Pół kilo frutti di mare czyli: mule, krewetki, ośmiorniczki, krążki kalmarów itp należy rozmrozić, bo nie wierzę w to, że można iść do sklepu i poprosić o 150 gramów każdego. Więc rozmrażamy. I tu pojawia się problem, bo ta woda co ucieka z owoców morza jest zbyt ważna aby ją wylać a zbyt jej dużo aby zostawić całość i zagęścić. Ja zwykle redukuję wszystko, do sosu biorę połowę a resztę zamrażam i wykorzystuję przy innej okazji. Tak więc rozmrożone owoce morza zalewam 150 ml wytrawnego białego wina i gotuję parę minut z dodatkiem soli (nie za dużo) białego pieprzu i estragonu, którego na prawdę nie żałuję. Oczywiście najlepszy jest świeży bo i zapach ma intensywniejszy a i całe listki wyglądają przewybornie. Dalej, odcedzam i do pozostałego wywaru dodaję połowę tej "wody" z rozmrożonych żyjątek. Wrzucam do wywaru estragon z sitka aby jeszcze oddał trochę smaku. Ponownie redukuję wywar. Gdy jest już go na "połowę łyżki" (uwielbiam to określenie), dodaję słodkiej śmietany trzydziestki i zagęszczam. Wrzucam odcedzone wcześniej owoce morza. Wtedy również dodaję dwa ząbki zmiażdżonego czosnku. Całość powinna niechybnie zyskać lekko różowawy kolor. Wtedy przychodzi czas na poważną łyżkę masła. Wszystko wymieszane powinno mieć cudowną konsystencję półpłynnego kremu. Podaję ten sos z pappardelle albo z fusilli. Posypuję estragonem, bo niezdrowe umiłowanie nadmiaru pietruszki jest mi obce. Parmezan obowiązkowy.
alicez (2007-06-08 12:22)
Sosik wspaniały!!! Delkiatny, kremowy, palce lizać!