Miałam ambicję zrobić tort. Taki tort to niebagatelna sprawa. Wymaga czasu, uwagi, a przede wszystkim pomyślunku - tort przecież łatwo popsuć - zbyt słodkim kremem, kiepskim ciastem, czy wreszcie niefortunnie dobranymi smakami i aromatami. Dla mnie tort, jak przy każdym innym daniu - musi mieć smak, w którym wszystko do siebie pasuje. Jak układanka. Ten tort wymyśliłam już jakiś czas temu. Wiedziałam jaki musi mieć smak. Miał być swoistą dedykacją dla mojej mamy. Można by rzec, że powstał, z miłości mamy do czekolady ;)
Tort czekoladowo-pomarańczowy, po upieczeniu i schłodzeniu przez noc w lodówce, jest gigantyczną pomarańczową praliną, superczekoladową truflą pachnącą pomarańczami. Jak dla mnie - smak idealny. Choć jeszcze chciałabym popracować nad bardziej idealnym wyglądem, jestem z niego niezmiernie zadowolona.
Do rondelka włożyć puszkę mleka skondensowanego, zalać wodą, wstawić na gaz i od momentu jak zawrze, gotować całość 3 godziny na średnim ogniu (dolewając co jakiś czas wrzątku, jeśli wyparuje - puszka musi być zanurzona).
W międzyczasie okroić ze skórek pomarańcze. Skórki będą potrzebne do usmażenia z cukrem na dekorację tortu. Następnie należy okroić białe błony i pokroić pomarańcze w kostkę - najlepiej robić to nad garnkiem, żeby sok mógł od razu do niego spływać. Usunąć pestki. Podobnie okroić cytrynę i też pokroić w kostkę. Wsypać cukier, wlać wodę, wymieszać i postawić na gazie. Doprowadzić do wrzenia, następnie na małym ogniu gotować ok. 2 godzin, co jakiś czas mieszając, aż konfitura zacznie gęstnieć. Po tym czasie odłożyć 3-4 łyżki konfitury - będzie potrzebne potem. Resztę zmiksować blenderem na gładka masę. Kiedy konfitura wystygnie, dodać do niej spirytus i dokładnie wymieszać.
Piekarnik rozgrzać do 180 st.C. W misie przy pomocy robota kuchennego ubić margarynę z cukrem i jajkami na puszystą masę. Dodać mąkę z sodą, mleko, kakao (to ostatnie ostrożnie, bo mocno pyli) oraz 3 -4 łyżki odłożonej konfitury i kilka kropel aromatu pomarańczowego. Wszystko bardzo dokładnie wymieszać. Tortownicę wysmarować margaryną i dokładnie obsypać mąką. Wlać do niej ciasto, włożyć do piekarnika i piec ok. 1 h bez termoobiegu. Czas może być dłuższy, bo ciasta jest sporo. Jak zacznie pękać u góry i pachnieć, co jakiś czas sprawdzamy patyczkiem do szaszłyków, czy środek jest suchy - czyli czy po wbiciu i wyjęciu patyczka, nie ma na nim mokrej masy czekoladowej.
Ugotowane mleko kakaowe ostudzić pod strumieniem zimnej wody, otworzyć i pozwolić mu dalej lekko ostygnąć (nie wystudzić się, bo stanie się za gęste do użycia).
Krem z opakowania przygotować zgodnie z zaleceniem. Dodać do niego dodatkowo 3 łyżki kakao i pokrojoną gorzką czekoladę. Dokładnie wymieszać.
Po upieczeniu wyjmujemy ciasto i odstawiamy, by wystygło. Wystudzone ciasto wyjmujemy z tortownicy. Skrajamy wystającą górkę - nie będzie nam potrzebna - możemy ją wykorzystać do deserów, lub zjeść do kawy. Pozostałą część rozkrajamy w poprzek (jak to tort...) na 3 placki. Zrobiłam to następująco - najpierw nacinam dookoła nożem, następnie w przygotowany "rowek" wkładam nitkę i ciągnę oba jej końce do siebie,w poprzek ciasta - w ten sposób uzyskuję równo przecięty spód. Delikatnie odkładam taki spód na duży talerz. Z kolejnym kawałkiem postępuję analogicznie - nacinam nożem, wkładam nić i przecinam - a potem odkładam na duży talerz.
Spód z dołu tortownicy będzie dołem tortu. Z dwóch pozostałych ten z równiejszą górą będzie wierzchem tortu.
Dół smaruję zmiksowaną konfiturą pomarańczową wymieszaną ze spirytusem (1/2 konfitury). Mogę dać mu chwilę, żeby nasiąknął.
Na tak posmarowany placek wykładam połowę kremu z czekoladą - rozsmarowuję. Przykładam środkowym plackiem, który też smaruję konfiturą a następnie mlekiem kakaowym z puszki - zużywam ok. 1/4 puszki mleka. Jak przestygnie, wykładam na to pozostały krem z czekoladą. Przykrywam trzecim plackiem, który smaruję z góry drugą porcją ugotowanego mleka kakaowego z puszki (ok. 1/4 puszki - pozostała część zostaje, można użyć jej do czegoś innego).
Rozpuszczam polewę z opakowań i delikatnie, przy pomocy dużej łyżki polewam boki tortu. Tak wstawiam do lodówki, żeby polewa zastygła. Kiedy to już się stanie, wyjmuję tort i posypuję obficie kakao przez sitko. Kakao ładnie się połączy z półpłynnym sosem powstałym z mleka skondensowanego.
Na patelni rozgrzewam odrobinę masła i wrzucam skórki pomarańczy, chwilę przesmażam i dodaję cukier (ok. 1 czubatej łyżki). Smażę aż zacznie się karmelizować, po czym zalewam odrobiną wody - dalej smażę ciągle mieszając - aż skórki zrobią się szkliste. Wyjmuję je na talerzyk i pozwalam przestygnąć. Kiedy będą gotowe układam je dookoła na torcie jak wianuszek.
Tort powinien przed podaniem spędzić kilka godzin w lodówce. Wszystkie kremy, polewy, smaki i aromaty połączą się i stworzą idealną harmonię mocnej czekolady z pomarańczami.
Uwagi:
Ufff... narobiłam się... ale było warto. Ten tort musiał być ekstremalnie czekoladowy.
Powtórka w święta, podczas okazji na którą został wymyślony.
Słodki? Sama nie wiem.. konfitura słodka nie jest... czekolada sama w sobie, chyba też nie... a może jednak słodki? hmm... nie wiem... proszę ocenić samemu.