Sądzę, że tak - co najwyżej wydłuż czas "leżakowania" przed konsumpcją - np. 5 dni
Mętna woda - hmm. U mnie do końca jest klarowna - co najwyżej pływaja w niej oka tłuszczu (od parówek). Ale to też może być od octu -czasami papryka też mętnieje a nic jej nie jest. W zeszłym tygodniu skończyliśmy cały słój. Parówki powinny być dość mocno octowe - choć albo ja się juz przyzwyczaiłam - albo nie wiem co - bo ciągle wydaje mi się, że przy tych proporcjach one są za mało "ostre". utopence są przede wszystkim do alkoholu (piwo lub wódka) - jako zagryzka. Bo same to nie wiem czy smakują (mój syn je - ale on do alkoholu nie dorósł heheh)
Na słoninie się nie znam - ale wydawało mi się, że jest ona wyjątkowo chuda (tzn paski są wąskie i niskie). degustacja nastąpi za parę (nawet dosłownie) dni - do tego chleb razowy na zakwasie.
Zrobione, zdegustowane. Przy pierwszym próbowaniu (jeszcze na ciepło) byłam przerażona, że przesoliłam - choć nie dałam więcej niż przy tradycyjnej pieczeni. Ale jak wystygło wszystko się unormowało. Ale proponuję uważać - bo jednak ketchup i musztarda zawierają w jakimś stopniu sól. Pyszne!!! na długo nie starczy.
Acha - zamiast w naczyniu żaroodpornym piekłam w rękawie (bo do mojego boczek nie chciał się zmieścić, mam okrągłe).
Zrobiłam - wersję pośrednią pomiędzy smalcem z pałacu a smalcem służby (słonina + boczek). dałam i pieczarki, i paprykę, pominęłam marchewkę. Zapach boski. Tylko coś słonina słabo się "zesmalczyła" - mam strasznie mało płynnego smalcu (ale może to efekt zmielenia - mam tylko jedno sitko do maszynki, takie jak na kotlety mielone) - następnym razem dodam profilaktycznie jeszcze kostke smalcu (a przynajmniej będą ją miała w domu). No i kolor - chyba będę omijać paprykę - bo jednak wizualnie bardziej podoba mi się białawy smalec.
Chyba dzisiaj zrobię - jak kupię boczek. Mam pytanie - czy posmarować mieszaniną ketchupu i musztardy czy każdym osobno?
U mnie parówki na zewnątrz lodówki przebywają przez pierwsze trzy dni. Po tym czasie teoretycznie są gotowe do spożycia (ja im jeszcze dadaję ze 2 dni, tyle, że już w lodówce, wtedy są bardziej zamarynowane). Wtedy lądują w lodówce i do zjedzenia - najdłużej tydzień - juz tam mieszkaja. Dłuższych terminów nie udało się wypraktykować z braku utopenców. Jeżeli idzie o przechowywanie w piwnicy - ja nigdy nie traktowałam tego jako "przetwór" i zawsze przygotowywałam do bieżącego spożycia - także musiałabys mieć naprawdę chłodną piwnicę. albo ewentualnie zapasteryzować - jakby nie było to mięso (jeżeli parówkę można nazwać mięsem), które sie psuje - a nie masz w tym środków konserwujących.
Ja swoją mam z Niemiec . Ale u nas na pewno była na allegro . Pewnie można znaleźć w dużych marketach. I nie wiem czy w okolicach świąt nie pojawia sie w Lidlu. Albo zrobić samemu - basia 19 ma przepis na sztuczny marcepan i na prawdziwy - z tym, że z tamtego to wyjdzie ponad 60 dag ,więc należałoby odpowiednio zmniejszyć proporcje
Zrobię to danie - nie mogę napisać schab, bo na pewno nie będzie on - nie lubię tego mięsa w formie gulaszowej. wstępnie wykonam z mniejszej porcji, bo zastanawiam się nad smakiem - jak też może smakować?. Czy można porównać to z czymś znajomym? Poza kawą oczywiście
Ja do żuru wlewam całość - wtedy mam od razu zagęszczenie. Tylko przy wlewaniu uważaj, aby kluchy się nie zrobiły. Ja gotuję to w termomixie - wtedy mi się cały czas miksuje i wlewam juz w postaci gotowego "sosu", który się rozrzedza potem pozostałą zupą.
Przyczyn moze być wiele. Po pierwsze w tej chwili znacznie się ochłodziło - a zakwasy lubią ciepło. "przeziębiony" zakwas zamiast ukisić się pleśnieje. Po drugie - wystarczy, że w domu są owoce, warzywa lekko pleśniejące a stający obok zakwas może załapać. Po trzecie użyta mąka już w sobie mogła mieć zarodki pleśni .Po czwarte naczynie takze mogło zawierać jakieś drobinki (ale to raczje mało prawdopodobne - bo każdy naczynie raczej dokładnie myjemy - jednak jest możliwe)
czy składniki sie zdublowały czy też dwa razy trzeba to samo?
A to wersja knedlikowa. Refleksja - to nie problem był w papryce czy pomnidorach tylko kasza nie komponowała się z całością. Po prostu pycha!!!
Ale ogórków nie możesz gotować - bo Ci wyjdzie ciapa, zupa ogórkowa ze świeżych ogórków. Co najwyżej można zagotować zalewę i gorącą lub przestudzoną zalać ogórki w słoikach (w ten sposób też nie będzie problemu z za małą ilością zalewy - naleje się tyle ile potrzeba). No i czas pasteryzacji po - też bym wydłużyła - do tradycycyjnej długości.