No to mam za sobą sushi-debiut!
Skorzystałam z Twoich porad i instrukcji - bardzo za nie dziękuję.
Zamiast surimi (któych nie lubię) i kreweterk (których akurat nie miałam) użyłam wędzonego łososia. Wyszło super!
Teraz zacznę eksperymentowac z innymi dodatkami i konfiguracjami. I mam zamiar dalej się wprawiać, bo - chociaż zarozumiale wydawało mi się: "ach, łatwizna!" - trochę się pomęczyłam i nie wszystkie roladki wyszły zgrabne, a niektóre trzeba bylo nawet z miejsca skonsumować.
Przepraszam - nie odpowiedziałam, ale nie zaglądałam tu długo.
Niestety ten krem nie nadaje się do zapiekania.
Ciekawa jestem, czy robiłaś babeczki?
Wkn, zgadzam się - Jarmark Dominikański zdaje się zmierzać ku lepszemu. Proporcje między tandetą a fajnym rękodziełem, starociami, wyrobami artystycznymi i swojskim jadłem zdecydowanie zmieniły sie w tym roku na plus (oczywiście wyelimniować tandety się nie da i nawet wcale nie trzeba, bo to jarmark w koińcu - kolorowo, papierowo albo i plastikowo tez musi być). Byłam w zeszłym roku i byłam w tym - i rzeczywiscie w mojej opinii - pojawia sie coraz więcej rzeczy fajnych, unikatowych, podoba mi sie też więcej miejsca dla staroci.
Ja widzę jeden poważny problem - ceny są zabójcze. I to ceny wszystkiego. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje: czy to z powodu wysokich cen, jakie sprzedawcy płacą za stoiska, czy to po prostu polska mentalność - wydusić z klienta ile się da - i tak kupi. Nie wiem. To kłóci się trochę z ideą jarmarku, na którym powinny się znależć raz rzeczy unikatowe (których nie mozna kupić gdzie indziej), a dwa - okazje (w każdym razie ja tak to rozumiem). A tu - ceny staroci obłędne, swojskiego jadła nie lepsze i ogólnie - drogo jak cholera.
Ja w tym roku kupiłam oscypkiu (ha ha, jak zwykle), chlebek na liściu chrzanu pieczony i trochę innego śmiesznego pieczywa, austriacki parmezan, za który zaplaciłam majątek (ale potem odkrajaliśmy sobie codziennie po kawałku i zajadalismy się z rozkoszą, mając jednocześnie istotny pretekst do napicia się wina) i jakieś tam jeszcze drobiazgi. Znalazłam też świetną ręcznie robiooną biżuterię, ale niestety (albo i stety), kiedy chciałam po nią wrócić rozpętała się taka burza, że zrezygnowałam.
Co roku obiecywałam sobie, że już więcej na jarmark się nie wybiore i kropka. Bo dzikie tłumy ludzi, bo tandeta, bo wreszcie drogo i zawsze kasę bez sensu się wydaje. I oczywiście zawsze znowu dawałam się namówic na kolejny jarmark. W tym roku - po raz pierwszy od czasów dzieciństwa nie wróciłam do domu kompletnie zawiedziona. I chyba pojadę w przyszłym roku
Sporo ostatnio eksperymentuję z róznego rodzaju błeczkami. Spróbuję Twoje bajgle (to żydowska nazwa, co nie?). Tak myślę, żeby połowę ciasta zrobić tylko z mąki razowej i bez cukru, a drugą na słodko. Oczywiście dam znać, jakie rezultaty.
Serdeczne pozdrawiasy!
Cieszę się
Ciesze się, że się udała i smakowała
Ten przepis od dawna funkcjonuje na WŻ:
http://www.wielkiezarcie.com/recipe28371.html
Grube czy chude - nie ważne. Zainteresowała mnie dyskusja, specjalnie powiększyłam zdjęcie, żeby się lepiej przyjrzeć i... efekt jest taki, że pociekkla mi slinka i dzisiaj zabieram się za przepis Różyczki na grissini- niegrissini.
Wyglada pięknie i smakowicie. Siup do ulubionych.
Skopolendro, ten tekst, jest podobnie jak poprzedni, także bardzo osobisty, prawda? Do mnie przemawiają oba bardzo silnie i ... nie umiem odnaleźć w sobie nic mądrego, co mogłabym Ci napisać.
Wiersze są rzeczywiście super, ale myślę o Tobie. Mam wrażenie, że masz bardzo skołataną duszę.
A ja skomentuję przepisy - oba wykonane. I tak: zupa rewelacyjna! Co zaś się tyczy dyni marynowanej - oczekuje w sloikach na konsumpcję. Dam jej jeszcze chwilę spokoju, bo podejrzewam, że powinna się w tych słoikach porządnie przegryżć.
Dziekuję Wkn za przepisy i dyniowe natchnienie
Dawno powinnam napisac komentarz - bo robiłam zupę latem. jest wyborna - delikatna, świetnie skomponowana - fantastyczna!
Kolejny, prosty w wykonaniu, jednak oryginalny przepis tineczki (oj, chyba zostanę pierwsza fanką Twojej kuchni, droga Autorko...). Obawiałam się nieco (zwłaszcza octu balsamico w połączeniu z mięsem), ale zupełnie niepotrzebnie. Mięso okazało się bardzo aromatyczne, ale też nie nazbyt - nie wiem, jak to ująć - powiedzmy "oryginalne w smaku" (innymi słowy - smakowało wszystkim). Do tego - prawdopodobnie dzięki użyciu octu własnie - wyszło bardzo kruche.
Ja podałam z brazowym makaronem (jakos tak kojarzył mi się z mozarellą, pomidorami i bazylią) i chyba trafnie - zwłaszcza ze z przepisu uzyskuje sie bardzo dużo przepysznego sosu.
Polecam!
Racja, tort rzeczywiscie delikatny w smaku, łatwy w przygotowaniu i w dodatku wygladajacy bardzo efektownie. W połączeniu z kawiorowym sosem - dla mnie bomba (śmietanę w sosie zamieniłam jednak na kremowy naturalny serek homogeniozwany - troche mniej kalorii). Mąż skomentował co prawda nieśmiało, że woli łososia w postaci nieprzemielonej, ale na widok moich zaciśnietych ust i pary powoli wydostajacej się z nozdrzy - szybko wyciofał sie z pochopnej opinii.
Zupełnie na poważnie - przepis wyśmienity. Nistety w polskich warunkach dość drogi.
Dziekuję i pozdrawiam, a na dowód moich poczynań - zamieszczam fotkę:
Bardzo przejrzysta instrukcja fotograficzna.
A Zygzak - wspaniały - gratuluje talentu!