Kolejny lipiec w naszej Kawiarence:
wakacyjny, luzacki a przede wszystkim wesoły i smaczny, wolny i frywolny,
bez granic i paszportów - dla Każdego kto ma ochotę z nami podzielić się swoją radością lub smutkiem /jak już koniecznie musi, bo terapeuta na urlopie /.
Z wielką dumą i przejęciem /jak to ja/ odbieram klucze czerwcowej Gosposi i zapraszam do siebie, na lipcową biesiadę pod lipcową sosną /z braku lipy, dobra sosna /.
Kochane, kochani oraz ... wszyscy pozostali, zapraszam serdecznie i częstuję czym 'chata bogata" od 1go do 31go, całą dobę, codziennie i bez limitów, a co najważniejsze b e z wyjątku.
Udanego lipcowania nam życzę - w domu, na urlopie czy w pracy
Oj,Oj,Sm0siu co za spontaniczne powitanie w naszej malej, to malej grupce.Malo nas,ale sila w mocy.( albo odwrotniae)Super prerspektywa nowy lipcowy miesiac,.....by sie spelnily. Nie znikaj nam na dlugo,tesknimy zaToba.Podziwiam Twoj optymizm a wiec do dziela dziewczyny.Czy pod sosna, czy pod lpia cieszmy sie zyciem razem ze Smosia
Basiu, bez optymizmu nie ma życia, więc wylewam go ile mogę, by żyć jak mogę - najlepiej, najpiękniej.
Zapraszam i to jak najczęściej, by gwarno było, wesoło i na luzie wakacyjnym
A teraz poranna zaprawa czyli karmienie domowego zoo
Witaj nasza lipcowa Gospodyni
Wejście jak u Smosi z przytupem, radością, smakiem i luzem. Oj dobrze nam tu będzie, oj dobrze, a teraz na luzie prosta kawka w szklance a nie w filiżance
Jak ktoś ma ochotę to zapraszam. A pogoda wreszcie deszczowa, aż miło jak tak trochę się ochłodzi powietrze
A ja lubie ciepelko,nawet upal,bo mi ciagle jest zimno,no coz moze sie zamienimy.
Witaj i rozsiadaj wygodnie, z kubkiem, szklanką czy filiżanką
Ja kiedyś deszczu nie lubiłam bo psuł zabawę letnią, zwłaszcza taki dłuuugi.
Od kiedy mam pod opieką roślinki, warzywa to go uwielbiam.
U nas wieczorkiem, wczoraj zaczęło padać, dzisiaj tylko kropi.
Dobre i to, nie ma suszy więc konewki odstawiam.
A teraz kolejne obowiązki, jak to w stadzie naszym bardzo kochanym ;)
Witam. Tylko trochę luzu zapowiedzieć, a już towarzystwo się ożywiło i z rana gwarno w kawiarence. Ja wychowana na skraju lasu sosnowego, jakkolwiek w otoczeniu brzóz, lubię sosny, ich zapach żywiczny i w ogóle kocham las i przyrodę. A brzozy też lubię, choć nie znosiłam, kiedy w majowe wieczory krążyły nad nimi całe roje chrabąszczy... kiedy już byłam bardziej dorosła to tych chrabąszczy już chyba nie było, ale czytałam ostatnio, że gdzieś jest ich masa /Gdynia??/.
Wczoraj na chwilę córka podwiozła mnie na działkę... O rany, trawa znowu urosła... ale pochwalę się, że moje nasadzenia czyli pomidory, ogórki i cukinia wyglądają wyśmienicie. I co ciekawe, że nie jeżdżę często /ostatnio byłam 10 dni temu/, wpadam tylko żeby zrobić oprysk drożdżowy, raz tylko podlałam pokrzywą i to oszczędnie. Rośliny są dorodne jak nigdy, oby tylko jeszcze miały sporo owoców.
Dziś roboty kuchenne, gotowanie i sprzątanie.
Wydaje mi się, że w lipcu dawniej kwitły lipy, stąd nazwa miesiąca. Teraz to jakoś wszystko szybciej, bo lipy mają już owoce.
Kawa wypita /ja piję w kubku/, więc do roboty. Trzymajcie się zdrowo i na luzie.
Zasługujemy na ten luzik, bo pracowite jesteśmy jak pszczółki, szkoda tylko że miodu z tego nie będzie
Mamy w zamian piękne roślinki, smaczne jedzonko i ogólne zadowolenie z dobrze wypełnionych obowiązków domowych i rodzinnych
Smosiu, nawet nie wiesz jaką fantastyczną energię wnioslłaś na ten lipcowy początek Kawiarenki. Zobacz co się dzieje - ludzi tyle, co rzadko o poranku a każdy wtóruje radośnie z kawą. Pięknie! Ech, pięknie!
Witaj nam nasza Gospodyni!
O tak pisz, lej miodzik na moje serce to zasiedzę się na następny miesiąc, albo i do końca roku kluczy nie oddam
Witam sobotnio
Wczoraj, po emocjach u stomatologa padłam o 21-ej i obudziłam się przed siódmą. Chyba ten miniony, trudny tydzień został już odreagowaniy
Poranek chłodny ale okno otworzyłam na oścież - niech się dobrze wywietrzy. Zmieniłam pościel i zrobiło się tak czysto i miło. Ręczniki zaraz wyciągnę wyprane z pralki i zaniosę wszystko do suszarni. Ogarnęłam chałupkę i siedzę zadowolona jak bym nie wiem co zrobiła
Kupiłam w Biedronce białe margerytki. Ale ślicznie zdobią stół. Wy macie ogródki więc pewnie cieszycie się swoimi kwiatkami.
Co do kawy - pije w filiżance ale ona taka bardziej kubkowa, elegancji jej brak ale właśnie takie lubię
W planach spacer a potem, kiedy trawa trochę wyschnie pójdę na ogródek zgrabić liście od bambusów. Puściły nowe pędy i kiedy się rozwijają, to zrzucają łuski jak cebula. Pełno tego wszędzie. Chyba dziś wejdę do cukierni i kupię sobie kawałek ciasta na przywitanie lipca
Niech ten nowy miesiąc będzie dla nas łaskawy, piękny, pachnący i radosny
A te roślinki to z Grecji przywiozłaś ? Cudeńka, gdybym tylko mogła to upchnęłabym takie w ogródku
Chyba się wyspałam.
Jaki rozbzyczany lipiec, my pracowite pszczółki tak bzyczymy. Dołączam do chóru z kawą i za chwilę potem ze śniadaniem.
Jak wczoraj pisałam pobudka była o 1 nad ranem.
Po drugiej wyjechaliśmy.
Loty mieliśmy super, wszystko o czasie, tak jak zawsze powinno być.
W Bostonie byliśmy o 9, po 10 w hotelu, od razu dali nam pokój (bo był). Dobrze mieć złoty status, czasami pomaga (checkin jest od 15). Gdyby pokoju nie było, schowek na bagaże też byłby wystarczający.
Jako, że śniadanie było wczesne, domowa kanapka na lotnisku, to żołądek chciał jeść.
Przed 11 zebraliśmy w drogę i na poszukiwanie restauracji.
Ta do której poszliśmy, była jeszcze zamknięta, chyba 7 minut było do otwarcia. A że lepiej iść niż stać, poszliśmy do innej.
I dobrze wyszło, bo jedliśmy w historycznym miejscu, w najstarszej restauracji w stanie Massachusetts, gdzie często bywał George Washington. Menu już nie było historyczne, dlatego na początku myśleliśmy, że to tak jak z Napoleonem, tylko jadł i spał (gdyby był we wszystkich napoleonskich miejscach). A tu taka niespodzianka.
I potem cel dnia - czyli USS Constitution, żaglowiec z 1797 roku, ciągle w czynnej służbie.
W tej chwili w remoncie (maszty, reje i ich montaż), szkoda - bo głośno było i wyposażenie kapitańskie pod pokrowcami.
W Polsce mamy zrobiony model (męża robota) tego żaglowca.
Jest naprawdę przepiękny.
W zasadzie na tym skończyło się zwiedzanie, bo ja nie miałam siły więcej, zaczęliśmy wracać do hotelu.
Po drodze wstąpiliśmy na piwo, mój mąż się rozochocił, a było sporo fajnych knajpek, że była szansa na długi powrót. Tyle, że jak mu zobrazowałam ewentualną potrzebę targania mnie do hotelu, zgodził się ze mną, że pora wracać. Nadrobimy.
Dzisiaj plan jest na zwiedzanie wszystkiego co na otwartej przestrzeni, a jutro muzea, ma padać.
Pojutrze mamy rejs, miejmy nadzieję, że pogoda będzie łaskawa (też deszczowa prognoza).
Wczoraj pogoda była super. 28 stopni, ale bryza od zatoki czyniła temperaturę przyjemniejszą pomiędzy budynkami wielkiego miasta.
Trochę zdjęć z wczoraj, dzisiaj WZ łaskawy na dodawanie.
Teraz stronka troszkę muli, może więcej pszczółek zleciało do naszego ula.
I kolejna wycieczka po Stanach, super, popatrzę, poczytam i troszkę swoją słabą geografię, historię jeszcze gorszą, poprawię
Dzięki za fotki, opisy i czas, mimo zmęczenia, dla nas
U nas dzisiaj też jak w ulu, wizyty, roboty pełno i bałaganu też sporo.
Teraz chwilka na odpoczynek, potem kolację solidną muszę ugotować, bo dzień zleciał na kawach, serkach i pasztetach ze świeżym czosnkiem.
Mam w zamian czyste okno w sypialni, pachnące firanki i zasłony.
Tylko legnąć i spać do rana, ale nie ma tak dobrze - najpierw gary, potem zbieranie kociarni do domu /teraz siedzą w kojcu/ i może ogarnę łazienkę po małym remoncie kabiny.
Jutro już będzie tytułowy luz i bezwysiłkowe żarełko, a ja będę udawać lejdi pod sosną , na leżaczku z kawusią lub winkiem
Miłego wieczoru, spokojnej nocy i fajnych snów Wszystkim życzę
Dobra niedzielka :))
u nas chłodna i deszczowa, fajnie - odpoczniemy, pogadamy i może nawet coś upiekę. Chyba pizzę dzisiaj na obiad zjemy, naszą ulubioną włoszczyznę
Na deser słodycze, może budyń z czekoladą, na kompocie wiśniowym.
Odtajamy powoli po gonitwie, ciężkiej robocie w domu i zagrodzie.
Planowałam spacerowanie po okolicy, ale zaczęło padać dość mocno i nici z planów.
Czas na późne śniadanie jajcowe, sałata i szczypior sąsiadowy też jeszcze są
To pędzę bo do stołu wołają.
Fajnego, smacznego wolnego/ świątecznego dnia
Witam niedzielnie
I leniwie...najchętniej dziś przeleżałabym cały dzień taka jakaś ospała jestem. Jednak nie ma tak dobrze. Rosół już się warzy, makaron ugotowany, kompot za chwilę też. A na drugie? Improwizacja. Na pewno ziemniaki i mizeria. Jako dodatek mięso z rosołu ,a może karkówka grillowa? Mimo, że pogoda raczej pod deszcz to jeść się wcale nie chce, tylko pić. Pamiętam jak o tej porze roku mama gotowała wielgachny gar kompotu a my go do wieczora wypijaliśmy cały. Dziś zaledwie dzbanek a potem już tylko herbata ,no kawa raz lub dwa x dziennie.
Witam niedzielnie
Na spokojnie, w ciszy, tylko ptaki śpiewają. W nocy popadało. Teraz powietrze jeszcze chłodne ale później ma się wypogodzić i wyglądnie słońce.
Smosiu, bardzo lubię Twoje poczucie humoru i masz taką fajną energię - ona się udziela
Wczoraj sporo rzeczy zrobiłam i bardzo mnie to cieszy.. Na koniec "zafundowałam sobie" długą kąpiel w wannie co nie jest codziennością, bo biorę zwykle prysznic. Opalenizna z Krety schodzi powoli ale trzeba było jej pomóc żeby nie wyglądać na brudasa Ja mam ciemną karnację więc u mnie to dłuższy etap żeby wrócić do tej jaśniejszej wersji Smakosi
Od czasu jak wróciłam do domu nie włączam telewizora. Jakoś nie chce mi się patrzeć na te gadające głowy, denerwować się i analizować sprzeczne informacje albo bzdurne przekazy. Zrobiłam sobie urlop od wiadomości. Seriale, które oglądałam teraz mają "przerwę"wakacyjną". To mi pomaga w byciu konsekwentną i robię sobie reset TV
Śniadanie zjedzone - dwa jajka, trochę warzyw i pszenna bułka. W tygodniu biorę do pracy żytnie pieczywo a w weekendy mam taką odmianę Potem jakaś kawa jak odpocznę i czas zabrać się za język angielski. Przy okazji wyjazdu (pochwalę się) miałam okazję zaobserwować, że jednak zrobiłam jakieś postępy, to mnie mobilizuje do dalszej nauki. Idzie bardzo powoli ale i tak się cieszę
Oooo jak fajnie zaczyna wyglądać zza chmur słoneczko!
Udanego dnia!
Witam. Miało padać, ale jest słonecznie... na razie... zapewne dotrze i do mojego zakątka deszcz od Was z zachodu.
Obiad już się robi w piekarniku - pałki kurczaka na młodej kapuście, oczywiście wszystko doprawione, do tego będą ziemniaczki młode z koperkiem, a zupa... też koperkowa, wczoraj ugotowana.
Ciasta dziś nie ma, stąd i do kawiarenki wpadam bez słodkości, bo idę po niedzieli na badanie, więc słodycze na razie siooo...
Kawa wypita w miłym towarzystwie no to już zmykam, bo co będę nudzić.
Trzymajcie się zdrowo i wesoło.
Super, tylko jeszcze wilka brakuje i byłoby jak w bajce dobranockowej
Wczoraj był długi dzień, ale też dużo chodziliśmy i widzieliśmy.
Plan był wyruszyć o 9, z przesunięciem do 10.
Ale wyrobiliśmy się po 8.
Najpierw fort, który okazał się być zamknięty (nie było w necie, że ma zwiedzanie grupami z przewodnikiem), dopiero od 12. I nawet chcieliśmy się pętać 2 godziny, ale mgła zgęstniała, no i wszystko by nam się poprzesuwało albo wypadło z planu.
Oglądaliśmy lądujące i startujące samoloty, wyłaniające się i znikające we mgle.
Lotnisko w Bostonie kończy się w wodzie, śmieliśmy się, że jak samolot nie podniesie się, będzie plum.
Ale mogłabym godzinami stać i patrzeć.
Potem w drodze powrotnej pani kierowca zabrała nas na 20 minutową przerwę, miała nas przesadzić do innego autobusu na tej pętli, ale nie wiadomo kiedy to zleciało. Okazało się, że to Polka z pochodzenia, nazwisko miała -ski, nie pamiętam już.
Pojechaliśmy do centrum, szukaliśmy jedzenia, ale pierwsze opcje mnie odstreczaly.
W końcu wypatrzyliśmy pub.
Jakie miejsce, jaka atmosfera, przy brzydkiej pogodzie do spędzenia dnia.
W dodatku w towarzystwie lokalnego Roda Stewarda. Facet wyglądał jak on, był tego świadom, włosy miał jak on.
Ale fajnie się gadało, to on się przysiadał.
Zresztą knajpka miała stałych bywalców, witanych entuzjastycznie przez barmana i kelnera w jednym.
Potem trochę zwiedzania było. W dawnym urzędzie miejskim (city hall) jest restauracja stekowa, bardzo droga.
Następnie popłynęliśmy taksówką wodną (w ramach komunikacji miejskiej i naszego biletu) na drugą stronę zatoki. I była wspinaczka na górę- 300 schodów (a dokładnie 294, trochę oszukali w informacji) na górę monumentu. Ale widok był niewarty wspinaczki.
Kiedyś w miejscu znajdowała się rotunda rozmiaru racławickiej, z panoramą malowaną przez jakiegoś Kowalskiego.
Zachowały się tylko fragmenty, umieszczone w sali biblioteki.
Do hotelu wróciliśmy po 18.
Wieczorem były fajerwerki, ale darowaliśmy sobie, bo to trzeba by ruszać zaraz po powrocie.
Na to nie miałam już siły.
Ale wrócimy, bo mamy za dużo rzeczy, których nie uda nam się zrealizować, a które, jak zawsze, wyszły dopiero na miejscu.
Dzisiaj zaraz kończę poranną kawę, zjem śniadanie i znowu w drogę. Leniuchowanie będzie w domu.
Trochę zdjęć dla Was, korzystam z uprzejmości WZ. Pozwiedzajcie ze mną.
A na końcu lipa.
Gdyby nie zapach, nie zwróciłabym uwagi.
Ale to zapach mojego dzieciństwa, wakacji u babci na wsi. Tego się nie zapomni.
Lokalny "Rod Steward" już się nie dodał.
Witam. No widać, że wakacje...g. 9-ta minęła, a tu proszę, towarzystwo śpi i nawet na kawę nie ma ochoty. Wypiję w samotności i nie będę Was budzić. Cisza...palec na buzi...
Nie śpię, nie - pomidory i młode krzaczory winorośli obrabiam:
wilki pomidorowe, łozy gronowe odcinam, formuję wstępnie pokrój naszej winnicy".
A na dodatek fasolka z torebki karłowej idzie na tyczną i nie mam dla niej podpór, chyba ją położę jak dywanik
Trudno. Pamiętamy go wszyscy, i żeglujemy z nim, z Wami do domu ...
Gdzie naszych nie ma, wszędzie już dotarliśmy, jak te mrówy za chlebem, pracą i lepszym życiem
I już poniedziałek :)
Od rana słonko, świergot ptasi, zabawa na grządkach.
Teraz lekka przegryzka, może nawet cukinia z mojej grządki
Dumna jestem niesłychanie z moich plonów - ogórki też już za dzień, dwa będą do chrupania. Do małosolenia jeszcze ich za mało ;( po zimnej wiośnie.
Wczorajsza pizza niedzielna wyszła wyjątkowa, pyszna i dobrze opieczona /właściwie lekko usmażona w oleju/, więc pożarłam jej więcej niż zwykle.
A teraz zapraszam na kolejną kawę, coś mocniejszego dopiero wieczorkiem ;)
Fajnego dnia i tygodnia nam Wszystkim życzę
Witam z pierwszy poniedziałek lipca
Z samego rana wpadłam na targ po truskawki, czereśnie ,bób i ogórki. Boberek staniał, można go dostać już za 10 zł. Natomiast truskawki za 12 a czereśnie za 15. Ogórki są u nas po 6 zł. Kupiłam na małosolne. Kiszone będę robiła w połowie a nawet pod koniec lipca. Co do reszty przetworów to w tym roku stawiam na soki z porzeczki i aronii a także z wiśni, bo trochę ich będzie. Buraczków w tym roku chyba nie zrobię, bo zeszłoroczne mi coś nie wyszły, choć gotowałam ok.45 minut, żeby dobrze chwyciły a one popuszczały. To chyba wina dekielków ,choć początkowo zaklikały.
Ekkore jestem pod wrażeniem Twoich wojaży, wakacje na całego. ja póki co w planach nic nie mam. Zdaję się na los. Póki co mam sporo roboty w domu i wokół niego. Trawa urosła, trzeba skosić, chwasty wyplewić. Na wsi fajnie, ale roboty nie brakuje. Kto myślał, że się posieje ,posadzi i nic nie trzeba robić, bo samo rośnie to jest w błędzie. Samo zabójczo rośnie ,ale zielsko. Tymczasem...
...a tymczasem... czlowiek nie wie gdzie ma napierw rece wlozyc.
I już poniedziałek. Jutro o tej porze pobudka i zbieranie na samolot, mamy o 10, na 9 trzeba być na lotnisku.
Wczoraj znowu pełen dzień, jak mogło być inaczej.
Deszczowy, ale bardziej deszczyk niż deszcz.
Pierwszy punkt programu to muzeum parzenia herbaty (tea party museum).
Na liście tych najlepszych. Idealna rownowaga pomiędzy przedstawieniem teatralnym, interakcją z publicznością i zastosowaniem najnowszej techniki - gadające obrazy, gdy do momentu rozpoczęcia do głowy by nie przyszło, że to ekran nie farba.
Wyrzuciłam, a jakże skrzynię z herbatą.
A na koniec piecie herbaty, 5 rodzajów pitej w tamtych czasach.
Czarne, zielona oraz taka o zapachu wędzonki. Ta ostatnia dla mnie nie do wypicia.
Najlepsza była zielona.
Potem popłynęliśmy do Muzeum Constitution.
Fajna ekspozycja, zorganizowana jako wielki plac zabaw - pełna zadań, zagadek, ciekawostek.
I na koniec drugowojenny niszczyciel.
I zniwu taksówka wodna - bo bajszybszy środek lokomocji, na skróty.
Jeszcze kilka słów o transporcie.
W Bostonie mają taksówki wodne, autobusy i metro.
Na metro składa się metro właściwe, te które jeździ pod ziemią, wygląda jak metro.
Tramwajo metro, które wyjeżdża na powierzchnię, poza podziemnym obszarem, wygląda jak tramwaj.
Oraz będące dla nas największym zdziwieniem - autobusometro, podchodząc bliżej myśleliśmy co to za dziwny twór, co ma kształt autobusu. A to był autobus, linia do lotniska, wyjeżdżająca na powierzchnię w pobliżu lotniska.
Jutro zamiast korzystać z ubera, przejedziemy się. Stację mamy ze 3 minuty od hotelu, a potem przesiadka pod ziemią.
Dobry wtorek i świąteczny dla Wybrańców
Nam słonko świeci, lekki wiaterek wieje i humory ok.
Teraz pozbieram moje plony, potem chyba okno kuchenne wypucuję i pokombinuję co z moją przerośniętą szparagówką począć - nie zmarnować jej i pomidorów, które już oplata pędami.
Obiad muszę dzisiaj też wykombinować, z niczego prawie, bo zakupy mięsne dopiero w planach.
W Kawiarence gwarno i ciekawie aż chce się posiedzieć dłużej, może wieczorkiem, jak stado pójdzie spać a goście pojadą do siebie.
Wesołego 4go w USA i fajnego powszedniego dla Nas
Witam wtorkowo
Był jakiś poniedziałek? Serio? Mi najwyraźniej ktoś ukradł jeden dzień
Chmury, chmury, chmury...słońce i znowu chmury. Temperatura 18 - 21 stopni. Wiatr od wczoraj szaleje.
Zrobiłam rano dłuższy spacer i po drodze cyknęłam fotki kwiatkom w donicy jednej z kawiarni. Pomyślałam, że to do Kawiarenki
Fajnie się zwiedza z Ekkore i z przyjemnością oglądam te relacje. Mam też taką refleksję, że my obie bardzo się różnimy w tym temacie. Totalnie odmiennie spędzamy czas. Najwyraźniej ciągnie nas do innego wypoczynku. Ekkore ma wszystko zaplanowane co do godziny i kieruje się do miejsc, gdzie jest więcej turystów, biletowane obiekty itp. czyli te cenione, historyczne miejsca czy obiekty. My natomiast wsiadamy w auto po śniadaniu i często jedziemy przed siebie. Zatrzymujemy się tam, gdzie coś nas zachwyci albo ewidentnie było na naszej liście do zwiedzania. Lista powstaje głównie w oparciu o opowieści z różnych blogów i opisów, czasami zachwyci mnie jakieś zdjęcie i też szukam co to za miejsce aby wpisać na naszą listę. Tym sposobem wybieramy te punkty, gdzie jest dziko, gdzie można natknąć się na stare, opuszczone mieścinki, z lokalnymi barami, sklepami, bazarami, gdzie nie kręcą się turyści albo są opustoszałe plaże. Im mniej ludzi, tym lepiej Zieleń i natura, to nasz główny wyznacznik. Ot, tak już mamy. Myślę, że nawet bardziej ja tak mam. Połówek potrafi się dostosować i przestawić. Ja dla Niego jeżdżę zwiedzać groty
Dziś wspominałam z kolegą Paryż, bo ostatnio (jak wiadomo) dużo się mówi o zamieszkach we Francji. Wróciły mi "kadry" ze zwiedzania tego niewątpliwie pięknego miasta, ale jak sobie przypomnę ten nieustający hałas i zatłoczone ulice, to wiem, że już bym tam nie chciała wrócić.
Koniec tego wspominania
Wstawiam kwiatki do kawiarenkowych wazonów i zmykam.
Dobrego dnia
Ja lubię zwiedzać, być w ruchu, zdobywać wiedzę ogólną.
Plany na zwiedzanie ma mąż, to on zawsze chce coś tam zobaczyć. Ja rzadko. Mnie jest wszystko jedno, byle nie skondensowane militaria. Tylko czasami coś tam chcę zobaczyć. Jak teraz to Tea party Museum.
Dla mnie musi być plan dnia, nie ważne co będziemy robić. Plan nie musi być zrealizowany, ale musi być, zapewnia mi poczucie bezpieczeństwa, można go modyfikować bez ograniczeń, nie czuję potrzeby zrealizowania punkt po punkcie.
Nawet nie wiem czy mój mąż się dostosował, czy też ma podobną potrzebę, pewnie tak, bo nigdy nie było na hurra, a przy jego potrzebie zwiedzania bez planu trudno.
Nie lubię tłocznych miejsc, nie lubię metropolii. Ale chyba jakbym miała wybierać leżenie plackiem na plaży czy leżaku, to już wolę zatłoczone metropolie.
W trakcie naszych wyjazdów jest dużo małych miejscowości, urokliwych miejsc, tylko, że one nie pojawiają się znikąd, na starcie wiemy, że tam chcemy pojechać.
Wyjątek stanowią miejscowości, gdzie jemy czy śpimy, zawsze staramy się zorientować co tam ciekawego i zwiedzić, zobaczyć od razu albo wrócić kiedyś, gdy więcej czasu można poświęcić.
Bardzo nie lubię momentu, gdy w miejscach, które mnie urzekły nie zostaje już nic do zobaczenia. A wracać dla atmosfery tylko? Żeby się przespać i zjeść- przecież jest tyle innych miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy.
A groty z Twoim mężem też bym pozwiedzała.
U nas też nie ma czasu na leżenie za wyjątkiem momentów gdy wynajdujemy wyjątkowo urokliwe i ciche miejsce - wtedy jest chwila na reset. Zazwyczaj gna nas do przodu żeby zobaczyć jak najwięcej - czasami na nogach a czasami autem a potem znów nogami. Zauważyliśmy, że mamy taki głód "odkrywania" , że nie czujemy tego naturalnego głodu Jadamy wtedy dwa razy dziennie - rano w domu i pod wieczór w barze, tawernie czy restauracji. W tym roku przez 9 dni mieliśmy na liczniku ponad tysiąc kilometrów a w nogach ok stu.
Wiem, że każdy inaczej odpoczywa i ma swój sposób na relaks. Szanuję te wybory i nie uważam, że jeśli ktoś wybiera leżak przy hotelu to coś gorszego. Najważniejsze żeby znaleźć swój ulubiony sposób na reset. Na dobrą sprawę, to wcale nie musi to być wyjazd. Niektórzy mają swoje kochane działki czy ogrody i tam czują się najlepiej. No i super!
Cieszmy się tym nowym sezonem, bo z pewnością szybko nam ucieknie
Każdy ma swój sposób wypoczynku.
Trudno ciągać po górach kogoś, kto uwielbia plażę, słońce, wodę.
Każdy musi znaleźć swój sposób i się nie nudzić.
Dla mojej córki basen, leżak wystarczą do pełni szczęścia. A jak będzie resort all inclusive na plaży to już ekstaza. Podczas, gdy dla mnie to strata czasu, skoro można tyle zobaczyć.
W swoim życiu byłam raz na wczasach w Świnoujściu, fundowanych przez teściów.
Zwiedziliśmy wszystko co było do zwiedzania, łącznie z wyprawą do Niemiec.
Raz też byliśmy w resorcie. Trzy dni ganialismy po okolicy, nie było czasu na lenistwo oferowane przez hotel (trochę było, ale w minimalnym zakresie).
Na rejsach czasami nawet nie mamy czasu na moczenie w jacuzzi, bo przecież trzeba zajrzeć w każdą dziurę.
Mój brat zanurzony w wodzie, uczucie szczęścia, gdy ja nie bardzo lubię się moczyć. Jak wlazł do basenu w hotelu (dokładnie rok temu, FB mi przypomniał), to spędził coś ze dwie godziny, nic nie robiąc, mocząc się na stojaka, wylazł dopiero jak zaczęło się zmierzchać, przed fajerwerkami.
Ja po 5 minutach bym się nudziła. No chyba, że byłby ktoś do pogadania o niczym.
Moja kuzynka po wakacjach na wyjeździe musi odpocząć, najbardziej lubi w domu spędzać czas.
I tak można mnożyć.
Dobrze, gdy oboje partnerzy mają podobne preferencje i nawet jakaś tam rezygnacja z czegoś nie powoduje uczucia braku (mój mąż musi ograniczać swoje militarne potrzeby, bo ja nie dam rady aż tyle, a mimo to dzień wypełniony po brzegi).
Wczoraj był odludny dzień, wyprawa na jedną z wysp, ludzi tylko tyle, ile wejdzie na statek.
Wyspa Georges, fort Warren.
Ludzie przyjeżdżają tam, żeby odetchnąć, popatrzeć na ocean, wybiegać dzieci. Po dwóch godzinach wróciło nas zdecydowanie mniej osób niż przypłynęło.
Zwiedziliśmy, nasyciliśmy oczy widokami ze statku i z wyspy.
A potem, po powrocie, jedzenie w restauracji, gdzie zapomniano o napojach, nawet wodę tylko w małej szklance dostaliśmy. Dobrze, że jedzenie było bardzo dobre.
I wizyta w lokalu firmowym znanego amerykańskiego browaru Samuel Adams, który ma swoją siedzibę w Bostonie (może można zwiedzać browar). Wejście do lokalu po zeskanowaniu ID, żeby wiedzieć ile lat i czy nie jest fałszywe (małolata poniżej 21 używają czasami fake ID).
Testowanie piwa oraz prezel, odliczony od rachunku, bo zapomnieli o nim pierwotnie. Miło.
Siedzieliśmy przy barze, z widokiem na ogromne zbiorniki piwne.
A ja, żeby wypić piwo muszę mieć coś do jedzenia. Zresztą do innych alkoholi też, ale do piwa najbardziej.
I tak wyprawa bostonska się kończy. Wrócimy na dłużej, żeby zwiedzić miasto i potem popłynąć amfibia, teraz nie było kiedy.
Żeby popłynąć na inne wyspy, są połączenia.
Żeby uczestniczyć w obchodach 4 lipca, bo teraz nie było kiedy.
I może kiedyś zapisać się na loterię i wygrać wyprawę na Constitution.
Czas pokaże.
Witam w środku tygodnia
Słońce od świtu zagląda w okno zapowiadając kolejny gorący dzień. Wczoraj miałam zaległe koszenie trawy. Już byłam przy końcu jak nagle kosiarka zaczęła dymić. Pomyślałam, że może oleju brakło. Okazało się, że nie. Mężowski zrobił oględziny i okazało się, że trawa której troszkę zostało z ostatniego suszenia zapaliła się i stąd ten dym. Tak czy siak reszta trawy nie została skoszona, bo trzeba najpierw oczyścić dobrze kosiarkę.
A teraz idę podlać moje roślinki ,bo na deszcz nie ma co liczyć ,przynajmniej na razie A potem śniadanie robić ,dziś sałatka z pomidorów i jajko. A na obiad pierogi z jagodami.
Tymczasem zmykam i pozdrawiam Wszystkich a zwłaszcza naszą lipcową gospodynię Smosiu, będzie jakaś kawka i ciasteczko?
Zginelo,sorry nie wyszlo... pozniej,moze sie uda.Cos szwankuje u mnie WZ Goplana, ty ranny ptaszku.Pozdrawiam.Niestety nie mam tyle energii co ekkore i samozaparcia co Smakosia, by o ranku spacerowac.Serdecznie sciskam Naszsza pracowita Smosie i tesknie za nadia.Odezwij sie na balisiinski@t-onlie.de...jesli masz ochote.Wszystkich zapraszam A gdzie Nasza Almank, Spi, czy juz pichci???
Basiu, maszeruję do "roboty", bo pracę mam przy biurku więc muszę coś robić żeby "nie zardzewieć" Z Ciebie zaś pracuś domowy - ogarniasz wszystko i pichcisz. Zauważyłam też, że jesteś bardzo empatyczna, dostrzegasz szczegóły i zazwyczaj koncentrujesz się na innych, niewiele mówiąc o sobie...
Przesyłam Ci uściski
Czy mogę się dziś u Ciebie stołować? Śniadanie takie, jak lubię a obiad jeszcze lepszy. Słyszałam, że w tym roku jagody są niesamowicie drogie. Na rynku pojawiła się cena 99 zł
Oczywiście, zapraszam Ile za jagody?? Przecież to rozbój w biały dzień. U nas za litr 18 zł. Ostatnio pojawiło się ich sporo w lesie, bo pełno przydrożnych i ''przybiedronkowych'' sprzedawców. Przynajmniej u nas tak jest.
Kawa zawsze, świeżo zmielona i parzona w nowiuśkim, eleganckim ekspresie kolbowym.
Ciasteczka tylko kupne, no nie mam sił na domowe pieczenie, na mojego lenia tym razem nie można zwalić - urwanie gwizdka mamy, a dzięki seniorom rodzinnym to nawet głowy
Pozdrawiam sącząc mojego drinka porannego czyli zimną pepsi
Witam środowo
Dziś na termometrze rano było 12 stopni. Kiedy wyszłam okazało się, że w odczuciu jest jakieś 17. Dziwne - wczoraj było odwrotnie.
Popołudnie spędzę u rodziców - wspólny obiad, pogaduchy, podetnę tacie włosy...powrót do domu wieczorem więc dzionek zleci bardzo szybko.
U mnie zapowiadają w południe deszcz i burzę a potem ma się wypogodzić.
Zostawiam herbatę z cytryną (oczywiście) gdyby ktoś miał ochotę
Dobrego dnia
Koniec laby, pora do rzeczywistości. Na pocieszenie tydzień tylko trzydniowy.
Wczoraj wyjątkowo miałam miejsce przy oknie w pierwszym samolocie, nie dali nam miejsc obok siebie.
Normalnie to mąż siedzi, lubi, a ja wolę z brzegu, bo łatwiej do łazienki, nie muszę nikomu zakłócać podróży, szczególnie jak śpi.
Pooglądałam sobie, widoki super. Ale i tak nie będę się pchała pod okno.
U nas jest odwrotność To ja zawsze siedzę koło okna, obserwuję chmury i zachwycam się ośnieżonymi górami (jak gdzieś dojrzę). Połówek w tym czasie ucina sobie drzemkę albo coś czyta a wtedy znów ucina sobie drzemkę Ale nie da się ukryć, że jest trochę niekomfortowo kiedy człowiek musi "zaliczyć" wyjście do toalety a obok wszyscy śpią
Witam czwartkowo
Obudziłam się z radością, bo uświadomiłam sobie, że jeszcze tylko jutro i już weekend
Wczoraj idąc do rodziców kupiłam kilogram truskawek, kilogram czereśni i opakowanie czarnych porzeczek (chyba 400 g) za wszystko zapłaciłam 46 zł. Wydaje mi się czy to dość dużo? Jakie są u Was ceny owoców?
Po powrocie z urlopu zawsze mam zaległości w spotkaniach z koleżankami. Próbuję się jakoś zorganizować ale tym sposobem każdego dnia coś mam i przez to nie mam kiedy wyjadać z lodówki zakupów zrobionych w miniony piątek. Obiady są na szybko. Jak czytam, to u Was zazwyczaj same smakowitości. Ja dziś znowu muszę zrobić obiad na "prędce", bo wrócę później. Będzie na zimno - wykorzystam to, co jest czyli pomidory, ogórki, cebulę, pietruszkę, miiętę, do tego kasza, oliwa z oliwek i dużo soku z cytryny czyli dziś Tabbouleh. Lubicie tę lekką, libańską sałatkę? Jest pyszna. Kto nie jadł, to polecam. Idealna na lato.
Herbata na stole - komu, komu?
Miłego dnia
Za mna natomiast chodzi Twoja watromka( przepis podawalas Alman).Musze sie jednak nauczyc chodzic, a wszystko jest chyba na dobrej drodze.Nie sadze by M tym sie naje, ale wypobuje na pewno.
Dopisano 2023-7-6 10:27:52:
watrobka
Witam. Pochmurno jakoś i niezbyt przyjemnie u mnie, bo dość wieje.
Smakosia pyta o ceny. Kiedy czytam jak jest u Was, to zastanawiam się, dlaczego wszędzie jest taniej? u nas wszystko drogie, chyba dużo "gości" i stąd takie ceny, zarówno spożywcze, warzywa, ale też mieszkania, tak zakup jak też wynajem. Powinniśmy chyba mieć jakiś dodatek specjalny.
Truskawki u mnie po 15zł/kg, najtaniej były przez chwilę 10 zł, bób 16-18 zł, czereśnie koło 20 zł, ogórki 8 zł, wszystko kosztuje dużo.
Co do sałatki z kaszy - mnie jej smak rozczarował... córka zrobiła i przyniosła mi trochę, ale jakoś mi nie podeszła.
Jeśli chodzi o gotowanie, to jeśli o mnie chodzi, mogłabym latem nic nie gotować i dobrze bym żyła, ale niestety, nie wszyscy mają takie samo podniebienie.
Chodzą za mną placki ziemniaczane, ale nie wiem czy zrobię, czy leń zwycięży jednak.
Na pewno jutro lub w niedzielę zrobię barszcz z uszkami... tak, tak, z uszkami... wykopałam w zamrażarce, trzeba zjeść, bo niedługo będą nowe /czas tak szybko leci/.
No to tyle nowości u mnie. Trzymajcie się zdrowo.
Ja też masz uszka grudniowe w zamrażalniku, barszczu pewnie nie.
Ale pomysł jest.
Ja za tą sałatką nie przepadam. Generalnie średnio lubię kasze, mazurska perłowa jest wyjątkiem. A że u mnie nie ma, to nie jem.
Zdecydowanie wolę ryż.
U mnie też w planach sałatka, pewnie z niczego- znaczy na zielonej sałacie i na pewno z jeżynami. Dodatki będę myśleć- papryki i pomidorki na pewno, ogórka pewnie nie ma. I feta owcza, pokrojona w kostkę.
Zmywarka znowu bunt podniosła.
Oby nie na stałe tym razem.
Ona od lutego co jakiś czas urządza dyskotekę elektroniki, po czym zaczyna pracować jakby nigdy nic.
Ciekawe czy gwarancja na panel sterowania się nie skończyła w tym czasie.
Popatrzymy w weekend.
W sobotę mam rezonans magnetyczny całej siebie.
I nie mam wizyty do lekarza. Jak byłam, nie miała jeszcze harmonogramu na lipiec. Myślałam, że sami zadzwonią.
A teraz zmieniają jej lokum od 1 sierpnia, będzie pod tą samą nazwą przychodni, tylko w innej przychodni.
Muszę się tym zająć, wczoraj dzwoniłam, ale było oblężone i nie oddzwonili. A może nie wiedzieli do kogo. Bo numer telefonu podałam po chwilce przerwy.
Jak nie, podjadę tam sama.
Herbatka, czemu nie, dla odmiany zamiast kolejnej kawy
Prawdę mówiąc, zapomniałam o herbatkach i parzę tylko do wielkiego dzwonu, a u nas dzwony rzadko słychać /w miasteczku biły często: kościelne i zegarowe ratuszowe /.
Im cieplej tym więcej wody wypijam, mniej kawy - wczoraj tylko 1ną poranną, malutko herbaty.
Sałatka libańska to dla mnie zagadka, nie jadłam, nie widziałam i 1sze słyszę.
Muszę poszerzyć swoje horyzonty kulinarne, najlepiej wyjeżdżając w podróż dookoła naszego pięknego świata.
Na razie to tylko marzenia, do spełnienia, co z nich zostanie nie wiem bo tego nie wie nikt.
Dzięki za bukiety i dzbany herbatkowe
Ja nie jestem herbatowa. Kawowa też mniej niż kiedyś tylko rano.
Jeszcze kiedyś piłam jakieś, ale jak z początkiem menopauzy zaczęłam się wysuszać i nie jestem w stanie więcej wypić, to wszystko trzymam na wodę, a i tak czasami litr ledwie wejdzie.
Teraz piję więcej przez aparat.
Ale każdy kolorowy napój oznacza zdjęcie aparatu i mycie zębów, więc też piję tylko wodę.
Jak dobrze, że już czwartek
Takiej środy nie planowałam, wczoraj u nas burza w pogodzie, w rodzince i w domu nie lepiej - wszyscy poszaleli, głowy potracili i bajzel z tego mamy wokół domu. Na dodatek telefony znikają w tajemniczych okolicznościach :((
Goplana gotuje pierogi z jagodami a u nas tylko gotowce, w smaku ok, na stole.
Widziałam jagody, ładne, dorodne ale nie mam teraz sił do nich.
Siedzę w moich krzakach, grządkach i na podwórku, w domu tylko gdy muszę.
Plusem jest kamienny sen, od wczesnej 21ej do rana, albo do miauuukania kociego.
Dzisiaj mam luźniejszy dzionek, szybko upichcę schab w garze, z soczewicą i naszą cukinią
Wsiąkłam w moją zagrodę, poję dzikuski i pomagam pisklakom, z umiarem - nie zgarniam ich do domu, jak kiedyś.
Udanego dnia w dobrych humorach Wszystkim życzę :)
Fot. baaardzo smaczna, niestety tylko wirtualna:
Jolka", wersja egzotyczna -ananasowa
Ta Twoja jolka jest superasto dobra,miałam okazję robić,dobrze ,że mi o niej przypomniałaś Na upały jak znalazł,tylko,że ja zrobię z truskawkami i borówkami,dorzucę jeszcze malin. To na razie,a ten kawałek porywam
Smosiu, zlituj się Kobieto - kto to przynosi jeden kawałek pysznego ciasta do Kawiarenki? Toż Goplana wpadła, porwała a reszta ogląda okruchy
Witam pod wieczór
Dzień mi tak szybko uciekł, że nawet nie wiem kiedy. Za dużo roboty, a najgorsze jest to, że się tak robi i robi a końca nie widać, bo stale zielsko rośnie ,jakby na złość Wczoraj na obiad były pierogi z jagodami a dziś zrobiłam knedle z truskawkami. Wyszły smakowo bardzo dobre bo z dodatkiem sera białego.
Mężowski mówi, że mogłam jutro zrobić bo piątek. Na kolację truskawki i to na razie tyle. Zmykam ,bo jeszcze trzeba podlać moje warzywka.
Pozdrawiam i do jutra
A nie mówiłam, że Pracuś!
Ja też bym zjadła takiego knedla z truskawkami - nawet w czwartek, piątek i sobotę...
Super ciasto, obojętne z czym. Sama kiedyś spróbuję takie zagnieść, może nie zepsuję składników. Ciasto z serem już mam obcykane, do rogalików, bardzo je lubię.
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jupi!!!
Wiecie ile było stopni na termometrze o godz. 5.45? Uwaga! Melduję, że całe dziewięć Szło się bardzo rześko. Mam gołe nogi więc trzeba było nimi szybko przebierać
Jak już dochodziłam do pracy, to natknęłam się na czaplę. Cyknęłam dla Was fotkę. Okazało się, że często jest w tym miejscu, bo tam ma swoja miejscówkę wędkarz i częstuje ją swoimi złowionymi rybami. Jego się nie boi ale na mnie spoglądała niespokojnie. Fajny początek dnia
Dziś w planach małe zakupy, bo wczoraj, po spotkaniu z koleżanką już mi się nie chciało iść do sklepu. Potem chyba wyciągnę kosiarkę i zrobię porządek z trawą u siebie i zaprzyjaźnionej sąsiadki. Będzie się cieszyć To ta starsza pani, o której Wam kiedyś pisałam, że złamała biodro. Już szczęśliwie chodzi o własnych siłach i powoli nabiera sił
Udanego dnia!
Matko, to Ty chodzisz do pracy na "nocki"?Taka ciemnica.U mnie obecnie 17° i piekne slonce.Zycze rozpogodzenia.A czapla super.
Nie nie Ja na siódmą chodzę. Tylko o 5.45 zerknęłam na termometr, bo wychodzę parę minut po szóstej i nie wiedziałam czy brać coś dodatkowego na grzbiet
Basia ja chodzę na 6, w tym tygodniu na 6.30.
Wstaję 4.10 (o 4 pierwszy budzik), żeby mieć czas na spokojnie wypić kawę i zjeść śniadanie.
Jak wstawałam później to byłam bardziej zmęczona. Przez konieczność pośpiechu.
Tylko jak idę na 5 (też się zdarza, choć teraz rzadko), to zabieram śniadanie ze sobą.
I wtedy zestaw kąpielowy, prysznic brałam wtedy w pracy.
Super, że piątek
Mam sporo planów na dziś, ale może znajdę chwilkę na eksperyment, dla mnie nowe 'Bliny od Praliny.
Nadzieję chyba kurczakiem, pieczarkami i serem + co znajdę w lodówce.
Teraz obchód, 1sze są pisklaki - zajrzę czy nadal są 2a, może starszy już odfrunął . Nie miałam czasu wyszukać ich nazwy - malusie, zielonkawe jakby nasze koliberki i lubią spać zagrzebane w trawie /sprytnie, trudno je wypatrzyć/.
Potem podleję parę suchych rabatek i do kuchni, szkoda że nie mam kawioru ;( do tych blin, trudno może kiedyś...
Fajnego piąteczku i jeszcze lepszej soboty, a teraz do roboty
U mnie w tym roku bez młodych jaskolek.
Pani ma chyba nowego partnera, chyba, że oboje są nowi na dzielni.
Coś im nie idzie.
Pierwszy miot wyrzuciły z gniazda, nie wiem czy ich, bo jakoś za szybko było. Wcześniej inni lokatorzy zajęli gniazdo, mogło być, że podrzucili jajka. Albo zostali wygnani nim się wykluły.
I więcej nie ma. Teraz już wracają raz na kilka dni. Zaraz pora do odlotu będzie a nie uczenie maluchy fruwać.
I już piątek, przede mną zabiegany weekend. Ale w domu.
Rano rezonans magnetyczny, potem samochód na przegląd i wymianę opon, zakupy i wieczorem do kina.
W międzyczasie pranie.
Wczoraj dzwoniłam do mechanika, nawet się nie przedstawiałam, powiedział, że zaklepane. Zastanawiałam się jak on wie kto ja jestem, skoro w to miejsce jeździmy tylko z samochodem córki.
Potem mąż mówi, że można do kina, bo samochód mam na 10, damy radę. Ja mu nie pisałam, a on mówi, że maila dostał.
Pewnie wraz z numerem telefonu wyświetliły im się dane klienta.
Niewiedza jest taka uspakajająca.
Ale wiem i cała chodzę.
Wczoraj dowiedziałam się jakie podejrzenia ma pani doktor (sprawdziłam na swoim koncie podsumowanie wizyty, na które weszłam tylko dlatego, że dostałam powiadomienie o wiadomości, o podsumowaniu mi nie przysłało) i dlaczego zleciła tak kompleksowy rezonans.
Poczytałam, sporo objawów pasuje do tego co i jak czuję.
Nawet gdyby diagnoza się potwierdziła, to i tak przynajmniej będę wiedziała na czym stoję.
Ale ta niepewność jest najgorsza.
Bo nawet jak przysla mi wyniki rezonansu, to i tak nic z tego nie zrozumiem.
Nic, trzeba czekać do 20.
Witam wieczorem
Znowu czas mi uciekł nie wiem kiedy Musiałam jednak wpaść, żeby się przywitać ,zwłaszcza, że obiecałam Był u mnie dzisiaj Tata z Żoną. Posiedzieliśmy ,pokawkowaliśmy, wyciągnęłam nawet kociołek na pieczonki ,ale nie chcieli, bo za gorąco.. Za to pojedliśmy czereśni Jutro z kolei ma przyjechać mój brat z rodziną. Mieli dzisiaj, ale coś im wypadło.
Na obiad dziś robiłam placki tarte, tzn ziemniaczane. Rodzinka zjadła z największą przyjemnością ,ja zaś nic, bo już samo stanie przy kuchni i smażeniu mnie nasycił To na razie tyle. Dobrego wieczoru i przespanej nocki
No, wreszcie jestescie!!Smutno tu bylo.Ogladalismy mecz Igi Swiatek i powiem Wam, ze ta super dziewczyna mnie kiedys wykonczy(nerwowo) Jutro jakies cwiczenia na chodzenie...moze sie uda,a teraz Hurkacz.Spijccie spokojnie i zycze kolorowych snow.
Wz wróciło, miło po weekendzie.
Jestem po wczorajszym rezonansie, ponad 2 godziny plackiem w tubie, koszmar...
I coraz więcej stresu, o ile nie prześlą wyników wcześniej (które jak nie zrozumiem opisu, spowodują wieksze domniemania).
Muszę wytrwać do 20.
Niby konkretna nazwa niczego nie zmieni. Bo czuję to od lat.
Tyle, że brzmiało bez tak wielkich zobowiązań.
Tak czy siak trzymajcie kciuki...
Robie to z "glupim jasiem" inaczej nie dalam bym rady.Kciuki trzymamy, ale dlaczego tyle czasu to trwa.?
Czekanie na wyniki, to zawsze stres. Pewnie do 20-go zleci szybko, ale to nie spowoduje, że nerwy będą mniejsze. Trzymam kciuki.
Ekkore, bardzo dobrze wiem, co znaczy takie czekanie, przerabiam to dość często. Trzymam kciuki z całych sił, myśl pozytywnie, bo najgorzej to się samemu nakręcić jeszcze. Będzie dobrze, zobaczysz, czuję to przez moją "doświadczona" skórę /nie chciałam użyć słowa "starą"/.....
"pogadaj" ze św. Ritą, naprawdę pomaga. Ja też to zrobię. Trzymaj się.
Dziękuję dziewczyny, zawsze się raźniej robi przy takim wsparciu.
Z moimi nerwami nie jest dobrze, negatywny progres jest od lat, bardzo powoli.
Jakby to miało zmienić nazwę, to faktu istnienia nie usunie. Bez względu jak się nazywa.
Przeraża o tyle, że znane mi osoby z otoczenia, wszystkie trzy, nie miały perspektyw najlepszych.
Pocieszam się, że internet mówi, że statystyki nie są tak złe. Że teraz są leki spowalniające (powrotu nie ma, uszkodzeń nerwów się nie usunie).
Ja też trzymam kciuki, i tak są do d..y bo obolałe - przynajmniej do tego je wykorzystam.
Kto nie zna tej niepewności, prawie każda to przerabia.
Zająć czymś ręce, głowę i czekać, byle nie panikować, myśleć pozytywnie.
Będzie dobrze, musi być bo czuwają nad nami duszki dobre, świetni lekarze i my same /nie palimy papierosów, prawda??, nie pijemy za dużo i zdrowo, mądrze jemy/.
Witam poniedziałkowo
Weekend był piękny - słoneczny. Dziś od rana chmury i zapowiedź przelotnych deszczy. Przyda się. Niech trochę popada, bo rośliny biedne.
Nowy tydzień jest już praktycznie zaplanowany. Pewnie bardzo szybko zleci.
Brak mi dzisiaj weny do pisania więc zostawiam herbatę i zmykam
Dobrego dnia
Witam po przerwie
Wielkie Żarcie powróciło ,jak znika to jakoś tak dziwnie i brak oraz to poczucie, że już nie wróci.. W końcu wszystko jest możliwe
Tak czy siak WŻ jest i cieszmy się kolejnym dniem w kawiarence Pogoda ładna, ba ,nawet gorąca. W tej chwili jest 23 a ma być 30 jak wczoraj ,ale jakoś tak nie odczuwalny był ten upał. W sobotę byłam z córką na basenie. Zrelaksowałyśmy się, popływałyśmy, tzn córka, bo ja pływam ale z pomocą ''makaronu'' do pływania. Robiła wszystko co mogła bym się nauczyła bez pomocy ,ale nie wychodziło. W pewnym sensie to trauma. 33 lata temu topiłam się naszym jeziorze ,a brat i kuzynostwo myśleli ,że się wygłupiam. Dopiero taki pan który uczył swoje dziecko pływać na styropianie zobaczył co się dzieje i mi ten styropian podrzucił.. Dzięki niemu ledwo dopłynęłam do brzegu. Resztkami sił doszłam do rodziny i padłam na piach, który sowicie obsypał leżącą na ręczniku kuzynkę, a która tyle co wyszła z wody. Żółte ziarenka poleciały prosto na nią i do jej nosa.. Do dziś się z tego śmieją i nie wierzą ,że się topiłam. Ciekawe jakby się wszystko potoczyło jakby nie ten pan...
A tymczasem czas na poranną herbatkę z mięty? Napijecie się ze mną?
Witam po przymusowej przerwie. Też tak macie? jakoś dziwne uczucie gdy wstajesz, udajesz się do kawiarenki na kawusię, a tu "502"...
Upał nieznośny, czuję się wtedy do kitu
Dziś moja wnuczka ma urodziny, więc pod wieczór wybierzemy się na imprezkę... może będzie już mniej gorąco...
A poza tym nic nowego.
Trzymajcie się zdrowo i chowajcie do cienia.
Najlepsze życzenia dla Wnusi Bawcie się wesoło i smacznie
Weekend przeleciał nie wiadomo kiedy.
Sobota niemalże w biegu- rezonans, samochód, kino wieczorem.
Odebrałam go po 15 (mieli spory poślizg, pracowali i tak po godzinach).
Nowe opony (dwie), a tam ciśnienie 3, gdy powinno być 36.
Zaraz do biura, sprawdzili ciśnienie było jak trzeba (zresztą nie było widać, że flak).
Okazało się, że system samochodu nie zarejestrował prawidłowo. Kazali mi jechać przez 10 minut i gdyby się nie zmieniło, wrócić. Ale system się zrestartował nim wyjechałam na drogę główną.
Wieczorem byliśmy w kinie, na Indiana Jones.
W porównaniu z trzema pierwszymi to kaszana. Choć lepsza od Kryształowej czaszki.
Mając takie środki techniki do dyspozycji, zrobić dużo gorszy film niż poprzednie, kręcone tradycyjnie.
Filmy 'seryjne są już wytrachane tematycznie, nie mają pomysłów, aktorzy pewnie też ciut zmęczeni. Czasami lepiej zakończyć temat o 1n odcinek wcześniej niż na siłę eksploatować temat, postać.
Nie pojadę do kina, nie mam siły, ochoty więc obejrzę za parę miesięcy, jak spadnie do tivi.
Super poniedziałek
bo stronka wróciła, aż mi ulżyło -jak tu gotować bez wużetu, co piec i z kim gadać
Miałam już podejrzenia, że nas wykosili na dobre, a szkoda by było.
Mamy niezły młyn rodzinny, zajęć też od groma, niebawem będzie wysyp ogórków i zacznie się kiszenie, wekowanie: od musztardowych, selerowych aż po piekielne.
Na razie skubię maliny, zbieram młodziutkie cukinki i pojedyncze ogórki.
Wisi nad nami burza, duszno i gorąco, mogłoby wreszcie zacząć padać.
Obiadek mam od wczoraj, na nic więcej nie mam ochoty, nawet ulubione napoje już mi obrzydły.
Pogody ducha życzę nam bo na nią chociaż mamy wpływ, reszta już w rękach opatrzności, natury
U nas relatywnie cieplo.24 ° ale co ztego.Cala noc mialam sensacje zoladkowe.No coz i to trzeba przezyc.A teraz hurtowo:Ekkore nie zamartwiaj sie na zas........, nie panikuj, bedzie dobrze, nie ma innej opcji mloda i silna jestes.Oszczedzaj sie. Alman.Niech sie wnusia zdrowo i beztrosko chowa.
Tak, w lecie o problemy z brzuszkami nie trudno, wystarczy owoc lub napój by sensację wywołać.
Ja przesadziłam ze świeżym czosnkiem, za grubo posiekałam i chyba niezbyt dokładnie pogryzłam - siadł w jelitach i uwierał jak zadra.
Teraz kroję cieniuśkie plasterki i gryzę dokładniej.
Witam wtorkowo
Jupi! Jeszcze tydzień i jadę do Połówka Ale się cieszę! Znów będzie mały przerywnik od codzienności. Niby nic wielkiego ale wiem, że sporo będzie tych wspólnych radości.
Dziś na śniadanie razowy chleb z twarogiem i miodem. Lubicie? Ja jem rzadko na słodko ale dziś miałam ochotę
Wczoraj trochę popadało. No i dobrze! Roślinki się ucieszyły. Za to dziś od rana słońce tyle, że temperatura niska. Przebierałam nogami szybko, bo naprawdę było zimno. Popołudniu z pewnością znacznie się ociepli.
W niedzielę przypomniałam sobie, że istnieje kwaśne mleko. Już dawno nie piłam. Stwierdziłam, że spróbuję zrobić. Miałam świeże mleko (nie UHT), dodałam trochę kefiru i na drugi dzień miałam już fajnie ukwaszone. Dawniej ludzie często robili kwaśne mleko. A jak to jest u Was?
Póki co herbata z cytryną
Dobrego dnia
Robie do dzisiaj, jest pyszne.Z kartofelkami i okrasa.
Nie lubię twarogu na słodko- żaden dżem, żaden miód.
Choć w dzieciństwie jedliśmy na słodko, ze śmietaną i cukrem rozcisniety.
Niby źle nie wspominam, ale sama nigdy nie robiłam.
W Polsce robiłam zsiadłe mleko, naturalne, stawiałam świeże na zewnątrz, samo się kisilo.
Zawsze było do ziemniaków na post ścisły.
Potem można było kupić gotowe.
Albo kefir.
W Stanach kefir zastąpiła maślanka, bo ten był tylko smakowy (z owocami). Ostatnio udało mi się kupić czysty kefir - i było to umartwianie w środę popielcową, o jak mi nie smakowało.
Podobnie i ja mam. Choć nie powiem czasem chętnie zjem taką kanapkę z twarogiem i miodem. Jednakże wolę z rzodkiewką i szczypiorem. Czasem jak mnie najdzie to dodam ze dwa listki świeżej mięty, pokrojonej na drobno.
Jeśli chodzi o zsiadłe mleko, to jak tylko mam okazję-zwykle brat mi przywozi od ciotki swojej żonki to zlewam do słoja i nazajutrz mam z wierzchu prawdziwą śmietanę i cudowne kwaśne mleczko. Po prostu uwielbiam z ziemniakami i szczypiorem lub szczypiorkiem. Czasem okraszone, ale zwykle bez. W dzieciństwie to jeszcze te ziemniaki mieszałam z mlekiem, wyglądało jak taka brejka, ale mnie smakowało
Zsiadłe mleko służyło także do koktajlu truskawkowego i jagodowego. W celach leczniczych było i jest nieocenione na słoneczne poparzenia.
Ja tez taka " breje" uwielbialam, ale musialam jesc w kuchni.Na salonach bylo to niedopuszczalne.
Witam,co dzisiaj na sniadanie? na nc nie mam ochoty, a jesc tzeba.Co Oni z nami wyprawiaja?Mam na mysli WZ.
Dzień dobry
Cuda jednak zdarzają się czasami, oddali nam Żarłokowo.
Nie wiem czy na długo więc szybciutko wklepię co mam - czekamy kolejny dzień na deszcz albo nawet burzę.
Teraz jest jak w saunie, wietrzyk czasami powieje i to nas ratuje przed oczadzeniem.
Jak zwykle podlewam, zbieram cukinki i czekam na wysyp ogórków.
Za tydzień powinno być ich sporo.
Teraz krótki spacer 'wodny i lekkie plewienie, potem jeszcze lżejsze śniadanie:
jajca, wędzona rybka i tosty.
Obiadek mięsny z ziemniakami.
Pozdrawiam i dobrą pogodę ducha posyłam
Witam w środku tygodnia
Coś ostatnio WuŻecik robi nam żarciki ,a tak serio pewnie serwer jest przeciążony i pewnie dlatego tak znika. Tak czy inaczej póki jest to od razu się witam i na chłodne napoje zapraszam, ale nie zimne z lodówki, żeby gardła nie bolały i gorączka nie dopadła Kiedyś mogłam pić, jeść lody i nic mi nie było ,a teraz zaraz zaczyna drapać. Czyżby siadła odporność?
A tak z innej beczki, co dziś smacznego gotujecie? Może poratujecie pomysłem?
Ostatnio coś wenę straciłam, być może przez ten war lejący się z nieba Jednakże zapowiadali dziś burze, oby tylko nie jakieś nawałnice, jak to bywały w takie upały.
Witam, gotuję co mam w lodówce, dzisiaj mięso - schab lub wołowe.
Zwykłe bitki duszone lub 'frędzle niby strogonow by szybciej doszły.
Ziemniaki gotowane i może surowa cukinka, jeśli starczy.
Witam środowo
Właśnie pada. Grube krople, szybkie i głośne. W tle od czasu do czasu słyszę, że grzmi. Okno mam otwarte na oścież. Ależ pachnie zielenią. Suuuuper
W planach odwiedziny - jadę do rodziców i zostanę do wieczora. Tacie zetnę włosy, chyba czas na pranie firanek więc coś tam porobię a potem sobie będziemy siedzieć i rozmawiać. Skoro mowa o obiedzie, to mama zapowiedziała, że będzie mięso - taki niby schabowy ale z indyka. Do tego tarte, gotowane buraki z cebulą, oliwą i cytryną.
Dobrego dnia
Hej, hej.
Wz nam się przegrzewa w te gorące lato.
U mnie obiady jak najprostsze w tygodniu, bo jak wracam koło 19, to tylko aby szybko.
No chyba, że coś wymaga ratowania.
Wczoraj była sałatka na sałacie.
Na środku burrata, dookoła wianuszek z awokado (pierwszy raz trafiło mi się tak niedojrzałe, nie wiem jak ja tego nie zarejestrowałam przed obraniem, jak mój mąż powiedział, smakowało jak kalarepa, jemu bardzo mnie wcale, bo koło kalarepy to tylko twardością leżało), na zmianę z brzoskwiniami, posypane jeżynami. W musztardowym winegrecie.
Zdjęcie nie da się wstawić.
Z tego co pamiętam Nadia ma zablokowane WZ.
Dostałam nowe zadania z fizykoterapii.
Zestaw kolorowanek i szlaczków do wykonywania. Oraz kulkę a la plasteliny (to coś proteinowego, twardszego, podobno nie do odczyszczenia z materiału).
W sam raz do wykonywania w pracy, Eleanor się ucieszyła bardzo.
Witam. Nie ma mojego wpisu wczorajszego, czyli napisałam i wtedy WŻ siadło i się już nie wyslało jak widać. A tyle się napisałam, łącznie z moim menu.
Dziś byłam u lekarza nefrologa, nerki wyniki nie są dobre ale stabilne, więc ok, ale anemia się pogłębiła. Pani kazała mi jednak odstawić buraka, bo mam wysoki potas, ale B12 zażywać, no i w październiku do kontroli.
U mnie "palma" na całego, dziś ma być 33 st. w cieniu... Afryka dzika....
No to trzymajcie się chłodu.
U nas da sie zyc...19°C ale te wizyty(od 8-ej rano)zabiegi,kapiele i proby chodzenia mnie dobijaja.Cale szczescie, ze przychodza do domu.Mam nadzieje, ze to cos da, bo energia mnie rozsadza.Cos bym upiekla, ugotowala, bo to niemieckie jedzenie zupelnie nam nie odpowiada.Dziewczyny upaly kiedys ustanal i bedzie placz, ze zimno.........trzymajcie sie.
W moim przypadku każda rehabilitacja, ćwiczenia, masaże, to co było robione zawsze pomagała.
Czasami tylko w dłuższym czasie, a nie od razu.
Teraz dwa tygodnie mietolenia piłeczki, liczenia kukurydzy i masaże dały efekty.
Nie jest to przyjemna poprawa, bo odczucia są negatywne.
Ale są, a nie było.
Także życzę wytrwałości i progresu każdego dnia do przodu.
Ekkore,dzieki za dobre slowo.Staram sie jak moge i mysle,ze upor zwyciezy.Opieka jest tutaj obledna, ale kontrole koszmarne.Siedzi taka kobieta godzine i czycha na twoj blad,a ja nie moge z lozka wstac.Wykancza mnie to nerwowo.A jak tam Twoje wyniki? OK?
To dopiero 20.
Znaczy dostałam wyniki rezonansu, ale niewiele rozumiem z tego języka.
Wolę nie sprawdzać i nie analizować.
Choć mam cichą nadzieję, że SM wykluczone, bo mózg czysty, ewentualne zmiany nie odbiegają od przeciętnej wieku.
A do tego jakieś zmiany w ciele białym powinny być.
Trochę mnie niepokoi fakt, że doktor koniecznie chciała mnie widzieć w tym tygodniu (dzisiaj), ale miałam dentystę - czyszczenie i aparat.
Ale znowu - może ktoś zrezygnował i zrobiło się okienko i chciała je załatać.
Ekko, nie podkręcaj wyobraźni, nie strasz samej siebie.
Jakie SM?? czy inne paskudy?
Poczekaj na ostateczne wyniki badań, dokładnie wypytaj lekarza, uspokój nerwy i planuj kolejne wyprawy, wycieczki a nie myśl o najgorszym.
Czasami lepiej nie wiedzieć zbyt wiele o swoim ciele, spokojniej spać i żyć szczęśliwie aż do końca danych nam dni.
Basiu, w moim odczuciu masz "twardy" charakter i nawet jak bardzo ciężko, to Ty się nie poddajesz. Wierzę, że (jak sama wspomniałaś) Twój upór zwycięży. To się w życiu potwierdza kiedy człowiek obserwuje różne losy ludzi ciężko doświadczonych, którzy wracają do "normalnego życia". Grunt, to zbudować w sobie cierpliwość, bo ona jest jak dobre lekarstwo. Powoli wszystko wróci do normy. Trzymaj się dzielna Kobieto. Uściski.
Smakosiu, Ty niepoprawna i tak Ciepla Romantyczko.Serdeczne usciski .
Basiu ja też myślę, że jesteś silna kobieta.
Co się nie poddaje.
Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Zresztą tak samo myślę o nas tutaj, jesteśmy silne baby, każda na inny, swój własny sposób.
Mam nadzieję, że to tylko, albo aż, blokada wż u Nadii.
Podejrzewałam coś gorszego - unika spotkań, nawet wirtualnych, ze mną.
A może brak czasu ?
Witam czwartkowo
Hm...w głowie mam tyle planów, że przeskoczyłam myślami o jeden dzień do przodu. Mam odczucie, że dziś powinien być piątek
Patrzyłam na prognozę pogody i widzę, że w moim regionie w sobotę będą 24 stopnie a temperatura odczuwalna 39. O joj, strach myśleć jak starsze osoby poradzą sobie w taki dzień.
Zerknęłam do swojej zamrażarki i stwierdziłam, że powinnam częściej o niej pamiętać. Nagromadziło się trochę różności. Bez sensu, bo nie bardzo lubię mrożonki. Tak więc postanowiłam się poprawić i wyciągnęłam na dzisiaj ruskie pierogi. Starczy też na jutro. Chodzą za mną lody. Może dzisiaj sobie kupię.
A Wy często jadacie lody? Macie jakąś ulubioną firmę? Mój faworyt to lody firmy Sholler. Tylko niestety są drogie. Zawsze czekam na jakieś promocje
Dobrego dnia
Dopisano 2023-7-13 11:27:28:
Co ja napisałam! Miało być, że w sobotę będą 34 stopnie a nie 24.
Ja mam bardzo mieszane uczucia co do lodów.
Bo lubię je.
Ale zazwyczaj, w jakiś 70 % zawierają sztuczne dodatki, które powodują u mnie zajady w kącikach (bo są lody, po których nic mi nie jest).
Do tego wydziwiaste smaki, z czekoladą w większości (a to najgorsze lody, czekoladowe lub z nią, zaraz za smerfami, guma balonowa). A ja lubię kwaśne.
A z niekwasnych to pistacje, kawa oraz o smaku oleju dyniowego (te jadłam tylko w jednym miejscu, w Grazu)
Odkąd mam maszynę nie kupiłam żadnych lodów, robię sama.
Masz rację - niestety pchają do lodów od groma składników, które wcale nie są zdrowe. Najgorszy w moim odczuciu jest olej palmowy. Poszłam do Lidla i kupiłam jakieś włoskie. Nawet smaczne ale też z zagęstnikami. Niestety muszę się przyznać, że takie domowe lody czy super ekologiczne to nie moje smaki. Lubię kiedy lody są mocno napowietrzone, kremowe jak bita śmietana. Smaki preferowane, to śmietankowy, waniliowy, tiramisu, kawowy, słony karmel, mango.... Nie lubię czekoladowych, kwaśnych jak np. cytrynowy i klasycznych owocowych. Sorbety odpadają. Razem z lodami owocowymi wydają mi się zbyt słodkie.
Ubolewam nad tym, że te zdrowsze lody mi nie podchodzą. Co poradzić
Mnie nigdy domowe lody nie smakowały.
Bo czułam warstwy osobno.
Dopiero jak w pracy poczęstowali mnie takimi kręconymi na okrągło, w ciągu tygodnia kupiłam sobie maszynę taką jsk oni mieli.
One są napowietrzone mocno.
Ciągle nie wiem co dodać, aby tak mocno nie zamarzały, a mimo wszystko nie były zamrożonym drinkiem.
Już prawie doszłam do ideału pod względem ilości dodawanego alkoholu..
Po tych moich lodach sklepowe mi nie smakują.
Witam w czwartek
deszczowy, bardzo chłodny i dobrze, bo mieliśmy dość suchego, upalnego lipca.
Dzisiaj można spokojnie popijać rozgrzewające herbatki, ziołowe lub inne ulubione.
Dzisiaj obiad odgrzewam, mam wolne i wreszcie obejrzę rozbabrane filmy, głośne i chyba ważne albo tylko znane i krzykliwe.
Wymodziłam wczoraj ryż z wołowiną i schabem, krówki było malutko a schab marynował się od dawna. Wyszło fajne, kruche mięsko i ryż jak trzeba, nie papka kleikowa.
Mam też świeże buraczki od Sąsiadki, chyba je na ciepło, z czosnkiem przygotuję na dzisiejszy obiad.
Nic ciekawego nie widać na naszym podwórku, stare nuuudy i ploty, jak to wsi
Pozdrawiam
Oto moi ptasi goście - cała rodzinka z maluszkami siedzi w żywopłocie, świstunka żółtawa wg mnie.
A wygląda tak:
Witam. Pochmurno, nie pada na razie, ale już otrzymałam alert.
Ekkore napisała, że my tu babki twarde i to prawda. W życiu bym się nie spodziewała tego, co mnie spotkało i spotyka nadal, a daję radę.
Basiu, Ty też dawaj radę, nie możesz się wszak wyłamać z tego kółka twardzielek. Z każdym dniem będzie lepiej, zresztą widzisz, że dajesz radę, to ciąg dalej, nie zatrzymuj się.
Ekkore, Ty za dużo nie myśl, nie zastanawiaj się co może być, ma być dobrze, a jak nawet będzie trochę mniej dobrze, to też dasz radę. A kto inny dałby radę, jak nie Ty??? no pomyśl tylko na spokojnie.
Dziś na obiad robię kotlety z cukinii, kotlety, nie placki. Już cukinia starta ocieka na sitku, za chwilę będę kontynuować prace.
A poza tym wszystko po staremu.
P.S. Podziękowałam kiedyś za życzenia dla mojej wnuczki, ale wpis został pożarty, więc jeszcze raz dziękuję bardzo.
To, że dam radę to pewne, jak nie tędy, to siedy. Nie ma wyjścia.
Po tym co mam, jak to wygląda, ja oczekiwałam jakiejś formy paralizu czy niepełnosprawności w przyszłości, raczej w stopniu minimalnym. Bardziej jako niedoleznosc we wcześniejszym wieku.
Same podejrzenia były ciężkie o tyle, że postęp choroby w każdej chwili mógł dostać przyspieszenia, którego nie oczekiwałam.
Jeżeli zostało czy zostanie wykluczone to tylko ulga.
Ale dzięki podejrzeniom miałam pełną diagnozę, a nie po kawałku.
Będzie wiadomo na czym stoimy.
Napiszę więcej po wizycie u lekarza, w przyszłym tygodniu.
Alman, został Ci jakiś kotlet z cukinii? Pewnie były pyszne i wszystkie zostały "wciągnięte" w mgnieniu oka Hm...ale bym spróbowała - narobiłaś mi smaka
Smakosiu, tak mi się wydawało, że będziesz chciała takiego kotleta, zrobiłam więcej, zostały jeszcze, więc złapałam gołębia siedzącego na balustradzie balkonu i wysyłam Ci kilka. Uściski.
A lody też za mną chodzą.
Wypatruję gołębia Z góry dziękuję. Hm...lodów to chyba nie da się wysłać tym samym "gołębiem"
Niech spełnią się i to z nawiązką
A wpisów chyba więcej znikło, jak to bywa często w czasie awarii seryjnych.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupiiiii!
Dziś rano tylko 14 stopni. Noooo, powiem Wam, że trochę zmarzłam w tym krótkim rękawku.
Zakupy zrobiłam sobie wczoraj więc dziś już mam to z głowy. Musiałam je dobrze przemyśleć, bo we wtorek wieczorem wyjeżdżam do Połówka więc trzeba robić tak, żeby nie zostawiać nic w lodówce. Kupiłam pierwszy raz w tym sezonie fasolkę szparagową i bób. Mam jeszcze jajka i ziemniaki więc już nie myślę co tu na obiady.
Wczoraj tak mnie wzięło na lody, że zjadłam prawie całe pudełko 750 ml Podchodziłam na raty myśląc, że to już ostatni raz tego dnia a potem znowu mnie ciągnęło do zamrażarki
Wczoraj po pracy poszłam ogarnąć ten swój przybalkonowy ogródek. Naleciało mi pełno liści od bambusów. Zgrabiłam porządnie i już się cieszyłam, że jest ładnie a wtedy przyszedł deszcz, duży wiatr i... znowu jest co robić
Herbata z cytryną zrobiona - gdyby ktoś miał ochotę. Ja zabieram się do pracy.
Dobrego dnia
Witam. Dzień zapowiada się słoneczny, na razie 19 st. potem ma być więcej.
Nie mam żadnych planów na dzisiaj, zresztą ochoty na cokolwiek też nie mam.
Chyba zrobię sobie kawę i się pozastanawiam.
Wczoraj znów bawiłam się w kierownika lotu, córka leciała do Stambułu służbowo, więc matka musiała śledzić loty jak zwykle.
Dziś mam wolne.
Trzymajcie się zdrowo.
Dzień dobry
Po deszczu i ulewie nareszcie mamy podlane wszystko jak należy.
Teraz tylko zbieranie pysznych cukinek, malin i ogóreczków.
Zbieram też dary z płotu, wczoraj znowu dobry duszek zawiesił pakę: super ogórasy sałatkowe i młode ziemniaczki.
Fajnie jest, bez sensacji i większych problemów, i niech tak zostanie na dłużej.
Obchód zaliczony, teraz tylko czosnek wykopię do kanapek i buraczków, potem znowu mopowanie bo 'Marysia ma wolne
Pozdrawiam piątkowo
Czosnek już wykopałam tydzień temu... inaczej podzieli się na ząbki i pójdzie w ziemię, by wyrosnąć rozmnożony za rok.
I na takie bukieciki znalazłam sposób - wykopuję, delikatnie rozdzielam ząbki i pikuję na grządkach jak inne sadzonki. Tym sposobem swoje niedoróbki zamieniam w pyszne, soczyste, białe 'złoto czy nawet platynę
Właśnie takim sposobem mam najwcześniejsze zbiory czosnkowe, nimi objadamy się teraz.
Witam w piątek
Już prawie połowa miesiąca. Przybywa coraz więcej warzyw i owoców na działce. Spodziewałam się u siebie dużo czerwonej porzeczki, a tym czasem bardziej obrodziła czarna. Byłam przekonana, że już się wyrodziła, a tu proszę jaka niespodzianka. Dziś będę robiła sok i przy okazji ciasto porzeczkowe które zbyt szybko się kończy. Na obiad barszcz czerwony z całymi ziemniakami, podbielony lekko śmietaną. A przy okazji dziękuję Wam za podpowiedzi obiadowe. Wszystkie warte uwagi. Mam sporą cukinię więc muszę z niej coś zrobić. Myślałam o leczo, ale o dziwo moi nie chcą, a tak lubili Wolą w panierce jak schabowe albo jako placki. Zaintrygowały mnie jednak te kotlety. Almanko ,jak je robisz?
Ekkore ,rozumiem ,najgorsze jest oczekiwanie. Sama kiedyś czekałam na wynik biopsji 3 tygodnie. Zbiegło się to akurat ze świętami Bożego Narodzenia. Co ja wtedy przeżywałam. Dobrze, że było dużo roboty, bo inaczej myśli by mnie chyba dobiły. Okazało się, że ok, ale już zawsze muszę się kontrolować. Trzymaj się i jak najmniej myśl. Dobrze, że często wyjeżdżacie ,rozwijasz swoje pasje, to dużo daje. I tak jak ktoś tu wcześniej napisał-jesteśmy silne babeczki, to prawda i tak trzymać. Damy radę
Ja też tęsknię za Nadią. Myślałam ,że się w końcu uda zalogować. Może po wakacjach będzie lepiej. Myślę też o Marioli,kiedyś stała bywalczyni kawiarenki, teraz zniknęła. Jeśli zaglądasz tu jeszcze to się odezwij do nas
Smosiu ,widzę, że ciężka praca w ogrodzie się opłaciła. Warzywa rosną, czas na zbiory ,a za niedługo przetwórstwo. Ja w tym roku robię głównie owoce, ale i warzywa też. Głównie ogórki i tylko kiszone. No ,może z parę słoików konserwowych. Sałatek nie będę robiła, bo mam jeszcze z przed 2 lat.
To na razie tyle. Czas się brać za robienie soku
Taaak, ciężka praca zwykle popłaca
Ta ogrodnicza jest szczególnie opłacalna: zdrowotnie i ambicjonalnie /umiem nie tylko pożerać ze smakiem, ale i sama hodować o!
Wczoraj był dzień frytek.
A nasza karta dawała 15% zwrotu za zjedzenie w jednej z wymienionych restauracji fast food.
Na liście był nasz fast-food, w którym zdarza nam się jadać.
No to jedzemy.
A że tak "często" jemy w tych restauracjach, to trochę nam umyka.
Pojechaliśmy w jedno miejsce, tylko budynek został. Pojechaliśmy w drugie, a tam zupełnie inna restauracja już.
Trzecie było na drugim końcu miasta, darowaliśmy sobie.
Pojechaliśmy do KFC, też na liście i najbliżej naszego domu.
A w drodze do domu dowiedzieliśmy się z radia, że w Mcdonald frytki były za darmo.
Już by nie weszły.
W niedzielę idziemy na lody, po taki sam zwrot.
Ale nie o tym.
Byłam zaskoczona jak mało ludzi było.
Z jedzących na miejscu tylko my, dwie osoby do odbioru zamówienia na wynos i nikogo samochodem przy okienku.
Świadomość ludzi odnośnie jedzenia wzrosła. To raz.
A dwa - ceny wzrosły znacznie, szczególnie za fastfoody.
Mając wybór pomiędzy porządną restauracją a fastfoodem, dodając tylko kilka dolarów, wybór powinien być jeden.
Wzrost cen paliwa uderzył w koszty transportu, na czym bazują restauracje sieciowe.
Lokalne pozostały przy lokalnych dostawcach.
Kończę kawę, pora się zbierać, bo za niedługo w drogę.
Prognoza mało fajna, deszczowa, ale i tak będziemy mokrzy. Przy 30 kilku stopniach nie będzie różnicy
Za to słońce nie będzie palić. I będzie dużo mniej ludzi. Już raz tak byliśmy, było super, nazjezdzalismy się bez kolejki i szybciej mieliśmy dosyć.
Dobra, choć upalna sobota
Od rana lampa aż chce się wskoczyć w bikini, no może 1noczęściowy do pływania bo bikini chyba wywaliłam /by mnie nie kusiło jakieś licho/.
Teraz chwilka na 2gą kawusię i do ogrodu by pozbierać co można, może nawet uzbieram na małosolne??
Na razie czosnek i koper mam, ogórki ślimaczą się jak nigdy.
Wczoraj ogarnęłam na szybko co mogłam, dzisiaj tylko drobiazgi bo upał nie pozwala na nic więcej.
Obiad chyba przywieziemy, skoro nie świętowaliśmy ani dnia frytkowego, ni wczorajszego Dnia Kebaba to jest okazja by to nadrobić, podwójnie.
Nic nowego, smacznego nie planuję bo na samą myśl o smażeniu, pieczeniu zalewają mnie 10te poty, może coś uduszę wieczorem, będzie na jutro.
Udanej soboty
Dodam do wcześniejszych wpisów i swój:
Kawiarenki są dla Wszystkich, zapraszam każdą i każdego kto ma czas i ochotę pogadać o czym tylko chce, lubi i może
Nikt nikogo nie zmusza do regularnych wpisów, pisania długaśnych wywodów - parę słów i już.
Ubyło nas, a szkoda, niewiele jest takich miejsc jak to, może nawet nigdzie takiego już nie ma - dbajmy o nie więc jak umiemy i możemy.
Niestety ubyło nas, zostało ledwie 5.
W dużej mierze to "zasługa" operatora WZ, tak dba o swoje podwórko, że ludzi ubywa.
Zgubiłam jedną z nas, siebie nie policzyłam. Jest nas 6.
Przepowiadanie pogody średnio wychodzi teraz.
W Williamsburgu nie padało od rana, za to u nas, gdy miało być dopiero po południu, zaczęło ledwie ruszyliśmy.
Ale dzięki temu mieliśmy fajny dzień, ze słońcem nawet. I mało ludzi, bez kolejki pozjezdzalismy na większości atrakcji.
Powiem Wam, że choć zjazdy fajne, to poza tym bardzo męczące. Bo trzeba wejść po schodach w normalnym tempie (jak jest kolejka to idzie powoli i się nie czuje, hehehe).
Na większości atrakcji zainstalowali wagi, co wcale nie jest takie głupie, szczególnie, gdy ludzie z nadwagą deklarują mniej.
I na jednej wadze osiągnęliśmy górny limit dla dwojga, choć go nie osiągnęliśmy. Czerwone, zielone, tak na zmianę.
Kazał nam jechać indywidualnie, na szczęście ponton był na górze w zapasie. W sumie nie wiem czemu aż takie restrykcje tam były. To nowa zjeżdżalnia, dosyć wolna, bez zbędnego bujania w pojedynkę.
Na innych było lepiej pod tym względem, a nie było tak relatywnie niskiego limitu wagi. Czy dla pojedynczego, czy dla dwojga.
Ale po coś to było, nawet jak nie widać na pierwszy rzut oka.
W każdym razie wypoczęliśmy, wieczorem nasza ulubiona restauracja meksykańska. Mój mąż pozostaje wierny jednemu daniu, tak go lubi.
Ja mam ciągle ochotę na inne. Choć obiecuję sobie, że poprzestanę na taco, jest idealną porcją. Inne są za ogromne.
Wczoraj miałam krewetki z czosnkiem na maśle, do tego sałatka z rzymskiej sałaty, pomidora, awokado i grapefruita.
Oraz meksykański ryż.
Ten prawie cały został, choć go uwielbiam, ale nie było już miejsca.
Dzisiaj dzień zwiedzania, wreszcie w sobotę.
Jutro też będzie. Bo powtórka parku wodnego przed wyjazdem ryzykowna, za szybko czas leci i żal byłoby wychodzić. Poza tym może być sporo ludzi, a to oznacza stanie w kolejce, zamiast zjeżdżania.
Taką pogodę mieliśmy.
Bardzo "deszczową", hehehe.
Miejsca pod daszkami nie były zajęte, bo zaraz po otwarciu było pochmurnie (szaro) jeszcze, to skorzystaliśmy.
Witam. Czytam i nie mogę wyjść z podziwu dla Ekkore... że też Wam się chce... Mnie się nic nie chce, żar się z nieba leje i jak tu coś pichcić, ale mój M musi mieć obiad pełny i tyle.
Dziś i jutro będzie barszcz z uszkami /dziwnie wyglądają te uszka w talerzu, gdy za oknem ponad 30 st./, ja wypiłam sam barszcz. M zje na drugie pierogi, ja kotlety z cukinii takie a'la schabowe i sałatkę z pomidorów, bardzo mi ten duet odpowiada.
Jutro też będzie barszcz z uszkami, na drugie pulpety w warzywach /cukinia, papryka, cebula i pieczarki/, do tego małosolny lub sałatka ogórek świeży, kiszony i pomidor. Ciasta nie będzie, będzie andrut.
Goplano, zapraszam do mnie, tam przepisów na kotlety z cukinii kilka znajdziesz.
Trzymajcie się zdrowo, siedźcie w cieniu i duuużo pijcie /tylko nie wody z %%%/.
Odkąd odkryłam turystykę, w 8 klasie podstawówki, gdy ciotka zabrała mnie na pieszy rajd na Kaszuby, gna mnie gdzieś.
Zaraz potem w liceum zapisałam się do klubu turystycznego.
Studia związane z turystyką.
Mąż, który działał mi na nerwy, ale uwielbiał to co ja i ciągnęło nas ku sobie (nota bene na nerwy działa dalej, ale plusów ciągle więcej niż minusów. Mogę z tym żyć).
Potem praca pilota, gdy odkryłam co chcę robić w życiu zawodowo.
Teraz ciągle mi brakuje pracy, ale nic na to nie poradzę. Własne wyjazdy wynagradzają wszystko.
Mieliśmy siedzieć na tyłku do sierpnia.
Ale...
Na FB objawił mi się artykuł o ogrodzie botanicznym z roślinami egzotycznymi, który dla publiczności jest otwarty tylko 2 weekendy w sezonie (8 w ciągu roku).
Akurat ten i następny. Jak tu nie pojechać.
Poza tym jest wystawa lego, zdecydowanie bardziej zaawansowana niż ta we Wrocławiu. Też warto pójść.
Ale przynajmniej sprzątanie nas ominie, hehehe.
Z naszej czwórki rodzeństwa tylko brat jest stacjonarny, uwielbia wodę i moczenie się. Nasze zeszłoroczne okrojone pod niego plany, bo skoro przyleciał to niech zobaczy coś, sprawiały mu trudność. Nigdy nie mówił nie, też chciał zobaczyć, ale....
Nie, że nie chciał, tylko on jest typem fotelowo basenowym.
Rok temu pierwszy raz weszłam do tego basenu z falami, co na zdjęciu, bo wszyscy szliśmy. W tym mąż tylko poszedł, ja zaleglam na leżaku.
Druga siostra uwielbia plany na cały dzień, które muszą być zrealizowane. Jak razem jadą gdzieś (oboje single) to ciągle dysonans.
Ja lubię wypełnione, ale nigdy nie będę gnala na siłę, co zobaczę to moje i wystarczy.
Najmłodsza siostra bardziej stacjonarna, choć jak jej się trafi to nie odmawia i sprawia jej radość. Ale sama dla siebie nie potrzebuje.
Dzień Dobry w niedzielę
Uff, ale gorąco od rana, ale jakoś tak przyjemnie bo wiaterek leciutko dmucha.
Właśnie biorę się za robienie śniadania. Dziś jajecznica ze swojskich jajek po wiejsku ,na boczku i cebuli Dawno nie jedliśmy, a jakoś tak smak naszedł.
Na obiad jak zwykle rosół na indyku i wołowinie. Na drugie mięso z rosołu i fasolka szparagowa ,do tego kompot truskawkowo-porzeczkowy i ciasto porzeczkowe z bezą na podwieczorek.
Swoją drogą miałam pracowity czas. Robiłam soki. Zeszło z tym trochę, jak to z przetworami. A tym czasem wracam do śniadania. Pozdrawiam i zostawiam Wam ciasto porzeczkowe
Witam. Widzę, że upał doskwiera wszystkim i nawet na przesiadywaniu w cieniu lipy przed kawiarenką nie ma chętnych.
U mnie też grzeje bardzo, 33 st. w cieniu, taka temperatura nie dla mnie. Siedzę w domu, przy zamkniętych oknach i opuszczonych roletach, bez wiatraków, bo ich towarzystwa nie lubię.
Porywam kawałek ciasta z porzeczkami od Goplany, bardzo lubię taki wypiek i już mnie nie ma.
Trzymajcie się chłodu.
Idealne na ten upalny czas, dzięki
Może i ja podobne wyczaruję, mam zamrożone kruche i troszkę malin.
Dobra niedzielka
i nawet fajna, pospaliśmy dłuugo jak na nas , kociarnia i żniwiarze nie rozrabiali.
Teraz czekamy na deszcz, wisi od rana w powietrzu.
Niech pada, nawet leje bo po naszym podlewaniu do późnej nocy, wczoraj, juz śladu nie ma.
Po leniwym poranku, lekkim śniadanku, czas na konkrety, może ruszymy w miasto by nie nagrzewać domu gotowaniem.
Nic nie pichciłam wczoraj bo nie mieliśmy czasu, najpierw goście, potem lanie i ratowanie naszych bidulek w ogrodzie.
Zwiedzajcie ile wlezie i gdzie nogi, oczy poniosą
Tyle mamy z tego życia ile pięknych, ciekawych albo tylko smacznych miejsc odwiedzimy.
Pogodnej i nieco chłodniejszej niedzieli życzę
Zgadzam się, z życia tyle nasze co zobaczymy i posmakujemy.
A zawsze jest szansa, że na stare lata, bardzo stare, los nas umieści w tym zapamiętanym pięknym i smacznym miejscu.
Kolejny "deszczowy" dzień z palącym słońcem.
Prognoza przesuwała deszcz co godzinę, padało dopiero po 5, ale to była ulewa co się zowie, przez kilka minut, jechaliśmy do hotelu akurat, na miejscu już przestało.
Dzisiaj podobny dzień ma być, znaczy deszczowy. Oby już było w drodze do domu.
Wczoraj byliśmy u grawera, choć chyba po polsku bardziej adekwatne by było miedziorytnika, zajmowali się też przygotowywaniem walców do kodowania, to było bardzo popularne w czasach kolonijnych.
Dalej kuźnia oraz zakład robiący wyroby z cyny, tylko dla wojska, indywidualnie nie można było kupić.
Zwiedziliśmy też domu Roberta Cartera, jednego z najbogatszych mieszkańców Wirginii tamtych czasów.
Normalnie jest zamknięty, otwarty tylko w soboty, zwiedzanie za dodatkowym biletem, który trzeba odebrać na konkretną godzinę (o 9 udało nam się dopiero na 13), grupy tylko 10 osobowe.
Tam ciągle trwają prace badawcze, dom jest pusty w środku.
Robert odziedziczył fortune w wieku 4 lat, dziadek i ojciec zmarli.
Pojechał na studia prawnicze do Londynu, ale zamiast studiować, hulał.
Ożenił się z dobrymi koneksjami, które to wprowadziły go do izby wyższej sądownictwa, bez stosownego wykształcenia.
Z czasem naprawił błędy młodości, stał się statecznym i poważanym obywatelem.
Pod koniec życia przeprowadził sądowo , bez możliwości podważenia tego, zniesienie niewolnictwa w swoich plantacjach (a większą część Wirginii była jego).
Za to wydzierżawił ziemię potem swoim niewolnikom, którzy zostawali, bo życie zwykłego wolnego wcale nie było proste dla Czarnych wtedy.
Sam Carter wyprowadził się z Williamsburga, bo był solą w oku sąsiadów i gubernatora (jego dom jest obok pałacu) za obolicje.
Dzisiaj powrót do kolonialnego Williamsburga, jeszcze trochę nam zostało do zwiedzenia.
Ciekawa postać, jak Ashley w "Przeminęło z wiatrem'.
Zbyt postępowy na swoje czasy, co zwykle kończy się wykluczeniem lub nawet gorzej.
Na szczęście nie każdego można zastraszyć, zniechęcić.
Dzięki, lubię takie historie i takich bohaterów
Witam poniedziałkowo
Sobota była bardzo upalna - faktycznie odczuwalnie, to jakieś 39 stopni a na termometrze 34. Na szczęście ja nie należę do osób, które ciężko znoszą upały. Do tego w domu mam naturalnie chłodno dzięki parkowi (bez klimatyzacji czy wiatraka) więc nie mogę narzekać. W niedzielę było znacznie więcej chmur.
W piątek ogarnęłam (kolejny raz) liście od bambusów a dziś ta sama robota od nowa No ale muszę, bo we wtorek wyjeżdżam więc jak wrócę będzie co robić, to chociaż teraz trzeba "machnąć" ile się da.
Jak ja się cieszę, że przede mną druga część urlopu . Może nie jest to coś wyjątkowego, bo jadę tylko do Połówka, ale dla mnie, to bardzo dużo. Nasze wspólne chwile są najcenniejsze. Kiedy Połówek będzie w pracy, to ja będę miała dużo czasu na spacery a potem zawsze coś razem sobie wymyślimy
Jest dobra informacja dla osób, które źle znoszą upały - zapowiadają, że powoli idzie ochłodzenie więc kiedy będą 22 stopnie, to pewnie wszyscy trochę odetchną. Chyba już od środy ma tak być.
Dobrego startu w nowy tydzień
To już jutro, walizki spakowane ? więc ruszaj w drogę.
Bawcie się dobrze i podsyłaj ciekawostki od Sąsiada
Udanego urlopu
Każde dobre słowo zabieram do walizki
Smakosiu, co to znaczy "tylko do Polowka?"Nacieszcie sie soba i super spedzajcie czas.Liscie same sie nawialy to i same odleca( przy wietrze)U nas przyjemnie, chlodno,20° i wlasnie jak M poszedl pdlac ogrodek to lunelo.Dzisiaj szukalam tych reklamowanych przez Ciebie japonskich restauracji.Moj syn cos tam znalazl....zobaczymy.Nie lubie poniedzialkow i dzisiejszy byl straszny.Ekkore bawcie sie dalej i wspolnie.
Masz rację w 100% nie powinnam pisać, że jadę "tylko do Połówka" No ale nie chciałam Was wprowadzać w błąd, bo wyjazd urlopowy, to jakoś zawsze się kojarzy z odkrywaniem nowych miejsc.
Z tymi liśćmi to jest tak, że jak ich nie zgrabię, to wiatr je przepchnie do sąsiada po lewej albo sąsiadki po prawej a to już słabo Tak więc muszę się trochę powysilać
Mam nadzieję, że uda Wam się znaleźć jakieś "smaczne miejsce" z japońskimi zupami. Ja już ostrzę sobie zęby na Ramen Warto robić sobie takie małe przyjemności. Mam nadzieję, że jak już pójdziesz, to wrócisz zadowolona. Tego Ci życzę
Zrobię jak napisałaś - postaram się spędzić ten czas tak miło, jak się tylko da
Uściski!
Udanego pobytu " tylko u Polowka"....Samych przyjemnosci Wam zycze..
Witam :)
nareszcie polało i nawet grzmiało głośno w nocy.
Niedzielka zleciała szybko, łatwo i przyjemnie.
Teraz mamy poburzowe wyłączenia internetu, jak zwykle, nic nowego.
Czas na zbiory ogórkowe, porządki podwórkowe i plany obiadowe.
Czekamy na chłodniejsze dni, byle nie zbyt chłodne.
Na pasku widać, że znowu sieć znikła ;( Bez światłowodu tak to u nas działa.
Trudno, na dzisiaj koniec klikania i gotowanie z pamięci
Fajnego dnia i udanego tygodnia życzę, bez awarii i utrudnień
No to fruuu, leć do Kawiarenki
U nas cala noc lalo.M ma dzisiaj wolne, nie musi podlewac.A swoja droga to zazdroszcze Wam tej ciezkiej " orki"i znakomitych zbiorow, u mnie niestety jeszcze niemozliwe, ale dobrej mysli jestem.Trzymajcie sie i nie dajcie sie zwariowac.Smosiu to do Ciebie.
Dziękuję kochana Basiu, masz rację, czasami przesadzamy z oraniem w domu, pracy.
Ja często łapię oddech, na kawę czy chwilkę filmową, eM już tak nie może,rodzinka jeszcze dokłada ile wlezie. Czasami protestuję, ale ich jest więcej
Plony są, co cieszy i nie mogę ich zmarnować, serce by bolało a praca ciężka przepadła.
Witam w poniedziałek
Ranek zaczął się deszczowo i burzowo. Nareszcie, bo nie było czym oddychać. Szkoda tylko, że 10 minut polało, ale lepszy rydz jak nic. Zupełnie inaczej odczuwa się wysokie temperatury na północy jak na południu. U nas jest po prostu afryka. Dlatego każda kropla deszczu jak na wagę złota.
Wciąż marzy mi się jakiś wyjazd, najlepiej tam gdzie jest chłodniej i nawet bym się nie pogniewała jakby można było się zanurzyć w jakiejś termalnej wodzie ,żeby się trochę ochłodzić i zrelaksować.
Póki co mogę liczyć na lokalne jezioro i basen
A teraz czas się zastanowić nad obiadem. Dziś zupa pomidorowa na świeżych pomidorach, a na drugie?? Hmm ,może naleśniki z owocami. Choć ja najchętniej to zjadłabym sobie ze 2 ziemniaki z kubkiem zsiadłego mleka z koperkiem A Wy miłe Panie, co tam pichcicie?
Smakosiu, przyjemnego wypoczynku.
My wróciliśmy wczoraj po południu, zebrałam jeżyny, to już końcówka. Ale jakie słodkie były.
Będę czekać na figi teraz.
Zakończyliśmy zwiedzanie osady, mamy wszystkie domy zwiedzone. Film obejrzany
Zostało nam jeszcze muzeum, jakiś wypad, żeby iść nocą, zobaczyć co oferują, pojechać na wypalanie cegieł oraz na okres dekoracji na Boże Narodzenie.
Wczoraj zwiedziliśmy dom Randolph'a, kolejnej bogatej rodziny w Williamsburgu.
Był on trzecią co do ważności osobą w Wirginii. Potem warsztat szewski, robiący "masową" produkcję standardowego obuwia plus na wymiar dla stop nietypowych, za dopłatą tylko dla większych rozmiarów.
Na koniec obejrzeliśmy film w welcome center, od tego teoretycznie powinno się zaczynać.
Byłam zaskoczona tym, że film fabularny (nie dokument), do tego z lat 50.
Oglądało się jak Przeminęło z wiatrem.
Potem pojechaliśmy na lody, bardzo dobre były, warto było.
Porcja ogromna.
Dzisiaj już do pracy trzeba.
Córka jedzie do Waszyngtonu, do konsulatu, złożyć wniosek o paszport, także będę się denerwować trochę.
Tymi wyjazdami poznaliście kawał historii a my dzięki Twoim zdjęciom też coś "lizneliśmy" Super!
Biorę te życzenia urlopowe ze sobą
Ekkore ? denerwujesz się przez podróż czy wniosek jest 'trudny, chyba nie będą wymyślać problemów - młoda, zdolna i pracowita dziewczyna pewnie załatwi paszport od ręki. Trzymam kciuki
Ja nie jestem z tych siedzących na rozżarzonych węglach.
Jakiś tam stres jest.
Ale uważam, że brak wiadomości, to dobra wiadomość, jak będzie się coś źle działo, zawsze telefon do mamy, ratuj, wymyśl coś.
Przygody miała.
Źle zrobili jej zdjęcie, musiała jeszcze raz iść robić.
A konsulat od pandemii otwarty tylko od 12 do 15.
Do środka wpuszczają po 1 osobie, bardzo powoli idzie. Reszta czeka na zewnątrz. Wczoraj to był koszmar, w 35 stopniach.
No ale załatwiła, wniosek złożony, paszport przyślą do domu.
Tyle, że dużo później była w domu (o 20.30), a nam przypadło jedno wyprowadzanie psa więcej.
Mnie też czeka taka wyprawa - czy po paszport tymczasowy, jak do Polski, czy po biometryczny, gdybym chciała lecieć gdzieś. Czas pokaże.
35 stopni to dla mnie jak piekło, tylko w wodzie mogłabym przetrwać.
Przy 30tu już mam zawroty głowy - jakaś polarna foka ze mnie czy inny stworek z Alaski
Dobrze poszło, to najważniejsze, z wyjątkiem zdjęcia.
Płać kolejny raz za fotkę, bo fotograf nie zna swojego fachu, może niech partacz zapłaci z poprawki
Witam wtorkowo
Smakosiu ,jeśli jeszcze nie wyjechałaś ,lub już jedziesz, to życzę Ci spokojnej podróży i dobrego wypoczynku. Pamiętam, że wkrótce masz urodziny, a nie wiem, czy będziesz obecna więc już teraz składam Tobie najserdeczniejsze życzenia. Niech się spełni wszystko co jeszcze jest do spełnienia z Twoich marzeń
O jej, ale mnie miło zaskoczyłaś! Jesteś niesamowita. Co za piękny bukiet!!! Dziękuję Ci serdecznie za pamięć i przesyłam ucałowania
Wszystkie życzenia biorę sobie do serca. Niech się spełniają!
Ps. Wyjeżdżam dziś wieczorem a póki co siedzę jeszcze w pracy.
Takie specjalne, wcześniejsze, życzenia są jeszcze mocniejsze niż te normalne, terminowe więc podpinam i swoje:
marzeń spełnienia, miłości bez limitu i szczęścia w podróży, życiu, powodzenia w pracy kochana Emilko
fotka zimowa dla ochłody :
Witam wtorkowo
Radośnie, bo przedurlopowo, przedwyjazdowo i do tego słonecznie.
Dziś do pracy poszłam w swetrze, bo na termometrze było zaledwie 12 stopni. Bardzo rześki poranek
Odliczam godziny "biurowe" ale będzie ich mniej, bo wychodzę z pracy już o 11-ej Hura!
Będę jechała tradycyjnie autobusem 14 godzin, ale powiem Wam, że nie mam co marudzić, bo ostatnio jechała ze mną osoba, której droga trwała jakieś 20 godzin więc mam luksus
A póki co zabieram się za papiery na biurku i zostawiam dla chętnych herbatę z cytryną.
Dobrego dnia
Dziś fajny wtorek
od rana piękna pogoda, rześkie powietrze i lekki wietrzyk.
Wczoraj urwali nad nami kawał chmury, podlało nas solidnie za cały suchy czerwiec.
Ale zanim lunęło to zebrałam ogóraski, cukinię i koper do małosolnych.
Czekam do jutra i zaczynamy wyjadanie.
Chociaż surowe, świeże też są pyszne, co swoje to najlepsze.
Mam podszykowane mięcho obiadowe, ogórki na mizerię też więc tylko ziemniaki uduszę z przyprawami i gotowe. Może koleje okna doczyszczę?? Jak sił mi starczy i kolejny film mnie nie wciągnie
Fajnie, że podróżujecie, odpoczywacie i bawicie się ile wlezie. Taki czas zabawy, nawet domowej lub podwórkowej właśnie mamy.
Teraz jajcowe śniadanie, może na chwilkę grządki i domowe sprawy.
Udanego dnia
No i wszystko ucieklo.<<caly wpis.Zmykam zaraz przychodza mnie meczyc.
Tak bywa, szkoda bo lubię poczytać co piszesz, co myślisz
U nas wczoraj nawet tivi szalało, internet wrócił dopiero pod wieczór.
Dzisiaj na sniadanie chrupiace tosty z polskim salcesonem.Jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma.( nie jadlam chyba 20 lat ) i jajowa.Krzysiu dziala, a ja sie ciesze
Kolejny upalny dzień.
W pracy czas leci szybciej, bo Mała zaczęła kolejne półkolonie, więc zawieźć, odebrać, pół dnia znika.
Potem oboje idą spać i już koło trzeciej jest.
Nie wiadomo kiedy do domu zbierać się czas.
Przyszły tydzień też taki zajęty będzie.
I ja dołączam do przedwczesnych życzeń urodzinowych.
Wszystkiego najlepszego.
A teraz zmykam jeść śniadanie, na które nie mam pomysłu kompletnie. Ale wiem co do pracy i na obiad.
Witam. Przez kilka dni nie dało się u mnie żyć, wczoraj wieczorem popadało i dziś jakby lepiej, choć też 23 st. i jakoś duszno ponoć /ja nie odczuwam, ale M twierdzi tak/.
Wczoraj znowu pełniłam rolę kierownika lotu - córka wracała z Turcji. Ze Stambułu do W-wy, a potem przesiadka na lot do Rzeszowa, no i dopiero koło 1-wszej była już w domu /zawsze wysyła mi sms gdy już dojedzie z lotniska do domu, bo loty to sama sobie śledzę/.
Syn wybrał się na spacer z psem na moją działkę /mieszka niedaleko i czasem idzie na dłuższy spacer na działkę/ i podrzucił mi cukinię. Muszę coś z niej zrobić. Chyba zrobię po węgiersku i będę mieć na obiad.
Ja nie wiem kiedy się wybiorę na moją działkę... nie dość, że gorąco, to jeszcze dojazd utrudniony, bo poszerzają drogę w stronę lotniska właśnie na odcinku, gdzie my skręcamy w stronę działki. Same przeszkody.
Na razie mam wolne od "matkowania", "kwoka" ma urlop do piątku, bo wtedy znowu syn z rodziną jadą na Rodos.
no takie buty...
Pozdrawiam. Przyłączam się do życzeń dla Smakosi, choć wydawało mi się, że Ona "sierpniowa". Smakosiu, wszystkiego co najlepsze, miłości, zdrowia w dużych ilościach, troszkę pieniążków do tego, a wtedy już niech cały świat należy do Ciebie.
I bukiety prosto z mojego ogrodu.
Przepiękne te bukiety ogrodowe. Obok Twoich życzeń są jak ekskluzywna bombonierka. Dzięki Wam mam dziś wyjątkowy dzień. Ściskam bardzo ciepło! Ps. Na wszelki wypadek nie dziękuję
I slusznie, tutaj na zas nie wpada skladac zyczen.Taki zwyczaj.
Nie znam tego zwyczaju, to przesąd chyba
A my łamiemy zasady i omijamy zwyczaje, jak to mówi starszy w mojej rodzinie: optymalizujemy by ułatwić lub umilić nam życie
Zbieram wszystkie dobre życzenia i pakuje do walizki. Będą z pewnością częścią tego miesiąca. Uściski!
Jakoś wątki pomyliłam, to skopiowałam i wklejam tam gdzie powinno być.
Coś dziś wszyscy zaspali.
U mnie ciężkie powietrze, po południu ma być burza.
Plany na weekend ustalone.
W sobotę w domu, w niedzielę pojedziemy do Raleigh, najpierw ogród botaniczny, potem katedra i msza, dalej wystawa lego.
Coś tam drobnego wpleciemy pomiędzy- jedzenie i polski sklep, choć ten ostatni jak styknie czasu.
Zaspać u nas nie można, zawsze ktoś lub coś wyciągnie z wyrka.
Wczoraj od raniuśka panika kocia i ogólny hałas nas męczył, dzisiaj już spokojniej, jak to po deszczu, zmył upalny dzień, noc ochłodził i fajnie dał pospać.
Witajcie
po przerwie - wessał mnie kolejny zaległy przepis i miniserial o szachowej geniuszce /edytor podkreśla geniuszkę"na czerwono, jakiś uprzedzony do płci żeńskiej czy co/.
Bliny od Praliny wczoraj smażyłam, by mieć mniej mieszania zalałam drożdże słoną wodą - pomogło ciasto nie buzowało zbyt mocno.
Do tego podkusiła mnie mąka ryżowa, raczej NIE nadaje się do blin, utwardza ciasto i przedłuża smażenie, bo nie mięknie jak pszenna. A dodałam tylko parę łyżek.
Poza tym stare prace odkładane musiałam podgonić, powitać rodzinkę eMa co wpadła na chwilkę i zleciało nie wiadomo kiedy aż do wieczorka.
Ogólne osłabienie i znużenie nas dopadło, czas na wakacje i to baaardzo długie.
Kiedy je zorganizujemy i gdzie?? nadal nie wiadomo.
Cóż począć, gdy zajęć przybywa a $$ ubywa i to hurtowo.
Najtaniej więc jest posiedzieć w domku, poczytać, oglądać lub słuchać lubianych i podziwianych.
Mam nadzieję, że kiedyś i my wyruszymy w podróż, pozwiedzamy, odpoczniemy i nadrobimy zaległości urlopowo-podróżnicze.
Spokojnego dnia
Witam. I po burzy porannej, od razu inaczej się oddycha.
Jednak pogoda jakaś taka, wiszą chmury, pewnie jeszcze popada. Zresztą czuję to własnej skórze... swojej głowie... ciężka i taka... czyżby migrena nadciągała?
Trzymajcie się zdrowo.
I u nas burza była wczoraj.
Zrobiło się ciemno jak w nocy, popadało z 10-15 minut, potem słońce wyszło.
Po godzinie śladu nie było po deszczu, kałuże wyschły, czym Mała była niepocieszona, bo nie miała w czym skakać już, a po to poszliśmy na spacer.
Dzisiaj też miało padać, ale w prognozie już się pozmieniało, zobaczymy, najlepiej jakby to było na noc.
Idę robić śniadanie i zaraz do pracy. Dziś szybko zleci, bo dużo zajęć.
Mały się uruchomił. Popyla w chodziku, w pełni raczkuje, probuje wstawać.
Nawet na moment nie możesz go spuscic z oka, bo wykorzysta.
W chodziki obgryza kwiaty, na kolanach gna na psiej miski.
To jak jest sam.
A z siostrą, ta traktuje go jak wielką lalkę, z którą można wszystko zrobić.
A inwencje ma sporą.
Kocha go bardzo, chciałaby się z nim bawić, jak z partnerem.
Jak przedwczoraj.
Poszliśmy na dwor puszczać banki.
Mały zabezpieczony w krzesełku, bo na kolanach za bardzo pchał mydło do buzi.
Umyłam (wytarłam chusteczkami z chlorem) jej wiaderko do baniek, tam są trzy "patyczki" do robienia. Poszłam tylko odnieść brudne do śmieci i pudełko do domu, żeby nie wysychały chusteczki.
Może minutę.
Wracam a Mały się pieni.
Oczywiście dała mu jeden patyczek, dobra siostra.
A Mały zaraz do buzi....
Ale radochy co niemiara jest teraz, najciekawszy okres w życiu niemowlaka, choć bardzo pracowity.
Chetnie zamienila bym sie zMalym na chodzik(blizej ziemi).Obiecuje nie obgryzac kwiatkow i nie ruszac mydla.
No to obejrzyj 'Nianię w Nowym Yorku - trochę o Tobie
Nianię w Nowym Jorku czytałam.
Nie wiem czy to jest to samo, sprawdzę sobie.
Mały wczoraj zaczął "chodzić". Pierwszy raz wstał przy kanapie i zaraz zaczął się przesuwać bokiem.
Na basenie (czekamy w trakcie lekcji Małej) przeszedł w ten sposób 4 krzesła. A jaki ucieszony był.
Kupiłam sobie książki, obie części, po angielsku.
Nie jestem pewna czy mam je po polsku w Przasnyszu, czy pożyczałam z biblioteki.
Będzie porównanie teraz.
Tak sadzisz? Nigdy nie ogladalam i nie mam w planie.Moi sa zachwyceni, niestety to nie moja bajka.
Ja lubię Scarlett J. więc filmy z jej udziałem, prawie wszystkie oglądam.
Niektóre nawet z powtórkami.
Niania to mądra i serdeczna młoda kobieta jak Ekkore, musi upilnować małego chłopca, który uwielbia psoty i nieźle daje jej popalić. Podobna sytuacja, identyczne problemy.
Witajcie piątkowo
i wesoło, bo poczytałam Basi komentarze do przebojów amerykańskiej Niani
Dzieciarnia potrafi wymyślać zabawy, psoty a im starsze tym ciekawsze mają 'zagrania.
U nas spokojnie, namawiam eMa na urlop, ale nie wiem co z tego wyjdzie.
Wczoraj kolejny przepis wypróbowałam - zapiekanka ekspresowa bo w mikrofali, ale nadspodziewanie pyszna.
Wg książki: na 70 dag ziemniaków pokrojonych w talarki, główkę czosnku w plastry, śmietana - 200g, 1/2 szklanki mleka, sól i pieprz, ser tarty,
Po mojemu: ziemniaki cienkie plasterki, cebula cienkie półplastry, śmietana, majonez, musztarda, woda, ser, tymianek, sól i pieprz kolorowy.
Warstwy ziemniaków przesypałam przyprawami, potem cebula, sos i ser.
Zapiekać można też w piekarniku.
Na wycieczkę warzywną czas, może nawet ogórki do kolejnego kiszenia znajdę, albo kolejne dary sąsiadowe na płocie, ostatnio były wężowe ogórasy i cebula - mniamm.
Nic poza tym nie słychać, nie widać i niech tak zostanie, spokój nam potrzebny i troszkę wytchnienia, bo już zaczynamy wyglądać jak osiołki w kieracie codziennym.
Miłego i pysznego dnia
I znów sieć uciekła, poczekam z wysyłką porannych wieści. To leeeć :
Mniam ,mniam już czuję smak tej zapiekanki. Dzisiaj też robię ziemniaki, ale pieczone czyli pieczonki. To nasza regionalna zagłębiowska potrawa. Tradycyjnie robi się w kociołku na ognisku, ale ,że dziś zapowiada się deszczowo ,to będą pieczone w rondlu.
Nie wiem co się stało, ale przez 2 dni nie mogłam zalogować się na Wielkie Żarcie. Mogłam oglądać, czytać, ale nie mogłam wejść. Pomyślałam sobie, no tak, najpierw Nadia teraz ja. Nie ukrywam, że to bardzo niefajne uczucie, bo nawet nie miałabym jak poinformować ,czemu nagle zniknęłam
Także jakbym kiedyś nagle urwała kontakt to albo mnie odcięli od internetu ,albo od WuŻetu... Mam nadzieję ,że tak się nie stanie ,ale jakby...
Póki co ,cieszę się ,że znów tu jestem ,pozdrawiam Was Wszystkie i Wszystkich z całego
Witam
Ja jestem zalogowana na stałe, tzn, odpalam laptop i już WŻ też mam, nawet gdyby ktoś włączył się do sieci na moim kompie, to wyglądałoby, że to ja. Dziś jednak musiałam się logować, bo dziwnym trafem wchodzę, a ja nie jestem zalogowana. Nie wiem czemu, czasem się tak zdarza.
Goplano, zawsze możesz napisać na lub do "Almanki" zapomniałaś?
Oczywiście wszystkie w razie czego możecie tam coś napisać.
Dziś u mnie fajna pogoda, nie za gorąco, 21 st. słońce lekko za chmurkami, ale po południu może się zmienić.
Dziś mam w planie upiec sernik, a przy okazji może cukinię faszerowaną zapiekę też. Mam nowy przepis, podpatrzyłam na youtube u p. Strzelczyka.
A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Ja też jestem zalogowana na stałe, teraz to nawet nie zmieniam nośnika, żeby się nie przelogowywac.
Tylko na telefonie, wszystkie przepisy już oglądam na nim.
Wymyśliłam, że problem z dodawaniem zdjęć na Wz dotyczy jedzenia, nie mogę dodawać takich zdjęć, nawet zmniejszonych do minimum, podczas, gdy te z wyjazdów przechodzą bez problemu w pełnym rozmiarze.
Dziwne to. Ale całe działanie WZ jest dziwne i nieprzewidywalne.
No faktycznie ,przecież u Ciebie mogłabym poinformować, ale widzisz czasem jakieś zamroczenie mnie dopada, pewnie z gorąca
Jestem ciekawa jak wygląda stałe zalogowanie na WŻ ,bo w tej chwili jesteś offline? Nie bardzo rozumiem o co chodzi z tym stałe. Wg mojego rozumowania to jest się wtedy non stop online a tak nie jest. Jak więc to wygląda?
Goplano, nie mam pojęcia, ale ja jak się zaloguję, zaznaczam też "zapamiętaj" i tyle, jak wychodzę to zamykam WZ /x/, ale sama się nie wylogowuję, potem wchodzę i jestem znowu zalogowana, zawsze, z małymi wyjątkami, gdy coś się podzieje i każe mi się logować jak dziś. A ja musiałam dziś dwa razy próbować, bo nie pamiętałam hasła.
Ja mam tak samo. Mam kliknięte zapamiętaj, za każdym razem jak wchodzę na WZ jestem zalogowana. Od nowa muszę się tylko logować jeżeli korzystam z innego urządzenia. Wtedy na tym innym muszę się zalogować, automatycznie wyrzuca mnie z głównego i jak wrócę do niego ponownie, to muszę się zalogować jeszcze raz.
Ale wtedy i tak samo mi uzupełnia hasło.
Tak; tez tak mam, nigdy sie nie loguje.U mne jest to chyba,automatyczne,oprocz komorki i urlopu. Wczoraj zazyczylam sobie na sniadanie "grzanki"no i moje biedactwo nie spal cala noc, bo nie wiedzial jak sie do tego zabrac.ODPUSCILAM:tO ZBYT WIELKA FILOZOFIA; A PO ZA TYM TO IDEALNY FACET
Wczoraj na obiad dostalam ryz z wisniami,pyszny byl.Jakos od miesa mnie odrzuca
I już piątek.
Weekend znowu przeleci, bo wypełniony po brzegi.
Idziemy do kina, wcześniej jakieś zakupy, pranie, sprzątanie, potem pies córki, bo jedzie z koleżanką nad ocean.
A w sobotę wyprawa do Raleigh.
I znowu długi roboczy tydzień.
Goplana jak dobrze, że logowanie Ci wróciło.
Nasza okrojona gromadka mogła zostać jeszcze bardziej okrojona.
Wczoraj przyszły kocie zakupy, zrobione w prime day. Wybrałam wolną przesyłkę za 1 % więcej zwrotu do karty.
Mąż zostawił otworzony karton.
Trixi wzięła paczuszkę przysmaków i jak kociaka nosiła po kuchni. Widok prześmieszny.
Ona uwielbia gryźć folię, pewnie przegryzła opakowanie i zapach z paczuszki doleciał.
To były mięsne snaki.
Olivi nie posmakowały wcale. No ale to przykład współczesnego pokolenia, wszystko dobre, co smakuje sztucznie.
Ona nawet kawałka mięsa w życiu nie ruszyła. Z ludzkich rzeczy to tylko tuńczyk z puszki, a w zasadzie woda po tuńczyku plus jakieś drobinki (bardzo rzadko, bo ja nie lubię ryb z puszki, tylko do sałatki, a mąż preferuje w oleju).
Trixi zawsze przychodzi, aby ją poczęstować.
Nie ruszy mięsa z miski, ale uwielbia, gdy się z nią dziele surowym mięsem w trakcie krojenia.
Ekkore, minął 20-ty, mam nadzieję, że wszystko ok.
Dzięki Alman za pamięć.
Stwardnienie rozsiane zostało wykluczone definitywnie. Ulga wielka. Bo choć 3/4 objawów pasowało, to tempo rozwoju choroby było za wolne oraz nie było ani jednej przesłanki z tych oczywistych, wywołujących tą chorobę autoimmunologiczną. To z moich odczuć.
Natomiast nerwy uszkadza mi kręgosłup szyjny, mam zaniki płynu dookoła rdzenia kręgowego.
Znowu będę szła do neurochirurga, żeby się wypowiedział na podstawie tego bardzo szczegółowego rezonansu. Na tą chwilę i tak nie zgodzę się na operację, bo pomoże albo nie, a rehabilitacja długa.
Będę też miała jeszcze EMG na całą prawą stronę.
Gdybym sobie wtedy nie pobimbala z wizytami, chodziłabym tylko na kontrolne. Nikt nie zalecałby operacji.
A tak całą diagnostykę muszę od początku.
Ekkore, cieszę się, nawet nie wiesz jak, jakby to była moja dobra diagnoza. Najważniejsze, że ta być może najgorsza z podejrzeń choroba wykluczona.
Wiesz, ja też na 100% mam różne dolegliwości od kręgosłupa szyjnego, sama sobie postawiłam diagnozę, wszak zdobyłam już wiele specjalności hihihi. Ja na razie do lekarza się nie wybieram, bo i tak coraz szersze kręgi w służbie zdrowia zataczam. Pozdrawiam.
No wlasnie, Alman trzyma reke na pulsie.Chwala jej za to.
Basiu, bo "Matką-kwoką" nigdy się nie przestaje być.
Ja bałam się pytać, ale fajnie że już wiadomo i po strachu.
Możemy spać spokojnie.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Witajcie!
Wpadłam na moment zameldować, że urlopuję na spokojnie czyli "kręcę się po niemieckim bruku" a wieczory spędzam z Połówkiem. Jak zawsze jest super, bo odrywam się trochę od codziennych mechanizmów i robię to, na co mam ochotę
Pogoda w kratkę. Mam bardzo letnie rzeczy i wychodzi na to, że lipnie się przygotowałam. Ale co tam! Poradzę sobie
Zaraz kawa a potem w drogę
Miłego weekendu
Witam sobotnio
Nareszcie pogoda jaką lubię, ani zimno ani gorąco, czyli w sam raz
W dodatku wyspałam się jak dziecko. Nie ma to jak zdrowy sen przy otwartym oknie. Byłoby idealnie gdyby nie komary. Trochę pogryzły Jak zawsze rano nastawiam wodę na herbatę i zrywam kartkę z kalendarza. Już 22 lipca?? Jeszcze lekko ponad tydzień i koniec miesiąca. Według kolejności wypada ,że sierpień przypada Smakosi. Gdyby jednak urlop haczył o sierpień to wypada kolejka Ekkore Swoją drogą wspaniałe wiadomości, że wyniki wyszły pomyślnie. Zawsze trzeba być dobrej myśli, choć one jak wiemy potrafią nas nieźle zestresować. A zatem trzeba dobre wieści wznieść kieliszkiem zdrowotnej nalewki
Witam. Dziś jest sobota, imieniny kota!
Pogoda jakaś niezdecydowana, niby słońce i 22 st. czasem deszczyk popada, tak jakoś...
Siedzę i zajadam pyszne wiśnie, M kupił... przepyszne, lekko kwaśne i bardzo soczyste.
Na obiad będzie cukinia zapiekana w papilotach /pisałam, że podpatrzyłam u p. Strzelczyka/, jutro zaś będzie chyba krupnik, na drugie piersi kurczaka w sosie cukiniowo-paprykowym, ziemniaki z koperkiem i może mizeria. No i sernik.
Przyniosę do kawy popołudniowej, bo na razie leżakuje w lodówce.
Powiem Wam, że moje smaki są obecnie jak u kobiety w ciąży... wszystko mi śmierdzi, tzn. wędliny i mięso. Jem na okrągło sery na śniadanie i kolację, zaś obiadowo to wolę warzywa np. moją ulubioną cukinię.
Ale ileż można jeść cukinię? i tak ciągle coś innego z niej kombinuję, ale już pomysły mi się wyczerpują.
No to bywajcie, wpadnę jeszcze potem z tym obiecanym sernikiem.
22 lipca, kiedyś święto zwane E. WEDEL ( po zmianie nazwy).
Dzień w którym podobno zyskałam życie, bo padało.
Rodzice musieli się żenić...
Siedzę sobie na zewnątrz, piję kawę.
Myślę co na śniadanie, pewnie gofry zrobię.
Chwila spokoju i w drogę do zadań dzisiejszych.
Jakby co przejmę kawiarenkę sierpniowa, gdyby Smakosi wakacje się przedłużyły.
Ale wrzesień zgodnie z harmonogramem też mnie ucieszy.
O, Ekkore, dzięki za przypomnienie, że dziś 22 lipca i dawniej było święto... dzień wolny od pracy i od wszystkiego... uwielbiałam to święto, zresztą 1 Maja i pochody też...
Gofry zrobiłam, zjadłam. Dobre wyszły.
Będzie jeszcze na jedno śniadanie, o ile mąż się nie poczęstuje.
Zawsze twierdzi, że moje dziwadła to nie są jadalne, ale czasami, jak nie spyta się z czego, to zje ze smakiem.
Te były z mozzarelli, jajek i łuski babki jajowatej lub plesznik, nie wiem którą w ostateczności kupuję, wszystkie to psyllium.
Moje ulubione.
Chciałam się z Wami podzielić, ale moje jedzenie jest zakazane na Wz, nie mogę takich zdjęć dodawać.
wpadam z sernikiem... bardzo smaczny, lekki bo bez spodu, tani, bo z sera wiaderkowego lidlowego... częstujcie się...
Bardzo chętnie się poczęstuję, zwłaszcza, że sama jeszcze nic nie upiekłam
Kiedyś nie wyobrażałam sobie sernika bez spodu, a teraz bardzo chętnie zjadam właśnie taki. Jak to się człowiekowi mieni gust kulinarny. Przynajmniej w moim przypadku. Np jako dziecko nie znosiłam zup mlecznych a teraz zjem ze smakiem, choć robię je rzadko. A patrząc na Twój sernik ,chyba się skuszę upiec. Mam w lodówce pół wiaderka homogenizowanego waniliowego i kostkę twarogu. Powinien wyjść dobry
Kto Ci zabronil?, nie rozumiem.Twoje(niektore) potrawy sa czasami troche "dziwaczne" ale jak najbardziej zjadliwe,apetycznie podane.No ite ciekawostki z kuchni roznych krajow..To nie jest forum z dzialem "Mody" a kulinarny,wiec o co tu chodzi?Cos przegapilam?
Nie mogę dodać zdjęć z potrawami, nawet po zmniejszeniu do minimum.
Ani na forum, ani w nowych przepisach.
Dlaczego, nie mam pojęcia.
Już myślałam, że może to zabezpieczenie sieci jakieś jest. Albo rozmiar zdjęcia
Ale zdjęcia z wyjazdów wchodzą bez zmniejszania, po 5-6 nawet do posta, z sieci hotelowych oraz z domu.
A te z jedzeniem nie wchodzą zazwyczaj nigdzie.
Bo sporadycznie coś tam pozwoli mi dodać.
I paradoksalnie stare zdjęcia pozwala dodać.
A szkoda.,Mysle, ze Cie zle zrozumialam i ktos zWZ zabronil Ci zdjecia wstawiac.
Młodzi nawet nie wiedzą, że takie święto kiedyś było, my też zapominamy.
Czas ucieka, nowe sprawy na głowie i pamięć dziurawa - Wedla z 22gim lipca też już nie kojarzę.
Moja Babcia ...Maria obchodzila imieniny 22-go lipcac.Tego sie nie zapomina.
Dopisano 2023-7-23 7:54:29:
Wedla też nie pamiętam, ale za to, że 22 lipca był świętem Odrodzenia Polski do 1989 roku. Po tym czasie święto znieśli, podobnie jak pochody 1-majowe.
Ja też miałam babcię Marię (mama mojego taty) ,lecz ona obchodziła imieniny 15 sierpnia. Od kiedy pamiętam rok w rok, aż... Dziadka Józefa w ogóle nie znałam bo zmarł w 1955 roku.
Masz racje, moja corka urodzila sie 1 maja 1979 roku i nie musialam isc na ten znienawidzony pochod.Kiedy to zlikwidowano.......nie pamietam.M tworzy grzanki,mam nadzieje, ze beda zjadliwe,juz dlugo to trwa.Milego dzionka zycze.
Dokladnie tak.
Zakłady Wedla przemianowano na 22 lipca.
To młodzież zaczęła nazywać święto E. Wedel w żartach między sobą. Tak było u mnie w środowisku.
Mężowskim też, na drugim końcu Polski.
Bo nie myślę, aby to było od niego, za krótko się znaliśmy, do tego w lipcu byłam poza Jelenią.
Piękne, dzięki - pamiętam tylko 'Jedyną, nie wiem czy to była mleczna czy deserowa, ale że pyszna to na zawsze zapamiętam.
I po sobocie.
U nas leniwie rano, potem już wizyty i zakupy.
Kolejne ogórki w gliniaczku dochodzą i smakują świetnie.
Zostało mi trochę do selerowych od Nadii.
Tak na teraz je przygotuję, bez parzenia w garnku.
Prezenty kolejne na płocie znalazłam, poza ogórasami i cebulą, super pomidory, aż nam ślinka cieknie - będą na niedzielne śniadanie.
Alman dzięki za sernik, ja nic nie piekę więc taaakie ciacho szczególnie oczy cieszy. Lubię serniki a im mniej w nich ciasta, tym lepiej.
Wiaderkowe sery są dla mnie ratunkiem, bez ucierania, szybciutko można wyczarować pyszny sernik. Kupuję różne, lidlowe też - czasami pięknie wyrastają, nieraz klapnie jak naleśnik, ale zawsze smakuje.
Teraz krótki seans serialowy, długo nie wysiedzę, ziewam jak bobas po dobranocce.
Spokojnej nocy
Wczorajszy dzień przeleciał jak z bicza strzelił.
Dzisiejszy pewnie też, choć dłuższy, bo pobudka na budzik i dopiero wieczorny powrót.
Zobaczymy co nam wyjdzie.
Byliśmy w kinie na Sound of Freedom.
Film o pedofilii dziecięcej.
Nakręcony 5 lat temu przez Disneya, odłożony na półkę.
Teraz wykupiony, ale nikt nie chciał podjąć się dystrybucji.
To zaczęli sami.
Marketing szeptany poprzez media, znajomych.
Film przebija przychodami wielkie hity grane równolegle. Coraz więcej kin chce go wyświetlać.
Ale widocznie tak miało być.
Te 5 lat temu byłby wyświetlony, przeszedł bez echa. Ludzie w większości by nie uwierzyli, stwierdzając niemożliwe na taką skalę.
Teraz, gdy wyszły na jaw pedofilskie procedury możnych tego świata, film wywiera wrażenie ogromne.
Będzie miały okazję, obejrzyjcie.
Dzisiaj ogród botaniczny, otwarty dla publiczności tylko 2 weekendy w sezonie (jak mi się spodoba, to pojedziemy teżna jesień i wiosnę), Msza w naszej archidiecezjalnej katedrze (mamy bardzo fajnego biskupa, miałam okazję go poznać na bierzmowaniu syna koleżanki) oraz wystawa lego.
Jak będę mogła, wykorzystując życzliwość WZ, pokażę Wam co widzieliśmy.
Dobra niedzielka
i fajna pogodowo. Zaczęłam od kawy, śniadania:
moje z małosolnymi ledwo 'złapanymi,
eMa z pomidorami sąsiadowymi, z tunelu. Pycha, jak ja lubię takie jedzonko, lekkie i pożywne, pachnące
Później zalałam w słoju ogórki Nadii, duuużo selera, cebula i curry. Musiałam obierać bo moje troszkę były oślizłe a te z płotu mają grubą skórę, jak to wężowe, sałatkowe.
Teraz plany obiadowe na dziś i jutro. Chyba polędwiczki wieprzowe z cukinią i makaronem lub soczewicą. Mam też dla siebie pałki kurczaka, moje ulubione, bez skóry i panierki, mocno przyprawione.
Fajnie Was widzieć, poczytać co ciekawego grają i wystawiają.
Filmy o pedofilii mnie porażają, mam za sobą ciężką traumę po obejrzeniu dokumentu o belgijskiej siatce pedofilskiej i ich ofiarach. Długo mnie to męczyło.
Poza tym przestałam oglądać 'Gambit a zaczęłam dramat 'Joker - stary, nagradzany i pewnie znowu mnie zdołuje. Muszę jednak obejrzeć, jak to maniaczka filmowa. Nadal czeka na mnie 'Nieodwracalne z piękną Monisią b. i horror z Charlize T. za który dostała Oskara.
Zapraszam na 2gą kawę i szybkie pichcenie w chłodnej, jak dotąd kuchni
Smacznej i wesołej niedzieli
Witam w przedostatni poniedziałek lipca
Jeszcze tydzień i mamy sierpień. Leci ten czas jak oszalały. Jeszcze chwila a będziemy świętować Boże Narodzenie.
A wracając do teraźniejszości ,za godzinę będą mi zakładać holter ciśnieniowy całodobowy. Czekam na to badanie od samego listopada. Do tego czasu zdążyłam już mieć drugą wizytę u kardiologa. Szok ile trzeba czekać, a co mają powiedzieć ludzie którzy potrzebują badań na już? Czekać ,albo wyłożyć z własnej kieszeni a nie każdego przecież stać Doprawdy trzeba mieć zdrowie ,żeby chorować w naszym kraju. Tymczasem się pomału zbieram ,bo czas goni ,a trzeba jeszcze dojechać.
Dobrego dnia
Amerykański system zdrowotny jest drogi. Ubezpieczenie kosztuje krocie i długo jest tylko płaconą kwotą, która daje jedynie zniżki sieciowe do lekarzy. Czasami nawet i przez cały rok, gdy się nie ma problemów ze zdrowiem. Część ludzi, szczególnie młodych wolała płacić kary, niż mieć ubezpieczenie. Bo jest sporo ośrodków, które przyjmują za gotówkę.
Tyle, że jak coś się dzieje, to pełna diagnistyka jest momentalnie.
Gdy jeszcze przyjdzie szpital, na początku roku, to do końca roku już może być za darmo.
Ale najpierw trzeba te kilka tysięcy dolarów wydać (u mnie jest 10 tysięcy na rodzinę).
10 tys. $ na rodzinę, dla nas dużo, ale jak wszyscy pracują, zarabiają to chyba nie jest dużo więcej niż nasz, chciwy zus-zdrowotny.
Zarabiasz i wydajesz w dolarach, a to wygląda już inaczej.
Te 10 tysięcy to dużo. Nam się jeszcze nigdy nie udało tyle wydać na leczenie w ciągu roku.
Mąż i córka dwa razy osiągnęli poziom indywidualny, to jest mniej, ale nie pamiętam ile.(Mąż operacja nosa, córka woreczek), zawsze wypadało pod koniec roku, więc i tak nie skorzystali za wiele z bezpłatnego leczenia.
Poza tym nikt nie płaci w całości, rozkłada na raty. Także płacenie odbywa się głównie w rachunkach dla ubezpieczyciela, a nie w realnych pieniądzach.
Mąż za operację z 2020 ciągle płaci jeszcze, parę rat mu zostało, córki też ciągle w trakcie.
Nie jest tanio z leczeniem. Ale jak coś się dzieje złego, to wiesz za co płacisz. I masz szybko.
A nie jak w przypadku bezpłatnej służby zdrowia, jak naprawdę zachorujesz, czekasz w kolejce albo idziesz i płacisz ekstra prywatnie.
Moja córka tutejszym zwolennikom bezpłatnej służby zdrowia powtarza, że na pewno jej nie chcesz.
Wizyta u specjalisty za 1.5 roku, operacja za 5 lat. I wtedy słyszy- ake jak to.
Nie wiem czy to poważna sprawa, ale trzymam kciuki za powodzenie i skuteczne leczenie
Dzięki Smosiu, każde dobre fluidy mile widziane Czy sprawa poważna to się okaże 3 sierpnia na wizycie u kardiologa. Będzie już mieć wyniki z całodobowego pomiaru. Sama jestem ciekawa ,bo od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej ,a upały już całkiem mnie powalają. Dobrze, że w domu nie jest tak duszno, bo nie wiem jakbym dała radę.
Tez czuje sie paskudnie.Lubie ciepelko i to mi nie przeszkadza.Dzisiaj "zielono" mi, bo spadlam z krzesla.Krzysiu juz mnie przywiazal i jest git.
Basiu uważaj na siebie, powolutku i ostrożnie.
Wiem, że łatwo doradzać, ale z pośpiechu tylko kłopoty wychodzą.
Ja tak walnęłam brodą, że strup nosiłam parę tygodni. Cieszę się, że jęzora sobie nie przycięłam bo na starość zaczęłabym seplenić albo i gorzej ;((
A zaczęło się od szybkiej pobudki i kociej gonitwy
Licho nigdy nie śpi, a szkoda...
Podobnie moja kuzynka. Wywaliła się w niedzielę tak zdradliwie, że w poniedziałek musiała mieć operację. Złamanie prawej ręki z przemieszczeniem. Cierpi strasznie z bólu ,a najgorsze, że lewą nie wiele potrafi zdziałać.. Złe to się zrobi nawet nie wiadomo kiedy.
Alman współczuję Ci tego strachu ,bo to co się widzi w telewizji jest okropne, a co dopiero na miejscu. Straszna pożoga. Dobrze, że Twoi najbliżsi są w bezpiecznym miejscu, ale wiadomo ,już sama świadomość ,że są na tej wyspie powoduje ,że wyobraźnia robi psikusy.
Dziś jakby żyła moja Mamusia ,kończyłaby 70 lat. Zamiast uroczystości modlitwa ,kwiaty i znicz... No cóż ,takie życie ,nikt nam nie obiecał ,że będzie się żyło do 100 lat. Choć są i tacy. Ostatnio w naszej parafii była msza za panią ,która ukończyła 103 lata. Jest jedną z 4 która dożyła tak sędziwego wieku i to w dobrej formie. Miło było patrzeć na uśmiechniętą starowinkę w chuścinie jak ksiądz składał jej najlepsze życzenia
To super, że w dobrej formie dożyła aż tylu lat.
Mnie wystarczy mniej, byle zdrowie jako tako dopisało
70 lat, to u mnie już niebawem, czas leci jak zwariowany i chyba przestanę odliczać by nie łapać doła...
Nic to, wszyscy jesteśmy tu tylko na chwilkę, ważne jest to, co po nas zostanie, jak nas zapamiętają i jak wspomną - ja mam już łatkę wiedźmy , może być, lepsze to niż nic.
Oj dziewczyny, nie moge tego czytac.Nie jestem zadna starowinka, ale czlowiek zdaje sobie sprawe, ze te lepsze (mlode czasy juz za nami i ta niepewnosc....dobija.Byle nie cierpiec.Ale mnie naszlo!!!Leb mi zaszyli i zmieniam kolory teczy.Nie zycze Wam takich przygod.Alman nie martw sie"nasza Matko Polko" bedzie dobrze,ale urlop spieprzony. Caluski dla Wszystkich.
Basiu ja nawet wrogom nie życzę źle, a wszystkim pozostałym jak najlepiej.
Współczuję, rozumiem /aż za dobrze/ Twoje zmienne nastroje i czasami złość - los nikogo nie oszczędza /'nie ma kącika bez krzyżyka" ciągle słyszałam wokół/.
W tak duużej rodzince jak moja wszystko już 'przerabiałam w opowieściach i na żywo.
Pozdrawiam
I już roboczy dzień.
Niedziela była super.
Początek dnia był w ogrodzie botanicznym.
Byliśmy kilka minut przed otwarciem, a tam już sznurek samochodów skręcał. Nim wygrzebaliśmy się z samochodu, kolejne dwa rządki były zajęte. Potem było tylko więcej i więcej ludzi.
A że teren ogromny, ponad dwie godziny chodziliśmy, to wszyscy się rozeszli. Nie było pusto, ale też nikt nie siedział drugiej osobie na karku, tylko w dwóch miejscach (wodospady), gdzie ludzie robili zdjęcia.
Pojechaliśmy oglądać i podziwiać a wyszliśmy z plantacja tequili, hehehe, znaczy z trzema agawami.
Mężowi bardzo się spodobała jedna, na tyle, że ciągle o niej mówił. Jak facet chce kwiatka, to trzeba kupić. Tyle, że ja myślałam, że jemu podoba się ta obok. W zasadzie zrezygnował ze swojej, ale widać było smutek. To wzięliśmy obie.
Tyle, że to nie był mój faworyt, mnie najbardziej podobała się jeszcze inna. To też ją kupiliśmy.
Potem kościół, jedzenie i na koniec wystawa lego.
To nie były przypadkowe budowle, zbiór prac. To była wystawa jednego artysty, Natan Sawaya.
Był prawnikiem, rzucił pracę i zajął się twórczością.
Naprawdę super, jak to siedzi w głowie, że można tak budować.
Wstawiam Wam kilka jego prac, te które wywarły największe wrażenie.
Monet, Van Gogh, Michał Anioł.
I sukienka. To efekt współpracy z australijskim fotografem.
Przygotowuje on zdjęcia w starym stylu, żeby wyglądały jak dawne pocztówki.
Zdjęcia były pierwotnie robione w normalnej sukience, potem Sawaya zbudował z klocków i fotograf "ubrał " modelkę w klockowa sukienkę, na obrazie jest ta z klocków.
Jest cała seria takich obrazów, gdzie jeden element jest klockowy.
Oraz kilka kwiatków z ogrodu.
Rewelka, jakbym nie wiedziała to pomyślałabym że to rzeźby
Dziękuję, za lego i kwiatki - i jedne i drugie świetne i piękne.
Ja widziałam, że to lego przecież. A za każdym razem miałam ochotę dotknąć i przekonać się czy aby na pewno to z klocków.
Największym szokiem były te zdjęcia, gdy zauważyłam, że element ze zdjęcia stoi obok. I to co jest na zdjęciu to nie jest realne tylko z klocków (ręcznik, klapki, pies, wiadro, no i ta sukienka)
Tak, oczy jedno widzą a głowa podpowiada co innego.
To prawdziwe dzieła sztuki 'klockowej? Może ktoś nas wkręca tylko?
A jednak są utalentowani i pracowici artyści, gratulacje i podziękowania za podesłanie fotek
Fajny poniedziałek
bo gotowy obiad mamy, nawet do wyboru wczorajsze polędwiczki lub pierogi i to w 2ch smakach.
Ganiam znowu z konewkami, zbieram cukinię i ogórki - dokładam do gliniaczka, tyle ile wyżremy, tyle wrzucam. Pachną apetycznie i nie mogę najeść się, aż do przesytu kiedy zacznę podżerać te selerowe co stoją w lodówce, by nie skisły a nabrały aromatu.
Czekamy na pomidory, chyba długo jeszcze poczekamy i na fasolkę - ma już zawiązki
Teraz szybkie zakupy dla kociarni, by bonusy wykorzystać na czas.
I wizyty, gości mamy niespodziewanych, kawa jest i starczy - sknera ze mnie, do tego leniwiec aż wstyd. Po bieganiu wokół domu i grządek mam dość - nie będę już, jak kiedyś, zarywać nocy i piec.
Już mnie poganiają, pa, spokojnego wieczoru
Witam. Zrobiłam sobie mały urlopik od ... kawiarenki, bo nie mam nastroju. Syn z rodziną jest na Rodos, które płonie. Na szczęście są na północy wyspy i tam bezpiecznie na razie, ale i tak niepokój ogromny mnie ogarnia. Jesteśmy w stałym kontakcie, pisze, że tam spokojnie i wszystko ok, ale ja wiadomo...
W rewanżu za milczenie przynoszę Wam kotlety z cukinii, pyszne, to mój obiad na dziś. Częstujcie się.
Trzymajcie się zdrowo.
Czy Wy tez macie tyle paskudnych reklam?
Basiu, nie mam reklam zbyt wiele, czasami wskoczy coś, bo musi by strona miała kasę na dalsze funkcjonowanie.
Coraz drożej wszędzie, tutaj też.
To chyba gigant cukiniowy, prawie dynia
Smacznie wygląda, muszę sama taką wysmażyć
Witam
deszczowo i fajnie - mam luz poranny, bez podlewania.
Teraz chwilka na klikanie, potem szykowanie jedzonka bo zapasy prawie wyżarte.
Wczoraj wypatrzyłam na pomidorach paskudne czarne plamy, zaraza wyłazi bo nie mają ochrony chemicznej. Zerwałam wszystkie chore sztuki, większe i malutkie, może pozostałe zdrowo dojrzeją ?
Tak to jest, za płotem ogórki sąsiadom coś zniszczyło. U nas trzymają się fajnie, zrywam często i dość dużo, w tym sezonie nam ogórków nie brakuje.
Cisza taka, jak makiem zasiał, super, czas na zwolnienie obrotów i złapanie oddechu.
Jeszcze parę dni i sierpień, u nas koniec lata, szkoda.
Może jesień będzie ładna, słoneczna, ciepła.
Pozdrawiam
Kto podrzuci mi ogorka malosolnego?W tym roku nawet nnie sprobowalam,a tak je lubie,nawet na drugi dzien(jak Smosia).Goplana chowaj te sloje.
O, chętnie Ci wyślę, mnie jakoś w tym roku nie podchodzą, wolę takie świeże, no chyba że takie na drugi dzień.
Poszły ... gołąb doleci szybko.
Podeślę ile zjesz, mam nawet eksperymentalne małosolne koperkowo-selerowe /bo mszyca koper zeżarła a seler dorodny tym razem/.
Witam. Dziś odebrałam wiadomość od Syna, że u nich ok /dobre dziecko, wie że matka się martwi i pisze wiadomości 3x dnia/, więc spokojnie poszłam upuścić trochę krwi na badanie. Kolejka była jak nie wiem, mimo wakacji i urlopów ludziska chorują.
Smosiu, może tak wyglądają kotlety, ale cukinia nie była gigantycznych rozmiarów, zresztą na kotlety by się taka duża nie nadawała, bo ziarna miałaby też duże. A takie kotlety warto zrobić, bo z sałatką z pomidorów pyszniaste. W kolejce teraz kabaczek, uwielbiam taki zrobiony a'la po grecku i lubię go na zimno z pajdą świeżego chleba.
Postanowiłam, że działkę przekazuję synowi młodszemu /starszy ma dom z dużą działką, zresztą niedaleko naszej nawet/. Zapowiedział rewolucję i zmianę działki na rekreacyjną. Serce mnie boli na samą myśl, bo wówczas wykarczuje moje kwiaty i krzewy ozdobne w większości. Ale nie ma wyjścia, nie mam zdrowia na roboty działkowe w takim rozmiarze, bo w końcu 4 a, a do tego czego tam nie ma....No i w przyszłym roku nie będzie sadzonek parapetowych, własnych pomidorów i cukinii, tak uwielbianej przeze mnie. Muszę się zatem najeść do syta w tym sezonie.
Goplano, jakie wyniki po holterze?
Trzymajcie się zdrowo i wakacyjnie, na luzie.
O wynikach dowiem się dopiero 3 sierpnia na wizycie u kardiologa. Zobaczymy. Dobrze już dziś nie jest ,oby tylko gorzej nie było. Mówię o nadciśnieniu. A wiadomo, że wpływa na serce..Mam nadzieję ,że się zbytnio nie pogorszyło.
Jeśli chodzi o cukinię to robię dzisiaj placki.
Może kwiaty zostaną. I krzaki owocowe.
Bo z warzywami to jednak sporo roboty.
Myślę, że i Ty z tej rekreacyjnej skorzystasz jeszcze.
Moja siostra kupiła w tym roku działkę.
Z krzakami, jakieś drzewka.
Miała być czysto rekreacyjna, a już nabyła (jak byłam) truskawki, poziomki i jeszcze jakieś krzaczki owocowe.
Plany warzywne, szybko jej się skończą, bo to wymaga czasu, a tego ona nie ma.
Ale kto wie, może akurat taki odrywnik od pracy się trafi.
No krzewy owocowe to raczej zostaną, są po bokach działki, ale ozdobne to już gorzej... I też, zamiast pomidorów czy cukinii, w tej części planuje truskawki i poziomki, z czego ja kiedyś zrezygnowałam na rzecz kwiatów i krzewów ozdobnych. No zobaczymy...
Wczoraj miałam fizykoterapie na tego mojego palucha.
Coraz więcej czucia w nim, dalej nieprzyjemne, niemniej coś tam jest, coraz bardziej czuję uderzenia w ekran telefonu i robię coraz mniej błędów przy pukaniu w litery (wcześniej to było jak uderzanie jakimś doczepionym patyczkiem, nad którym brak kontroli, czasami nie wiedziałam co napisałam).
Wczoraj byłam na plaży, gorące piaski wirowały dookoła dłoni. Taka maszyna. Ale to fajne było.
Potem byłam na lini produkcyjnej i wkręcałam w podstawę na czas - słupek śrubki, nakrętka, podkładka, główka.
Dalej było miachanie w różnej grubości żwirku (w domu można pokombinować z ryżem, grochem, soczewicą, żeby mieć różne struktury).
A na koniec z baby z wiaderka, robiłam pizze kijem (ugniatając trzonkiem od miotły, przyciętymna długość). Nie był to piasek, tylko twarda plastelina (taka specjalna masa). W 6 minut doszłam do płaskiego placka z owocami, do pizzy trochę zabrakło.
Ręka bolała jak nie wiem, ciężkie to było.
Ekkore, ja też od kilku dni ćwiczę, sama, w domu. Przypomniałam sobie o ćwiczeniach, które kilkanaście lat temu poleciła mi tu na WŻ Basia /chyba miała nick Basiaxyz?/. To były ćwiczenia na rwę kulszową, ale podobne robi się na kręgosłup szyjny, tyle że przy użyciu rąk.
Alman, glupie pytanie? Cannelloni robisz rano, czy wieczorem?Kiedys zrobilam wieczorem i wyschly na wior.Rano nie bylo juz czasu.Jeszcze spicie? U mnie od rana juz draka,bo o 3-ciej wstalam ( za duzo powiedziane),no nie moge spac i co zrobic?Nie lubie bez sensu lezec,nic mi sie nie sni,ddddddo d..y taka robota.Trzymajcie sie cieplo, u mnie 15°...zimno
Nie Basiu, też nie śpimy przez żniwa albo nowe prace budowlano-ogrodowe.
Mam też nocne porządki w kuwetach, kiedy eM śpi a koty buszują na całego.
I tak z przerwami mam spanie, rzadko całą noc przesypiam dlatego kładę się jak najwcześniej mogę by pospać chociaż parę godzin.
Spokojnego dnia
Basiu, wybacz staremu mózgowi, ale nie rozumiem pytania. Robię przed obiadem i zapiekam na obiad. Czy chodzi Ci o rozłożenie pracy w czasie? i np. przygotować wieczorem, a na drugi dzień zapiec?
--Tak o to mi chodzi,bo zawsze przed imprezka jest sporo pracy .Chcialam sobie to ulatwic i zepsulam.pewnie to ja zle sformuowalam pytanie bo do "sarego mozgu" jeszcze Ci daleko
Basiu, ja nadziewam przed zapiekaniem, ale tak myślę, gdyby suche rury nadziać farszem niezbyt mokrym, a na drugi dzień ułożyć w naczyniu. zalać sosem i od razu zapiec, to może byłoby ok?
Tez o tym myslalam.Dziekuje i milego dniaWam zycze.
Pytanie nie do mnie.
Ja robię zawsze przed zapiekaniem. Zrobione wcześniej i zostawione rozmoczy makaron.
Surowe, nadziane zalewam sosem i do piekarnika.
Do jedzenia na bieżąco, a co zostanie do podgrzania na drugi dzień.
W mikrofali niestety, bo piekarnik rozciapie makaron, za długo to trwa.
Dobrze, że mi przypomniałaś- muszę zrobić manicotti, ustawiają się w kolejce po lasagne. Te już od dawna puka do drzwi, tylko musimy przysiąść na tyłkach na chwilę.
Dzisiaj nastawiam barszcz ajry, będzie na niedzielę i poniedziałek.
Poza tym plan jest ukręcić lody jeżynowe.
A na obiad wieczorny - figi, sery i kielbasa domowa w plasterkach. Może jeszcze salami w pieprzu.
Figi mam od koleżanki, wczoraj zbierane u niej w ogródku (rozpuścili wici po znajomych, żeby się nie zmarnowały, bo sami na wakacjach w Ekwadorze, teraz na Galapagos z żółwiami).
Moje potrzebują jeszcze trochę, w połowie sierpnia powinny być. Ciągle ich mało.
Figi..... pysznosci tylko, ze u nas sezon bardzo krotko trwa i sa sosunkowo drogie.
Oj dobre były...
Życie fig krótkie, chyba jeszcze krótsze niż awokado.
Czekam na moje.
A tak w ogóle to figami, serami, wędlinami i winem, zupełnie nieświadomie uczciliśmy 32 państwową rocznicę ślubu.
Dzisiaj rocznica cywilnego, której nie obchodzimy (tylko kościelnego, 10 sierpnia), ale urzędowo to ważna data.
Witam. Co Wy takie dobre spanie macie??? ja dziś znowu miałam nockę z dłuuugim przerywnikiem.
Pogoda taka sobie, dość chłodno się wydaje po tych upałach.
Dziś wraca mój Syn z tego Rodos, wreszcie... choć w jego części było bezpiecznie, to i tak dla mnie był to czas pełen stresu. Ale cóż, matką nie przestaje się być nigdy.
Z tej okazji upiekłam im pleśniaka z wiśniami, córka robi im obiad, bo przylecą akurat w porze obiadowej.
A pleśniak wyszedł tak pyszny, że z dużego kawałka, który został dla nas dwojga niewiele zostało i na niedzielę będę musiała znowu coś wykombinować. Przyleciał brat mojego M i pewnie będzie wypadało zaprosić go na obiad.
Dawniej to ja bardzo lubiłam gości i ciągle u mnie była pełna chata, ale teraz to już niekoniecznie....
Muszę obmyślić co na niedzielny obiad, że było smacznie i zrobić, ale się nie narobić. To moja dewiza od zawsze.
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
No i zostawiam na spróbowanie tego pleśniaczka z wiśniami.
Moja Mama mawiala"Dom lubiany, dom nawiedzany",ale to tak na marginesie.Moj maz uwielbial gosci.Ja troche mniej, bo trzeba bylo sie narobic.Najgorsze byly wymyslanki....co zrobic szybko i smacznie.
A ja nawiedzany zrozumiałam jako taki z duchami, gdzie straszy
I to by nawet pasowało, goście często są moimi duchami - straszą i gnębią, dlatego już wolę pogadać przez telefon, wysłać list lub wiadomość.
Leniwa baba już ze mnie, a kiedyś taka pracowita i życzliwa-gościnna byłam.
Jednak zmieniamy się, nie zawsze na lepsze
Ale trafiłaś z tym pleśniakiem, do tego wiśnie świeże, soczyste - marzenie.
Może i ja machnę, kruche zamrożone zużyję.
Zrób, wyszedł bardzo pyszniasty, dlatego pożarta ta część, którą zostawiłam dla nas.
Witam w deszczowy piątek
Wreszcie trochę wody z nieba ,bo przecież nie szło wytrzymać w tym upale. Lepiej się oddycha i chce się robić. No właśnie. Jutro wielkie przetwarzanie ogórków. Bratowa zadzwoniła ,żebym jutro przyjechała na pogaduszki i wzięła sobie ogórków na przetwory. Mówi ,że obrodziły jak nigdy, pomimo sporej suszy jaka u nas była, ale też odpowiednio nawadniali. Także będę miała co robić. Będą kiszone i z kilka słoików w occie. Zrobię też małosolne już chyba z 8 x w tym roku. Najlepsze jednodniowe, choć mężowski woli dobrze ukiszone, ale zwykle zjedzone są zanim się ukiszą
A teraz biorę się powoli za obiad. Dziś dorsz z przepisu Smosi ,ziemniaki z koperkiem i surówka z kapusty. Do tego kompot z wiśni i wsio. Tymczasem zmykam do kuchni pozdrawiając Was z
To jadę na taki obiad, ziemniaki koperkowe i dorsz, tylko almanowego pleśniaka jeszcze dodać i pełnia szczęścia - mniammm
Witam piątkowo
U nas też mokro i chłodno, a miałam od rana zbierać ogórki. Nie mam teraz czasu, bo znalazłam cukinię gigant. Nie widziałam jej wczoraj a szukałam rano, na śniadanie - ślepota mnie dopadła ;(
Dobra jest, lubię taaakie niespodzianki, zamiast ziemniaków uduszę ją na obiad.
Teraz szybko dom ogarnę i do garów, na zakupy i może po jaja.
Fajnego dnia życzę
U mnie kulminacja upałów przy ogromnej wilgotności. Na zewnątrz człowiek skąpany we własnym pocie.
Dzisiaj idę na odbiór nowej edycji mojego aparatu, w wersji wolniejszej.
Czas najwyższy, bo już druga ramka mi pęka z tych poprzednich, co nosiłam dłużej.
W przyszłym tygodniu mam dwa dni wolne, czwartek i piątek.
Zapiszę się do fryzjera, może na zaległy masaż, mam voucher, o którym zapomniałam.
I coś jeszcze wymyślę, zobaczę co.
Czesc.Bylo by mi latwiej zrobic golabki bez zawijania.Szukam, ale niestety Bezskutecznie.Chodzi mi o komentarze!!!
Wz wrócił, po kilkugodzinnej nieobecności.
Chciałam Was poczęstować lodami jeżynowo-mietowymi.
Rewelacyjne wyszły, ale nie mogę dodać zdjęcia. Musicie sobie wyobrazić wygląd.
Jestem zła jak nie wiem.
Mbank zablokował mi całkowicie konto.
Już od lat (może z 7) nie mogę robić przelewów zewnętrznych dowolnych. Ale mogłam na swoje konta oraz do tzw ulubionych w ramach mbank
Jeszcze 9 lipca robiłam przelew.
Tyle lat działało, to nie myślałam, że coś się zmieni. Nie chciało mi się zmieniać ustawień tu w Stanach, żeby wysyłać pieniądze na konto męża (on ma odblokowane), tylko wysyłałam na moje, a potem na jego.
No i wszystko co przesłałam do Polski na nasze mieszkanie, utrzymanie teścia zostało zablokowane. Dopóki nie przylecimy do Polski i nie odbiorę dowodu osobistego.
To duża kwota, prawie cała moja wypłata szła na polskie płatności. I teraz muszę wysłać drugą.
Ehhh.
A nie możesz napisać reklamacji do banku?
Zwykle to pomaga, ja najczęściej dzwoniłam, ale szkoda nerwów na info-linię bo nigdy nie wiadomo na kogo trafisz...
Ja już nie raz pisałam.
Niestety prawo jest takie a nie inne, tego nie przeskoczą.
Teoretycznie mogli mi dać na miesiąc czy dwa odblokowanie, na podstawie potwierdzenia złożenia wniosku o dowód.
Ale powinnam go odebrać i zaktualizować.
Teraz ewentualnie mogłabym dzwonić na infolinię, ale to droga procedura, bo zajmuje to zawsze koszmarnie dużo czasu (a poprzez tańsze połączenie, które opłacamy, żeby dzwonić do teścianie działa).
Jakoś damy radę, pieniądze poczekają.
W nawiasie miało być nie działa, zjadłam nie.
W końcu przed śniadaniem jestem.
Dzień dobry, bo niedzielny
i spokojny, poza ogólnym domowym i wioskowym hałasem.
Fajnie dzisiaj popadało, podlało i orzeźwiło.
Teraz lenistwo, potem coś obiadowego wymyślę, desery mamy od wczoraj, zagnałam eM do cukierni po ptysie i dokupiłam trochę innych pychotek, by mieć na dzisiaj.
Jak już leń odejdzie, to może wyzbieram ogórki, na noc namoczę i od rańca zacznę je pakować do słoików.
Pomidory ciągle zielone, nawet te żółte ;(
Poza tym wciągnął mnie kolejny odkładany serial - Dom z kart czyli Biały Dom od kuchni, niezły horror i dobrze zagrany.
Fajnie, że znowu stronka hula, bo sporo ulubionych przepisów mam tylko tutaj.
Smacznego i fajnego dnia
Upałów ciąg dalszy, ale to standard.
Powietrze ma gorączkę, 38 stopni.
Chyba jutro (moje jutro) przejmę klucze i otworzę sierpniowy wątek, u Was będzie już 1 sierpnia, żebyście na rano miały. Smakosia zaginęła w Niemcach, niech odpoczywa na maksa.
Byliśmy wczoraj w kinie na mission impassable. Długi film. Ale fajny, jak na kolejną odsłonę. Fajnie zrealizowany, bez nudnych momentów, prosta rozrywka. To była część pierwsza, będzie jeszcze jedna.
Tom Cruise stracił urok wiecznego chloptasia, on zawsze wyglądał na 19-21 lat, teraz spowaznial bardzo.
Dzisiaj barbie.
Nawet już nie mam ochoty iść, bo atakuje zewsząd. Marketing kosztował więcej niż cały film.
Ale zapowiedzi były fajne.
Na pewno nie będę na różowo...
Za tydzień Oppenheimer, ten też długi.
Nastawiłam utopence. Ciekawe czy lubię jeszcze, bo od lat nie jem rzeczy octowych.
Ale tutejszy ocet słabszy, jak zasmakują ponownie spróbuję z jabłkowym albo innym, popatrzę w sklepach. A może sama nastawię.
No i ciekawe jak będzie smakowała kolejna adaptacja do lokalnych warunków. W Polsce spekacky zostały zastąpione serdelkami, teraz jest red links sausage, w smaku dobra.
Tylko przeszkadza mi ten czerwony barwnik, myślałam, że to tylko folia, ale one są kolorowane, podobnie jak paluszki krabowe.
Witam. Ja dziś tak popołudniem, bo pisałam, że mam gościa na obiedzie, więc musiałam pełnić rolę gospodyni domu.
Pogoda dziś fajna, ani gorąco, ani chłodno. Zapowiadali burze, ale chyba na zapowiedzi się skończy.
U mnie dziś na obiad był barszcz czerwony ukraiński i gołąbki z młodej kapusty z mięsem, ryżem i cukinią, do tego sos pomidorowy. Na deser sernik z karmelową polewą.
Zostawiam Wam sernik do kawy popołudniowej, trochę polewa na wierzchu nierówna, bo nie chciało mi się jej gładzić, myśląc, że sama się ładnie rozleje po całości, a ona na złość pozostała prawie niewzruszona.
Miłego dzionka.
"Dzielo sztuki" , ze Tobie sie Alman jeszcze chce.Dzisiaj zaliczylam wizyte dzieci, bylo pracowicie.Corka ugotowala pyszna kapustke i nc mi wiecej do szczescia nie potrzeba.U nas ciepelko 21°, umiarkowany wiaterek i "gluche WZ."Wrocilo jednak i jest razniej.Udanej reszty niedzielki.
Sernik jak z najlepszej cukierni ,zresztą jak wszystkie Twoje ciasta. Już czuję jego smak, jest idealnie kremowy, a z tym karmelem zachwycający.
Co do barszczu ukraińskiego to uwierzysz ,że nigdy nie jadłam? Nawet nie posmakowałam, choć przepadam za barszczem ogólnie. Wypada kiedyś zrobić
Jadlam, jest pyszny, ale nigdy sama nie gotowalam,za duzo roboty.Mam kolege, ktory robi pierwszoklasny.
Barszcze i barszczyki u nas często były gotowane.
Ja tylko pożerałam, taki ukraiński też i smakował mi, jak wszystkie zupy domowe.
Idealny sernik i ta polewa jak z wystawy - idę po okruszki, pieszo
Witam w niedzielne popołudnie
Jutro ostatni dzień kawiarenki lipcowej. Smakosi nie widać ,co oznacza, że cały czas na urlopie. I teraz pytanie ,kto przejmie ''sierpniówkę''? Ekkore wspominała ,że woli wrzesień. Basiu ,może więc Ty nasz przejmiesz kawiarenkowe klucze w drugim miesiącu wakacji? Co Ty na to?
Smakosia chyba wróci i chyba pisała już wcześniej, że bierze sierpień.
A barszcz ukraiński mój ulubiony i nr 1 wśród barszczu czerwonego.
Basiu, dziwisz się, że mi się jeszcze chce? co znaczy jeszcze? piec zawsze mi się chce, a gotować? nie chcę, ale muszę.
Syn przyniosl mi wczoraj wielkiego/tureckiego) arbuza i co z nim zrobic?( nie przepadamy a wyrzucic szkoda.Dzisiaj zrobilismy dzem.Wysmienity.Polecam.Moze mial za duzo wody i powinnismy jej troche odlac.Wyszla jednak wspaniala galaretka.
Dajcie znać jutro co i jak, bo to ostatni dzień lipca.
Pewnie, kto 1szy ten lepszy, nawet fajniej gdy gospodarzy wolontariuszka
Kolejność nie jest aż tak istotna jak szczere chęci i czas do częstego bywania, pisania i częstowania 'czym chata bogata
31szy lipca już dziś
Witam ciepło i radośnie
jednocześnie żegnam miłe towarzystwo kawiarniane, czas przekazać 'berło i podziękować za cały miesiąc, z przerwami, nerwami i szczęśliwymi powrotami.
Zleciało nie wiem kiedy, trudno, czasu nie spowolnimy, gna jakby go ktoś gonił.
Wdzięczna jestem za serdeczne pogaduchy, ciekawe wycieczki i smaczne jedzonko. Jak oglądam fotki, czytam o deserach i lodach to siły życiowe wracają. A te jeżynowe z miętą chyba niebawem wypróbuję, albo chociaż koktajl podobny na mleku owsianym czy kokosowym zamieszam.
Na zakończenie podsyłam ogórki małosolne i selerowe a nawet kiszone z lubczykiem /ciekawy smak, ale koperkowe jednak dla mnie lepsze /.
Teraz już tylko praca mnie czeka, wpadnę poczytać, wpiszę co będę mogła i ponudzę troszkę, by nikogo nie uśpić w środku dnia /to może lepiej, gdy będę tu bywać późnymi wieczorkami ??/.
Dbajcie o siebie, smacznie gotujcie i częstujcie mnie, to będę miała więcej czasu na zaległe filmy i seriale
Paaa, fajnie było
Z fotkami coś u mnie nie tak ;((
Witam. No i koniec lipca nadszedł. Nie chcę jego końca... nie chcę.... sierpień to już zapach jesieni niesie, a potem zima i znów odliczanie dni do wiosny. A na liczniku życia też coraz więcej...
E, nie ma co marudzić...
Martwi mnie ta dalsza nieobecność Smakosi, byłam pewna, że dziś już po urlopie się pojawi, bo ileż można urlopować. Mam nadzieję, że wszystko ok u Niej.
Miałam dziś złą noc, dzień też niezbyt...
Zatem trzymajcie się zdrowo.
Tez sie martwie, bo Ona jest taka akuratna i odpowiedzialna.Mam tylko nadzieje, ze nic sie nnie stalo.Ostatnio mam awersje do samochodow.Co jazda to stres.
Smosiu, bardzo lubie Ciebie czytac.Twoj wrodzony optymizm nastraja mnie "bojowo"Tak tzymaj ale nie daj sie "zarobic" Dzieki za cudowne chwile spedzone z Toba.
Basiu, optymizm to moje źródło życia, bez niego dawno bym już przepadła
To ja dziękuję za życzliwość i cierpliwość, odwiedzanie kawiarenki i pisanie
Ostatni dzień miesiąca.
Kiedy to minęło.
Smosiu dzięki za miło spędzony miesiąc.
Wszystkim nam dziękuję za radości, smutki, wrażenia, przysmaki.
Byliśmy na Barbie. Film o niczym, na pewno nie dla dzieci.
Bazujący na świadomości stereotypów o Barbie, Kenie oraz świecie męskim i żeńskim, dał niezłą rozrywkę satyryczną.
Byłam trochę z innej bajki, wśród różowo ubranych dorosłych w wieku bardzo różnym.
Ale co tam.
Nie czuję potrzeby identyfikacji.
Bardzo dziękuję
Zapraszam jak najczęściej, super że jesteś odważna i nie wyskoczyłaś z tym różem - to dla dziewczynek lub zniewieściałych chłopów przecież a nie dla dojrzałych kobiet
Smosiu ,przede wszystkim wielkie podziękowania za lipcowy luzik. Fajnie było u Ciebie przez ten miesiąc ,zwłaszcza, że było Cię więcej Lubię Twój humor, jedzonko i milusińskie koteczki Mam nadzieję, że w sierpniu też będziesz wpadać na kawkę i ciasteczko . Alman pisze ,że Smakosia otwiera, zatem do jutra. A na koniec kawałek tortu ,który się został (dziś mężowski obchodzi kolejne urodziny) Podzielcie się
Jej, nie napisałam, że otwiera, tylko, że deklarowała chyba kiedyś, że sierpień weźmie, ale Jej nadal nie widać. No i po co się odezwałam?
Może lepiej niech ktoś inny weźmie sierpień?
tak,tak zamiast kitu klej tez dobry.Albo odwrotnie.( Rezygnuje z moich przywilejow w dniu moich urodzin).Przykre
Dopisano 2023-7-31 18:12:30:
"z braku laku i kit tez dobry Chyba tak mialo byc.Troche namotalam,Ale sens chyba zrozumianyNareszcie zjadlam dzisiaj pyszny obiad.Omlet ze szpinakiem.Moze jeszcze zalapie sie na jakies ciacho.No nie takie Almankowe, bo to wyzsza szkola jazdy.
Ooo taaaki tort to ja zawsze porwę, do kolejnej kawy będzie akurat.
Przy tej pogodzie zaliczę pewnie ze 3y.
Dzięki za odwiedziny, towarzystwo i poczęstunek - może kiedyś chociaż w połowie będę tak dobrą kucharką
Smosiu, dziękuję za gościnę, a wszystkim bywalczyniom za miłe towarzystwo.
I wzajemnie, i vice versa
Niech trwa ten azyl wolności jak najdłużej - sama o niego walczyłaś, ja tylko 'na doczepkę