Tylko nie poprawiaj tego przepisu - bo ma on swój urok - z tą starą pisownią, nieco mało ortograficzną -ale jakże swojską, domową i ciepła.
u mojej mamy donica pewnie by się jeszcze znalazła (no chyba, że jako wyrób tłukący się uległa zniszczeniu) - nikt nigdy nie używał słowa makutra
Zrobione. Proste, ale dosyć czasochłonne ciasto - dla cierpliwych. Trzęsący się deser. Super pomysł i ile radości z patrzenia.
Robiłam z pamięci - i nie pomyślałam o oddzieleniu każdej kolorowej warstwy białym. Nic - wyszło takie tęczowe, bo warstwy przechodzą w kolejny kolor, ale nie widać pasków. Dołożyłam jeszcze spód biszkoptowy oraz masę serkowo-jogurtową - zamiast tej z mlekiem. Następnym razem zrobię wyraźnie pasiaste. U mnie na każdą warstwę wyszła cała galaretka. W sumie dałam biszkopt z 3 jaj, 6 galaretek, 0,5 kg serka homo oraz 500ml jogurtu
Ciasto miało być na sobotę i niedzielę -ale już na jutro niewiele zostało. Zjada sie samo
Do tego kawa latte -i dzień nabiera optymistycznych barw.
Na zdjeciach chleb jest posmarowany olejem i posypany mąką. Jeżeli chcesz uzyskać błyszczący - najlepiej białko wymieszać z wodą i posmarować powierzchnię chleba (ta mieszanka daje największy błysk). Może też być same białko, może być woda albo samo żółtko
Można - tylko musisz bardzo dokładnie go natłuścić, uważajać jednocześnie, aby olej nie stał na dnie - bo inaczej przwrze (ja tylko raz robiłam z tego właśnie powodu) i przy wyciąganiu porwie lub mocno go spłaszczysz na gorąco - uzyskując "odchodzącą" skórę
Dzisiaj zrobiła ponownie to ciasto - nie pamiętając wcale (przepis miałam wydrukowany, na stronie zajrzałam dopiero po degustacji), że już kiedyś je wykonywałam. Tym razem w formie mufinek.
Wszystkie składniki (z rozpuszczonymi na parze) dałam do miski miksującej brauna za jednym zamachem. Tym razem ciasto wyszło lejące. W smaku rewelacja, nawet przed upieczeniem - mleczna czekolada połączona z czubatą łyżeczką ostrej papryki (chili nie miałam) - bałam się dać więcej. I dobrze.
Dzisiaj uzyskałam to co mi tak smakowało w Finlandii- batonik maja
A ile czekolady? Ile do ciasta naleśnikowego i ile do smietany? Każdy naleśnik osobno zawijać w folię - czy też ponakładać naleśniki, tak aby zachodziły na siebie i utworzyć jedną większą roladę? czy to przepis na wykorzytanie pozostałych naleśników?
W każdym razie brzmi apetycznie
Co piekarnik to inna temperatura. U mnie przekroczenie 170 stopni na termoobiegu oznacza jednostronne przypalenie.
A odnośnie samego ciasta - nie tak dawno, z czystego lenistwa, wykorzystałam gotowe ciasto francuskie. Zdecydowanie lepsze jest w wersji piwnej - właśnie ten smak napoleonki z dzieciństwa...
Super ciasto. Proste w wykonaniu, niezbyt drogie - a jak smakuje. Zniknęło w szybkim tempie. A zostało wykonane pod kierunkiem i przy pomocy samego autora przepisu. Dziękuję za wszystko...
Zaczyn powinien rosnać około 15 minut - po tym czasie widac powiększenie objętości. Jeżeli nie - może oznaczać, że za gorąca woda - drożdże się nie starzeją, jedynie pleśnieją (a wtedy tylko kubeł na śmieci je czeka)
Nie ma takiej potrzeby - wszystko wychodzi bez oleju.
Tak. Do tej ilości ja dałabym 3 galaretki, rozpuszczone w troche więcej niż 0,5 l wody. Można dać 2 galaretki - tyle, że żelatyna galaretkowa brzydko rozpuszcza sie w małej ilości wody. I nie dodajesz już cukru.
Ciasto zniknęło, nawet kawałek nie dostał się do zamrażalnika (jak zazwyczaj). Mój syn znalazł patent- obierał ciasto z górnej masy, zjadał jako pierwszą (ta jest bardziej orzeźwiajaca), a potem zostawał mu gotowany sernik. Przejrzałam przepisy gotowanych serników- w którymś było, że ciasto im dłużej stoi, tym jest lepsze. i może rzeczywiście tak jest - bo w późniejszych jedzeniach nie było już czuć tak mocno proszku budyniowego. Na pewno zrobię (szkoda tylko, że nie w wersji tulipanowej - bo dzieci nie chcą jeść ciasta z makiem), tym razem z pojedynczą masą - zdecydowanie z sernikiem gotowanym.
wiesz może ile należałoby dać normalnej mąki, aby pominąć proszek budyniowy?
Super, pycha. Zastanawiam się tylko czy jest to zasługa braku sosu beszamelowego, czy też dłuższego pieczenia. Nie znaczy, że wykonywane do tej pory lasagne były złe - na pewno inne i mniej zwarte przy pierwszym krojeniu. Obecna jest lekka w smaku i ładnie się kroi (problemem było tylko i wyłącznie wyjęcie pierwszego kawałka). Wszystkim polecam!!!!
Do zrobienia ciasta przekonała mnie gotowana masa sernikowa. "Tulipan" wyszedł całkowicie po mojemu - zamiast kolorowego ciasta zrobiłam zwykły biszkopt. I przez nie doczytanie zrobiłam obie masy - chyba jednak nie jest to najlepszy pomysł. Rozdzielnie zdecydowanie lepiej by smakowało.
Nie mam pojęcia natomiast dlaczego w masie gotowanej czuję proszek budyniowy. Na pewno jest dobrze wymieszane - całość "ucierałam" termomixem - aż do uzyskania konsystencji serka homo. Zresztą mam wrażenie, że jest to serek homo lub jogurt zagęszczany budyniem (taki posmak). Może wiesz dlaczego? Czy to tak wychodzi? A może to efekt połączenia dwóch mas, nie pasujących do siebie? A może za krótko gotowałam?
Masa gotowana jest na tyle ekscytująca - że chętnie bym poeksperymentowała. Już mi się marzy biszkop przekładany tą masą, druga warstwa na górę - całość w czekoladzie.
Upiekłam - na dużą blachę. W trakcie pieczenia rosło jak głupie - dochodząc do granic blachy (nawet myślałm, że mi zwieje). Potem przysiadło - ale i tak jest ogromne - jak na ciasto na tortownicę, upieczone na dużej blaszce.
Zrobiłam inne ciasto kruche, moje sprawdzone - tzn bardzo zbliżone składnikowo, tyle, że bez roztapiania margaryny. I zamiast jabłek były śliwki.
Ciasto pyszne, powtórzę nie raz, także w wersji z jabłkami.
Mam tylko pytanie - szczerze mówiąc zabierając się za pieczenie liczyłam, że masa będzie bardziej bezowa niż budyniowa. A jest budyniowa, nie ma w niej sztywności bezy. Czy to tylko u mnie? czy tak jest normalnie a mnie poniosła wyobraźnia