Nie wiem, jak smakuje prawdziwy austriacki tort Malakoff. W większości polskich przepisów na niego jest budyń, w zagranicznych - nie widziałam budyniu. Bardzo fajna propozycja na świąteczny stół, szczególnie jeśli ktoś ma "dryg" i pięknie go ubierze śmietanką i np. brzoskwiniami, czy mandarynkami (ja mam dwie lewe ręce i zero wyobraźni).
Oto moja wariacja na temat tortu Malakoff. Bajecznie prosty i szybki do zrobienia, tak dobry, że trudno się oprzeć i nie wziąć następnego kawałka. A zresztą... co ja tam będę gadała. Spróbujcie sami.
1. Żółtka ubijamy z cukrem pudrem na puszystą, białą masę. Dodajemy po kawałku mięciutkie masło i dokładnie miksujemy. (Jeżeli boimy się salmonelli, jajka przelewamy wrzątkiem)
2. Do masy dodajemy mielone migdały i aromat pomarańczowy, dokładnie mieszamy.
3. Mocno schłodzoną kremówkę ubijamy na sztywno (uwaga, żeby nie zrobić masła :)).
4. Ok. 2/3 ubitej śmietanki mieszamy delikatnie z masą żółtkową.
5. Sok pomarańczowy mieszamy z sokiem z cytryny. Dno blaszki wykładamy papierem do pieczenia. W soku moczymy krótko biszkopty i wykładamy nimi ściśle dno blaszki.
6. Na biszkopty wykładamy połowę masy.
7. Układamy drugą warstwę biszkoptów namoczonych w soku i przykrywamy je resztą masy.
8. Górę ciasta ja posmarowałam warstwą pozostałej bitej śmietany. Osoby uzdolnione mogą nią (śmietaną) ubrać tort i ozdobić delikatnymi owocami.
Smacznego życzę!
P.S. Masa na zdjęciach nie jest zważona - te grudeczki to mielone migdały. Parę zdjęć zrobiłam z fleszem, wtedy lepiej widać warstwę śmietanki na wierzchu. Albo i nie. :)