Aby uniknąć sytuacji, że dodatki opadną na dno naczynia, przygotowany smalec wlewam porcjami, czyli warstwowo, tzn. po zastygnięciu jednej warstwy wlewam następną. Taki zabieg powoduje, że wszystko co znajduje się w smalcu jest rozmieszczone równomiernie w całej objętości naczynia.
sokiem z cytryny a nawet octem
Ja też zawsze masę ucieram w malakerze, z tym że na najniższych obrotach, bowiem ma być utarta a nie roztrzaskana. Ale pradę mówiąc masy ucierane tradycyjnie są lepsze, a kiedyś byłam świadkiem jak wytrawna gospodyni robiła masy do ciast weselnych ucierając ręką w makutrze, twierdząc, że to dopiero masa i się dobrze trzyma. Trzeba sobie jednak życie ułatwiać, po to wymyślono w końcu te różne urządzenia.
Dzieki serdeczne! nie mam za grosz wyobrazni, ale mam nadzieje, że to z uwagi na porę dnia /nocy/.
Podoba mi się ten pomysł z miską, ale powiedz, którą stroną do góry odwrócić mikę - wklęslą czy wypukłą?
O rany ! Ale mi zadałaś pytanie ! Nie wiem czy dzika, nie wiem czy włochata, muszę się przyjrzeć bliżej, ale kiedy? U mnie od kilku dni ciągle leje! Posadziłam na działce i rośnie tam od lat, ale się aż tak jej nie przyglądałam. Ale co wiem to to, że kwiaty ma wielopłatkowe, średnicy ok.6 cm, żółty środek, płatki mocno różowe, wpadające w fiolet / o, taki biskupi kolor/, przyjemny zapach i moja przyjaciólka lubi brać takie płateczki prosto z krzaczka i przeżuwać, bo jej to smakuje /ja nie preferuję na surowo ale już utarte czemu nie?/ Aha, na pewno ma kolce, co czuję na wlasnych rękach, bo nie jeden raz podrapałam się przy zbieraniu. Pozdrawiam!
Zrobiłam pierwszą partię ucieranych płatków z róży. Wyglądają super, a jaki kolorek! Ale żeby ułatwić tym, którzy chcieliby skorzystać z przepisu i nie mieli wątpliwości jak szczelnie ubić te płatki w szklance zrobiłam tak:
przebrałam płatki do miski /dość sporej/, następnie upchałam je jak zwykle w garnuszku a potem tą zawartość zważyłam no i tym sposobem mogę podpowiedzieć, że na 10 dkg płatków należy dać 15 dkg cukru. No i jeszcze dodałam sok z cytryny zamiast kwasku cytrynowego - dodałam na oko, ale zużyłam dużą cytrynę na 60 dkg róży. Zachęcam do zrobienia, potem będzie jak znalazł, nie tylko do wypieków.
Oczywiście, że możesz pominąć ostre papryczki. Robię adżikę /wg przepisu znalezionego na necie - chyba ma dopisek przepis od Niny prosto z Moskwy/, znakomita! I tam nie ma w ogóle ostrych papryczek.
nie wiem co sie stalo, zamiast zapisac komentarz pojawila sie cala strona WARNING... a teraz jest tego az taka ilosc ??? Jezeli to mozliwe prosze fachowe sily do usuniecia "nadmiaru" tego samego komentarza.Dziekuje.
W ub.r. po raz pierwszy zrobiłam z dodatkiem octu /przepis zamieściłam na forum/ i przyznam, miałam duże obiekcje do tego octu, a w moim przepisie jest go znacznie więcej. Ale wyszło rewelacyjne powidełko. Wg mnie /a jestem amatorem nie zawodowcem/ ocet daje fantastyczny kolor /powidło ma właściwy koloryt a nie jest brązowo-bure/ i nie jest "ciapą", ale fajnym powidłem, w którym są cząstki owoców.
Dziś rano włączyłam telewizor i trafiłam przez przypadek na program "Kawa czy herbata" nadawany tym razem z Ustrzyk Górnych /Bieszczady/, a w nim m.in. na potrawy regionalne z tego rejonu. Co prawda nie widziałam przygotowywanych potraw, ale informowano kto pierwszy zadzwonił i udzielił prawidłowej odpowiedzi na pytanie : co to są knysze? Odpowiedż prawidłowa brzmiała : knysze są to pierogi smażone w głębokim tłuszczu.
I to jest zapewne to, bowiem kotlety rzeszowskie w podanej wersji nie są znane ani w Rzeszowie ani w okolicy, ale też knysze kojarzyły mi się zawsze z dużymi "pierogami" /bułami/ z ciasta drożdżwego, pieczonymi w piekarniku /chyba ktoś o tym opowiadał, może moja babcia? ale nie z tego regionu/.
Pozdrawiam.
Zrobiłam. Dobra ! A skoro jeszcze maj trwa, czy można jeszcze je zerwać i zalać, czy już mimo wszystko są za stare?
Ciekawie wygląda, muszę koniecznie spróbować.
Ciekawe gdzie zasłyszałeś ten przepis, bo w Rzeszowie takie danie nie jest w ogóle znane, nie mam pojęcia dlaczego tak zostało nazwane.