Cieciorka to ciecierzyca ,pod którą to nazwą występuje w handlu ( ta znana w kuchni,inaczej groch włoski)-nie wnikając już w botaniczne szczegóły.
Gotowanie na parze np warzyw polega na umieszczeniu ich np na sicie na garnku z gotującą się wodą (tak,aby stko nie dotykało wody) pod przykryciem.Jeszcze lepiej goować w specjalnie przystosowanym do tego garnku lub parowarze.
W przypadku skladników tego (i podobnych mu) przepisów ten sposób się nie sprawdzi,gdyż zaraz po roztopieniu się uciekłyby do wody.
Należy włożyć je do niewielkiego naczynia,które tak jak sito umieszczamy nad garnkiem z wrzącą wodą.(również mniejszy garnek nie powinien dotykać wody).Co do przykrycia-niekoniecznie.
Wprawdzie nie jadłam nigdy tej "Wody śledziowej" (ale pewnie się skuszę),ale czasem robię śledzie w zalewie z dodatkiem przetartego mlecza.Szkoda tylko,że nigdy nie udało mi się kupić samego.
Tego typu domowe syropy ,gdy już puszczą sok (np z cebuli),wstawiam do lodówki,a na każdy dzień odlewam potrzebną ilosć i pozostawiam w temperaturze pokojowej.
Nie wiem,czy jest dostępna w handlu pod inną postacią,ale ja kupiłam suszoną w jednym ze sklepów internetowych (z artykułami masarskimi).Wystarczy odpowiednią ilość wymieszać w letniej wodzie.
To był dość popularny sposób pieczenia kurczaka.Moja teściowa piekła go na butelce od mleka,ale nie wstawiała do naczynia z wodą,gdyż ta parująca z butelki wystarczająco nawilżała powietrze.
Na tej samej zasadzie piecze się na metalowych stojakach z tacką,które można jeszcze gdzieniegdzie spotkać.
Metoda niezła.
Nie wiem,jak inni,ale ja nigdy nie blanszuję surowego szpinaku,tylko po umyciu i obraniu wkładam od razu na patelnię.
Żadnej sałaty nie powinno się kroić.
Może kuleczka odpowie Ci,ale skoro przeczytałam...Ja również często kiszę ogórki na zupę,w wiadrze lub garnku kamiennym.Nie używam jednak gotowych mieszanek,gdyz mam dostatek swoich przypraw.Zawsze kiszę w całości-większe sztuki,których niewiele zmieściłoby się w słoiku.Po ukiszeniu (poznać po smaku) wyjmuję je,ścieram i zalewam przecedzonym (już bez przypraw) sokiem z kiszenia.Dokładnie,to całość,po przetarciu,mieszam z sokiem i nakładam do słoików.Nie trzeba dodawać żadnej innej zalewy.Pasteryzować zależnie od wielkości słoików,np słoiki 1/3 czy 1/4 litra około 20 minut (pewnie i 15 starczyłoby,ale ja trzymam 20).Większych niż 1/2 litra nie robię.
Nie jest to nowy przepis,ale ktoś dopisał komentarz i przy okazji przeczytałam opinię odnośnie ogórków szklarniowych.To nieprawda,że się psują (chodzi o pasteryzowane z octem).Robię je dość często,wg różnych przepisów.Jedynie nie nadają się do dłuższego przechowywania po ukiszeniu,bo robią się miękkie,a póżniej wręcz rozpływają i nie ma po nich śladu.
Bardzo prosty i funkcjonalny skrobak do ryb możemy zrobić z deseczki i metalowych kapsli.
Wystarczy nabić je -gładką stroną do deseczki,kilka do kilkunastu sztuk.Ostre "falbank"doskonale radzą sobe z większością łusek.
Za wczesnie "kliknęłam"-muszę dopisać,że,aby żurkowi osłodzić nieco tę samotnosć,wkładam do niego jajko na twardo,ew białą czy zwykłą kiełbasę,na której się gotował.
U nas też jadamy taki "samotny'-ziemniaki podane osobno,dobrze utłuczone,polane przesmażoną cebulką czy złocistymi skwarkami.
Ja również wolę watróbkę drobiową od wieprzowej (najlepsza z indyka).Często podaję ją z duszonymi jabłkami (osobno) -obrane jabłka podduszam do momentu,gdy zaczynają się rozpadać.Można częsć rozgotować na "mus"lub dodać gotowy..Z przypraw daję sól,pieprz i majeranek.Taki gorący mus nakładam już na talerzu na wątróbkę.Pycha!
Oj,chyba właśnie przy maśle zabrakło "ukośnika"