No to i mój komentarz, najpierw nie chciało dodać, potem zapomniałam. Brioszkę zrobiłam już jakiś czas temu.
Wyszła znakomita, wspomnienie z dzieciństwa rogala maślanego czy bułki maślanej (takie z plecionką u góry były), posmarowanego masłem, z serem żółtym i do tego kubek kakao lub mleka.
Jutro powtórka, z podwójnej porcji, bo część idzie na gościnne występy.
Czym kroiłyście cukinię w długie paski, W swoje zdolności do zrobienia tego nożem nie wierzę. Obieraczka do ziemniaków chyba ma za krótkie ostrze i cały plasterek nie wejdzie. Myślę wypróbować krajarkę do sera. Może zda egzamin.
W mojej wyobraźni rodzi się jeszcze inna wersja. klopsik, cukinia, a na koniec plaster boczku. Zdam relacje...
Kanapka, tost oczywiście na ciepło.
To prawie dokładnie moje śniadanie dzisiejsze. Prawie, bo bez chleba i z serem z plesnia.
Pycha.
Uwielbiam też amerykańską wersje w postaci tosta złożonego, a pomiędzy szynka parmenska, bekon, ser pleśniowy i musem jabłkowy. Podchodzilam jak do jeża, ale połączenie okazało się rewelacyjne. Tylko mus zastapilam owocem, zdecydowanie bardziej pasuje gruszka
Zawsze jest okazja pojesc czegoś dobrego w normalnej cenie. Po Bożym Narodzeniu, za 1/3 ceny kupowalismy europejskie ciasteczka w czekoladzie, metalowym pudełku. Pycha. Ale pełnej ceny bym nie dała nigdy.
W Stanach też często wyprzedaż lindta jest, bo strasznie drogie. No i chyba po Hersheyu, mimo wszystko trudno europejskie smaki uznać za warte tak wysokiej ceny.
Ostatnio przed samymi świętami była wyprzedaż czekoladek bożonarodzeniowych
Ale Ślubny mocno czekoladowy. I już się upomnial o czekoladę. .w domu pewnie jeszcze jakiś zapas jest.
To z okazji dzisiejszego święta? Podobno dzień czekolady dzisiaj
Zmieniaj, zmieniaj, przecież masz całą paszcze a nie tylko zęby
Powinny się paszcze nazywać. Albo jeszcze lepiej paszczaki. Super sympatyczne mordki. ..
Wszystko to kwestia osobistych preferencji. Nam bardzo smakowało, w tej formie mogę jeść szparagi.
Myślę, że jest to zależność łączona - organizm sam się broni, starając się wyeliminować to co mu szkodzi. W Ameryce ciężko - bo ukochane tubylców to czekolada właśnie (wszelkie brownie i torty czekoladowe z kremem czekoladowym, jakby komu było mało) i masło z orzeszków ziemnych (na które mam uczulenie również - ale tylko na masło, bo orzeszki zjadam bez niczego, po maśle usta robią się bardzo seksowne - zachciało mi się spróbować w czym Amerykanie tak gustują...
A jednak można. Nie przepadam.
Nie czekolada jest alergenem a kakao. Pół tabliczki gorzkiej czekolady może zabić alergika. W moim przypadku kostka jest za dużo. Paradoksalnie im wyrób bardziej czekoladopodobny, tym bardziej tolerowalny, mniejsze stężenie kakao.
Amerykańskiej czekolady staram się nie jeść, bo nawet mleczna powoduje drapanie w gardle.
Najlepsze są wyroby w polewie, stężenie na tyle małe, że bez efektów ubocznych.
Generalnie temat przechowywania chleba to osoba bajka. I bardzo długo. Ścierkę (samą) też testowałam - z mizernym skutkiem. Miałam chlebak drewniany - ale jak znalazłam inne formy życia, chyba bardziej zainteresowane drewnem niż chlebem - zastąpiłam go stalowym. W zasadzie jest to pojemnik do przechowywania, żeby się chleb nie pętał luzem.
Worek foliowy relatywnie się sprawdza - chleb rzadko dotrwa do innego stanu świadomości.