Uwielbiam te bułeczki. Są proste w przygotowaniu i niebiańsko dobre - szczególnie ciepłe i posmarowane sporą ilością masła :) Ja zwykle robię je z podwójnej, a nieraz i potrójnej ilości składników.
- Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
- Do dużej miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sól i cukier. Dodać masło i rozcierać opuszkami palców, aż składniki zaczną przypominać zacierki. Wrzucić posiekane jabłko i dokładnie wymieszać.
- W osobnej miseczce wymieszać jajko, mleko i miód. Wlać do suchych składników i wyrobić gładkie ciasto (z początku ciasto jest strasznie mokre, lepi się i ciągnie - radzę dodawać mąkę do momentu, aż ciasto nie będzie się lepić i będzie gładkie)
- Na oprószonej mąką stolnicy rozwałkować placek grubości 2cm. Foremką o średnicy 5cm wykroić krążki z ciasta (ja zwykle z wyciętych kawałków sama robię kulki, które lekko "wypłaszczam")
- Ułożyć krążki na przygotowanej blasze i piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 220oC przez 8-10minut, aż bułeczki się zarumienią.
- Gotowe bułeczki przełożyć blat/deskę/talerz/metalową kratkę (cokolwiek) i pozostawić, aby nieco przestygły. Podawać przekrojone na pół i posmarowane masłem.
Bułeczki można zamrażać, ale należy je rozmrozić i zjeść w ciągu miesiące.
Życzę smacznego!