Kiedy wymyślałam tartę śliwkową z czekoladą, kajmakiem, i w dodatku z chrupiącą polewą miodową, usłyszałam "zapowiada się na zapychacza, zasładzacza". Ciasto okazało się niespodzianką. Nie szkodzi, że jest mega czekoladowe, że słodkie, że ciężkie. Wciąga. Szczególnie do kawy. Poprawia humor. Po jednym kawałku można znów iść do pracy ;)Masło posiekaj z mąką, cukrem i szczyptą soli. Szybko zagnieć z żółtkami i małą ilością kwaśnej śmietany. Kulę ciasta włóż do woreczka i umieść w lodówce na ok. godzinę (można dłużej).
Wylep formę do tarty.
Ułóż na kruchym spodzie przekrojone śliwki (skórką do dołu) - jeśli są soczyste, na wszelki wypadek oprósz wcześniej spód odrobiną mąki ziemniaczanej.
Piecz przez około pół godziny do zrumienienia w temp. ok. 180 st. C (czas pieczenia może się różnić w zależności od piekarnika).
Jeszcze ciepłe ciasto posmaruj czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej i wymieszaną z kajmakiem.
Posyp uprażonymi na suchej patelni płatkami migdałowymi i owsianymi wymieszanymi pod koniec prażenia ze szczyptą cynamonu.
Polej całość cienką strużką rozpuszczonego na ciepłej (nie gorącej!) patelni miodu.