1. Wodę zagotowujemy z cukrem lub kwaskiem cytrynowym.
2. Miętę starannie myjemy.
3. Do gorącego syropu wkładamy gałązki mięty i odstawiamy na ok. 24 godziny.
4. Wyjmujemy miętę, syrop przecedzamy i zagotowujemy.
5. Gorący syrop przelewamy do słoiczków lub butelek i od razu zakręcamy. Nie pasteryzujemy.
Smacznego!!!
Syrop można rozcieńczać z wodą, wodą gazowaną lub dodać do herbatki, by uzyskać miętowy aromat.
Syrop z tego przepisu gościł u nas całe lato, a zapasy zimowe już się kończą niestety. Na upalne dni, z wodą lekko gazowaną idealne rozwiązanie. Kto spróbuje bierze od razu przepis. Dodam,że fajnie pasuje do wódeczki
Szkoda, że nie znałam tego przepisu, gdy miałam nadmiar świeżej mięty...
Niestety, w paru butelkach pojawiła się pleśń. Chyba jednak trzeba pasteryzować.
Mam sposob na to, zeby nie pasteryzowac i nie pojawila sie plesn. Otoz zanim wlejesz syrop do butelek wyparz je zwykla goraca woda, niech postoi ta woda (pelna butelka), az do momentu, gdy skonczysz robic syrop i wtedy wode wylej a na jej miejsce wlej syrop, dokladnie wytrzyj brzegi recznikiem papierowym i szybko zakrecaj :) Uwielbiam za jakis czas slyszec jak zakretki sie zasysaja i wiem wtedy,ze juz sa zamkniete :)
Nigdy nie pasteryzuję przetworów robionych "na gorąco" czyli gotowanych czy smażonych. Nie bawię się też w parzenie butelek czy słoików. Te myję, odwracam, aby obeschły.
Natomiast zawsze przestrzegam 2 zasad:
1/ gotowy "wsad" trzymam w garnku cały czas na malusieńkim gazie i taki gorący, prawie wrzący, nakładam do butelek/słoików
2/ nalewam/nakładam do pełna /po samiutki brzeg/, zakręcam i odwracam - "wsad" stygnąc w słoiku zmniejsza nieco objętość i w ten sposób wciąga /zasysa/ wieczko i jest ok.
Dziewczyny, dzięki za rady. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc chyba w tym roku spróbuję z tym wyparzaniem butelek.