Spokojnie możesz - najwyżej dasz ciut więcej. Albo tyle samo - najwyżej ogórki wyjdą ciut mniej ostre
Całkiem niezły obiad. Na pewno bardzo syty. Jeszcze teraz czuję jak mi wypełnia żołądek. Rewelacyjny pomysł na "chude" dni w portfelu.
Na klejące sie ręce rewelacyjna jest miska z wodą i moczenie dłoni przed każdą porcją ciasta ziemniaczanego.
Mam tylko pytanie - co zrobiłaś, że panierka tak ładnie się trzyma na zewnątrz - u mnie momentalnie łączyła się z kotletem, tworząc jednolitą strukturę - także na wierzchu jej niewiele. Następnym razem chcę wypróbować podwójne panierowanie - najpierw bułka, potem jajo i jeszcze raz bułka.
Czy zmieni smak - moim zdaniem tak - pytanie tylko czego oczekujesz od chleba.
Zerknij do tego przepisu http://www.wielkiezarcie.com/recipe28022.html - tam jest chleb na jogurcie i mleku. Ostatnio robiła go sunny - wyszedł jej luźny (a u mnie nigdy) - ale podejrzewam, że to kwestia chłonności mąki. Zawsze, można dać więcej mąki - lub upiec w foremce.
U mnie ten chleb ma zwartą strukturę.Na przyszłość - jeżeli Ci sie chleb rozlewa to albo możesz dodać mąki (ale to dosyć ryzykowne, nie każde chleby to lubią), albo - i to najprostsze - upiec w foremce - w ten sposób wyjdzie na pewno, a nie jak to kiedyś określiła Till płaski mazowiecki.
Jeżeli słabo rósł - najprawdopodobniej zakwas był za słaby. Przy każdym kolejnym dokarmianiu chleb będzie rósł szybciej. Jak Ci się wydaje, że za mało rośnie - zawsze można dokarmić drożdżami - wtedy wystarczy nawet 1 g (nie dag), to mniej niż wielkość paznokcia, aby ciasto ruszyło jak głupie.
Życzę powodzenia w dalszych eksperymentach
Jeżeli piekę na jednym poziomie wtedy grzanie góra dół, chleb znajduje się na środkowym poziomie, temperatura 180 stopni i czas około godziny - zazwyczaj nastawiam 50 minut i sprawdzam i potem ewentualnie jeszcze podpiekam. Jeżeli wkładam dwa poziomy - u góry np chałka czy bułki francuskie, na dole chleb wtedy termoobieg na 160 stopni (przy większej temperaturze u mnie bardzo szybko przypala) do czasu upieczenia górnego "pokładu" (czyli 25-35 minut) a potem zwiększenie temperatury i grzanie góra dół.
Spokojnie możesz dać samą mąkę pszenną - wyjdzie Ci biały chleb. Jakbyś pominęła ziarenka - mniej wiecej odpowiednik zwykłego chleba, bardziej delikatny bo na produktach mlecznych.
Dokładnie tak jak napisała silvii - chili con carne to przyprawa do mięsa - z dodatkami, z solą, glutaminianem sodu (żadna gotowa przyprawa nie omija go) - a to nie za bardzo nadaje się do robienia marynat z ogórków.
Ciasto zrobione i prawie w całości skonsumowane. Podane proporcje są na małe naczynie - ok 2 l. Ja robiłam na duże - 5 litrowe - poszło 2 kg jabłek i podwójna porcja ciasta. Bardzo istotna uwaga ciasto musi być lejące - u mnie było za gęste i za słabo spłynęło do dołu - tzn nie mam warstwy ciasta na dole - tylko wszystko jest w cieście naleśnikowym, przez to jest bardziej wilgotne. Czas pieczenia musi pozostać godzinny - tyle, ze trzeba regulować temperaturą - na mój piekarnik 180 stopni to było za dużo - bardzo szybko przyrumieniła mi się góra(musiałam przykrywać), sądzę, że w moim przypadku 160 byłoby wystarczajace. I ciasto musi zostać do wystygnięcia w piekarniku. Wszystkie te uwagi znajdą się w przepisie - musze tylko pomyśleć o formie
Dzięki za wyjaśnienia. Ja nie jadłam - tylko oglądałam bajkę. A tak mi sie wydawało, Że tam było serwowane z blaszki (czyli automatyczne skojarzenie z zapiekaniem). Ale na tyle mnie zaintrygowało, że dzisiaj podświadomie oglądałam bakłażany. Zapewne wykonam - za pierwszym razem wg Twojej receptury, a potem może poeksperymentuję.
Ratatouille znam z filmu dla dzieci - nie powiem, aby ta potrawa mi sie nie podobała. Wydawało mi się jednak, że to danie zapiekane a nie smażone. Mam pytanie czy w tym dużym garnku nadal podgrzewamy czy też zostawiamy do przestygnięcia- jakby nie było smażenie kolejnych warzyw trochę czasu zajmie.
Ciasta jest niewiele. Ma ono spłynąć na dno i połączyć jabłka i bakalię - coś w rodzaju "klajstra"- jak gdyby każda sztuka została zamoczona w cieście naleśnikowym i ułożona warstwowo (może nie tak dokładnie, bo nie ma aż tak dużo ciasta - ale coś w tym rodzaju). Po upieczeniu na dole jest warstwa ciasta (to co ja jadłam to było 1-1,5 cm, uważam, że w zupełności wystarczyło, ale podobno też lubi rosnąć wysoko, wszystko zależy od proszku do pieczenia) - a dalej masa jabłkowo orzechowa (po ułożeniu było jakieś 4-5 cm) - jednak nie sypka a stanowiąca zwartą całość.
Ciasto w smaku to szarlotka na spodzie od sękacza.
Generalnie dowolne. Można też dać migdały, pestki ze słonecznika albo dyni - co kto ma (zamiast orzechów). Ja sama osobiście preferować będę orzechy włoskie.
Już dopisuję w przepisie. Pieczenie w temperaturze 180 stopni przez około godzinę. Naczynie odkryte (podałam bez przykrycia) - naczynie szklane (lub inne żarooodporne) jest dlatego, że jest duża warstwa jabłek i kwas z owoców zniszczy blaszki. Poza tym ciasto jest wysokie.
Tam było u góry - aby na spodzie wypadło ciasto bez łączenia (jogurt w pierwszym momencie pieczenia rozluźnia się - i całość mogłaby dołem uciekać). Idąc na kompromis - można zrobić na boku. Zresztą to i tak nie ma znaczenia - w żaden sposób nie wpłynie na smak dania.
Dokładnie tak. Ugotuje się w dolanej wodzie w piekarniku.