Aby kursik nie zaginął, dodaję go do artykułów.
Poniższy materiał nie należy może do najdoskonalszych i nie przedstawia fragmentu jakiejś szczególnie wyrafinowanej sztuki kulinarnej, ale może okaże się pomocny choć kilku początkującym w kuchni osobom, które wzorem naszych babć i prababć, wzorowych gospodyń domowych z przeszłości, chciałyby opanować sztukę zawijania falbanek na pierogach.
A więc do dzieła:
Zawijanie brzegu zaczynamy od rożka, opuszkiem kciuka podwijamy brzeg ciasta do góry,
dociskamy kciukiem prawej dłoni podwijany brzeg, aby przykleił się do ciasta.
Chwytamy brzeg pieroga o 0,5 cm dalej od pierwszego zawijasa i ponownie opuszkiem kciuka pchamy go do góry, aby utworzył falbankę.
Podczas tej czynności warto dla wygody wykonywać jednocześnie lewą ręką lekki ruch górną częścią pierożka w kierunku ku dołowi.
Czynność podwijania brzegu powtarzamy. Z palców prawej dłoni pracują w zasadzie tylko kciuk, który przy wykonywaniu falbanki wędruje do góry, oraz palec wskazujący, który za każdym razem przesuwa się w dół. Oba palce - kciuk i wskazujący poruszają się jednocześnie.
W zależności od rodzaju ciasta, jego elastyczności i stopnia kleistości trzeba kolejne falbanki dociskać mocno lub bardzo delikatnie.
Voila, falbanki pysznią się na pękatym brzuchu pieroga.
Na koniec zdradzę rzecz odrobinę dla mnie wstydliwą - falbanek nauczyłam się od babci - mistrzyni wszelakich klusek, kopytek, pyz i pierogów. Nastąpiło to jednak dopiero po uprzednim wykonaniu około sześdziesięciu pierogowych maszkaronów. Ten sześćdziesiąty pierwszy (mniej więcej) okazał się wreszcie godny zaniesienia po ugotowaniu na niedzielny stół.