrzucone pączki powinny od razu pływać na oleju, nie tonąć, stąd sławny krążek biały dookoła pączka). Podpowiem, że po wrzuceniu surowego pączka nie powinien od razu brązowieć, lecz leciutko chwytać kolor. To znak, że temperatura oleju mu odpowiada i jest prawidłowa na ich upieczenie bez ich spalenia. Jak pączki brązowieją od razu w ciągu 2-3 pierwszych sekund, to znak, że olej jest zbyt gorący.Dzis zrobilam wlasnie te paczki...nie wiem czy to moja wina(trzymalam sie scisle przepisu)ciasto pieknie wyroslo ale bylo zbyt luzne..musialam na stolnicy dodawac maki..dopiero potem probowalam rozwalkowac...juz myslalam ze nic z tego nie bedzie..ale potem jeszcze bylo gorzej..pieczenie ..pierwsza partia piekna jak malowane ale w srodku surowe..dalam je do piekarnika by doszly,i tak metoda prob i bledow ostatnie 20 jakos upieklam...w smaku super nie naciagly tluszczu,ja dodalam do oleju pol kostki margaryny.To byly moje pierwsze paczki w zyciu ktore pieklam sama..chyba nie wyszlo zle ale nastepnym razem uzyje frytownicy w ktorej jest termometr.mniej smrodu i jakos latwiej z termometrem
Spirytus lepiej dodawać, gdyż nie wchłaniają tyle tłuszczu podczas smażenia. Lepsze są normalne drożdże niż te w proszku. Poza tym dobrze zrobiony pączek powinien mieć białą otoczkę wokól.
Ale pysznie wyglądają! Sadystka :)
Podzielam zamiłowanie
lubię ciasta zmakiem, dodaję do ulubionych, z pewnością wypróbuję..
Ja bym jednak nie smażyła w oliwie, lecz w oleju (lepiej znosi wysoką temperaturę, no i szkoda oliwy na smażenie pączków) - ale pewnie właśnie olej miałaś na myśli :)
Nie ma, co się zniechęcać, grunt to zadowolenie, troszkę praktyki i idzie raz, dwa.. ;)
Ja czasem też tak mam, ogrom bałaganu odstrasza mnie od pieczenia, wtedy mijam wszelkie utrudnienia i robię to tak: wszystko, co sypkie wrzucam do miski, dodaję suche drożdże instant, mieszam. Wlewam lekko podgrzane mleko oraz dodaję jajka. Wyrabiam ciasto. Na koniec dodaję tłuszcz, wrabiam go dosłownie w ciasto. Ostawiam do wyrośnięcia. Już nawet po 50 min widać, że ciasto powiększyło objętość. Biorę ciasto, dzielę na dwie, trzy części. Każdą rozgniatam w rękach na desce do krojenia na grubość 3 nawet 4 cm. Szybko wycinam kółka szklanką. Rozgrzewam olej, nawet nie czekam, aż drugi raz wyrosną, jeszcze się nie zdarzyło, aby nie wyszły ładne, okrąglutkie, wyrośnięte lub surowe;). Nie bawię się w nadziewanie. Po prostu piekę je w odpowiednio nagrzanej oliwie. Po upieczeniu, co zwykle nie zajmuję zbyt wiele czasu, nadziewam je (plastikową) szprycą. I gotowe. Całość nie trwa długo. Lukruję i skończone.. a ile radości;) a i ja jestem zadowolona.
Szczerze polecam, szczególnie go lubią dzieci :)
Bardzo ci dziekuje za tak szybka odpowiedz:))
Temperatura jest podana dla obu, zarówno placka, jak i bezy. Nie wiem, czy to jest prawdziwa "beza", bo faktycznie wyjdzie podobna do biszkoptowego ciasta, nie do tradycyjnej "pavlov'y", znanej jako chrupiąca masa. Nie mniej jednak, mądre pytanie. Nie wspomniałam o tym w przepisie. Zatem, w tej samej temperaturze piekę masę białkową, aż do zrumienienia, stan upieczenia sprawdzam patyczkiem drewnianym. :) Pozdrawiam.
Ale fajny placuszek ,musze sprobowac upiec ;))
To jeszcze raz ja.Oczywiscie pisze temperatura piekarnika i czas pieczenia,ale to sie tyczy ciasta czy bezy?Czy jednego i drugiego?
Ile i w jakiej temperaturze sie piecze beze?
Zabawy z pączkami jest co niemiara, ale z drugiej strony niejedno ciasto warstwowe robi się równie długo, więc w karnawale warto zaszaleć pączkowo :) Też uwielbiam te domowe.