ekkore, dziekuje za klucze i miesiac z Toba spedzony Nie wiem czy bede oryginalna jak powiem
..moza by rzec , przyszla,wyroznia sie z tlumu,kolorowa i radosna.Ktos widzial, ktos slyszal, gdzie jest ta Nasza WIOSNA?
Zauwazyliscie moze, ze wszystkie pory roku i miesiace przekazuja nam prawdziwe madrosci?Piekne i takie prawdziwe.No dobrze ,rozpisalam sie a to nie jest w moim stylu . Dzisiaj PRIMA APRILIS i to tez jest piekne, takie nasze( pod warunkiem, ze mediach glupot nie opowiadaja.) Ktos kogos oszukal?Zycze wszystkim pogodnego i slonecznego kwietnia bo to on jest dzisiaj bohaterem. Kawiarenka 04.2023
Sorry zasnelam i wszystko wzielo w leb.
Widze, ze Basia troche sie pospieszyla z otwarciem kwietnia, bo to dopiero jutro :D
Ale to dobrze, bo lepiej wczesniej jak za pozno, a poza tym jutro, to mogloby byc odebrane jako zart prima aprilisowy, czyli ktos raz zrobil tak jak byc powinno
Super, jutro tu wroce juz legalnie a teraz znikam, bo musze podziekowac marcowej gospodyni - Pozdrawiam :)
To śpij spokojnie, śnij o wiośnie, kolorowej i ciepłej, radosnej i pięknej.
Na jawie, jak dotąd, ciągle chłodna i deszczowa, kapryśna niby-wiosna szaleje.
Cierpliwości, może jutro zrobi nam kawał i zaskoczy ciepłem, prezencik słoneczny podeśle i nadrobi pogodowe zaległości a nam da sporo radości
Cichutko siadam przy stoliku, by nie obudzić naszej śpiącej Gosposi, kawę wypiję i poczytam co w Żarłokowie piszczy ;)
To fakt, cos mi sie pomylilo..Ten stres z mlodymi dopiero ustepuje.Byle do jutra(emeryci juz tak maja)Co, kiedy za ile i jaki to dzien?Sorry.
Basiu, nie masz za co przepraszać - ożywiłaś wątek już na starcie Przynajmniej coś się dzieje.
Stres o którym wspominasz doskonale zrozumie każda mama. Mi niestety nie było dane nią zostać, ale obserwuję to do tej pory u mojej kochanej mamuńci. Mimo, że mam 54 lata, to kiedy tylko wyjeżdżam, to zaczynają się wypytywanki, niepokoje a potem wielka radość gdy już jestem w domu Wszystko to z troski więc zrozumiałe.
Dziewczyno, mlodka jestes.Ja juz 70 lat skonczylam.(alman chwali sie ciagle swoim wiekim) a czuje sie na co najmniej na 50.Nie mam ani jednego siwego wlosa, a chciala bym..Nas niestety polozylo, Krzysiu katarzy, kaszle i mam nadzieje, ze mnie nie zarazi.Dobranoc.
Alman się nie chwali swoim wiekiem, bo nie lubi być stara, ale nie ukrywa też swojego wieku i nie udaje, że jest młodsza, niż jest. A siwe włosy? ile chcesz? pasemka czy wszystkie siwe, załatwię Ci to bezpłatnie.
Super,takie siwe na calej glowie by mi wystarczyly.Pieknie byc siwa mnie sie to podoba.
Lat mam od Ciebie mniej ale za to siwych włosów u mnie całkiem sporo. Bez farbowania ani rusz (póki co)
E tam, taka pomyłka to żadna pomyłka.
Trzeba się zabezpieczyć przed prima aprilis.
My jutro idziemy rozliczać podatki, ostatni dzwonek - termin do 15 kwietnia jest.
Ja od dawna się nauczyłam, że brak wiadomości to dobra wiadomość. Jakby się coś działo, to zawsze wiedzą gdzie uderzyć.
Co nie znaczy, że jest mi obojętne, ale aż tak się nie stresuję, sprawdzam czy wszystko ok z lotami samodzielnie.
Jak miło zobaczyć kwiecień w marcu.
Dzięki Basiu za nową kawiarenkę, teraz tutaj będziemy rządzić.
Mnie może być ciut mniej, ale mam nadzieję codziennie wpadać przy porannej kawie.
Bo jak by to było bez Was.
No i pewnie będzie dużo do opowiadania, przygotujecie się na długie posty.
Witam Basiu w Twojej Kawiarence
Nie przejmuj się, że dzień wcześniej. Tak jak ktoś już tu wspomniał, lepiej wcześniej jak później. No i całkowicie zrozumiałe ,że martwisz się o dzieci. Ja mam swoje stale przy sobie, ale nadejdzie kiedyś taki dzień, że córka wyfrunie z gniazda jak to się mówi. A tymczasem zmykam po malej przerwie w myciu okien. Pogoda ładna to trzeba korzystać
Normalnie poruta.Trudno, stalo sie, a tak sie pilnowalam.
E tam poruta.
Kwiecień będzie miał 31 dni.
Można - Można, kto nam zabroni.
Cuda jestes ekkore Ciebe
ta chyba
< nit nie przegada
Czesc dziewczyny.Chyba juz wreszcie w kwietniu...spac nie da rady,ale zaraz tenis i zaczynamy nowy dzionek.
Nasz ma 31, bo zaczął się w marcu, hehehehe.
Kto wie, wszystko możliwe ...
Kopernik by się przydał, tylko NIE z Torunia bo na stos rydzykowy go wyślą
Witam kwietniowo i sobotnio
Pada, pada, pada... Jest tak szaro, że nie da się czytać bez zapalania światła. Wstałam jakaś nietypowo zakręcona i jakby zmęczona. Chyba dlatego, że nad ranem miałam sen za snem a w nich sporo odpowiedzialnych zadań. Jak się obudziłam, to jeszcze głowa buzowała. Dobrze, że to wolny dzień.
Zrobiłam kawę i tak sączę po łyku przestawiając się na nowy dzień, uciekając od emocji że snów .
Myślę, że dziś pozmieniane sobie bieżniki na stole na takie bardziej świąteczne czyli w jasnym, piaskowym kolorze. Natchnęły mnie do tego tulipany, które wczoraj kupiłam za okazyjną cenę. Mam dwa bukiety w jednym, szerokim wazonie i wygląda to uroczo.
Zrobiłam kawę również dla Was więc wpadajcie.
Ekkore, nie pamiętam którego wylatujecie ale chcę Ci życzyć żebyś mimo trudnych zadań w Polsce miała też szansę na dobry czas... Niech wszystkie spotkania bardzo miło Cię zaskoczą abyś ostatecznie wróciła do domu z poczuciem szczęśliwego załatwienia tematów. Wszyscy wiemy, że nie ilość potraw na stole tworzy piękny nastrój świąteczny, a to, co dobrego jest między ludżmi. Trzymajcie się zdrowo.
Miłego dnia z dużą porcją zabawnych, prima aprilisowych żartów
Witam.
Pamiętacie, jak kiedyś "zamknęłam" kawiarenkę w dniu 1.04? ogłosiłam "remanent" .... fajnie więc, że tym razem Basia zrobiła odwrotnego psiku i otworzyła ją dzień wcześniej. I o to chodzi, by się coś działo.
Ja też miałam mnóstwo jakichś snów, intensywnych, ale nie pamiętam co. Za to podobnie jak Smakosia wstałam jakaś zmęczona na maksa, z przymusu zjadłam śniadanie i jest mi tak jakoś byle jak.
Dziś mam w planie upiec chleb orkiszowy, jako że M zamiast kupić mi mąkę żytnią kupił orkiszową pełnoziarnistą /u niego to wszystko jedno/, więc wyszukałam jakiś przepis i upiekę z orkiszowej. Poza tym mam ochotę na ciasto z płatków owsianych, przełożone dżemem z czarnej porzeczki, fajnie wygląda i w mojej wyobraźni powinno być dobre.
Też tak macie, że czytając jakiś nowy przepis albo go od razu chcecie zrobić i wydaje się pyszny, albo z góry zakładacie, że to nie to?
Na obiad będą dziś ziemniaki zapiekane z kiełbasą z dodatkiem cebuli i papryki czerwonej i marchewki. Wszystko w plasterkach, ziemniaki w ćwiartkach. Fajnie i kolorowo.
Na jutro planuję barszcz ukraiński, gulasz wieprzowy, ziemniaki i surówkę z kapusty kiszonej. No, wyspowiadałam się Wam ze wszystkiego i to wcale nie Prima Aprilis.
Trzymajcie się zdrowo.
Ja zawsze wiem co wyjdzie i jak będzie smakowało. Wystarczy obrazek, lista składników, żeby zaczęło się dziać.
I potem do męczenie, bo muszę zrobić, żeby się przekonać czy to jest naprawdę tak jak myślałam.
Bardzo rzadko się mylę.
Mając upośledzony węch i smak przez katar alergiczny, gotuję wyobraźnią.
Nie zawsze czuję konkretne zapachy czy smaki, odbieram wszystko jako kompozycję.
I oczami wyobraźni wiem co trzeba dodać, żeby uzyskać oczekiwaną kompozycję.
Jeżeli nie widzę, nie czuję efektu końcowego, nie biorę się za gotowanie.
Dziękuję. Wylatujemy w piątek, już niecały tydzień został.
Na pewno będą miłe chwile, zobaczyć bliskich po tak długiej przerwie to wielka radość.
Nawet własne mieszkanie, zakurzone, brudne ucieszy.
Trochę mi smutno, że nie pojedziemy na grób moich rodziców. Ale z nimi to sobie mogę "pogadać " wszędzie, bez potrzeby bycia na cmentarzu.
Pójdę do kościoła, pomodlę się.
Witam Prima aprilisowo :)
Dzisiaj to trzeba uwazac, nie tylko na najblizszych, ale szczegolnie na politykow, bo to jest ich ulubiony dzien w roku i moga zmyslac jak z nut a i tak wszystko bedzie na 1 kwietnia Ciekawe, ze jak byl dzien prawdomownosci, to nawet zadnej konferencji nie zrobili
U nas takze pada, ziemia juz nie chce przyjmowac tej wody, bo troche za duzo, no ale badzmy dobrej nadziei, w koncu musi zaswiecic slonce
Zaraz zmykam do miasta po chleb i inne zakupy, na obiad planuje pizze i chyba potem ''strzele'' sobie kawke
Pozdrawiam serdecznie i zycze milego i dnia pelnego milych zartow
P.S. ZAPOMNIALABYM O SPECJALNYM PRZEPISIE DLA WAS:
http://wielkiezarcie.com/przepisy/prima-aprilis-30044166
Witam w kwietniu
No to zaczynamy 4 miesiąc roku. Jeszcze 2x po tyle i mamy grudzień. A zleci,tylko mignąć. Póki co u nas pogoda deszczowa. Tyle co umyłam okna i oczywiście niebawem chlusnęło. Jak zawsze,deszcz musi mi je ochrzcić,jeszcze inaczej nie było Dziś jak wiemy Prima Aprilis,uważaj,bo się pomylisz
Dla mnie to przede wszystkim urodziny chrześniaka. Apropo już 29-te ,a tyle co go trzymałam do chrztu..
A tak z innej beczki. Wkrótce moja ciocia kończy 70 lat. Robi z tej okazji małe przyjątko. Pytanie co dać w prezencie? Upominała: ''tylko nic nie dawajcie, bo ja wszystko mam'' ,ale kto pójdzie na imprezkę choćby najmniejszą bez prezentu??
Liczę na Waszą pomoc
Nie dzisiaj, może jutro albo lepiej po Świętach, bo mam nastrój mało kreatywny, delikatnie mówiąc
Kwiaty, jakiś dobry alkohol, jeżeli pije, czekoladki, jeżeli lubi to jakieś sery dojrzewające i wędliny.
Takie nic, a ucieszy bardzo.
A może zaproponować cioci zbiórkę karmy dla zwierząt na rzecz organizacji czy schroniska, teraz to dosyć popularne
Kwiaty lubi, ale doniczkowe ,alkoholu nie pije wcale, a czekoladki i owszem bardzo lubi Z tymi serami ciekawy pomysł. Przyznam, że nie wpadłabym na to ,dzięki.
Kwiaty na pewno przyjmie, bombonierke- jak nie zje, to komus innemu da w prezencie, najlepiej cos jadalnego, albo wlasnie kwiatowego, cos co nie bedzie zalegac na polkach, bo to tylko klopot.
A ja mam wiekszy problem co dac siostrzenicy na 18-ke? Jak ona sama nie wie co chce. Nawet nie wiem jakie sa teraz trendy mody dla takiej mlodziezy?
Cos? Ktos?
Pozdrawiam :)
U nas młodzież krótka piłka-pieniądze. Nawet mój drugi chrześniak choć ma dopiero 13 lat ,spytany co by chciał na urodziny ,mówi wprost-pieniądze, bo zbiera na laptopa.
Ja też uważam, że w takim wypadku kasa najlepsza. Nazbiera na coś droższego, potrzebniejszego (czytaj oczekiwanego).
No chyba, że rodzice z mercedesem wystartują, wtedy to ciężko.
Ale takich to chyba niezbyt wiele.
Bo złote kolczyki, pierścionek, wisiorek czy zegarek to chyba z mody wyszły.
Dlatego pytam, bo moje dzieci juz dawno wyrosly z tego wieku
Nadiu na 18kę jak piszą doświadczone Mamy i ciocie: kasa / przelew jeśli ma własne konto.
Wygodne, bez nerwów i rozczarowania
No tez tak zrobilam - dzieki za rade :)
I mam propozycję dla 70latki:
ładnie wydana książka kucharska lub album /co ją interesuje, co lubi/.
Dzień dobry i wesoły
u mnie od 5tej rano /kocia imprezka mnie wybudziła/.
One teraz śpią a ja chyba postarzałam się o 100lat - te dzikuski potrafią wymęczyć jak 5ka dzieciaków rozwydrzonych ...
Poza tym deszcz pada, ciągle ktoś coś gada
a ja potrzebuję ciszy by spokojnie zaplanować zakupy świąteczne... podobno rodzinka eMa planuje podstępnie inwazję - chociaż białą kiełbasę im podam /wolałabym 'granaty dymne, ale nie stać mnie na takie rarytaski/.
Poza tym nic nowego, zazdroszczę tym co w podróży i na wakacjach, też pojechałabym gdzie oczy i marzenia poniosą: 'Aruba, Jamajka czy inne Hawaje ;))
To miłego 1go
/wolałabym 'granaty dymne, ale nie stać mnie na takie rarytaski/.
Noo, chociaż Ciebie rozbawiłam
Nieee, nie ma inwazji, nawet w planach, z granatem to sałatkę chyba przygotuję bo to ładny i dekoracyjny owoc ;))
No i podatki wypełnione.
Niezbyt dobrze dla nas.
Musimy dopłacić moje dwie miesięczne pensje...będzie bolało.
I nie bardzo wiemy dlaczego nam za mało podatku odciągali w ciągu roku. Córka nam odeszła z odpisu podatkowego, ale do głowy nam nie przyszło, że aż taka dziura jest, że tyle za mało przez te wszystkie lata płaciliśmy. Tym bardziej, że na nią nie przysługiwał już odpis na dzieci tylko jakaś tam kwota za opłatę za studia.
Szok po prostu.
Źle spałam w nocy, przez te podatki.
Nie wiem jak to działa, bo ja zapłaciłam ledwie 3 % podatków w skali roku, mąż coś z 10, a powinien przez pewien okres mieć odciągane 22.
Wychodzi mi na to, że kazdemu z nas dali po maksymalnej kwocie wolnej (a powinno być po połowie), do tego w ciągu roku nigdy nie zwiększyły się podatki, wypłata była stała i u niego, i u mnie. A przecież jak przechodzi się do następnego progu, nawet na osobę to podatek powinien być wyższy.
Dopóki był zwrot, nie zastanawiałam się nad tym.
Nie zdawałam sobie sprawy jak ważne jest posiadanie dzieci...
Musimy się zastanowić czy nie zacząć się rozliczać osobno, ja nigdy nie wejdę w próg 22, zostanę w 12, on wejdzie w 24.
Wszystko muszę policzyć, miesiąc do miesiąca. Tak jak powinno być a nie stałą kwotą, jakimś ryczałtem.
Ty to jestes "mroweczka" wszystko na Twojej glowie.Czasami meczace.
Po kolejnej godzinie, może dwóch analiz wiem, że błąd jest u mnie w zgłoszeniu podatkowym u pracodawcy. Bo zapłaciłam podatków federalnych mniej niż stanowych. A to niemożliwe.
Zaraz ekspertem od podatków zostanę, hehehe. Bycie buchalterem mam we krwi, choć bardzo tego nie lubię.
W przeciwieństwie do siostry, która uwielbia księgowość, za grosikiem potrafi patrzeć godzinami...
mogłabym być Twoją siostrą, też lubię, choć w księgowości nigdy nie pracowałam, ale z tej miłości do księgowości zrobiłam aż kiedyś uprawnienia biegłego... ale to dawne czasy...Dotąd lubię te wszystkie łamigłówki, podatkowo też.
Witam w deszczową niedzielę
Dziś mija 18 lat od kiedy nasz Papież odszedł do domu Ojca.. Ciężko uwierzyć, że tyle lat minęło. A pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj...
Witam niedzielnie.
Obudziłam się po 5 -ej . Hm...po co? Tego nie wie nikt.
Patrzę na wazon z tulipanami i nie mogę się przestać zachwycać Uwielbiam je. Są jak wiosna i święta razem wzięte.
Zakwas już pachnie. Zrobiłam go z mąki żytniej więc będzie z tego żurek. Gdybym zrobiła zakwas z mąki pszennej byłby biały barszcz.
Umówiłam się rano na lekcję angielskiego więc zamykam.
Dobrego dnia
Tulipany sa tak super sliczne.Zabronilam milemu je kupowac u nas sa jakies niedorobione na drugi dzien juz padaja.
Cudne... jakoś specjalnie je trzymasz, że tak pięknie wyglądają? ja nacinam tak na cm łodyżkę tuż pod kielichem, ale co jeszcze? bardzo piękne i dorodne.
No do kawy przynoszę Wam ciasto owsiane, nisko kaloryczne... chyba.....
Owsiane? nie jadłam chyba, kalorie nie są ważne ale smak jak najbardziej.
Porwę kawał do kolejnej kawy, bo u nas tylko makowiec gotowiec, nawet niezły w smaku - smaczny i ładny.
Oooo ooo oo! Ja też chcę kawałek. Wygląda bardzo apetycznie
Co do tulipanów - nie mam żadnych, sprawdzonych sposobów. Kupuję takie w pąkach żeby powoli się rozwijały. Tym razem już po pierwszym dniu były rozwinięte. Jak są liście sztywne i bardzo zielone, to zakładam, że kwiaty powinny postać dłużej. Podcinam centymetr i wody leję tylko trochę (jakieś 5-6cm). Zmieniam codziennie a jak podrosną, to znów podcinam trochę. Podobno te żółte są najtrwalsze. Kupiłam w piątek. Zobaczymy ile wytrzymają
Chętnie wezmę kawałek, wygląda jak szarlotka, pyszota. Ja na dziś mam owoce w galaretce, bo babkę którą piekłam wczoraj, do wieczora już nie było
i dziś nawet lepiej smakuje niż wczoraj... smakuje prawie jak taki owsiany baton...
mówisz i masz... wysłane przez gołębia...
Byliśmy wczoraj na urodzinowym obiedzie z córką.
Jak mi stek smakował...
Generalnie nie przepadam, nie jem za często.
Teraz miałam wyjątkowo długą przerwę w jedzeniu, niech tak zostanie.
Do tego szparagi i sałatka cezar.
Córka wreszcie dostała swoje ciasto, to które dla niej robiłam, wróciło po kilku latach przerwy. Dostała je w prezencie od restauracji, za to, że ma urodziny i co roku przychodzi na ten sam zestaw potraw. Od czasów pandemii bez ciasta.
Dzisiaj palmowa niedziela, idziemy na procesję dookoła terenu kościelnego.
U nas rozdają prawdziwe palmy, podzielone na włókna, ludzie z nich potem plotą krzyż (nie umiem). U mnie wszystkie stoją w wazonie, od początku bycia w Stanach, co roku dokładam nowe.
Goplana to już 18 lat, nie pomyślałabym.
Wielki Piątek, pamiętam jakby to było dziś. I potem pogrzeb, symboliczne zamknięcie Pisma Świętego przez wiatr.
U na wprowadza się coraz więcej elementów łacińskich na mszy, kiedyś tylko na jednej, teraz już na innych też. Pewnie powrót do mszy trydenckiej będzie.
Zycze Wam bez wiekszych wrazen lotu i do zobaczenia na amerykanskiej ziemi.
To było w sobotę po Świętach, a dzień przed świętem Miłosierdzia Bożego. Pamiętam dokładnie, bo to się zbiegło w czasie ze śmiercią mojej sąsiadki. Musieli czekać aż tydzień z pogrzebem, bo ksiądz w okresie świątecznym nie zezwolił. Sąsiadka była z 1919 roku czyli rok starsza od Papieża. Nawet wczoraj będąc na cmentarzu zaszłam na jej grób.
Dzień dobry :)
znowu zimny i wilgotny. Siedzimy w domu, po wczorajszym wypadzie w miasto.
Trochę dokupiłam, coś pozmieniałam i mam teraz żeberka bardzo mięsne do upieczenia. Idę poszperać w dobrych radach, bo sama nie umiem ich smacznie obrobić.
Poza tym nic nowego, niektórym palma odbija, ale na szczęście mamy swój azyl i w nim możemy przeczekać okres gorączki przedświątecznej.
Mróweczki pracują, ja na leniwca wszystko opędzam, aż wstyd... ;((
Teraz do kociarni czas, moja ślicznota już przycupła obok i nadaje mruczando proszalne - gdzie moja micha
Udanej niedzieli
Ja na żeberka idę gotowe.
Zawsze są idealne.
To co robiłam sama, więcej razy nue wyszło jak chciałam niż wyszło. Do tego tyle godzin czekania. A tak pójdę, postawią pod nos, mogę pomarudzic, jakby było nie tak.
Nie każdy ma tyle szczęścia
Nie ma u nas dobrych, żeberkowych knajp, nie mam też zaufania do gotowców - w domu wiem co jem.
Wiem coś na ten temat.
W Polsce nie jadłam żeberek, twierdziłam, że nie lubię. Ile razy spróbowałam gdzieś na wychodnym czy nawet jak kupiłam sama - nigdy nie było to co bym chciała (wtedy nawet nie wiedziałam czego chciałam, tylko że mi nie smakują).
W Stanach też trochę trwało nim spróbowałam- i to nie w restauracji, tylko u kogoś ze znajomych na imprezie.
Jakie to było dobre.
Robiłam w domu- ale tyle godzin czekania, aby jedno długie (pas) żeberko wyszło, do tego ciut grubsze, ciut gorsze (ze starszego swiniaka) mięso, gdy nie masz doświadczenia wcale nie wychodzi jak powinno. To stwierdziłam, że na moje potrzeby restauracyjne jest lepsze.
Napiszę Wam o moich zębach jeszcze.
Aparat noszę niecały tydzień. I widzę, że zęby, tylne się przesunęły już. Teraz tworzą jedną linię, gdy wcześniej jeden szedł do przodu, drugi do tyłu. Mam o co zaczepić żyłkę do czyszczenia.
Szok.
Córka mówi, że to tak działa. Do wyprostowania daleka droga, ale taki drobiazg motywuje do szybkiego powrotu do aparatu po jedzeniu.
Nie zdawałam sobie sprawy ile śmiecia zostaje po jedzeniu w buzi. I jak paskudna jest nasza ślina.
Nigdy w życiu nie czyściłam zębów tyle razy dziennie (jakieś 6 minimum ),
I widzę jak mi narasta kamień na zębach, z dnia na dzień. Bo wszystko stoi w ślinie przez wiele godzin. Ona jest w aparacie.
Trzeba przez to przejść. Nie ma ideału.
Ekkore w tej kwestii akurat sie z Toba nie zgodze. Nasza slina to nie nasz wrog, tylko przyjaciel, to ona dzieki temu, ze produkowana jest nieustannie eliminuje mikroorganizmy i elementy pozywienia. To slina chroni przed prochnica, dziala przeciwbakteryjnie, rozpuszcza i eliminuje cukry i wiele innnych ma dobroczynnych wlasciwosci, poczytaj troche.
Nie na darmo mowi sie, zeby po jedzeniu od razu nie myc zebow, bo wtedy wlasnie slina dziala bardzo korzystnie dla naszej jamy ustnej (w tym zebow). Daj jej chociaz 15 minut i dopiero umyj zeby i to w taki sposob, zeby nie wgniatac tych resztek jedzenia do srodka poprzez np.okrezne ruchy, tylko z gory na dol, albo z dolu do gory, to zalezy o ktore zeby chodzi dolne czy gorne - resztki jedzenia musza byc ''wyciagane'' na zewnatrz. To tak w skrocie.
Nie wierz wszystkiemu co mowia dentysci, bo oni tez musza zarabiac na szczoteczkach, nitkach, pastach i innych wynalazkach, ale nie dajmy sie zwariowac.
Normalnie ślina wyplukuje. Podobnie jak woda.
Ale, gdy jest stojąca (jak woda) to bakterie się lęgną.
Aparat nie przylega idealnie, ślina się tam dostaje, a z nią drobinki jedzenia, które gdzieś tam zostały.
Niby aparat ma pomóc na kondycję dziąsel, ale na razie jest pogorszenie, znowu zaczynają mi krwawić.
Nie wierzę w cuda wianki, które oferują gabinety dentystyczne.
Tylko to co przemawia do mnie.
Dokładnemu czyszczeniu opierałam się bardzo długo- bo mi dziąsła krwawiły pod naciskiem. Uważałam to za wymyślił, żeby pani miała mniej roboty.
W końcu za radą koleżanki kupiłam waterfloss, myjkę ciśnieniową do zębów, po jakimś tam czasie, może 3 miesiące moje dziąsła przestały krwawić.
Zaczęłam inaczej przyglądać się zaleceniom dentysty. Od półtora roku nie mam krwi przy myciu czy jedzeniu. Tylko czasami, gdy nie mam czasu i siły na dokładne czyszczenie, woda robi się różowa. A to daje kopa, bierz się do dbania o to co posiadasz.
Tyle, że tylne zęby mam każdy w inną stronę, nie było o co zahaczyć żyłki
Jako, że przednie na dole zaczęły mi zmierzać w kierunku krzyżowania się, robiąc po obu stronach skarbonki, zdecydowałam się na aparat, żeby ich nie wyciągnąć, gdy same pójdą do pozycji bardziej leżącej.
Ja mam bardzo odsłonięte szyjki zębowe, z powodu choroby dziąsel.
To prawda, jak jest aparat, to trzeba wyjatkowo dbac o higiene jamy ustnej.
A to co znalazlam w necie - dlaczego czas wydaje sie krotszy:
Biologiczny Kosmos.Biological Universe. · "Zapewne wielu zauważyło, że w ciągu ostatnich kilku lat wraz z upływem czasu działo się coś niezwykłego. Dni i miesiące przelatywały błyskawicznie, wyprzedzając nasze możliwości i my coraz bardziej nie nadążaliśmy, aby coś zrobić. Wydawałoby się, dopiero dzień się zaczął a już dobiega końca. Poprzednie tłumaczenie tego zjawiska, że, powiedzmy, im starszym staje się człowiek, tym szybciej leci jego życie, jest już nieaktualne. Obecnie błyskawiczny bieg czasu zauważają nie tylko ludzie dorośli, ale nawet młodzież. Co się dzieje z czasem?
Doby stały się krótsze
W prywatnej rozmowie pewien staruszek – kapłan, znany ze szczególnego daru widzenia niewidzialnego, podał robiącą wrażenie informację: czas zaczął się skracać. W porównaniu z tym, co było sto i więcej lat temu, obecna doba stała się krótszą. Według realnego, a nie kalendarzowego przebiegu czasu, jeśli weźmiemy za wzorzec stary, nie zmieniający się od stuleci czas, obecna doba trwa tylko 18 godzin zamiast poprzednich 24.Okazuje się, że codziennie mamy brak 6-ciu godzin i właśnie dlatego ciągle nam nie wystarczy czasu, a dni lecą w przyspieszonym tempie. Szczególnie zauważalne skrócenie doby nastąpiło na przełomie XX i XXI wieku. Można wątpić w przenikliwość kapłana i obiektywność jego wniosków. Ale okazuje się, że istnieją również inne fakty, wskazujące na skracanie czasu.Na świętej Górze Athos mnisi nawet noce spędzają na modlitwie. Przy czym u Starców Athosu już od dawna wypracowała się specjalna reguła modlitewna: w ustalonym okresie czasu powinni oni przeczytać ustaloną ilość modlitw i tak codziennie, dokładnie według godzin. Poprzednio mnisi nadążali przez noc w pełni wykonać ten „program” i do porannego nabożeństwa mieli nawet trochę czasu na odpoczynek. Ale teraz, przy takiej samej ilości modlitw, Starcom nie wystarcza już nocy, aby zdążyć je zakończyć.Nie mniej zaskakującego odkrycia dokonali mnisi z Jerozolimy, służący w Ziemi Świętej. Okazuje się, że od kilku lat lampy oliwne przy Grobie Pańskim palą się dłużej niż wcześniej. Przedtem olej do dużych lamp dolewany był w tym samym czasie, w przeddzień Wielkanocy. W ciągu roku olej ten całkowicie się wypalał. Ale teraz, już po raz któryś z rzędu, przed głównym świętem chrześcijańskim pozostaje w lampach jeszcze dużo oleju. Wychodzi na to, że czas wyprzedza nawet fizyczne prawa palenia.Skrócenie doby miało wpływ i na wydajność pracy. W dawnych czasach, korzystając z najprostszych narzędzi, ludzie zdążyli zrobić o wiele więcej, niż my dzisiaj. Protojerej Walentin Biriukow wspomina, że w latach 30-tych jego ojciec, po powrocie z zesłania do rodziny, z minimalną liczbą pomocników zdołał w ciągu zaledwie jednego tygodnia zbudować nowy dobry dom. A we wspomnieniach Borisa Sziriajewa o obozie Sołowieckim jest epizod, jak 50-ciu więźniów, z czego prawie połowa była „dochodzących”, zbudowali i oddali do użytku bardzo wielką łaźnię w ciągu zaledwie 22 godzin! Budowniczowie wyposażeni byli tylko w piły ręczne i siekiery. Natomiast my dzisiaj, nawet posiadając nowoczesne narzędzia elektryczne, przy najlepszych intencjach nie możemy dorównać robotnikom – twardzielom z przeszłości! I to nie tylko dlatego, że staliśmy się bardziej leniwi i słabsi, ale również dlatego, że brakuje czasu.
Ostatnie czasy
Niektórzy Prawosławni są skłonni uważać, że metamorfozy z czasem – to wyraźna wskazówka na to, że wkraczamy w czasy ostatnie. Nikt nie może mówić o tym z pewnością, ale w Ewangelii jest taka aluzja: „… Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi … Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz ze względu na wybranych ów czas zostanie skrócony” , Święty Nil Mirotocziwyj „Dzień będzie się obracał jak godzina, tydzień jak dzień, miesiąc jak tydzień i rok jak miesiąc …” Problem zmienności czasu był rozważany na styku filozofii i teologii przez wielkiego rosyjskiego filozofa Aleksieja Fiodorowicza Łosiewa. „Rozpatrując czas pod względem jego istoty, jak został on nam dany w żywym doświadczeniu, możemy stwierdzić pewną zasadniczą niestabilność, typową dla istoty czasu. Jest ona … niejednolita, ściśliwa, rozszerzalna, całkowicie względnie i warunkowo … Od 1914 roku czas jakby zgęstniał i zaczął biec szybciej. Apokaliptyczne oczekiwania tłumaczy się właśnie zgęstnieniem czasu …
„Spowolnienie życia
Zastanawiając się nad problemem skracania czasu, mimo woli zwracamy się do fantastyki HG Wellsa. W różnym stopniu wiele z jego przepowiedni się spełniło – na przykład o produkcji sztucznych diamentów i tworzeniu podwodnych batyskafów do badania głębi oceanicznych. Przypomnijmy opowiadanie Wellsa „Najnowszy Akcelerator (Przyspieszacz)”. Profesor Gibbern wynalazł cudowny eliksir, za pomocą którego można zmienić czas dla konkretnej osoby. Po wypiciu tego eliksiru w setki razy zostają przyspieszone wszystkie procesy w organizmie i człowiek w ciągu jednej sekundy może zrobić tyle, ile w zwyczajnym życiu nie zrobiłby w ciągu kilku minut. Przy tym wszystkim świat wokół wydaje się być zastygłym i nawet pszczoły poruszają się w ślimaczym tempie. Oczywiście, jest to bajka, a w bajce – kłamstwo, a w nim …W przypadku naszego czasu rzeczywistego mamy w pewnym sensie odwrotny skutek. Z jakiegoś tajemniczego powodu na świecie mogły się spowolnić procesy życiowe. Wolniej oddychamy, serce bije rzadziej, komórki regenerują się dłużej. Dzięki spowolnionej pracy organizmu w ciągu każdej minuty czasu zrobimy o około 25 procent mniej, niż robili przedstawiciele poprzednich pokoleń. W związku z powyższym, zmieniło się odczuwanie rzeczywistości i czas w naszym postrzeganiu przyspieszył swój bieg i leci o jedną czwartą szybciej. Ale jest to tylko jedna z wersji, która, nawiasem mówiąc, nie wyjaśnia przykładu z lampami oliwnymi przy Grobie Pańskim. Bardziej prawdopodobnym jest, że również sam czas, pomimo pozornej stabilności, może „kurczyć się”. A co na ten temat myślą naukowcy?
Ziemia się zestarzała
Fizyk, doktor nauk technicznych, członek – korespondent Białoruskiej Akademii Nauk, obecnie śp. Wiktor Józefowicz Wiejnik.Rozpatrywał on szybkość przebiegu niektórych procesów (nazwał to terminem „chronal”) i doszedł do wniosku, że intensywność tych procesów w świecie obniża się – na przykład natężenie rozpadu radioaktywnego atomów, reakcji jądrowych i chemicznych. Spośród wszystkich istot żyjących największą szybkość pracy organizmu obserwuje się u noworodków. Wszystkie procesy u nich zachodzą szybko – dzieci szybko rosną, szybko przybierają na wadze, szybko uczą się rozumieć świat … A życie wokół, odpowiednio, wydaje się im bardzo powolne. Jeśli dziecko ma tylko dwa dni od chwili porodu, to dla niego jedna doba – jest połową jego życia! A wraz z wiekiem szybkość maleje wiele razy. To ma wpływ i na naszą percepcję czasu – im mniejsza jest intensywność procesów, tym szybciej leci czas. Dla osoby starszej tygodnie zaczynają przelatywać tak szybko, jak w jej młodości – dnie. Ale to jeszcze nie wszystko. Okazuje się, że starzeją się nie tylko konkretni ludzie. Stopniowo „starzeje się” całe społeczeństwo i cywilizacja jako całość! Na naszej planecie stale spada tempo procesów życiowych, przez co bieg czasu przyspiesza się w stosunku do wszystkiego, co istnieje na ziemi. W dawnych czasach, przy wysokiej szybkości procesów życiowych, życie na naszej planecie dosłownie wrzało – dinozaury miały wysokość domu trzypiętrowego, trawa – jak obecne drzewa, a proces rozpadu radioaktywnego atomu był niezwykle intensywny. Pierwsi ludzie również wyróżniały się gigantyzmem, potwierdzenie tego można znaleźć w Biblii: „W tym czasie byli na ziemi giganci … Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach” (Rz 6: 4). Z biegiem czasu „szaleństwo” życia coraz bardziej słabło, wymiary przedstawicieli flory i fauny zmniejszały się, świat zaczął się starzeć. Obecnie intensywność wszystkich procesów spadła o tysiące razy i dziś możemy nawet odczuwać spowolnienie czasu, zachodzące dosłownie na naszych oczach. I teraz na Ziemi istnieją jeszcze miejsca o nieco podwyższonym chronalu, na przykład wyspa Sachalin. Łopiany tam podobno mają liście jak ogromne parasole, a trawa ma rozmiary krzewów. Francuscy naukowcy próbowali umieścić te olbrzymy w ich własnym kraju, ale ponieśli fiasko. Po roku czasu przesadzone giganty stały się zwykłymi, niskimi i niczym nie wyróżniającymi się roślinami. A pewien dociekliwy naukowiec przejechał z Moskwy do Władywostoku z zegarem promieniotwórczym i odkrył, że tempo rozpadu atomów, odzwierciedlające się w pracy zegara, w różnych miejscach nie było jednakowe.
Kompresja czasu
Do problemu kompresji czasu żywe zainteresowanie mają również przedstawiciele kierunku okultystycznego w alternatywnej nauce – eniologii, badającej współzależności energetyczno – informacyjnego oddziaływania w przyrodzie, społeczeństwie i wszechświecie. Co ciekawe, w tej dziedzinie ich wnioski są podobne do wymienionych powyżej proroctw o Czasach Ostatecznych.Według opinii dra medycyny Juria Lira, rzeczywisty czas we Wszechświecie przyspieszył znacząco (i w związku z tym nie nadążamy za nim). Proces ten rozpoczął się jeszcze w połowie XX wieku, kiedy Układ Słoneczny wszedł w niewiarygodnie potężny strumień, wychodzący z centrum naszej galaktyki i niosący ogromne ilości energii i informacji w najróżniejszych wariacjach. Wpłynęło to na psychikę każdego człowieka i postrzeganie przez ludzi otaczającego świata.– Niestety, nie czujemy się mieszkańcami planety i traktujemy nasz wspólny dom – Ziemię tak, że gorzej nie można! – kontynuuje dr Lir. – Świadomość współczesnego człowieka jest sztucznie zawężona i przywiązana do konkretnego punktu zamieszkania. Nie czuje on tego, co dzieje się z planetą. Stąd jest brak odpowiedzialności za wszystko, co robi on w konkretnym czasie. Jakby to nie było smutne przyznać, ale katastrofalne zjawiska, takie jak tsunami i tajfuny – to są konsekwencje stosunków ludzi do siebie, straszna zapłata za nierozsądne zachowania ludzkie. Dlaczego fale strasznego tsunami uderzyły właśnie w Indonezję i Tajlandię? Uważam, że tam dziś jest rozmieszczone główne szambo ludzkości. Wszystko, na co mogą sobie pozwolić bogaci zboczeńcy – wszystko tam jest. Na gigantyczną skalę i tanio. Jest to współczesna Sodoma i Gomora. Stąd i wynik. A teraz przychodzi kolej na Stany Zjednoczone, aby się rozliczyć za upadek duchowości, za pychę, pewność siebie i dążenie do rządzenia światem … Ale bez względu na kataklizmy wodne, główne zagrożenie dla obecnego człowieka kryje się nie w wodzie, ale w ogniu.– Wyraźnie widoczny jest przypływ do ziemi coraz większej ilości energii, – powiedział Jurij Lir. – Dziś, Słońce na tyle zwiększyło emisję wszystkich rodzajów promieniowania, że niektóre z nich już nie poddają się zwykłemu badaniu za pomocą przyrządów! Widmo promieniowania słonecznego pewnie przesuwa się z żółtego do białego, czyli słońce rozżarza się. Jest to ten sam ogień, o którym w Nowym Testamencie mówią Zbawiciel i Apostołowie. Jeśli połączyć to z przepowiedniami z Tybetańskiej Księgi Zmarłych, z kalendarzem starożytnych Egipcjan i tajnym, sakralnym kalendarzem do indiańskiej księgi majakicze „Popol Vuh” – jest to biblia indian Majów), to staje się jasne, że wkrótce czeka nas przejście do nowego stanu, do innego czasu. Dla nas, współczesnych, oznacza to jedno: postępując zgodnie z wezwaniami starożytnych proroków, musimy zachowywać się jak ludzie, a nie jak bydło. Dla tych, którzy nie pasują do systemu wartości moralnych, nie ma miejsca w przyszłości! Ludzkość, która nie chce przestrzegać praw Tego, Który jest jej Stworzycielem, jest skazana …A jednak, w każdym przypadku, nie można wpadać w rozpacz i opuszczać ręce, w oczekiwaniu na rychły koniec świata. Po pierwsze, koniec wszystkiego, co istnieje na Ziemi jest w rękach Boga, a „o dniu tym i godzinie” nie wie nikt, oprócz samego Stwórcy. A po drugie, nie trzeba myśleć o losie całej planety – pomyślmy lepiej o sobie, o swoim życiu i swojej misji na Ziemi. Przecież odpowiadać za to, jak przeżyłeś swoje życie, długie czy krótkie, będziesz tylko ty i nikt inny."
nadia, oj filozofisz,a moze mi sie wydaje?Pisz jak potrzebujesz,czytac nie musze.
Jutro na obiad "Szef" kuchni poleca....biala kielbase w sosie majonezowo chrzanowym(czyszczenie zamrazarki przed swietami.), risotto z dyni i buraczki,moze bedzie zjadliwe.Macie jakies ekstra propozycje? A tak na marginesie to witam!!!
U mnie w planach na jutro sałatka, sałata dobrze się ma, reszta będzie przeglądem lodówki, co wymaga utylizacji przed wyjazdem.
A we wtorek schabowy, bo ziemniaki trzeba zużyć. I reszta warzyw lodówkowych.
Dzisiaj był talerz wędlin i serów, z tego samego powodu, co mogłoby nie przetrwać do naszego powrotu.
To jest tylko dla wybranych, nie dla kazdego
Nadiu, dziękuję za lekturę. Poczytałam rano przy porannej herbacie. Każdy coś tam z tego dla siebie "wyciągnie". Z pewnością warto czasami się zatrzymać i pomyśleć...
Witam poniedziałkowo
Doszliśmy do ostatniego tygodnia przed świętami. Teraz trzeba będzie "zagęszczać ruchy". Kartka i długopis są już koniecznością. Trzeba spisać wszystkie zakupy żeby potem nie ganiać po dwa razy do sklepu (czego bardzo nie lubię). Na szczęście jutro przyjeżdża Połówek więc będzie pomoc
Poranny spacer zaliczony, bo deszcze odeszły sobie gdzieś daleko - mam nadzieję, że daleko Mrozik jeszcze jest (-1 stopień).
Czas zabrać się do pracy.
Dobrego startu w nowy tydzień
Dobry Wielki Tydzień
Na szczęście słonecznie dzisiaj, mrozik lekki trzyma i wiatr go roznosi, aż do szpiku kosteczek.
Wczorajsze żeberka wyszły bardzo dobre, piekłam krótko w 180 + termoobieg, potem 150C góra-dół, dłuuugo, odwracałam 2a razy i podlałam wodą.
Gdybym je wcześniej zamarynowała, byłyby jeszcze lepsze.
I tak małymi kroczkami wzbogacam nasze menuuu co mnie bardzo cieszy /nie lubię nudy w kuchni/, eM też nie narzeka.
Żebra prawie zjedzone, to dzisiaj wołowina marynowana od paru dni i specjalnie dla mnie podudzia kurczaka.
To tyle, po śniadaniu poczytam Nadię-filozofkę i dokończę jeden z filmów dokumentalnych o: D.Bowie albo ojcu Roberta de Niro /artysta, malarz/.
Fajnego dnia Wszystkim życzę
Witam.
Do mnie wróciła zima brrrrr...Pada od rana mokry śnieg, ale na tyle, że trawniki i dachy samochodów już białe. Coś się chyba pogodzie pomyliły święta.
Zaraz "idę" do banku, bo początek miesiąca i płatności muszę zrobić.
A potem... sama nie wiem co mam robić, nie lubię takiego okresu, że roboty dużo czeka, ale czeka, bo na realizację za wcześnie.
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Nam pozostał czas na odliczanie, już tylko 4 pełne dni w domu.
Wyjadanie pełną parą, plany jedzeniowe trzeba pod to obmyślać. Nie co bym zjadła, tylko co trzeba zjeść.
Przeraża mnie ta zimnica w Polsce.
Na pocieszenie w piątek będzie ochłodzenie na tyle, że kurtkę trzeba na siebie.
Bo dzisiaj to koło 25 ma być, w piątek ledwie 15.
Jak ten czas leci, znowu nowy tydzien mamy.Niby to lubie, ale czas ucieka.
W tej chwili chcę żeby leciał szybko, bo nałożyłam sobie farbę na włosy i muszę ją trzymać jeszcze 20 minut. Takie siedzenie i czekanie ...
Byłam po zakupy w Lidlu i Biedronce. O mamo! Ile wszędzie ludzi! Myślałam, że skoro była niedziela handlowa, to dziś będzie spokojnie ale nie. Tłumy, kolejki w kasie i większość z wielkimi koszami. Wyraźnie zaczęło się szaleństwo przedświąteczne. A Wy planujecie duże zakupy? U mnie wszystko raczej na spokojnie, bo w niedzielę robię obiad na 5 osób a w poniedziałek my odwiedzimy rodzinę.
Hm...jeszcze 10 minut i zmywam farbę. Uf!
Smakosiu, mam radę - przestań farbować hihihi . To żart oczywiście, przecież jesteś młodą osobą, smarkaczem za przeproszeniem, nie będziesz się postarzać. Ja już zrezygnowałam z farbowania, ale ja i Ty to dwa różne światy. Dziś umyłam włosy, po umyciu spryskałam je czymś co daje srebrny efekt i nawet mi się to podoba. Moim dzieciom, zwłaszcza córce już mniej.
Ja już nie pamiętam kiedy farbowałam.
Nigdy nie wyszło co chciałam.
A teraz natura zrobiła wielobarwny balejaz - naturalny rudy, trochę blondów od słońca, trochę siwych.
Po przegarnieciu zawsze inny układ koloru.
Mojej córce od słońca zrobiły się czerwone refleksy - ma naturalne ciemne, dla mnie to super wygląda, ona się złości, że rudzieje.
Nigdy nie farbowalam wlosow( moze to z domu wyniesione),moja Mama miala na tym puncie "hopla",Ojciec sie wsciekal,ale Ona miala ciagle inny kolor.
Moj syn jest blondynem ( nie lubie facetow bladynow, lepiej niech bedzie siwy) a corka taka nijaka po ojcu szatynka,jeszcze w liceum poradzilam jej blond i teraz wyglada super.
Przynoszę Wam, prosto z pola.
Zbierane rękoma koleżanki.
Być może pierwsze i ostatnie prawdziwe w tym roku dla mnie, jak wrócimy już będzie po.
Witam. O Wy leniuszki, święta za progiem, a Wy śpicie?
No to śpijcie, nie będę przeszkadzać, cichutko wypiję kawę i zmykam.
Ekkore,, ubierz się ciepło, bo do do czwartku zima, potem nieco cieplej.
Trzymajcie się zdrowo.
Alman my Święta zaprosiliśmy już do domu /za zimno, zmarzłyby zaa progiem, czyli pod drzwiami/.
I dlatego świętujemy wcześniej, od wtorku do wtorku, jak za króla sasa /jedz pij i popuszczaj pasa /.
To cieplej z prognozy pogody, dla mnie nadal zimno.
U nas teraz 30-31, do piątku ma być.
Na taaakie truskawy to lecę i pędzę, płynę wpław do USA
Pachną i smakują, wyglądają aż mnie coś ściska w gardle z łakomstwa.
nie lubie truskawek, ale moze siebie raz do roku?
Hej, heeej ;)
jest tu kto? Wyłazić spod kołder, pierzynek czy kocyków.
Zaparzyć herbaty?, bez dodatków bo nie kupuję i nie mam nic mocniejszego, w ten tydzień, wyjątkowo.
U nas ciepło, po kociej zaprawie nawet gorąco - bo kto tak życie urozmaici jak koty, nikt nawet najcwańszy psiak.
I tak je wielbię /podejrzewam u siebie zaawansowany masochizm kotowaty albo inną dewiację odzwierzęcą, nieuleczalną/. EM cieszy się, że nie dopadł mnie sadyzm, ale jak mawiają życzliwi:
wszystko przede mną i jak poćwiczę to kto wie ...
U nas dzisiaj obiad kombinowany bo nie mam pomysła ani ochoty na specjały, wołowina od wczoraj, pajda chleba i ćwikła, albo bez chlebka /jak na Święta przystało/.
Pozdrawiam :))
Fotka na dziś:
Wiosno!!Dość tego spania! Dalunia już szuka tej zaspanej królewny-wiosny
Dalunia to jak nasza Trixi w kolorach, tyle, że u niej nigdy nie było tak ognistego rudego, a teraz jeszcze blednie (żeby nie rzec siwieje) z wiekiem.
Smosiu kochana od herbaty zoladek rdzewieje.Wypilam szklaneczke zaleglego szampana( od wczoraj) byl fuj i pora na sniadanko
Basiu szampan z rana jak śmietana
Zwietrzały to już nie to, ale gdyby koktajl zamieszać? może być mniamm ;)
Dzisiaj imieniny miesiąca. 4.4
Wczoraj miałam długi dzień w pracy.
Pracodawca się pochorował, na tyle źle było, że ona zabierała go do siebie do pracy na kroplówkę. Złapał grypę żołądkową, co przy stomii niebezpieczne.
Byle mi nie sprzedał na drogę.
Katar katarem, ale wędrówki (czy raczej biegi) do toalety mało fajne na drogę.
Zobaczymy, co ma być to będzie.
U mnie dzisiaj będą schabowe. Bo zostało mi 5 małych ziemniaków, nic z tego nie wykombinuję więcej. A jedyna forma gotowanych ziemniaków, które lubię jako dodatek to ze schabowym.
Poza tym z maslanka oraz puree (to z rybą)
Tyle, że nie mam maślanki oraz na obie te formy za mało ziemniaków.
Do tego będą jakieś warzywa, żeby znikały.
Witam w zimny wtorek
Jak ja mówię,że jest zimno,to naprawdę jest a właściwie bardzo zimny wiatr.
Bez czapki można nieźle zmarznąć,jak ja dzisiaj. Miałam jedną sprawę urzędową w gminie a potem wyslałam kartki na święta. Mam nadzieję,że dojdą na czas,bo wysłałam priorytetem. Na zwykły znaczek nie ma co liczyć. W ubiegłe święta posyłałam normalnie na początku grudnia z przekonaniem,że do Bożego Narodzenie dojdą,ale gdzie tam! Ciotki otrzymały kartki na Dzień Dziadka!
Nie dość ,że karty i znaczki kosztują naprawdę drogo,to jeszcze nie dojdzie na czas. Pewnie się dziwicie,że się bawię w wysyłanie kartek,bo już prawie nikt tego nie robi,ale ja jestem tradycjonalistką,zwłaszcza dla ciotek które ''nie znają się na tym internecie'' a na kartkę sobie spojrzą,uśmiechną,pomyślą ciepło,a nawet pomodlą Poczciwe moje cioteczki. Najstarsza siostra taty skończyła w lutym 90 lat.
Poza tym u mnie nic nowego. Do Wielkanocy coraz bliżej. W 1 święto jesteśmy zaproszeni w gościnę do Taty. Drugie świętujemy w domu. Nic wielkiego nie szykuję. Na pewno będzie żur ,ale na obiad. Na śniadanie będą jajka, nowalijki, dobra szynka swojska i może biała kiełbasa, no i swojski chleb. Większą imprezkę robię tydzień później na urodziny córki.
A Wy miłe Panie co tam pichcicie na święta? A może gdzieś się wybieracie? Wiadomo Ekkore wyjeżdża i już dziś Ci kochana życzę szczęśliwej podróży w zdrowiu
Ja też wysyłam dalej kartki, ale tylko na Boże Narodzenie. Bo w Stanach nie ma wielkanocnych.
Są takie ze śmiesznymi tekstami, dołączane ewentualnie do prezentu czy jak idzie się w gości. Głównie zające, jajka, a nie życzenia na Święto Zmartwychwstania Panskiego.
I nie ma zestawów, jak na Boże Narodzenie, tylko trzeba kupić pojedyncze kartki, a to powyżej 3 dolarów za sztukę.
Witam. Nadal śpicie? czy tak harujecie, że nie macie czasu nawet na poranne wypicie kawy np. z Almanką? No nic, wypiję w samotności.
U mnie rano był lekki mróz, teraz 0 st. ale chociaż słoneczko świeci.
Ja piję kawę i obmyślam plan dnia, szczególnie jakiś obiad, bo nie ma ani zupy, ani drugiego. Muszę wykombinować coś na 2 dni, bo na piątek będą śledzie to wiem.
No to śpijcie w spokoju, albo pracujcie w ciszy, ja zmykam już cichutko.
Alman nie śpię, bom wyspana od wczorajszego seansu, który oboje przechrapaliśmy Zajrzałam rano do Was, ale nie wstąpiłam bo sama, jak ten dziad do obrazu nie lubię gadać
Od rana kuchnię obrabiam, schab na pieczarkach już duszę, potem tylko kasza czy ryż i gotowe.
Teraz 2gą kawę popijam, czytam i planuję co dobrego, świątecznego upiec czy gotować.
Trochę słonko świeci, ptaki ogrzało i znowu świergolą jak trzeba w kwietniu.
Poza tym norma - zakupy, gadugadu i ogólne osłabienie, jak na przednówku.
Pozdrawiam
Pisanie kartek powinno wrocic jak wraca moda, bo to niby nic, a jednak.
Zawsze mozna wrocic do niej po latach, powspominac i miec chwile radosci z samej kartki :)
Jestem za
Fajne były te kartki, ale u nas już skończyliśmy z nimi, na dobre - tylko ja w rodzinie wysyłałam, z przyjaciół chyba 2oje.
Teraz 'krążą sms'y + fotki domowo-ogrodowe co mnie bardzo cieszy :)
Witajcie w srode :)
Pogode mamy przecudowna, pelno slonca, 15 stopni na plusie, cieplo, az prosi sie o przebywanie w ogrodku.
Na dworze jest cieplej niz w domu.
Dlatego tez przedswiateczne porzadki domowe, przelalam na porzadki ogrodowe
Przesadzilam najpierw pomidorki, do wiekszych pojemniczkow, ale nadal sa w domu, bo znowu sie pospieszylam, a wiem, ze Alman cos mowila w zeszlym roku, ze musz byc chyba 4 listki a nie dwa? No trudno sa juz przesadzone :)
Poza tym zostalo przekopane troche ziemi, w poszukiwaniu zaginionych ziemniakow, ale nie bylo ich wiele i jak to powiedzial moj maz - nie wiele wieksze od czeresni .
Wsadzilam tez koper i bazylie.
Natomiast pozniej postawiony zostal duzy namiot, stol, krzesla, wszystko umylam, przemylam, wysuszylam, wlacznie z oknem foliowym w namiocie (a wiec okna poniekad mam zaliczone ;))
I jak cudownie bylo sobie wypic kawke, gdy slonce ladnie przygrzewalo, no od razu pojawila sie wiosna jak malowana, jezeli nie poczatek lata
Swieta zapowiadaja sie tez sloneczne, przynajmniej to pierwsze, bo to drugie, to tradycyjnie lany poniedzialek z nieba Wiec swietowac bedziemy w namiocie, na swiezym powietrzu, chociaz pod dachem - juz nie mozemy sie doczekac :)
Mamy jajka, karkowke, kielbase biala, zrobie jeszcze sernik ''Lzy Walesy'' bezglutenowy i wszystko, wiecej nam nie trzeba :)
Dobra lece, bo dzisiaj swietuje moja Molly 89 lat, bombonierke juz mam, tylko kwiatow brakuje, wiec zadzieram kiece i lece
Wam natomiast zycze pogody pieknej i slonecznej i przesylam ja wraz z pozdrowieniami
Witam w Wielką Środę
Ja zamiast szykować się do Wielkanocy, to wylądowałam na fotelu stomatologicznym. Jak na złość plomba wypadła i 450 zł poszło. W dodatku pani powiedziała ,że nie opłaca się dłużej inwestować w tego zęba, że albo koronka albo go usunąć... No cóż mam czas się zastanowić do następnego razu. Tymczasem wróciłam i wzięłam się za gotowanie rosołu-bagatelka z pieczonego udka kurczaka. Zostało mi wczoraj z obiadu i postanowiłam coś z niego wymodzić. Poszperałam po necie i znalazłam przepis. Ponoć wyborny w smaku. Ano zobaczymy. Zrobiłam wczoraj przegląd jabłek w piwnicy i się okazało, że sporo się pomarszczyło. Obrałam je,''zmusowałam'' i włożyłam w słoiki. Część odłożyłam na szarlotkę. Właśnie włączyłam piekarnik. Na Święta będzie babka i chyba mazurek. Piszę chyba ,bo wciąż cykorzę czy mi wyjdzie taki jaki bym chciała ,żeby wyszedł. No i żeby nie był za bardzo słodki, a w przypadku mazurków to raczej niemożliwe. Tymczasem wracam do kuchni,a miłe kawiarenkowiczki pozdrawiam
Korona, zdecydowanie.
Tak się ich bałam, ale to dalej ząb, chociaż oszukany, w pełni sprawny. Działa jak normalny, gryzie prawidłowo. Mam dwie, jedną celową, drugą bo nie założyliby mi potem na ostatni ząb (nie planowałam wtedy aparatu jeszcze), mam taką wspólną na dwa zęby.
Wyrwany to przestrzeń, która rozwala nam zgryz, zazwyczaj rozsuwając przednie.
450,- no to chyba ze złota 50ciokaratowego
Poszaleli już chyba ci dentyści.
Ostatnio w cenniku młodego doktora znalazłam:
200,- zł za opracowanie planu leczenia.
Może dorzuci jeszcze 100kę za miłą atmosferę?
Lepiej chyba zachować ząb, bo usunąć zawsze zdążysz a "co swoje, to swoje jak mawiała znajoma pani stomatolog.
U mnie czyszczenie dwa razy w roku, rentgen raz, przegląd, plan leczenia to gratis. Znaczy w ramach ubezpieczenia, ale tych co nie mają, nie kasują, bo zarobią na leczeniu.
A jak można kogoś obciążyć, to czemu tego nie robić.
Leczenie jest koszmarnie drogie.
Ponad 100 dolarów to minimalna cena z ubezpieczeniem, gdy masz pokrywane 50 albo nawet 80 % przez ubezpieczenie.
Korona to coś 700 do zapłaty było, po dopłacie ubezpieczyciela.
Dobrze, że szło na trzy razy, rozłożone w dwa czy trzy miesiące.
Za implanty dopłata jest tylko 20 % i cena do zapłaty to zaczyna się od 4 tysięcy, jak nie potrzebujesz rekonstrukcji kości. Im człek starszy tym prawdopodobieństwo zdrowych kości ciągnie w kierunku zera.
Zostanę przy mostach, jak już naprostuje zęby.
Też byłam w szoku,ale co miałam zrobić..trzeba uszczuplić budżet.
Niestety materiał bardzo podrożał. Dowiedzialam się,że implant do niedawna kosztował 2000 a teraz aż 6000! W głowie się nie mieści.
Wczoraj nam kuchenka bunt zaczęła podnosić, ciągle włączała się jakaś blokada silnika drzwi piekarnika (mamy manualne), żeby skontaktować się z serwisem.
Przed samym wyjazdem, gdy nie ma czasu. Planowałam odłączyć kuchenkę od prądu na wyjazd.
Wczoraj używałam funkcji podgrzewania na pulpicie, być może rączką patelni uruchomiłam jakieś pomiędzy samoczyszczeniem piekarnika, stąd błąd.
A jak czyści to blokuje drzwi, aby nie otworzyć.
Mąż znalazł w necie co zrobić, aby się odblokowało, choć nie w takiej kolejności , jak było podane, ale ważne, że zadziałało.
Już kiedyś udało mi się upiec frytkownicę na powierzchni grzejnej. Kuchenka to płaskie miejsce, gdzie dobrze używa się gadżety na stałe mieszkające w szafkach.
Pokrywą w jakiś sposób przekręciłam pokrętło.
Niby frytkownica działa, ale coś się przegrzało w środku, bo już nie ma takiej temperatury jak kiedyś.
U mnie zaczyna się gorączka podróżna.
To napięcie, towarzyszące każdemu wyjazdowi.
Od dziś koniec telewizji, trzeba zacząć odhaczać ostatnie rzeczy do zrobienia, jakie zostały.
Tak to jest, jak sie cos psuje to wszystko na raz i w najbardziej nie odpowiednim momencie.U nas poszly zawiasy w lodowce i zamrazarce, nie mozna zamknac i to przed swietami.
Witam czwartkowo
Jeszcze nie miałam okazji poczytać co tam u Was słychać, ale postanowiłam się "zameldować", że żyję Czas mnie bardzo goni i to zarówno w pracy jak i w domu. Jeszcze zaglądnę przed świętami .
Póki co miłego dnia
Witam z zimowego zakątka. Gdzie wiosna? kto ją porwał?
Temperatura na małym minusie, ale pada śnieg i to w takich ilościach, że w niektórych miejscach biało.
U mnie dziś zaczyna się pracowity czas, koniec leniuchowania. Trzeba zakasać rękawy i do roboty.
Zatem trzymajcie się zdrowo, nie zapracujcie do cna, bo po świętach też jest życie.
Pewnie u mnie.
Wszędzie kwitną azalie, moje też zakwitły.
Temperatura 30 stopni.
Na święta będzie chłodniej, ale już od poniedziałku w górę.
Co to za Swieta..dwa dni i po Swietach.Nie mam zamiaru sie zarobic.Jutro Wielki Piatek, wszystko zamkniete, zakupy zrobione dzisiaj, no mozna w sobote cos swiezego dokupic( salate, rzodkiewki i tym podobne.)
Witam w Wielki Czwartek
Można by powiedzieć, że święta się rozpoczęły bo od dziś jak wiemy Triduum Paschalne. Powiedzcie jak tam przygotowania u Was
U mnie spokojnie i powiem szczerze,że jakiegoś lenia dostałam. Siedzę teraz i popijam kawkę z mleczkiem zamiast wziąć się za robotę Pogoda chyba tak wpływa, codziennie raz ciepło,a raz niemal zima. Dziś zimno, a ponoć w Wielkanoc ma być deszcz ze śniegiem. Oby to była tylko zła wróżba, ale niestety nie raz już tak było, że zające kicały po śniegu zamiast po zielonej trawce
No nic ,kawa wypita ,czas się brać za porządki. Niby posprzątane, a zawsze bałaganik się robi,skąd?
Dobry czwartek :)
i Wielki, i pobielony jak wigilijny ...
Tak, czas nastroić się obrzędowo, nawet w domku czyli:
nie włączać disco-polo, nie obżerać mięsem, przemyśleć to i owo.
I porządkować dom, życie, wygładzić relacje z sąsiadami, nawet dokuczliwymi-upierdliwymi /może być ciężko /.
U nas radosny nieład, bez planu i pośpiechu, przecież zdążymy kupić pieczarki do sosu mojego niby tatarskiego, jajeczka przepiórcze /kurzęcych może braknąć bo ostatnio, jak na moją złość mają ogromne wzięcie/ i chyba cukier biały, bo wyszedł.
To do pracy Pszczółki kochane i zabiegane ;))
Byle sił i zdrowia starczyło na te piękne Święta
Połowa listy do zrobienia przed wyjazdem wczoraj zrealizowana. Reszta na dzisiaj i jutro rano.
Walizki spakowane, duże mieszczą się w limicie wagowym, oby lotniskowa waga była równie przychylna. Podręczne dopchane na maksa, tam nic nie wejdzie.
Zostały jeszcze plecaki.
Plan oprozniania lodówki postępuje, jest dobrze. Do ewentualnego zamrożenia zostaną mi dwa plasterki boczku, nie mam pomysłu, a tak samego nie zjem, na surowo (on jest wedzony) to już za długo leży, a zesmazonego bez odpowiedniej konfiguracji nie lubię, bo czuję tłuszcz w nadmiarze.
a usmażony + makaron + sporo natki? ja uwielbiam taki
huhuha, huhuha.... u mnie sypie jak w grudniu, a ja spody pod mazurki piekę... ale się porobiło...
Na to już mam za mało czasu. Został jeden obiad w domu.
Musiałabym ugotować makaron, a jeszcze inne rzeczy trzeba dokończyć a nie robić nowe.
Jutro post przecież, więc na śniadanie też odpada.
Poczeka na nasz powrót w zamrażalniku.
Ale przecież dzisiaj krupnik na gęsto będzie (rozmrozony, bo muszę do czegoś wkroić resztę papryk, z krupniku gulasz się zrobi), skroje, podsmaże i się nada.
Witam czwartkowo :)
U nas temperatura ok.15 stopni, za to u Ekkore lato, a u Alman zima
Wpadam tylko na chwileczke, zeby Was poczestowac Pavlova, dopiero co zrobilam, (musialam pozbyc sie zamrozonych bialek i nie tylko), ale mysle ze bedziecie zadowolone
Wiec kto dolacza do kawki?
Pozdrawiam cieplo
Ja poproszę kawałek.
Ten mogę zjeść bez potrzeby ściągania "zębów ", taki dietetyczny, bo wirtualny.
Kawę jeszcze mam.
Super Pavlova. Ja upiekłam dziś 2 spody kruche pod mazurki i babkę czekoladową... wygląda jak murzynka, a dekoracja nie w moim guście, nie lubię takich zbyt kolorowych, ale skoro nabyłam posypkę świąteczną z jajeczkami, to użyłem jej, choć mi się nie podoba to.
Raz w roku moze byc taka posypka, tak dla jaj ;)
Pawlowa jak marzenie ,chętnie bym zjadła kawałek do kawki. Akurat popijam popołudniową to by była jak znalazł. U mnie była szarlotka ale zniknęła z prędkością światła Za pieczenie biorę się w sobotę rano. Tradycyjnie przygotuję koszyczek. A jak jest u Ciebie Nadia-chodzisz ze święconką do kościoła czy w domu?
U nas tradycja koszyczkowa byla w Polsce. Dzieciaki jak byly male, to chodzily chetnie do kosciola ze swieconka, potem jak podrosly, to zaden nie chcial isc. Teraz swietujemy po swojemu i chyba tak kazdemu jest na reke, bez nerwow, bez szarpania sie i denerwowania, a to co w sercu to zna tylko Bog - Pozdrawiam :)
Moje wnuki chetnie chodza ze swieconka.Problem w tym, ze nic nie rozumieja
nadia, wyglada bardzo zachecajaco.Uwielbiam.
No to prosze sie czestowac, dopoki jest :)
U nas pogoda ulegla gwaltownie zmianie. Przed chwila sie zachmurzylo, zaczelo padac, potem ulewa, grad no i na koncu grzmotlo, teraz sie przejasnia i lekko pada, ale bylo groznie ciemno. Ciekawe jaka u Was pogoda bo u mnie kwiecien plecien
U nas też bardzo zimno. Tata dzwonił ,że u nich zawierucha, ostrym śniegiem w oczy dmucha. Mieszkamy od siebie 15 km, więc pewnie ta śnieżyca i do nas doleci. Wiadomo ,kwiecień lubi psotować z pogodą
U nas pod koniec dnia pojawila sie przepiekna tecza, ba! Nawet podwojna
U nas nadal zima trzyma jakby Mikołaj miał przyjechać
a nie zajączek przykicać
U nas tez niestety zimno, ale chociaz bez sniegu.Jutro zdecydowane ocieplenie(13°)i sloneczko.
Witam , ja od 5-tej juz zywczyk., no nie idzie spac.Gospodyni ze mnie do kitu,ale o czym tu pisac?Swieta, swieta i jeszcze raz swieta.
Witam z zimowej krainy. Aż nie chce się nic robić, bo nie ma nastroju świątecznego, kiedy zamiast bazi na drzewach zalega śnieg.
Wczoraj ponadplanowo zrobiłam chrzan, dziś upiekę sernik i mój ulubiony boczek z kminkiem, a co więcej to nie wiem. Na obiad będą ziemniaki ze śledziem. Niby mam harmonogram prac jak zawsze, ale jakoś robię wszystko jakbym miała związane ręce.
No to do roboty, nie ma czasu na obijanie gruch.
Powodzenia w robotach kuchennych.
Ja tez wczoraj zrobilam chrzan, musze poszukac przepisu na WZ, ale skladniki pamietam- przynajmniej moje pamietam ;)
Wzielam 3 jajka i je ubilam, do tego dodalam 175g ostrego chrzanu, lyzeczke plaska cukru, 3 lyzki kwasnej smietany.
Zmiksowalam to wszystko, wlozylam do rondelka i na malym ogniu gotowalam ok.5 minut, az troche zgestnieje.
Przelalam to do malych dwoch czystych sloiczkow po przecierze i po tym chrzanie i pieknie sie zamknely. Teraz siedza sobie w lodowce - a i na sprobowanie zostalo, wszyscy chwalili, wiec polecam :)
Ja tez od 4.30 nie moglam spac, krecilam sie z boku na bok, az w koncu usnelam, jak usnelam przyszedl ''miauczynski'' i zaczal domagac sie jedzenia, a to juz byla 7.30
Ja też wstałam o 4.30, na budzik jak do pracy.
Żeby mieć czas ogarnąć internety, kawę w spokoju i dopakowanie ostateczne.
Mam pustą głowę od wczoraj, nie umiem jasno myśleć co mam jeszcze zrobić, co zabrać. Dobrze, że zrobiłam listę, to odhaczam co jeszcze.
Plecak mam wszystko wrzucone, żeby było, może ogarnę przed wyjściem, albo pojedzie jak jest.
Szczesciara, moj mialczynski kopal skakal
nie mowiaiac o chrapaniu.Zerwalam se o 5-ej i tyle Roszkoszy bylo.Teraz po tresciwym sniadanko dochodzimy do siebie ok(12-tej).........a kto nas goni? Goplana pewnie po obiedzi, a moze w trakcie........smacznego.Ty Matko Polko masz samozaparcies ,dwa obiady w jeden dzien ale jak sie lubi to sie ma.U nas slonce wali drzwiami i oknam, ale tylko10°
U nas tez slonecznie i tak ma byc do niedzieli wlacznie
No to ulep zamiast balwana zajaczka na swieta
Jak bedzie miec duze uszy, to jak najbardziej
- taki mi wyszedł uszatek plastusiowy
Witam w Wielki Piątek
U nas zima na całego. Jak zaczęło wczoraj kurzyć ,to dziś mamy całkiem biało. Jakoś nie nastraja mnie to świątecznie, liczę na to, że się ociepli. W tej chwili jest +4 więc śnieg może stopnieć. Wybieram się dziś do fryzjera, jakoś wcześniej brakło czasu. Fryzjerka mówiła, żeby wpaść dziś na 13:30 Trochę zejdzie, toteż zaraz po ''kuracji'' jadę prosto do Kościoła. A jutro od rana pieczenie i szykowanie koszyczka. Właściwie to upiekłam wczoraj babkę z przepisu Almanki. Nie mogłam się oprzeć. Jest super, jakby ktoś chciał upiec. Wczoraj zjedliśmy po kawałku a dziś ścisły post. Na obiad robię śledzia w śmietanie z całymi ziemniakami. Dawno nie robiłam a wręcz uwielbiam. Szkoda tylko, że tylko ja i syn jesteśmy amatorami tego śledzia. Dla reszty będzie smażony dorsz. I to byłoby na tyle z posiłkami. Na kolację może kawałek chleba, albo nic. Pora na strawę duchową.
Tymczasem kończę i pozdrawiam przedświątecznie
Ja idę do fryzjera w Polsce, do mojej ukochanej fryzjerki sprzed wyjazdu jeszcze. Siostra mnie zapisała. Wreszcie szansa na jakąś fryzurę, a nie tylko rozumienie włosów. Ale się cieszę.
No to za niedługo w drogę.
U mnie nie ma tradycji święconki.
Czy raczej nie było.
Od dwóch prawie lat mamy nowego proboszcza, który dorastał w polskiej parafii.
I w zeszłym roku było pierwsze świecenie koszyczków, w tym roku też, o 8 rano, tym razem bez nas.
Może jeszcze opłatek na Wigilię wprowadzi. Choć może być ciężko, gdy nigdy nie było Wigilii w polskim rozumieniu.
Życzę Wam wszystkim wesołych i spokojnych Świąt Zmartwychwstania Panskiego!
Pojedzcie, pomódlcie się, cieszcie czasem z bliskimi - co komu potrzebne i dane.
Dla Ciebie również życzenia zdrowych i refleksyjnych świąt oraz miło spędzonego czasu na polskiej ziemi Uściski na dobrą drogę
Nawzajem Ekkore i zycze milego pobytu w naszych pieknych polskich stronach
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Mam wolny dzień - jupi! Od rana ciągle coś ale tak na spokojnie. Ostrzygłam mojego Połówka, ogarnęłam kąty na mokro, teraz pranie a potem kawa Wieczorem upiekę sernik. Nie będzie tego, który zaplanowałam, bo nie udało się kupić serka Philadelphia. Zdecydowałam się na sernik Zosi od Megi65. Jest w ulubionych od dawna więc czas na spróbowanie czegoś nowego
Za oknem mokro i nieprzyjemnie. Na szczęście już nie muszę nigdzie wychodzić. Ostatnie zakupy robi Połówek.
Dobrego dnia
Witam :)
nadal zimno, mokro i nieprzyjemnie :((
Tylko siedzieć w domku i pogaduchy zaległe nadrabiać.
Spanie coraz krótsze, noce też więc wszystko gra, natura wie co robi
Sernik zaplanowany, spodu tylko nie wymyśliłam i chyba już nie wymyślę.
Sałatki w planach, biała kiełbasa, pieczeń do upolowania w sklepie?? co ładnego i smacznego wypatrzę.
Trzymajcie się, pomyślnych lotów, spotkań i spacerów
Wpadam jeszcze przed świętami, żeby życzenia złożyć.
Ekkore już pewnie w przestrzeni powietrznej, zatem bezpiecznego lotu i lądowania, a potem... potem witamy na naszej Ziemi. Przyjemnego pobytu, spotkań rodzinnych i dużo wrażeń pozytywnych.
A Wam wszystkim pozostałym, które turystyki nie będziecie uprawiać życzę zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt, spotkań w miłej, rodzinnej atmosferze, no i smakowitych dań, w tym smacznego jajeczka.
a to moje tegoroczne mazurki... jasny nugatowy, trochę za szybko wyłożyłam masę i zaczęła spływać, ale jestem trochę niecierpliwa...
Aż mnie ślinka zalewa, jutro wpadnę po kawałek
Jeszcze nie, ale zaraz boarding na pierwszy samolot.
I potem przerwa 4 godziny w Bostonie, a w zasadzie trzy, bo następny boarding, do podróży przez ocean godzinę przed odlotem.
Lecimy z ciężkim sercem, nie widząc co nas czeka. Dowiedzieliśmy się rano.
Teść był chory, jakaś grypa żołądkowa go dopadła w zeszłym tygodniu, niby było lepiej, sam mówił mężowi, że już się dobrze czuje.
Dalej na diecie, więc żadne świąteczne smakołyki nie wchodzą w grę.
Schudł do 77 kilo.
Ale ciśnienie górne mu spadło do 70.
Próbują (rodzina) go przetrzymać przez święta w domu, bo w szpitalu to w ten okres pomoc mierna, a we wtorek ma wizytę u kardiologa, niech on go położy ewentualnie na oddział.
Gdyby poszedł teraz, przed naszym przylotem, demencja mogłaby go zabrać bez powrotu, jak był przed wyjściem z ośrodka, to aż go do łóżka przywiązywali, taki był zdezorientowany. W obecnym jego stanie mogłoby być gorzej.
Do tego znowu procedury covidowe, bez odwiedzin.
Ehhh...
Smutne, ale tak dziala niestety demencja... Mam jednak nadzieje, ze wszystko ulozy sie pomyslnie. Badz dobrej mysli Ekkore , trzymam kciuki
Teść ma ciągle nie taką złą pamięć.
Demencja mu się włącza, tak jakby jako ochrona przed trudnymi sprawami, których się boi, nie czuje się pewnie, wtedy ucieka gdzieś.
Potem wraca, część faktów mu się sama uklada, jakby nie było tych epizodów, pamięta wszystko. A czasami nie, wtedy tworzy własne historie, których praktycznie nie da się naprostowac, bo one dla niego są realne. Nawet jak wygląda, że jest ok, że przyjął do wiadomości, jakiś czas trzyma się tego, to i tak za jakiś czas wraca do tej swojej wersji.
Niech wraca, moze on potrzebuje zwyklego wysluchania i zrozumienia.
Dziewczyny co robicie w sobote na obiad?
A kto w sobotę gotuje?
Ja tylko szykuję święconkę, sałatki i jajca z sosami na wielkanocne śniadanie.
Może udekoruję dom by poweselał, na przekór pogodzie.
Dobry duszek może podłogi umyje 'na błysk.
Jak bardzo zgłodniejemy to rybę z frytkami usmażę/ upiekę
Frytki i starczy, mily ma jeszcze sledzie.
O frytki to jest to co za mna chodzi od dawna, a rybe wczoraj mielismy
Pierwszy etap podróży zaliczony. Boston.
Deszcz na ziemi, a nad chmurami piękne słońce było.
W Bostonie, na niskiej wysokości wiało mocno. No ale jak się leci nad zatoką, to tak bywa, pas do lądowania wyłaniał się z wody. Śmiałam się, że będziemy wodować, bo tak nisko już byliśmy, a tu grunt się pokazał.
Lot zgodnie z planem, potem wycieczka autobusem po lotnisku (z terminalu, gdzie lądowaliśmy nie było połączenia z międzynarodowym na piechotę).
Jechaliśmy na czołówkę z samolotem, tak to wyglądało przez szybę, autobus się zestrachal i zjechał w bok.
A potem mieliśmy skrzyżowanie z pierwszeństwem przejazdu samolotu, musieliśmy czekać.
Także coś się działo.
W lipcu wrócimy na zwiedzanie.
Lot będzie dłuższy, bo z przesiadkami. Ale musimy lecieć American Airlines, a nie Delta, jak teraz.
Żarłoczna ekipo,
chcę Wam życzyć pięknych, radosnych i zdrowych świąt. Niech zapachy z kuchni pozwolą zapomnieć o szarości za oknem a rodzinne nastroje dodają przytulności, refleksji i wyciszenia. Cieszmy się tym, co mamy i doceniajmy każdą chwilę.
Uściski!
Kurczaczki sa piekne.............zycze Wam pogodnych, bezstresowych swiat i takich pieknych widokow jak te kurczaczki.
Dolaczam do zyczen i zycze duzo spokoju ducha, i prawdziwie rodzinnej atmosfery, wsrod cieplych rozmow i niezapomnianych chwil, ze szczypta humoru, i moze w nietypowych miejscach, gdzie chwila relaksu bedzie ta najpiekniejsza
O taaakich Świąt nam Wszystkim życzę:
wesołych, smacznych i pięknie nastrojonych - każdemu na jego prywatną, ulubioną nutę
I już Amsterdam.
Na razie wszystko zgodnie z planem.
Niby 4 nad ranem, a już tak jasno.
Teraz przetrwać do wieczora, wtedy jet lag może sobie pójść.
Bo jak pójdę spać to tygodniowka murowana.
Trzymajcie się zdrowo i przetrwajcie te wszystkie zmiany wyjątkowo dobrze. To fruuuuu do Polski!
Blisko coraz bliżej.. Życzę Wam spokojnego lądowania i wesołego świętowania na ojczystej Ziemi No i mimo napiętego grafiku odpoczynku. Wesołego Alleluja
Chciałabym Wszystkim i każdemu z osobna złożyć najlepsze życzenia wielkanocne. Bez względu jaka pogoda, niech w Waszych sercach słońce świeci
Wesołego Alleluja i niezbyt mokrego dyngusika
Dolecieliśmy o czasie, udało nam się iść spać o polskiej porze.
Na świeceniu koszyczka byłam, u spowiedzi też.
Dziś rano WZ sobie poszedł, więc nie było jak się zameldować wcześniej.
Teraz jesteśmy po kościele, śniadaniu, wybraliśmy się na spacer (8 osób zebrać to zajmuje trochę), zaczęliśmy zjeżdżać na dół i powrót, bo się rozpadało.
Jeszcze ciasto i w drogę...
Podziwiam, macie zdrowie.Trzeba obiad przyszykowac.Mlodzi tez dzisiaj wracaja z Meksyku, dluga droga ich czeka.
Mokrego Śmigusa Dyngusa
Witam w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Po wczorajszej biesiadzie u Taty dziś pościmy Było miło i wesoło jak to w święta być powinno. Zapomnieliśmy się tylko podzielić jajkiem jak to w zwyczaju bywa. Powspominaliśmy dawne czasy ,między innymi o tym jak nikt nie miał prawa w Śmigusa być suchym. Zwłaszcza panny Chłopaki dawali upust by skąpać w wannie ,bądź szlaufem. Co grzeczniejszy używał psikawki. Pamiętam jak raz z 4 piętra zlądowało wiadro wody prosto na mnie i śp.Mamusię. Najgorsze było to ,że właśnie szłyśmy do kościoła. Przebywaliśmy akurat u Babci w zachodniopomorskim (wtedy lubuskie)
Zresztą co roku jeździliśmy tam na Wielkanoc i tam w Dyngusa się działo, wszystko pozalewane. Dziś to zabronione. Tak czy inaczej ,zimna woda zdrowia doda, ale pamiętajmy-w rozsądnych ilościach
Jeszcze raz Wesołych Świąt
nadia, gdzie Ty takie "madrosci" wynajdujesz? Bardzo mi sie podobaja.
Witam wtorkowo i poświątecznie
Szczerze? Dobrze, że już po świętach. Lubię je ale to siedzenie przy stole, to nie moja bajka. O ile w niedzielę ja zapraszałam więc trochę biegałam, bo trzeba było przygotować i potem ogarnąć o tyle wczoraj już mi było za dużo. Poszliśmy w gości, pogoda za oknem woła na spacer a my przy zastawie prawie przyklejeni do krzesła. Dziś dla odmiany szaro i ponuro a za godzinę czy dwie ma się mocno rozpadać i tak będzie wyglądał cały dzień. Hm...
Połówek jeszcze w domu i zostaje do końca tygodnia ale jest tyle rzeczy do załatwienia, że coś czuję, iż czas nam zleci w mgnieniu oka.
Teraz szybko trzeba ogarnąć papiery na biurku i jakoś wciągnąć się w wir pracy.
Dobrego dnia
Witajcie poświątecznie!
Zaraz idę się focic a potem wniosek o dowód.
Mąż z ojcem do lekarza, musieliśmy zmodyfikować trochę plany, zostajemy na dłużej teraz i nie będziemy wracać potem.
Ale teść ma ustalone trochę wizyt, to jak już jesteśmy, Mąż pouczestniczy.
Generalnie ciężko jest.
Teść ma najwspanialszą opiekę, tego nie da się ukryć. Tyle, że nas na to nie stać.
Znaczy jeszcze wersję podstawową i owszem, z wyrzeczeniami damy radę jakoś, ale oni wołają ekstra pieniędzy na to, na tamto. Nie przyjmują do wiadomości, że teść ma małą emeryturę, a my nie śpimy na pieniądzach, nawet jak z tej "cudownej" Ameryki przyjechaliśmy, nie te czasy.
Grają na męża emocjach i jego poczuciu winy, manipulują nim aż miło.
A ja zaczynam być ta zła, która przeszkadza.
Myśleliśmy oddać teścia do ośrodka, tam muszą być osoby sprawne fizycznie i umysłowo.
A on nie jest.
Demencja go pochłonęła. Rozpoznaje głosy, przez telefon nigdy nie brzmiał jak osoba z zaawansowanym zanikiem pamięci. Kojarzy jakieś fakty, ale jego nie ma przez większość czasu. Twarze, go przerażają. Mój widok przyprawił go o konsternacje, nie wiedział kto ja jestem.
Potem pogodził się z tym faktem, ale na zasadzie, że tak mu powiedzieli, nie do końca to chyba pasowało do zapamiętanego wieku syna.
Przy czym nasze dzieci kojarzył bez problemów.
Biedny Dziadunio i Wam ciężko.
Zdzierców nie brak, szukają jelenia a jak wyczują słabość to rzucają się do gardła, kieszeni i drenują aż do dna.
Każdy, wszędzie, to już zna, nic za darmo niestety.
Pierwsze zdanie mnie zmroziło, bo zamiast dowód przeczytałam rozwód
To sygnał, że mocniejszą kawę muszę zaparzyć.
Pozdrawiam
Witam w poswiateczny wtorek :)
Kiedys, to wtorek jeszcze zaliczal sie do swiat, bo wlasnie w tym dniu dziewczeta polewaly woda chlopcow
Smakosiowa dzisiejsza pogoda, to byla u nas wczoraj, natomiast dzisiaj od rana ladnie, co nie znaczy, ze po poludniu nie bedzie padac
Ekkore trzymam kciuki za Wasze trudy i problemy, zeby wszystko sie ulozylo po Waszej mysli
Dziewczyny jeszcze spicie, czy nadal swietujecie, bo jakos malo Was tutaj, wiec na sniadanko podsylam Wam jajeczka na miekko, bardzo kolorowe, moze to Was skusi na stronke
Pozdrawiam i zycze milego dnia
Nadiu nie gniewaj się: wszystko, tylko nie jajka i nie mleko
Z jajami koniec aż do następnych Świąt
Smosiu Ty masz sie delektowac kolorami a nie je pozrec
To pisz wyraźnie: eksponat muzealny, proszę nie pożerać nawet wzrokiem ;D
Witam serdecznie szkoda, że nie słonecznie.
Czekamy na to słonko, a tu ciągle pada i jest szaro-buro.
Odpoczęliśmy, obgadaliśmy zaległe sprawy, nowych też trochę.
W sobotę jeszcze mieliśmy awarię starszej pralki, nerwów i pracy nam dodała.
Już działa, nawet lepiej niż przed sobotą, ale trzeba mieć ją na oku.
Zleciało nie wiem kiedy, 4ry dni urlopowaliśmy, bez wielkich uczt i akcji - na luzie wszystko poszło.
Z nowości kuchennych tylko sałatkę warstwową na pieczarkach marynowanych usypałam. Dekoracyjna, jak torcik wiosenny, smaczna i sycąca.
Błędy moje: zmiksowałam czarne oliwki z majonezem by warstwy nim smarować, ale kolor wyszedł mało apetyczny;( lepiej było dodać zielone oliwki lub paprykę marynowaną czy choćby koperek.
Poza tym ubaw filmowy z hbo, trochę dokumentów muzycznych, inne ciekawostki.
Pielęgnuję moje siewki, podlewam i zraszam, ale idą średnio /kupiłam zwykłą, kwiatową ziemię zamiast specjalnej do wysiewu nasion/.
To tyle, teraz marsz do kuchni bo indyk czeka na moje ręce i żurawinkę suszoną lub na pieczarki?? nie mogę zdecydować co wybrać.
Pokombinuję po kolejnej kawie, bo 1sza już wyparowała
Fajnego dnia Wszystkim życzę
Witam. Wreszcie po świętach, uffff.... nie wiem jak Wy, ale ja chyba jakaś nienormalna jestem, bo szczerze nie lubię świąt. Człowiek się narobi jak dziki osioł, potem siedzie i musi jeść, a na koniec jeszcze lodówka zawalona i gdzie spojrzeć, to jakieś żarcie. Nie chcę już jeść, nie chcę nawet patrzeć na jedzenie.
Widzę, że ja już nie nadaję się na przyjmowanie gości, nawet jeśli są to moje dzieci. Zdumiewa mnie to i zaskakuje wręcz, bo odkąd założyłam rodzinę moje mieszkanie zawsze było pełne ludzi, rodzina, przyjaciele czy tylko znajomi. Tak było przy okazji każdych świąt i innych okazji do spotkań. A ja zawsze na luzie, zawsze stół zastawiony, zawsze coś nowego... A teraz? tylko moje dzieci i wnuki miały przyjść, a ja cała w stresie, ciśnienie w górę, ręce w dół, serce rozedrgane...o matulu, myślałam, że się wykończę. Dobrze choć, że córka przychodziła wcześniej jako pierwsza i stawiała mnie do pionu, co trochę działało jak kropelki na uspokojenie.
Ekkore, bardzo Wam współczuję. Zamiast przyjechać do kraju, do rodziny i na luzie przyjemnie spędzać czas, to macie tyle spraw na głowie. Samo życie.
No to trzymajcie się zdrowo.
Dziewczyny dziękuję Wam bardzo, za wsparcie, pomocne bardzo.
Ułożenie po naszej myśli, takiego chyba nie ma. Trzymajcie kciuki, żeby było optymalne.
Przyjechaliśmy do rodziny, a wczoraj siedzieliśmy po południu sami w pustym, zakurzonym mieszkaniu, ogloconym ze wszystkiego.
Nikt nas nie zaprosił do siebie, byliśmy u teścia, objawiona kuzynka jego tam przyjechała i nie zaproponowała potem to jedziemy do mnie, zobaczycie jak mieszkam czy coś w tym stylu - na 31 lat małżeństwa pierwszy raz o niej dowiedziałam się po pogrzebie, wczoraj widziałam ją pierwszy raz w życiu.
A od roku przejęła opiekę nad teściem, zajmując się nim lepiej niż żona niemalże, przynajmniej jeżeli idzie o opiekę zdrowotną i bieganie po lekarzach.
Śmierdzi mi to bardzo jakimś interesem...
Cały czas u teścia czułam się jak na wizycie w szpitalu, jak intruz, który zakłóca program dnia. Opiekunka skakała dookoła teścia, serwując mu co trzeba, natomiast z nami nie rozmawiała, nie opowiadała o nim, zrobiła swoje i szła do pokoju.
Jak wspomniałam, mieszkanie jest puste.
Ciuchy teściowej miały być wydane, ale tu jest w miarę czysto i pusto. Mieszkanie rok czasu stało puste. Wielu rzeczy nie ma, które mój mąż chciał zachować na pamiątkę, a które mają wartość kolekcjonerską.
Co prawda to równie dobrze mogła być teściowa i jej obsesja sprzątania wszystkiego przed śmiercią (bo oni nie potrzebują już, oddać, wyrzucić itp), ale z drugiej strony to była pasja teścia, więc...
Jego nie ma co pytać, bo i tak nie będzie wiedział, a jeszcze wprowadzi do siebie niepokój i będzie chodził i szukał (jak wczoraj zapalarki do gazu, której nigdy tam nie było).
Przepraszam za te wynurzenia, nie mam z kim pogadać. Nawet z siostrami ciężko, bo mąż prawie ciągle obok.
Z nim się nie da, bo wtedy cały jego stres skupia się na mnie. Żal mi go bardzo i nie winie go o nic.
Bo to on jest między młotem a kowadłem, to on musi podjąć decyzje, ja nie mogę powiedzieć ani tak, ani nie, zaakceptuję wszystko co zdecyduje.
Taka żona to majątek... o Tobie Ekkore mówię.... mam nadzieję, że mąż to widzi i wie...
Śmiało się możesz do nas wygadać /wypisać/, doskonale Cię rozumiem i Twego męża też....
a rodzina? z tą najlepiej wychodzi się na zdjęciu... i to jest prawda...
Nie do przyjęcia jest zachowanie tej kuzynki i to w okresie świąt...
Jak przyjeżdża brat męża i to ot tak, nie w święta, to ja zawsze staram się zgarnąć ich od razu na obiad bądź kolację, bo wiem, że lodówkę mają pustą. Właściwie to nie pustą, bo z reguły mąż jeszcze ją zapełnia, by mieli na drugi dzień na śniadanie czy kolację. Jak jest niedziela to czuję się w obowiązku zapraszać ich na obiad, bo tak jakoś, tak wypada, wydaje mi się. A ich siostra też mieszka w naszym mieście i ona tego nie robi, nie zaprasza ich, wpadają najwyżej do niej sami bez zapowiedzi, jeszcze przynoszą jakieś ciasto zakupione po drodze. No widzisz, są ludzie i parapety jak mówi młodzież.
Ale będzie dobrze, musi być, dacie radę... a dobro, które dajecie ojcu, wróci do Was.
Myśmy zjechali wieczorem do Jeleniej w pierwsze święto.
Do pustego mieszkania, bez pościeli, została jedna poduszka nadająca się do użycia, reszta wyglądała jak nadgryziona zębem mola (owcza wełna i pierze), wynieśliśmy na śmietnik.
Mąż spał na ozdobnej poduszce od kanapy.
Następnego dnia poprosiliśmy o poduszkę kuzyna, podał nam torbę w drzwiach.
Dobrze, że siostra dała mi ręczniki, bo na miejscu były albo brudne po teściu (ponad rok wisiały, albo wiekowe po teściach, które spakowałam do śmieci lub do prania.
A na miejscu są dwie rodziny (teścia i teściowej), jedni mają klucze, a drugie ma teść.
I jeszcze, gdybyśmy nie byli w kontakcie...
Koniec żalów...
Bardzo przykro mi to czytać... żeby rodzina tak potraktowała i to w Święta... Co świadczy oczywiście o nich.
Kochana Ekkore przesyłam wirtualne uściski. Wyobrażam sobie co czułaś i czujesz ,ale widzisz, po tym można poznać jaki kto jest. Najważniejsze jednak ,że Wy sami jesteście w porządku, troszczycie się o ojca choć mieszkacie tak bardzo daleko. Masz dobre serce i to widać nawet wirtualnie. Pozdrawiam Cię serdecznie
Ekkore przelewaj na WZ co chcesz, jezeli ma Ci to ulzyc, bo lepiej zdjac z siebie te emocje, niz je chowac w srodku, a w najmniej odpowiednim momencie ''wybuchnac'' Pozdrawiam.
No tak, zawisc ludzka jest bezgraniczna.To CIOCIA z ameryki powinna wszystkich ugoscic.Szkoda Was,ale coz,takie zycie.Dobrze, ze chociaz tesc poczul sie w gronie rodziny.Sciskam
Mlodzi wreszcie wyladowali w Hannowerza, co za ulga.Moge byc juz spokojna.
Koniec żalenia się.
Dziękuję Wam za upuszczoną parę.
Byliśmy na zakupach - Rossman i Biedronka, okropnie się kupuje w wysokich cenach. 15 zł- to może ja jednak nie potrzebuję...kalkulator w głowie, w drugą stronę- a to mniej niż 4 dolary, eee to tanio...
Ale przy każdej rzeczy przemyślenia.
A potem byliśmy na placku po węgiersku, z cudnym widokiem na Śnieżkę przed jedzeniem, za chwilę chmury wszystko zakryły.
I niech ktoś powie, że amerykańskie porcje duże... ta zmogła mnie, kawałek placka został.
Jutro idziemy na burgery, podobno rewelacyjne. Będziemy oceniać porównując.
Dzisiaj deszczowy dzień, na zmianę ze słońcem na chwilę.
Przeszukałam szafy za parasolką po teściowej (nie jest trudno, wystarczy otworzyć i zerknąć do środka), nie ma. Kupiłam nową.
Wróciliśmy do domu, a parasolka na półce na czapki, na przedpokoju.
Ekkore, bardzo trudne to Wasze zetknięcie z polską rodziną i rzeczywistością... Najgorsze są zawsze początki. Nie dość że jesteście zmęczeni po podróży, to na dodatek trzeba się jakoś zorganizować. Teraz już powinno być łatwiej w znaczeniu takim, że co miało zaskoczyć czy rozżalić pewnie jest za Wami. Szczerze współczuje, bo to wszystko jest z pewnością trudne. Miejmy nadzieję, że uda Wam się wszystko pozytywnie pozałatwiać i nim się oglądnięcie będziecie już w domu. Czas szybko ucieka.
Trzymajcie się!
Witam środowo
Dzionek pogodny. Zaraz jest lepsza energia. Spacer zaliczyłam. Jeszcze zimno - zaledwie 3 stopnie.
Wczoraj miałam do późna gości więc trochę jestem zmęczona ale jakoś zleci. Zaplanowałam dzień urlopu na piątek tak więc byle do jutra a potem jest szansa, że się wyśpię
Wszystko zaczyna się powoli zielenić. Mam przed oknem jakąś śliwę - chyba mirabelkę. Przepięknie wygląda, bo cała jest w bialusieńkich kwiatkach.
Dobrego dnia
Kolejny dzień przed nami.
Dzisiaj w planach spacer z teściem, jego stała rundka dookoła domu. Nasze plany wyjazdowe gdzieś (gdzie jest parking, widoki i nie trzeba chodzić) zniwelowały wizyty lekarskie.
A po południu wyprawa na amerykańskiego burgera, zobaczymy jaki on amerykański...
Jeszcze chcemy jutro do Karpacza pojechać, do Gołębiewskiego na moczenie w wodach źródlanych, pewnie bez widoku na Śnieżkę, bo ma padać.
Ale wczoraj nam się pokazała, to może i jutro będzie przepiękny widok.
Witam z pochmurnego zakątka. W nocy padało dość mocno, teraz już nie pada, ale jest smętnie.
Z tego nicnierobienia chyba wysiadła mi ręka prawa, mam problemy z podniesieniem do góry i chwytanie czegoś cięższego, ale do lekarza nie pójdę, dość już lekarzy.
Jedzenia wszędzie pełno, już z samego patrzenia mam dość i jestem obżarta.
Sadzonki moje, podobnie jak pisze Smosia, siedzą jak zaklęte. Mimo wszystko przepikuję je do kubków jak nabędę ziemię. Ale coś z nimi nie tak chyba.
A poza tym dzień jak każdy inny. Trzymajcie się zdrowo i wesoło.
Witam czwartkowo
Poranek bez deszczu. Chyba wypadało się w nocy. Wczorajszy dzionek był wykorzystany do załatwiania różnych spraw więc zleciał bardzo szybko. Wieczorem lampka wina i szybko do spania. Ale za to jutro mam wolne więc już się cieszę i czuję się jakby dziś był mały piąteczek
Dziś mam po pracy zebranie wspólnoty mieszkaniowej. Ech! Zejdzie nam jak zwykle do wieczora
A! Zapomniałam napisać jak wyszedł ten Sernik Zosi od Megi65. Tak więc jest puszysty i wilgotny czyli jednym słowem bardzo smaczny. Polałam po wierzchu rozpuszczoną czekoladą a spód zrobiłam z pokruszonych ciastek maślanych. Z pewnością będę wracać do tego przepisu.
Ktoś chętny na herbatę z cytryną? Zostawiam w dzbanku na podgrzewaczu. Częstujcie się.
Miłego dnia
Sernik Zosi to mój ulubiony.
Wczoraj zrobiła się zmiana planów.
Teść ma dzisiaj dwie wizyty lekarskie, to do Karpacza pojechaliśmy wczoraj. Wymoczylismy się w wodach zdrowotnych, w jacuzzi za wszystkie czasy, najlepsza opcja Golebiewskiego. Skorzystaliśmy też z saun i groty solnej.
Wejście dosyć drogie, 70 zł za półtorej godziny, za każde następne pół po 20 (jak nie jesteś gościem hotelowym).
Ale w ten sposób ogranicza tłumy.
Jak budowali hotel, były dyskusje, że psuje widok na góry, musieli obniżyć hotel o jedno piętro.
Teraz przy dojeździe już nie widać hotelu, zasłoniły go apartamentowce.
Osiedle nazywa się jakoś widok na góry, przy czym bloki stoją w dziurze, bardzo gęsto i jedno co widać ewentualnie to sąsiedni blok albo skarpa.
Powiem, że hotel wygląda lepiej od tego blokowiska.
Wieczorem poszliśmy na burgera. Ogromne, nawet w mniejszej wersji.
Część wydziwiasta, jeżeli idzie o skład, ale też szło znaleźć takie bardziej amerykańskie.
Generalnie bardzo dobre, jakbyście się wybierały do Jeleniej polecam, na Zabobrzu.
Dzisiaj idziemy się spotkać z moją koleżanką ze studiów, razem zaczynałyśmy, razem po 4 roku (w tym samym czasie) brałyśmy dziekankę i razem kończyłyśmy rok po naszym właściwym.
Pogadamy sobie.
Widok z przed hotelu
Jak tam pięknie, dawno nie byłam.
Może czas na Karpacz znowu, lubię go, chyba najbardziej.
Jelenia to dla nas tylko miasto 'po drodze, zwykle omijane.
Gołębiewski, super, nie ma to jak relaks w luksusie .
Dbajcie o siebie /jak to starsi mawiają: umiesz liczyć? to licz na siebie /
Jelenia Góra to moje miasto studiów. Przyjechałam tu specjalnie dla gór.
Poznałam męża i po studiach, za jego pracą przenieśliśmy się za Wisłę (i dzięki tej pracy wylądowaliśmy w Stanach).
Wcześniej to było miasto po drodze, stacja kolejowa, z długim oczekiwaniem na przesiadkę do Lwówka Śląskiego (tam mój tata wylądował po powrocie z Kazachstanu), aby dojechać do babci (i cioci, gdzie była kuzynka w moim wieku, co mnie bardziej ciągnęło, ale zawsze jeździło się do babci).
Najbardziej ekscytująca podróż, ostatnie 35 kilometrów- trzy tunele i most na zaporze w Pilchowicach...
Ciekawie te Wasze korzenie, warte spisania dla potomnych.
Lwówek Śląski to istna kopalnia "pereł - browar, podobno bardzo znany i lubiany. Nie moje smaki, ni rejony, ale zapamiętam na przyszłość, bo kto wie może kiedyś przypadkiem?
Dzięki
Witam w czwartek
znowu pada, coraz mocniej i chyba cały dzień taki będzie.
Zamiast prac ogrodowych będą domowe, szkoda.
Czytam, oglądam i widzę, że źle dzieje się w rodzinach.
Kiedyś PL słynęła z gościnności, teraz nawet bliscy są wyrachowani, skąpi mimo że coraz bogatsi ;(
Egoizm i zawiść niszczą wszystko.
obrazkowe posyłam na pociechę :)
Witam. U mnie dla odmiany słonecznie i pięknie przez okno, bo za ciepło nie jest na razie. Nie wybiorę się jednak nigdzie, bo jakiś nerwoból wlazł mi w prawe ramię i pod łopatkę... ot, starość nie radość, ale skoro boli, znaczy żyję!!!
Dziś będę pikować pomidory, choć zastanawiam się czy warto, bo takie nie podobne do niczego. Nie wiem co z nimi, jeszcze mi się coś takiego nie zdarzyło.
A poza tym nic nowego, ciekawego i godnego napisania.
Zatem trzymajcie się zdrowo.
Alman moje tez byly na poczatku nie podobne do niczego a jak je poprzesadzalam, to zaczely pojawiac sie nowe listki :)
Wiem, dlaczego moje takie mizeroty, ja je po prostu utopiłam. Podlewałam w tych pudełkach, sprawdzając wilgotność na wierzchu, a pod spodem prawie wszystko pływało. Tak to jest, gdy stawia się na parapetach, a w pojemnikach nie ma żadnego odpływu, żeby nie przeciekały. No zobaczymy, dziś przepikowałam 20 szt plus 6 koktajlowych.
Moze byc, bo moje ''dziurawe'' od poczatku i zraszane tylko woda, wiec bardziej suche niz mokre
Jakiekolwiek rozliczenia finansowe niszczą stosunki rodzinne. A przynajmniej wystawiają je na próbę.
Ja sama tego doświadczyłam- formy walki rodzeństwa o spadek - mieszkanie po mamie.
Nas jest czwórka.
I generalnie nie zależałoby mi aż tak, ale skoro dwójka rodzeństwa chciała podziału, to też nie chciałam być stratna.
Siostra, która mieszkała z mamą niemalże obraziła się na nas, że ją wyrzucamy. Opóźniała sprzątanie mieszkania, itp.
W ostatecznym rozrachunku kupiła mieszkanie, mniejsze, pozbawione balastu nagromadzonego przez lata w 6 osobowej rodzinie, miała tylko swoje rzeczy.
Przez jakiś czas kontakt był ograniczony.
Z czasem wszystko się poukładało i moje rodzeństwo trzyma się razem i się bardzo wspiera. Być może to była próba naszych więzi czy damy radę.
Z bydgoska siostrą widziałam się teraz ledwie kilka godzin, część z tego szła na przygotowania świąteczne.
Ale powiedziała, że przyjedzie jeszcze raz, żebyśmy mogli się nagadać.
By stosunki rodzinne nie ucierpiały warto tbrudne rozliczenia zlecić komuś, za rozsądną cenę oczywiście.
Próba więzi?? nie to raczej zwyczajne życie.
Na szczęście jesteśmy 'nikim, więc nie piorą naszych brudów pismaki i nachalni plotkarze
Życie na pewno. Ale też próba więzi rodzinnych - żeby umieć rozmawiać o trudnych sprawach bez złości, żalu.
I nadal być rodziną a nie zbiorem nieprzyjaciół.
Tak, mysle, ze kazda rozmowa niezaleznie od tego czy trudna czy nie, laczy wiezi, bo mozna wyjasnic to, co nie bylo dosc jasne.
A ja wolę rodzinne pogaduchy, bez podtekstów materialnych - nudzą mnie sprawy spadkowe, darowizny, więc chętnie odstąpię takowe odpowiednim osobom. Zapłatę mogą sami ustalić - kwotowo czy procentowo
Przeczytałam, aż gęsiej skórki dostałam. Teraz rozumiem co ma na myśli moja córka,mówiąc ciągle, że a to ci, a to tamci spisali testamenty, sugerując między wierszami, że powinnam to zrobić. A mnie się w głowie nie mieści, żeby miało dojść do sytuacji, że dzieci się kłócą o jakiś majątek.
Ja poszłam z domu i do głowy mi nie przychodziło, by coś chcieć. Zostałam z pomocą rodziców wykształcona, a skoro oni mieszkali w domu z bratem do śmierci, to wiadomo, że brat po ich śmierci odziedziczył wszystko, wszak opiekował się ojcem /Mama zmarła wcześniej/.
Czyli co? jak umrę, to będą walczyć o mieszkanie??? wyobrażam sobie, że weźmie je ktoś, kto będzie go potrzebował, a może ktoś kto się mną lub mężem zaopiekuje w razie potrzeby /oby nie było takiej potrzeby/.
Ale może być faktycznie różnie.
Znam taką sytuację. Jest małżeństwo bezdzietne, budują piękny, duży dom, a kiedy już wszystko zakończone i wprowadzają się do tego nowego domu, on nagle umiera. On z rodziny wielodzietnej, ma coś 5 rodzeństwa. Zgodnie z prawem, połowa domu do podziału między nich. I wtedy ta rodzina idzie do sądu i wszyscy zrzekają się spadku, bo jak to, przecież to żona łożyła z mężem na budowę, a oni nie mieli z tym nic wspólnego.
I druga sytuacja. Też małżeństwo bezdzietne, mieszkają w bloku /własnościowe/ i on umiera. Jego rodzina natychmiast się zjawia po należną im część. Trwają spory, ona w końcu się rozchorowuje na dobre z nerwów, więc ta jego rodzina oddaje ją do domu opieki, a sami włażą do mieszkania, robią remont /rewolucję/ i zajmują mieszkanie. Ona po jakimś czasie oczywiście umiera.
Dwie sytuacje bardzo podobne, a jakżesz różne zachowanie rodziny.
Może rzeczywiście trzeba pomyśleć o testamencie???
Moje dzieci zrzekly sie udzialow po Ojcu dom jest moj i tak wszystko zostanie dla Nich.
I tak powinno być, brawo dla Twoich dzieci.
U nas oboje rodzice nie żyli.
Po śmierci taty wszystko było na mamę.
Myśmy się potem dogadali, siostra tak naprawdę wyszła dobrze na tej opcji. Ma własne mieszkanie, takiego jak potrzebuje dla siebie, jest sama.
Teraz teściowie też mieli wzajemny testament, w którym darowywali sobie mieszkanie w przypadku śmierci, ustalając syna jedynym spadkobiercą.
Pamiętajcie, że w polskim prawie jest zachowek - czyli testament testamentem, ale ustawowo się należy część żonie i dzieciom, wszystko zależy od tego na ile będą respektować testament i na ile będą domagać się tego co gwarantuje prawo.
Zachowek powiadasz.Nic mi o tym nie wiadomo, ale moze co kraj to inny obyczaj.
Myslalam juz o darowiznie( troche skomplikowane), ale chyba sama napisze testament, bo notarialnie bym zaplacila majatek.
chyba jesli chodzi o nieruchomości to testament musi być notaralnie, podobnie darowizna ieruchomości
W glowie sie nie miesci. zawsze myslalam, ze dopoki zyje maz lub zona to do nich nalezy majatek.
Jeżeli mają tzw. wspólnotę majątkową, to mają po połowie i w razie śmierci jednego jego połowa jest dzielona na ileś części tzn. żona plus dzieci np. gdy dwoje dzieci to jego połowa na 3 części, wtedy żona ma swoją połowę i tą 1/3 z drugiej połowy. Ale gdy nie ma dzieci, połowa np. po mężu idzie na żonę i jego rodzeństwo, a w dalszej kolejności ich dzieci gdy ktoś z rodzeństwa już nie żyje. Inaczej jest gdy mają rozdzielność majątkową, wtedy każdy ma swoją działkę, a ta działka w razie śmierci jednego jest dzielona podobnie jak poprzednio połówka.
Odrębna sprawa kiedy jest testament, wtedy zgodnie wolą, ale faktycznie ktoś kto czuje się pokrzywdzony może wystąpić o zachowek.
Ale temat... kurcze, tu kawiarenka, a nie biuro notarialne.
Ale w ten sposób dowiadujesz się czegoś o czym nie miałeś pojęcia i wydawało się nierealne.
Ja jak pierwszy raz słyszałam o zachowku, nie chciałam wierzyć, że coś takiego może mieć miejsce, że każde wydziedziczone dziecko tak naprawdę nim nie jest. Że testament wcale nie gwarantuje wypełnienia woli zmarłego.
Nadia, powiem Ci lepiej. Jeżeli np. mąż dostał od rodziców jako darowiznę działkę /darowizna to majątek odrębny/, to dom wybudowany wspólnie z żoną na tej jego działce należy też do niego w całości zgodnie z prawem. Gdyby przyszło co do czego żona musiałaby w sądzie udokumentować, że jakieś nakłady i ich rozmiar ponosiła. No głupie to wszystko.
Jak dobrze NIC nie mieć- mieć wszystko gdzieś
No to sprawdza sie stare powiedzenie, ze dopoki jest dobrze, to jest dobrze...
Nadia, specjalistko od bezglutenowych wypiekow, jakiej maki uzywasz do np.hot dogow.Mam jeszcze ztym problem.
Witam ze słonecznej krainy i przynoszę Wam na zachód trochę słoneczka.
U mnie dziś ma być 17 st. myślę, że w porywach będzie więcej. Może nawiedzą swoją działkę?
Make bezglutenowa taka jaka jest na rynku, jakies bezglutenowe mixy. Ale zawsze staram sie dodac dodatkowe jajko jako zlepiacz ;) Trzeba eksperymentowac...
Tu masz polskie:
https://bezgluten.pl/sklep/maki-koncentraty-bezglutenowe/1657-multi-mix-mieszanka-bezglutenowa-do-ogolnego-zastosowania-5906720574027.html
I z tej ostatnio pieklam sernik i szarlotke.
A tu masz z ''wyspowego'' rynku:
https://www.sainsburys.co.uk/gol-ui/product/doves-farm-gluten-free-plain-flour-1kg?productId=59222&utm_campaign=15424330555&utm_medium=cpc&storeId=10151&gclid=EAIaIQobChMIo6DuxZKp_gIVqejtCh025QhsEAQYDiABEgK4qfD_BwE&catalogId=10241&langId=44&utm_source=Google&krypto=KT22HMydKRw0x09w%2FPsfdcAL0nscR3r8BxHt0xOQ4hO8hknxS4XleiGF8dPYstQDzK%2F35mOblGatHQ%2FNdJXKRUCfcIVko6zC%2Fhcb%2BrSq9vLejRXrpVNofGXrT3NiMzwq2SST3oIsVGUP23%2B%2FIabC%2BkSK7mfm4SxPMHptTKC2vu2X%2Beuel9y0FPHHjbwLq3f5iSNV7eFG24Z7cN6HLMBDRzg9kty5aivn7qkWyJgjzHYsTEbM1aW3IUXQHC2HUUkib4hx9gxdRnoC9xtgBkQB5zzjsQp5U2JB0eqZ1aMPX4b731bVCYtPavDMjL4iAfpt0pE1a2jRvMb0LWp0BroOkwoUXhPmFa%2B1SmeKJzEtGFkZrNIFcXmkOAV20LqILkpoQz%2FblYNOEsMMxWjfuhEfFRR38A0T7Bs5oYNkfrrskiI0wuv5nR6o5soEI2CR%2FHK9&ddkey=https%3Agb%2Fgroceries%2Fdoves-farm-gluten-free-plain-flour-1kg
No ale to trzeba probowac. Raczej staram sie unikac mak z proszkiem do pieczenia czyli tzw. mak rosnacych, ale do wypieku chleba to jak najbardziej.
Nawet jest specjalna do wypieku chleba:
https://www.ocado.com/products/freee-gluten-free-white-bread-flour-23441011?ULP_CAMPAIGN_ID=110&ds_rl=1291426&ds_rl=1291522&gclid=EAIaIQobChMIo6DuxZKp_gIVqejtCh025QhsEAQYEyABEgLcFPD_BwE&gclsrc=aw.ds
A konkretnie? bo podobno z kartoflanki pieczywo wychodzi twarde.Tepa jestem w tej materii.Sama do sklepu nie wyjde a na Lubego nie moge liczyc.
Trzeba kupic gotowe mieszanki bezglutenowe i probowac robic.
Kiedys zmieszalam 3 rodzaje mak i zrobilam pierniczki i wszystkie wyladowaly w koszu.
Witam z zapłakanej Jeleniej Góry.
Dziś ostatni dzień tutaj, jutro w drogę w relatywnie późne rano - musimy jeszcze jechać oddać klucze do mieszkania i pilota do szlabanu do kuzyna oraz do teścia, pożegnać się. Dzisiaj mają wizytę u okulisty w innym mieście to nie będę się pchała, robić zamieszanie jeszcze.
Na wieczór pewnie zjedziemy do naszego mieszkania.
Wczoraj był bardzo fajny wieczór z koleżanką, posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, zjedliśmy rewelacyjną kaczkę.
To ona wybrała miejsce, mój mąż średnio lubi chińską kuchnię, ale dał się przekonać.
Porcja z menu to pół kaczki, wytrybowanej do minimalnej kosteczki, wystarczyła na nas troje. Gdybyśmy byli sami z całą pewnością każdy z nas zamówiłby dla siebie. I mielibyśmy problem.
Wiemy, gdzie wracać.
Byłam w Jeleniej Górze 2 lata temu, dodam, że 1x w życiu. Po 2 dniach pobytu pojechałyśmy z córką do Karpacza, też 1x. Bardzo nam się spodobało. Mieliśmy okazję kosztować dań w "Bistro pod papryką'' ,które tydzień wcześniej przechodziło rewolucję z Magdą Gessler. Nawet o tym nie wiedziałyśmy. Skusiło nas ''danie dnia''. Dopiero w środku miły kelner nas uświadomił. Jedzenie fajne, także polecam. Przynajmniej było, ale myślę ,że nic się nie zmieniło.
Hotel Gołębiewski mieliśmy okazję ,ale tylko podziwiać. W zamian za to pojechałyśmy na termy do Cieplic.
Ja nie przepadam za jeleniogórskimi termami, zdecydowanie Golebiewskiego wygrywa.
Jeszcze w Stanach zapowiedziałam mężowi, że pojadę nawet bez niego (gdy prawie się obraził, że ten wyjazd jest stricte "służbowy " a nie wakacyjny, jak nie ma rozrywki, to żadnej, taki duży chłopiec, choć to jego obowiązki).
Tak jak pisałam, byłam 1x a Gołębiowskiego tylko podziwialiśmy, bo taki hotel to wiadomo ceny nie na każdą kieszeń. Ale kto wie, jak można iść tam do źródeł bez konieczności kwaterunku, to wezmę to pod uwagę, bo zamierzam jeszcze odwiedzić Karpacz
Ceny za nocleg wysokie, patrzyłam z ciekawości na weekend 1300 złotych. W ramach hotelu są gratis.
Za wejście do strefy wodnej płaci się 70 zł za półtorej godziny na dzień dzisiejszy.
W ramach są lecznicze jacuzzi z widokiem na Śnieżkę, wszystkie baseny tropicany, 4 sauny, grota solna oraz basen z lodowatą wodą.
Dopłata za kolejne pół godziny 20 zł.
Jelenia Góra tańsza, przynajmniej 5lat temu była, wtedy byliśmy i tu, i tu.
Witam sobotnio
Wpadłam się przywitać, bo mam sporo roboty. Wczoraj córka ukończyła 25 lat ,a jutro ma małe przyjęcie. Będzie obiad, potem tort i wiadomo co nieco na stół. Niny wydaje się to nie wiele, ale schodzi więc wio do roboty
Tymczasem pozdrawiam serdecznie
Udanej zabawy zycze.U nas komunia wnuka.
Dziękuję To u Was ważne wydarzenie. Moja komunia była dokładnie 29.05.1983 czyli wkrótce minie 40 lat. Jestem w szoku, że tyle lat już minęło.
Witam. dziś słońca nie przyniosą, bo... nie ma. Za to przynoszę trochę wiosny z Almankwego ogrodu.
No i oczywiście pozdrawiam wszystkich.
Alman ,w imieniu córki serdeczne podziękowania za życzenia i piękny bukiet
Witam w pochmurną niedzielę.
Goplana najserdeczniejsze życzenia urodzinowe dla córki, mam nadzieję, że spóźnione też przyjmie.
Mąż wczoraj w drodze odciął mnie od internetu, bo mu hotspot za szybko zużywał baterię, mimo podłączenia do ładowarki.
Jak się wszystko pozmieniało w ciągu ostatnich 5 lat, tyle nowych dróg.
Za Warszawą, ba wschód od Wisły praktycznie nic się nie zmieniło.
Dojechaliśmy wczoraj wieczorem i zaraz rozpoczęliśmy wstępną walkę z pająkami.
Praktycznie wszystkie krany ciekną, wszędzie uszczelki poszły.
Kibelek zarósł rdza, nie wiem czy odczyszcze to.
Zmywarka nie działa, pralka chodzi. Lodówka tylko zamrażalnik chłodzi jak lodówka, ustawiony na maksa.
Tak to jest, gdy się nie mieszka 9 lat (bo zawsze wpadaliśmy jak po ogień, próbując jakoś wszystko upchać w trzy tygodnie).
Mieszkanie wygląda jak byśmy się nie wyprowadzili, wszystko jest.
Niby ciągle coś zabieraliśmy, ale to 23 kg tylko oraz z nami pojechało mniej niż 250 kilo.
Ile szklanek, kubków, fajnych talerzy, z którymi trzeba będzie się rozstać.
Biorę się za ogarnianie wszystkiego powoli.
Żeby popakować co chcemy zatrzymać chociaż wstępnie.
I kolejne prania, bo mało do pralki wchodzi, hehehe.
Trochę czasu nam zejdzie.
Witam ze słonecznego, wschodniego zakątka. Wschodniego, a jakże innego niż kilkanaście, ba, nawet kilka lat temu. Stąd nie zgadzam się z Tobą Ekkore, że na wschodzie bez zmian. Mój Rzeszów i okolice wygląda pięknie i okolice wypiękniały w ostatnich latach /nie w ostatnich 8 ale raczej 18/. Jeśli to nie tajemnica, to do jakiego miejsca teraz dotarłaś, bo rozumiem, że do swojego domu właśnie.
Choć prawdą jest też, że ściana wschodnia to zawsze ściana wschodnia i tyle.
Dziś mam dzień wypoczynku, jako że obiad mam. Po pobycie na działce ciągle boli mnie to i owo, bo ja to zawsze ostro biorę się za robotę, a potem... no ale jest lepiej z każdym dniem, a po niedzieli ma padać, to jeszcze lepiej odpocznę.
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Przasnysz.
Poprawa jest tam, gdzie prowadzą drogi wylotowe z Polski.
S8 w Warszawie pięknie zrobiona w kierunku wschodnim.
Od nas to nie ma gdzie jechać w ważnym kierunku. Nawet Mazury przejęła droga na Gdańsk.
Wyjeżdżając z Warszawy, w moim kierunku wszystko się kończy w Pułtusku, być może odchodzi na Wyszków, ale nie jechałam.
Dziękuję Ekkore w imieniu córki za życzenia
Witam niedzielnie :)
MIalam prawie 3 dni migrany raz lekkiej raz ciezszej i mimo brania lekow malo co pomoglo, najlepsza to chyba zdrowa dieta a potem kawa mocna z czekolada
Bylo - minelo :)
Narwalam mniszka lekarskiego z terenow daleko od szos, i zrobilam z niego syrop, zeby miec zapas na jakies przeziebienia czy grypy. W zeszlym roku przegapilam, wiec w tym roku sie pilnowalam :)
Zrobilam tez piekne skarpety zakardowe, ale to Wam pokaze jak je przepiore i zblokuje, bo to jeszcze jest ten ostatni etap, ale mnie osobiscie sie bardzo podobaja
U nas zaczyna wygladac slonce, kot przegonil kota, rzezucha rosnie jakby brala udzial w konkursie, tulipany zaczynaja zakwitac na czerwono i robi sie pieknie :)
Zycze przyjemnej niedzieli i wspanialego wypoczynku i relaksu
Witam popoludniowo :)
Mam nadzieje, ze zdazylam jeszcze przed popoludniowa kawka, bo upieklam muffinki czekoladowe z kawalkami czekolady i bananami. Kto chetny, to zapraszam na podwieczorek
Wstawiam tez zdjecia moich zakardowych skarpetek, to taka uczta duchowa :)
Pozdrawiam cieplo :)
Szalona nadia ;D
Dziekuje - mnie tez sie podoba ten wzor
Ty też coraz więcej tych szaleńców i fajnie
Po muffinach pewnie nawet okruchów nie ma, trudno zagryzę kawę kromalem z dżemem.
Skarpetki rewelacyjne, jak zwykle
Dziekuje - muffiny jeszcze dwie zostaly
Przepiękne robótki i kwiatki, aż miło popatrzeć a muffinki apetyczne aż chce się zjeść do kawki. Mniam A i dzięki ,że wstawiłaś przepis na sałatkę słoneczną. Podbiła podniebienia gości w niedzielę. Jeszcze nieraz ją zrobię
Witam poniedziałkowo
Nim poczytam co u Was słychać chciałam się zameldować z samego rana. Nie było czasu żeby zaglądnąć na WŻ, bo cały czas mam jakieś sprawy do załatwienia albo trzeba coś przygotować, gdzieś się spotkać itd. Dziś Połówek wyjeżdża więc wszystko wróci na stare tory. Znowu zrobi się smutno i pusto. Oby szybko zaświeciło wiosenne słońce, to zawsze będzie milej i jakoś wskoczę w ten swój rytm. Póki co szaro - buro. To nie przeszkadza drzewom i przepięknie kwitną. Jadąc przez miasto zauważyłam, że najwięcej jest tych różowych. Przed oknem w pracy mam gęsto okwiecone białe. Przepiękny widok.
Zostawiam herbatę. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Dzień dobry
Mamy słonko, jest dość ciepło, może już na stałe. Ostatnio wszystko w kratkę, pogoda i zdrowie też. Bez leków może damy radę, złapiemy formę.
My, mimo słabej pogody i kondycji, ogarniamy co można.
EM już nawet chciał biegać z opryskiwaczem i niszczyć grzyby, ale nic z tego - zbyt silny wiatr, często padało i pełno ptasich par lata - budują swoje gniazdka.
Poza tym ok, plany, korekty planów i takie tam gadanie.
Dzisiaj gotowanie leniwe, makaron lub kaszę ugotuję do wczorajszego karczku.
Alman cukinię już można sadzić w pojemnikach czy lepiej poczekać?
Na ogórki chyba za wcześnie.
Powoli planuję pikowanie pomidorów, potem seler.
Pogodnego dnia i lepszego tygodnia
Witam. U mnie pogoda pod tzw. psem, pochmurno i pada, choć nie leje, jak zapowiadali.
Ja dziś ledwie żyję, ciśnienie mam 97/56, zastanawiam się, czy dogorywam? Wypiłam kawę, nie pomogło, no to łyczek koniaku i też niewiele, bo teraz mam 106/61. Okropnie mam z tą pogodą.
Smosiu, ja będę sadzić cukinię w kubkach 19-tego czyli we środę, ogórki chyba też, bo wtedy dobre dni na rośliny owocujące, zgodnie z kalendarzem biodynamicznym.
Opryski na grzyby to pisałam kiedyś w wątku ogrodowym. Ja chemii nie używam w ogóle, ja to stosuję:
Ocet – mszyce, gąsienice
1 l dobrze ciepłej wody
50 ml octu /kieliszek/
Troszkę płynu do naczyń
Na oprysk przeciw mszycom, gąsienicom itp. – wieczorem
Ostatecznie wystarczy woda i płyn do naczyń…
Albo /też mszyce/
1 l ciepłej wody,
¼ łyżeczki sody oczyszczonej,
1/3 łyżeczki oleju /lub płyn do mycia naczyń/
Mleko – choroby grzybowe
1 l chudego mleka /0,5 % a nawet 0 %/
0,5 l wody /można wodę pominąć/
0,5 łyżeczki płynu do naczyń
Na oprysk głównie pomidorów – oprysk od czerwca co 7-10 dni do czasu kolorowania owoców, ale też innych na choroby grzybowe np. drzewa – brzoskwinie, grusze czy krzewy – agrest.
Zalecane na wszystkie choroby grzybowe typu rdza, plamistość, mączniak
Drożdże – choroby grzybowe
10 g drożdży /1/10 kostki/
1 l wody ciepłej
troszkę płynu do naczyń /nie musi być/
Na oprysk ogórków i pomidorów – co 7 dni
może lepszy?/ale nie wypróbowałam jeszcze/
100 g drożdży
2 szklanki mleka – rozpuścić i połączyć z
10 l wody
troszkę płynu – też co 7 dni
Wielkie dzięki, zapisałam i będę wszystkie jadalne rośliny tym pryskać.
Musimy ciągle dbać o nasz chorowity głóg, iglaki i inne krzaki - domowe środki są za słabe dla nich.
Zapamiętam - środa: cukinia, ogórki
To wlasnie powinno byc w ramkach i gdzies gdzie mozna bez problemu poszukac - Almanowe ekologiczne opryski
było!!! w ub.r. wątek wiosna 2022 /chyba bis/, ale i tak nie pamietacie, bo tak daleko sięgają i pamiętają tylko ludzie "dojrzali" wiekowo... bo to objaw sklerozy, gdy pamięta się co było dawniej, a zapomina co wczoraj, a skoro tu sama młodzież /za wyjątkiem Almanki/ to nie możecie pamiętać hihihihihihi.....
Alman powinnas napisac, ze jestes tak mloda, ze pamietasz o wiele lepiej niz niejedna tutaj osoba, dlatego jestes mloda, zgrabna, ladna i powabna a nie wyciagasz tu jakies sklerozy
A czy napisałam, że nie jestem??? a wieku swego nie ukrywam, bo mogłabym też przemilczać ten fakt... tak naprawdę to nie wiadomo, w jakim wieku są wszyscy /wszystkie/ inni.
Nasza staruszka Alman znowu kokietuje swoim wiekiem.Smiac sie, czy plakac???
Pelna energii tez jestes,i kto tu mowi o sklerzozie?
Jak się wali to się wali.
Najprawdopodobniej ukradli mi paszport.
Że go nie mam zorientowałam się wczoraj, gdy szykowaliśmy wszystko do agencji nieruchomości.
Bo że go zgubiłam mało prawdopodobne.
Nigdzie go nie wyjmowałam (poza urzędem aplikując o dowód osobisty), był w osobnej kieszonce torebki. Dzwoniłam do urzędu, nie został. Rodzina sprawdziła mieszkania, nie ma tam.
Złożyłam wniosek o nowy, stary zastrzeżony. Najpierw była rozmowa o tymczasowym, tyle, że mam meldunek w Polsce, więc teoretycznie nie muszę lecieć, to nie jest coś co wymaga takiego szybkiego działania (paszport w dwa dni).
Ale pani była bardzo miła, sama zaproponowała wniosek o przyspieszone wydanie. Daleko od miejsca wylotu, ale przynajmniej wniosek bez kolejki i ludzkie podejście.
Gdy sprawdzałam Wrocław czy Jelenią to tylko rejestracja do kolejki online na termin bliżej nieokreślony lub na bieżąco od 12, czyli pewnie od rana w kolejce, bez gwarancji dostania numerka.
Wszystko w rękach Boga...
Jeszcze czeka nas załatwianie ewentualnego rozdzielnego biletu do powrotu, były kupowane jako podróżujący razem.
Albo mąż wydłuży wakacje, to sprawa za kilka dni. Wszystko zależy od ceny biletu i ewentualnych trudności.
Rozmawiałam dzisiaj z panem zajmującym się transportem mienia przesiedleńczego do Stanów, bardzo miła rozmowa, wiemy na czym stoimy.
Dzisiaj idziemy do znajomych na wieczór, jutro do męża do pracy na spotkanie z jego kolegami.
I tak czas zleci. Pomiędzy sprzątaniem, pakowaniem, praniem i odrobiną przyjemności.
Wesołego balowania
skoro paszport jest do załatwienia tak ekspresowo to można odetchnąć z ulgą.
Trzeba uważać na każdym kroku, pilnować kieszeni.
Nie bardzo, stres do końca, bo jak nie wydrukują paszportu na czas, to nie polecę, nie stawię się w pracy.
Terminy to prognozy, które mogą się zmienić w obie strony.
Co ma byc to bedzie, po co sie stresowac jak i tak na to nie masz wplywu?
Witam w popoludniowy poniedzialek :)
U nas rano padalo a teraz cudownie swieci slonce i jest naprawde cieplo
Wszystko ogarnelam rano wlacznie z praniem i ugotowaniem obiadu, i wzielam sie za kolejne szycie t-shirtu. Niestety juz na nie nie moge patrzec, trudno sie szyje, monotonnie i do tego w letnim praniu sie wstepuje, a jak sie przepierke zrobi materialu, wtedy zle sie kroi.
Wiele bledow popelnilam i mial byc t-shirt dla syna w kolorze czarnym - wstapil sie i jest na corke, koleny czarny, to samo, ale tym razem jest dla meza, dzisiaj oliwkowy i na razie syn ma nosic , najwyzej jak pojdzie do prania i sie cos z nim stanie, wtedy bede myslec co z nim zrobic.
Najbardziej mnie dobija , gdy zajrze na internet, a tam ponad 3 funty i t-shirt mozna dostac gotowy, a ja tu ''wypruwam sobie zyly''.
No ale zachcialo mi sie nauki szycia, to mam
Dobra koniec smutaskow, rozgarniam chmurzaste buzie i wklejam wiosenne fotki :)
Milego popoludnia i wieczorku :)
Ale piękna wiosna! Nic tylko cieszyć oczy. Ech, te kolory. Aż poczułam zapachy
I o to mi chodzilo, zeby poczuc wiosne :)
A może trzeba zmienić materiał.
Przecież sklepowe koszulki się nie kurczą, tylko już naprawdę kiepskiej jakości.
Ja tam wierzę w Ciebie, takie cuda szyjesz, dziergasz, że na pewno i to pokonasz.
Trzymam kciuki.
Pięknie tam macie
Nasza magnolka obsypana białymi kwiatkami, zalana deszczem i sparzona mroźnymi nockami wygląda jak zmokła kura ;(
Fotka historyczna i powinna wyglądać tak :
A bo to jest ta delikatniejsza odmiana magnolii :)
Delikatniejsza? raczej źle trafiła 'klimatycznie.
Jest bardzo odporna, bo przetrwała: atak mszycy mikroskopijnej, dzikich odrostów i nadal pięknie rośnie
Chodzilo mi o uklad kwiatow - platkow :)
Witam wtorkowo
Kolejny dzień w szalonym tempie.
Dla zainteresowanych mapka pogodowa, dla spragnionych herbata i zmykam.
Dobrego dnia
Teraz mam formę dejavu, wszystko kwitnie, jak u mnie na przełomie stycznia i lutego, bardziej w lutym.
Wczoraj mieliśmy bardzo fajny wieczór.
Trochę wspomnień (nasi synowie byli kolegami od przedszkola), trochę opowieści o dzieciach, trochę strachów matek o pisklęta.
Panowie to o pracy rozmawiali, razem pracowali przez wiele lat.
Witam z pochmurnego zakątka. Jakoś nie lubię takiej wiosny, niby nie jest zimno, ale ciepło też nie jest, pochmurna aura nie nastraja mnie dobrze i nie ma we mnie jakoś tej wiosennej werwy, wręcz odwrotnie - ciągle chce mi się spać.
Trzymajcie się zdrowo.
U nas tak samo.
Po wczorajszych przebłyskach nie ma śladu.
A ja pocięłam krzaki i nie wiem czy im nie zaszkodziłam - mokra pogoda tylko utrudnia gojenie gałęzi po cięciu.
Trudno, nie mamy wpływu na aurę, kolejna kawa i hbo powinny pomóc.
I muszę znowu gotować bo mięso i soczewica już pożarte
Posyłam pogodę ducha i nadzieję na poprawę, na słonko :)
Do Ciebie przyjdzie wszystko w maju, jak bedziesz gospodarzyc tutaj na wz i wtedy zrobi sie wszystko piekne i kolorowe, zobaczysz
Witam środowo
Wreszcie trochę słońca. Zimno jak nie wiem co, ale promyki będą ogrzewać powietrze. Zdaje się, że popołudniu będzie u mnie padać więc teraz trzeba się nacieszyć widokiem słońca.
Wczoraj był pierwszy dzień po wyjeździe Połówka. Jak zwykle zrobiło się w domu pusto. Wiadomo - smutno również, ale... to jest także ten czas kiedy mogę skupić się na sobie. Wtedy też zaczynam układać sobie w głowie plany od początku czyli kiedy ogarnąć chałupkę bardziej konkretnie a nie tylko po wierzchu, kiedy wpaść do rodziców, znaleźć czas na spotkanie ze znajomymi itp. W tym wszystkim też chcę mieć chwilę dla siebie a czas umyka strasznie szybko. Lodówka już pusta. W zasadzie powinnam napisać - wreszcie jest pusta. Od świąt ciągle coś wyjadaliśmy. Obserwuję, że chyba jemy mniej. Kupiliśmy naprawdę niewiele a mimo to wszystko ubywało jakby w zwolnionym tempie. U Was też tak jest? Warzywa jako jedyne znikają bardzo szybko.
Dziś słuchałam bardzo ciekawej informacji na YouTube w temacie prostej metody do walki z cukrzycą i nie tylko. Zostawiam link, bo warto się zapoznać.
https://www.youtube.com/watch?v=HICszda9O68
Dobrego dnia
Witam z pochmurnego i mokrego zakątka. Ależ dzień, tylko spać, bo na nic więcej ochoty brak.
Ale ja dziś zaplanowałam wsadzenie do kubeczków nasionek cukinii i ogórków, a plany trzeba realizować.
Na obiad dziś zafundowałam sobie flaczki... mniam, uwielbiam. Oczywiście sama nie gotuję, kupuję w biedrze firmy Nasze Smaki - flaki wołowe w rosole... bardzo mi smakują. Oczywiście M nawet nie chce patrzeć na nie, więc będzie jadł mielone i zupę kalafiorową.
Przypomniało mi się, że mój kardiolog powiedział mi na ostatniej wizycie, że już nie ma pojęcia, że cholesterol za niski, nie jest już ważny za niski, ważne, by nie był wysoki. Rozmawiałam z nim, bo ja w ostatnim badaniu miałam poniżej normy, no i powiedział, że wg nowych ustaleń, norma dolna nie jest już ważna. Powiedział to jakoś w fachowym języku.
Zatem należy pilnować tylko góry.
No to trzymajcie się zdrowo, ja udaję się do sadzenia nasion.
Ważny jest stosunek dobrego do złego oraz trojglicerydy.
Tak przynajmniej jest w Stanach.
Alman Flaki z gotowca, z biedry ??
Nawet nie przyznawaj się na głos" do tego.
Nasze biedry omijamy, jak możemy.
Gotowce flaczkowe są dla nas za słone. Kiedyś dawno temu pudliszkowe nawet mi smakowały, ale jak wpadłam do żarłoczkowa to już ich nie kupuję.
Poluję na cielęce lub wołowe obgotowane i resztę sama obrabiam.
Polecam, bo warto czyli mniamm /nie wystawiam jęzora tylko jak moje koty pokazuję, że smaczne/.
Dlaczego nie ma sie przyznawac, a skad wiesz, ze te co kupujesz sa lepsze? Nie masz zadnej pewnosci Smosiu, chyba ze sama to przebadasz.
To są tylko mięsne, czy raczej 'flaczkowe części bez dodatków:
barwiących, zmiękczających i dosmaczających ...
Co może być w nich 'trującego?
Teraz to nawet nie masz pewnosci czy to mieso w 100%
100% to tylko na tablicy, w szkole.
W naturze nie ma pewności, tak jak i w życiu /ciągle słyszałam jak to 'indyk myślał o niedzieli a w sobotę... wiadomo co /
A tym "indykiem byłam ja
A to niby czemu mam się nie przyznawać? próbowałaś je? nie? to co krytykujesz na wszelki wypadek? tak, z biedry są bardzo dobre w mojej ocenie, wołowe w rosole... zresztą parę rzeczy innych też jest dobrych....
Dlaczego ??
Bo tu jest "Żarłokowo przez wieeelkie żet a nie stronka biedry, czyli jej tuba.
Jeśli im 'kadzisz, to nie kryj się z tym i napisz, że jest to wpis 'sponsorowany...
Jeśli tak można polecać, to chyba można i NIE polecać.
Czy ja znowu za guuupia jezdem by to pojąć /czyli siedzieć ciiichuuutko jak ta myszka kościelna pod ... kropidłem chyba, bo miotła do myszy kościelnej nie pasuje mi wcale /.
Co dobrego mają? czekolady w promocyjnych 2pakach /markę pomijam/. Poza tym bywają cukierki śliwkowe dobre i takie tam drobiazgi.
Ale cóż bywają różne smaki i różne dziwaki - ja jestem wybredna i wolę zjeść mniej a dobrej jakości, niż duuużo byle czego .
Pozdrawiam ;)
Opinia po 5 latach niebycia w Polsce odnośnie lidla i biedronki.
Progres kosmiczny.
Za dużo towaru na za małą przestrzeń.
Lidl wygrywa z Biedronka, komfortem zakupów dla kogoś spoza Polski, zdecydowanie bardziej czytelny.
Smosiu, zaskoczyłaś mnie ogromnie swym wpisem. O czym Ty piszesz? podzieliłam się po prostu, że jest coś, co mi smakuje i jakiej to firmy, bo są też innej firmy obrzydliwe wprost. A Ty mi zarzucasz, że im kadzę??? że wpis jest sponsorowany??? taki zarzut jest wprost nie do przyjęcia dla mnie.
Przykro mi, ale nie będę w stanie prowadzić już żadnej dyskusji w takiej atmosferze i pisać na jakikolwiek temat.
Trzymajcie się zdrowo. Wszystkiego najlepszego życzę Wszystkim bez wyjątku. Alicja
Alman, nawet tak nie żartuj. Każdy pisze co chce, to jest forum "wolne i frywolne". Ja również często oceniam produkty kupowane w Lidlu czy Biedronce i nie uważam żeby to była forma reklamy. Ot zwyczajnie dzielę się swoimi wrażeniami czy opiniami.
Alman chyba nie chcesz nas "karać" za ten wpis? Wracaj dziewczyno, wiosna idzie - szkoda czasu na "nerwy". Pozostań przy swoim zdaniu, bądź sobą i wracaj, bo będzie Ciebie bardzo brakować. Uściski!
Dziewczyny ja Was pogodzę.
Flaki są beee...
Bez względu na to czy ze słoika, czy też samemu gotowane.
Pomogło?
Oj Alman, wyluzuj - nawet nie chcę wracać do 'atmosfery sprzed lat, kiedy mnie 'okładali za byle co /bo korzystam ze zmywarki, robotów w kuchni, czasami na fotkach było je widać prze ciasnotę na blacie i w mojej głowie/.
To są powody do 'fochów?
Chyba przesadzasz, nie zarzucam ani Tobie, ani nikomu innemu krypto reklamy /płatnej czy innej/.
Sama kupuję gotowe dania /głównie krokiety, czasami pierogi jak nas najdzie głód a nie mam czasu na gotowanie/.
WuŻet uczy jak lepiej gotować i jadać, tego mnie nauczyło
Nie chcę wracać do 'afer kiedy wmawiano nam, że jajca prosto 'od krowy niosą zagrożenie salmonellowe a marketowe ciasto 'francuskie na margarynie jest smaczne;(
Darujmy sobie już i zapalmy fajkę/kadzidełko czy wypijmy herbatkę pokoju bo tego nam najbardziej potrzeba
Fotka: Felek znowu do nas zagląda, chyba ma nawet kumpla
Nie wiem o co Ci chodzi Smosiu, kazdy chyba ma prawo powiedziec co mu smakuje i gdzie to mozna kupic, przeciez to nie tajemnica, a na WZ niczego przeciez nie kupisz, tu masz tylko przepisy
Nadiu a ja nie wiem o co Tobie chodzi, bo wpis podpięłam i adresowałam do Alicji - Aman...
To ze podpielas post pod Alicje, to znaczy, ze ja nie moge sie juz wypowiedziec?
Nadia wypowiadaj/pisz co chcesz i lubisz, ale dla mnie to jak ... 2wa ognie, dziękuję nie lubię już bawić się w to.
Na potulne, ciche albo nawet nieme dziewczątko do bicia nie nadaję się - nie ten charakter i wiek
Nieprawda, dolna granica tez jest wazna bo jak jest za niski cholesterol to nie ma co chronic organizmu, i wtedy mozna nabawic sie takich chorob jak np. udar mozgu czy depresja.
https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,27593561,zbyt-niski-cholesterol-tez-zle-moze-swiadczyc-o-powaznych.html
też tak czytałam, ale pan dr /z tytułem dr/ tak powiedział, a jest mądrym, młodym lekarzem i chyba wie co mówi...
Ach ci mlodzi, oni wiedza najlepiej i chca zrewolucjonizowac swiat, ale niestety kazde pokolenie tak chce. Tylko chciec a moc to sa dwie rozne sprawy niestety.
Byl kiedys taki zart, ze synu/corko szybko wyprowadzaj sie z domu od rodzicow, wynajmij swoje mieszkanie, plac za rachunki i jedzenie, dopoki jeszcze wszystko wiesz najlepiej
Udar mózgu to efekt niewłaściwego stosunku cholesteroli oraz za dużych trójglicerydów.
To one zmniejszają światło przepływu krwi, osadzając się na ścianach. To z kolei może powodować gwałtowny wzrost ciśnienia, szybsze pompowanie przez cieniutkie naczynia dookoła mózgu, mogą one pękać, tworząc przerwy w dostawie. I wtedy albo zawał, albo udar, a jak rozwleczone w czasie to alzheimer, w zależności od lokalizacji zbyt wysokiego ciśnienia pompowania krwi.
To obrazowe przedstawienie przekonało mnie do tabletek na cholesterol.
Bo nie chcę myśleć czy na pewno zjadłam jak powinnam, czy wszystko będzie jak powinno.
A obraz babci, umierającej na alzheimera ciągle mam z tyłu głowy.
Gdyby ten Al... pozwolił umrzeć, ale on morduje i to w straszny, okrutny sposób.
Ja zatem jestem za ustawowo zagwarantowanym spokojnym odejściem w chwili gdy stan zdrowia jest nieodwracalnie 'zepsuty.
Może i u nas o tym pomyślą?
Nie, my pewnie musimy czuć ten ból istnienia, bo to przecież nie Szwajcaria...
Ma tak być przez cały tydzień. U nas w tej chwili też pada,jak cały dzień zresztą-z małymi przerwami.
Czas leci jak szalony, niby nic się nie robi, a jednak cały dzień wypełniony.
Ale walizkę dodatkową mamy wstępnie spakowaną, wiemy ile ekstra możemy zabrać, musimy tylko poprzekładać ciuchy, żeby książki nie latały i walizka nie była pusta, bo połamią ją.
Poza tym już wybrałam kartony do mienia przesiedleńczego, wiemy ile będzie kosztowała nas przeprowadzka tego za ocean, orientacyjnie. Czy przewieziemy to na paletach czy kontener gratów mamy.
Sprawy sprzedaży mieszkania nie ruszymy jeszcze, bo nie mam czym się wylegitymować.
Wiem też jak ogarnąć śmieci z jakiś 20 lat życia.
I to tyle. W skrócie.
Ekkore, współczuję tego "odpoczynku" na polskiej ziemi. Osobiście nie nawidzę tego typu roboty, ale jak trzeba to trzeba.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze myślałam, że mieszkałaś we Wrocławiu.
Nasi z USA przylecą 30.04, po drodze, bo potem lecą na wypoczynek do Egiptu. Wprawdzie mają tu mieszkanie, ale znowu będę musiała wymyślać jak ich przyjąć i czym, bo jakoś tak mi się wydaje, że tak trzeba. Czasem mnie tłucze, ale w końcu i tak obiadki czy kolacje proszone przygotowuję. Chyba jestem głupia, ale jakoś tak inaczej nie potrafię.
Smosiu, melduję, że posadziłam cukinie i ogórki. Cukinię w kubkach po serkach wiejskich, a ogórki w rolkach tekturowych z papieru toaletowego. Ot, taki wynalazek, pisałam o tym w ub. roku.
Nawet nie wiesz jakie to miłe, gdy ktoś Cię ugosci w trakcie pobytu w ojczystym kraju.
Mogą być i postne ziemniaki, bo to nie o nie chodzi, a o kontakt, rozmowę czas.
Warto.
My gościmy wszystkich przybywających Polaków z firmy męża, przyjemnie spędzony czas.
Moje pochodzenie pokręcone.
Urodziłam i wychowałam się w Bydgoszczy, po maturze poszłam na studia do Jeleniej Góry, oficjalnie ukończyłam Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu, nigdy nie będąc na macierzystej uczelni.
Jeleniogórska filia zawsze dążyła do samodzielności, nigdy nie czułam związku z Wrocławiem.
Za to mój mąż ukończył politechnikę wrocławską, 3 lata w Jeleniej i potem 2 we Wrocławiu (bo od 4 roku był tylko Wrocław).
Mojemu bratu spodobała się wrocławska opcja po szwagrze, również ukończył polibudę, w międzyczasie siostra poszła jego tropem.
I oni zostali już na stałe, w ten sposób na dzień dzisiejszy mamy najsilniejszy związek z Wrocławiem, nasz syn też tam jest.
A myśmy po studiach męża pojechali za pracą za Wisłę, do Przasnysza, bo we Wrocławiu oferta pracy po studiach wtedy była źle płatna, a wynajęcie mieszkania drogie. A tutaj lokalny zakład oferował rewelacyjne warunki (męża kolega, rok wcześniej dostał mieszkanie za darmo, znaczy komunalne, które po latach wykupili za grosze, myśmy dostali kredyt na mieszkanie - z fabryki, bez odsetek. Ich mieszkanie było malutkie, nasze spore, razy 2. To on nas ściągnął).
Zresztą ja bym pojechała wszędzie, byle dalej od teściowej.
Alman - ja dopiero skompletowałam torebki:
parę cukinii i 1ną ogórkową.
Poza tym chciałam wynieść robotę na podwórko, ale pada :(
Czekam na przejaśnienie, może do jutra.
Rolki po papierze toaletowym przerabiałam, pomidorki malutkie, koktajlowe w nich rosły - nie wyszły zbyt dorodne i już rolek nie używam.
Nadal kombinuję jakby tu szparagówkę w domu wyhodować, ale nie mam pomysłów na nią, stare sposoby zawiodły.
Powodzenia
Dobra środa, deszczowa ale można wytrzymać :)
Mam nadzieję, że wielkich powodzi nam taka pogoda nie sprowadzi na nasze nizinne podwórka.
Dobrze, że umiem pływać, koty też /Dalunia kiedyś parę metrów stylem 'na kota przepłynęła - wskoczyła do oczka czy raczej wpadła do niego/.
Czekam na słonko, jak na zbawienie a tu jak na złość pada i leje.
Teraz do garów, potem zobaczę może cukinię posadzę w torfiakach albo ogórki w pojemniczkach serkowych.
Poza tym smętnie i niemrawo wszędzie - tivi zapłakane jak pogoda albo rozgadane, jedno i drugie nie do wytrzymania.
Dokończyłam moje ciekawostki z hbo - muzyczne i sportowe /jedno dla rozrywki, 2gie by lepiej poznać F1 i M.Sz./.
Los bywa zbyt okrutny i przewrotny, przy tym strasznie niesprawiedliwy...
To odmeldowuję się na dłużej, bo mnie robota goni a 7miu krasnali do pomocy rzuciło robotę u mnie i wyjechało do hollyłuuda za chlebem czyli za ka$$ą ;(
Pozdrawiam
I już ostatni dzień na własnych śmieciach. Na tą chwilę.
Jak do tej pory zrobiliśmy większy bałagan niż był. Może mniej kurzu, ale za to więcej gratów na zewnątrz.
Jutro do Wrocławia i powrót w środę tutaj.
Trzymajcie kciuki, módlcie się, wszystko co możliwe, aby mój paszport był gotowy.
Bo inaczej przymusowy długi weekend w Polsce. A o tym nie pomyślałam wcześniej...
Może mnie nie zwolnią z pracy.
Trzymam bardzo mocno kciuki. czuję "pod skórą", że wszystko pójdzie po Twojej myśli
Już się pomodliłam. Bo to tak zawsze jest gdzie trudności z początku to potem na koniec będzie wszystko dobrze. Poukłada się wzorcowo i zadowoleni wrócicie do domu ,a to co Was spotkało będzie tylko wspomnieniem.
Ekkore bedzie dobrze i nie mysl o tym ze jestes niezastapiona w pracy, bo tak nie jest, ale zacznij sie cenic jako pracownik, dbaj o zdrowie, a nie bedziesz musiala tak bac sie ze Cie zwolnia. TO Z DOSWIADCZENIA NIE Z POWIETRZA.
To nie jest kwestia niezastapienia.
Tylko możliwości utraty pracy poprzez zdezorganizowanie życia zawodowego na czas dłuższy.
Dlatego, że każdego można zastąpić, się boję, że może być i na zawsze.
Ja mam przekroczony urlop o tydzień już. Za ich zgodą
I ewentualne przedłużenie go to komplikacje dla nich.
W zasadzie nic nie powinno się stać, ale strachy z tyłu głowy siedzą.
Jak je wywalę z siebie, to mnie to ciut uspokaja, idą spać sobie.
Spokojna glowa, jak im zalezy, to Ciebie jeszcze docenia
Moja kolezanka Polka pracowala tutaj dla angielskiej firmy, byla traktowana przecietnie, jak kazdy, ale w momencie gdy sie pozegnala i poinformowala, ze musi zlozyc wypowiedzenie, bo przenosi sie na stale do Polski, to szef przemyslal i nie dosyc ze nie zgodzil sie na wypowiedzenie, to dal jej ta prace , ze moze dla niego pracowac z Polski na komputerze.
Tak ze czasami dopiero jak pojawiaja sie trudnosci, w czyms nie dopisujesz, to szef otwiera oczy i moze naprawde Cie docenic
Powodzenia
Ja to guru od wychowywania dzieci jestem, hehehe.
W każdej rodzinie, w której pracowałam
Polski kręgosłup moralny, zasady, dyscyplina i konsekwencja.
Tego brakuje w amerykańskich rodzinach, szczególnie, gdy rodzice mają jakieś poczucie winy za długie godziny pracy.
Ja mam czas, za to mi płacą, aby wychowywać ich dzieci. Na moich zasadach, ale bez zobowiązań, za ewentualne niepowodzenia na tym polu.
Mała sama opowiadała, że "Katrina" to ma zasady, a rodzicom się to podobało.
Ma takie piękne zamszowe pantofelki.
Powiedziałam jej, żeby nie chodziła po mokrej po deszczu trawie, bo się zniszczą i nie będzie miała. Zaczęła omijać całkowicie trawę w nich, bo mogą się pobrudzić od spodu, a do samochodu musiałam ją wkładać, żeby ominąć trawnik.
Bo Katrina powiedziała...tak tłumaczyła rodzicom.
Witam czwartkowo
Coś się nie mogę wyspać. Czekam już na weekend. Chyba jest szansa na prawdziwą wiosnę w piątek i sobotę. Ma być więcej słońca i super temperatura.
Dziś dzień zakupowy ale znowu nie mam pomysłu, bo i specjalnie smaka na jedzenie też. Chyba zacznę sięgać do zamrażarki, bo tam się sporo nagromadziło.
U mnie nadszedł czas planowania urlopu. W tym roku będzie to chyba czerwiec albo wrzesień...? Czekam na informację od Połówka, bo też musi pouzgadniać to w swojej pracy. Wrzesień jest trochę ryzykowny, bo sytuacja na świecie niepewna i myślę, że dalekosiężne planowanie nie daje pewności, że uda się zrealizować. A może to tylko niepotrzebny lęk przeze mnie przemawia...? Też macie takie niespokojne myśli? Trudny temat. Może niepotrzebnie go poruszam...?
Czy ktoś ma ochotę na gorącą herbatę? Z cytryną i sokiem
Dobrego dnia
Smakosiu co ma byc to bedzie, nie ma co sie martwic na zapas, jak i tak na to wplywu nie mamy.
Witajcie czwartkowo :)
Bardzo mnie cieszy sloneczko w Polsce i pozytywne prognozy Smakosi na weekend, bo moj corek jest w Polsce, a przyleciala z Dubaju z kraju goracego, wiec jak znalazla sie w Warszawie, to stwierdzila, ze zimno i chmury im ciekna
U nas piekna wiosna, tulipany zakwitaja, jablonka zakwita powoli, dzwonki niebieskie w pelnym rozkwicie i startuja bzy oraz konwalie, chyba nadchodzi maj :)
Specjalnie dla Alman wysylam fotke z moimi pomidorkami, sa na parapecie i maja duzo slonca, natomiast te, ktore sa na dworze, bo zabraklo miejsca, sa malutkie, ale moze przezyja, zobaczymy, mrozow juz nie ma przeciez, a zimna Zoska dopiero w polowie maja
Polecam Wam tez salatke Goplany z tartego surowego selera, niby nic, a jednak. To taka gra pozorow mozna powiedziec. Wystarczy utrzec sredniego selera na grubych oczkach, do tego 4 ugotowane jajka , cebulka szalotka( 4 szt.) drobniutko pokrojona na surowo i sos tatarski skladajacy sie z 4 ogorkow konserwowych drobno pokrojonych, pieczarki marynowane tak samo pokrojone, musztarda i majonez, oraz przyprawy. Na drugi dzien jest rewelacyjna! Nikt nie wyczuje praktycznie, ze jest tam seler - naprawde polecam, bo jak sie ma sos tatarski, to reszta juz idzie szybko Tez wklejam fotke - i to nie jest reklama jakby co, tylko ....chwalipost
Wczoraj tez upieklam drozdzowke, ta moja dla leniwych, dodalam rabarbaru i tym razem normalna z glutenem i wyszla mi naprawde cudowna, wilgotna, taka jak powinna byc, nie czesto mi sie to udaje, wiec zapraszam na degustacje
Przyjemnego czwartku zycze :)
P.S. Powklejam tez troche fotek z ogrodu, oraz przepisy, bo wczoraj zrobilam indyjska przyprawe gram masala do miesa i warzyw :)
Ojeju jakie bogactwo barw i smaków W które zdjęcie nie spojrzeć ,to oczy się radują. Poza tym zjeść kawałek takiej drożdżówki i popijając kawką wpatrując się w budzącą do życia zieleń i wszelkiej maści wiosenne kolory to aż żyć się chce. U nas dopiero teraz wszystko budzi się do życia. Wiśnie i jabłonki zakwitły, inne dopiero pąki puszczają. Niebawem będzie zewsząd dopełniał zapach bzu
Witam piątkowo
W uroczy poranek. Ptaszki za oknem śpiewają, jak tu spać jak taki przyjemny nastrój Oprócz ptaszkow przychodzą do mnie w odwiedziny tacy goście Fajnie by było jakby naraz przyszło więcej, nie musiałabym kosić trawy ktora już wymaga ścięcia
A teraz idę zrobić herbatę i jakieś małe śniadanko. Na obiad planuję Pulpety w sosie ogórkowym Bahusa. Są rewelacyjne.
Tymczasem pozdrawiam i życzę dobrego dnia
Jej! Mały jelonek! Ale super! Ciekawe czy będzie do Ciebie przychodził regularnie...?
Też jestem ciekawa czy jeszcze przyjdą Tacy goście mile widziani ,gorzej byłoby z dzikami. Moja ciocia już drugi rok rezygnuje z sadzenia ziemniaków ,bo jednej nocy wpadły i wszystko zryły. Nie pomogło nawet ogrodzenie siatką.
To u nas tak trzeba uwazac na wiewiorki i lisy.
Przez lisy zmuszona byłam ''skasować'' kury. Jednego dnia wszystkie wydusił. Stwierdziłam, że to nie ma sensu i nie kupiłam więcej kurek. A jajka kupuję na targu albo brat mi przywiezie. Wiewiórki u nas są ,ale zbyt wiele szkód nie robią ,przynajmniej nie zauważyłam
Bo u Was sa te rudzielce wiewiorki a tutaj te szare, one sa bardziej agresywne. Podobno kiedys tez byly tutaj rude wiewiorki, ale te szare je wyeliminowaly.
Piekne zdjecia Takie okazje nalezy lapac na klisze, bo potem sa wspaniale wspomnienia :)
To fakt. W zeszłym roku odwiedziła nasz ogródek dość duża żaba, ale nim zrobiłam zdjęcie ona hyc i już jej nie ma ,a jak na ropuszkę była naprawdę ładna W ogóle dzikie zwierzaki lubią nawiedzać nie tylko wokół domostwa ,ale i w domu. 2 x jaskółka wleciała i ''zdyszana'' siadła na żyrandolu w salonie. Kiedyś nawet wstawiłam zdjęcie A po śmierci Babci regularnie o 5:00 rano siadał na parapecie gołąb i stukał w okno dziobkiem. Trwało to kilka tygodni. Z początku mnie to irytowało, bo miałam regularną pobudkę, potem pomyślałam nawet, a może to...
Super :)
Ja za to mam regularna pobudke o regularnej godzinie rano przez mojego kota, to taki moj miauczacy kogut
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jupi!
Jest przepięknie! Prognoza, którą wkleję dziś jest jak marzenie. Na dodatek zapowiedź na weekend też jest wspaniała więc WITAJ WIOSNO CAŁĄ GĘBĄ
Z przyjemnością zrobiłam sobie poranny spacer. Do pełni przyjemności brakowało mi lżejszej torby, bo dziś o0bładowałam się jak wielbłąd. Po pracy śmigam do rodziców i mam co nie co do zaniesienia.
Jutro w planach ogarnięcie mieszkania, zmiana pościeli i gruntowne ogarnięcie balkonu po zimie. Robota po byku, bo te moje płytki ciężko się czyści. Zachciało mi się struktury (obłe kamyczki), to teraz mam za swoje
Nadal nie mam natchnienia do gotowania ani nawet zachcianek smakowych więc pichcenia nie planuję.
W ten weekend muszę zdecydować kiedy biorę urlop - czerwiec czy wrzesień...? Chyba jednak czerwiec... Hm...
Słonecznego, ciepłego i radosnego dnia
Wow! Jak pieknie, a ja za duzo krakalam i u nas od wczoraj pada
''Robota po byku'' - super powiedzenie, ciekawe jak to u innych bedzie brzmialo, bo ja slyszalam takie cos - ''robota glupiego'', ''syzyfowa praca'' :)
Pozdrawiam :)
Takie określenie "robota po byku" oznacza pracę wymagającą ogromnego nakładu pracy i czasu. Czyli ma inne znaczenie od tych, które Ci się skojarzyły. Tak czy siak samo nie chce się zrobić a szkoda
Jakby nie patrzec to pierwszy raz takie cos uslyszalam
A jesli chodzi o byka, to znam jeszcze takie:
-stary byk (wiek)
-jak byk jest pokazane (widoczne na obrazku)
-ale bykow narobilas (bledow)
-lezy jak byk (sjesta)
Pozdrawiam jak byk
Ja znam określenie po byku - odnośnie skończonej, ciężkiej pracy.
I pozdrawiam byczo, mój znak rządzi od dzisiaj
Cichutko się zrobiło w kawiarence.
Alman wracaj, trwajmy dalej razem w tej naszej małej społeczności.
My wczoraj dojechaliśmy do Wrocławia, na kilka dni. I potem w drogę do Przasnysza.
Dzisiaj idziemy jeść rodzinnie, generalnie impreza na 11 osób się zrobiła.
Chcemy ją zrobić jako moją urodzinową, to za tydzień niecały, bez mówienia, że to to. Nie chcę prezentów, bagaże mamy spakowane i nic nie wejdzie.
Jak robiliśmy imprezę na 25 lecie ślubu, to wróciliśmy potem z masą sporych prezentów.
Także niespodzianka ma być.
Moja siostra kupiła działkę przed samymi świętami. Dwa kilometry od domu, poszłyśmy (3 siostry na piechotę wczoraj).
Mówiła, że niezagospodarowana, że pusto.
Ale naprawdę ładna działka rekreacyjna, bez roślin uprawnych.
Ma tam drzewa owocowe- śliwę i jabłka oraz leszczynę plus krzaki ozdobne.
Domek gospodarczy oraz całość ogrodzona.
Prąd na zewnątrz, woda w wielkim zbiorniku.
Będą mieli naprawdę fajnie.
Powtórzę za Tobą- Alman wracaj ,w końcu niebawem masz otworzyć majową kawiarenkę, poza tym brakuje tu Twojej wiedzy i polotu.
No i lubię jak sympatycznie nazywasz nas młodzieżą, dzięki temu czuję się młodziej
Piekna dzialeczka, czegoz chciec wiecej? :)
Witajcie sobotnio :)
U nas wczoraj w ogrodzie sie troche porobilo, pokopalo i posadzilo. Nie wybacze tylko kotu tego, ze jak posadzilam juz mloda miete z mlodymi listkami, to on tam zrobil ''niespodzianke'' Po prostu nawiozl glebe i zniknal jak kamfora ;)
Kochani ja bym chciala, zeby wrocili wszyscy i Alman i Smosia i wszyscy ktorzy tylko chca, bo kawiarenka jest dla wszystkich, a ze czasasmi ktos komus na odcisk nadepnie, to sie zdarza. Najpewniej nie robi sie tego celowo, bo nikt nie chce nikogo obrazic, ale nieraz wychodzi tak, a nie inaczej i co wtedy? Nic, trzeba jakos sie pogodzic i dalej spijac kawki czy herbatki przy fajnie upieczonym ciescie
Ja dzisiaj proponuje wszystkim wiosenna herbatke z forsycji i zycze milej soboty :)
O,tak.Smosiu gdzie sie ukrywasz?Smutno tu bez ciebie.
Witam w beznadziejny, mokry i zimny poniedzialek.Jak tam nastroje...uspokoilo sie?
Witam poniedzialkowo :)
U nas takze mokro i chlodnawo, ale jutro ma juz wyjsc slonce i sie ocieplic
Teraz podjadam wlasnorecznie zrobiony chleb z ziarnami, posmarowny maslem i oblozony wedlina czosnkowa, bo kielbasa to jej chyba nie mozna nazwac - myslalam ze bedzie smaczniejsza, no coz...
Zaczelam robic z resztek wloczek...kamizelke. Po pierwsze nie lubie kamizelek, po drugie za malo mam jednolitej wloczki, ale kusi mnie sama perspektywa zrobienia kamizelki z dekoltem w szpic.
Pomieszalam rozne wloczki i poczatek fajnie sie robilo (od dolu), ale jak zobaczylam co mnie jeszcze czeka, i ze to nie jest taka prosta sprawa, to chyba szybciej sweter bym zrobila niz kamizelke No trudno, juz zaczelam i jakos musze skonczyc
Dziewczyny a co u Was? Oooo na sama mysl o Was wyjrzalo slonce, ktorego dzisiaj nie powinno byc Super
Pozdrawiam cieplo i serdecznie
Witam w ostatni poniedziałek kwietnia
Czas leci ,a w kawiarence coś ciszej niż zwykle. Smosia pewnie odcięta od internetu ,bo to do Niej nie podobne wcale ,by się nie odezwała.
Alman wracaj, jakoś kawa nie smakuje bez Twoich ciast Poza tym wkrótce majówka a maj przecież Twój prawda?
Pogoda u mnie ładna.Wczoraj na wieczór troszkę popadało,ale nie wiele skoro szosa sucha. Ciepło tak ,że ludzie chodzą z krótkim rękawkiem. ja też zresztą,choć uważam,że to zdradliwe. Mój synek już załapał zapalenie gardła. Musiałam z nim wczoraj jeździć na dyżur,bo wysoko gorączkował,a w jego przypadku wysoka temperatura jest niebezpieczna. Dr przepisał Biseptol i flegaminę. Przyznam szczerze,że ja też nie za bardzo się czuję. Tato wziął mi samochód do brata.Wymienił opony i zrobił ogólny przegląd.Okazało się,że mam starte klocki i do wymiany. Na szczęście brat mi to zrobi i tak czas goni. Na tym póki co kończę i zapraszam na kawę ,herbatę czy co tam lubicie. W końcu po to jest kawiarenka. Napić się dobrej herbatki i pogadać o tym i o owym
Mam nadzieje, ze z Twoim synem juz lepiej?
Z synkiem lepiej, bo gorączki nie ma, ale nieźle zachrypnięty.
Za to samochód mój nadaje się do remontu i to niemal generalnego, przynajmniej tył. Wczoraj wymienili klocki, opony, pompkę do spryskiwaczy, bo przestała działać. No ideał...do czasu. Tato zapomniał zaciągnąć ręcznego i auto zjechało z górki w dół uderzając w ciężarówkę. Cały tył skasowany.. Tato podłamany zaistniałą sytuacją a ja dziękuję Opatrzności, że nikogo tam nie było i że ta ciężarówka bez uszczerbku. Niestety poniesione szkody trzeba zapłacić ,bo zrezygnowaliśmy z AC.. mężowski mówił, że bez sensu opłacać, jak auto już stare (raptem 9 lat ma) Najgorsze, że w połowie maja mam przegląd. Oby wyrobiło się z blacharką do tego czasu. Na razie najważniejsza lampa, ale ja i tak nie wyobrażam sobie poruszać się takim autem. No cóż ,życie
Łooooj Ale się narobiło. Faktycznie tyle dobrego, że nikomu nic się nie stało. Współczuję...wydatki nieuniknione.
Ano narobiło się ,ale co zrobić. Najbardziej martwię się o Tatę bo się bardzo przejął, aż mu ciśnienie wyskoczyło prawie na 200 a on po dwóch zawałach.. Uspokajam go jak mogę, bo przecież to ''tylko'' blacha a najważniejsze przecież, że nic więcej się nie stało, no ale łatwo się mówi-nie przejmuj się..
Wspieraj tate, samochod to rzecz nabyta, tata jest tylko jeden
Witam Was po bardzo rodzinnym weekendzie.
Było spacerowo, piwnie, lodowo w sobotę.
A w niedzielę ciastowo.
Dostałam w prezencie od rodzeństwa na urodziny bransoletkę z charmami (koraliki) takie jak pandora.
Mam dwie, zbierane kilka lat, ciężkie dosyć.
Powiedziałam, że żadnych więcej, bo to kolekcja bez końca.
A jednak.
Poluzuje trochę moje , bo są dopchane na maksa.
Dzisiaj poszliśmy do Hydropolis.
Mnie się średnio podoba, nie lubię takich ekspozycji, mąż lata jak mały chłopiec, naciskając i oglądając wszystko. Także jeszcze trochę nam zejdzie.
Muzeum jest całkowicie multimedialne, dla młodych rewelacja, bardzo edukacyjne.
Dla mnie to wiedza z netu, którą mogłabym zdobyć sama, bez płacenia za bilet, wolałabym zwiedzić wodociągi na żywo, posłuchać żywego człowieka. Ale mój sposób zwiedzania odchodzi do lamusa.
Wieczorem idziemy na wystawę lego. Nie chciałam iść, tematem przewodnim Star Wars, ale mąż nie chce beze mnie, obiecaliśmy wcześniej siostrzeńcowi i wczoraj było mu przykro, że mielibyśmy nie iść. A jak ja pójdę, to i siostrzenica też. Czego nie robi się dla dzieci...rzadko mają ciotkę.
Jutro wstępnie plan wyprawy do Książa, zobaczymy jak z realizacją, bo wszystko zmienia się co chwilę.
Zamek Ksiaz jest pelen tajemnic. Warto zapoznac sie z tym co oficjalne, ale i to co nieoficjalne, szczegolnie podziemia i to co dzieje sie dookola zamku. Kiedys bylam, ale nie mialam wiedzy takiej jak teraz -Pozdrawiam :)
https://histmag.org/Zamek-Ksiaz-historia-skrywajaca-tajemnice-23038
Witam wtorkowo
Jak ten czas goni! Nie wiem kiedy minął mi weekend. Zaparłam się i przez dwa dni szukałam z Połówkiem miejsca na czerwcowy urlop. Zaczęliśmy od sprawdzania cen lotów i w tym roku okazały się "kosmiczne". Potem braliśmy pod uwagę godziny przylotów i tak krok po kroku padło na Kretę. Co prawda byliśmy już ale mamy niedosyt, bo w jeden urlop nie da się wszystkiego zwiedzić. Zarezerwowaliśmy nocleg (domek letniskowy) przez Airbnb usytuowany dosłownie tuż przed plażą (spokojną, mało uczęszczaną). Miasteczko jest małe, praktycznie bez hoteli, z portem rybackim i tawernami. Miejsc do zwiedzania bardzo dużo więc będzie co robić. Już się cieszę
Wczoraj miałam gości, którzy na stałe mieszkają w Walii więc posiedzieliśmy do późna i dziś nie chciało mi się wstawać. Trochę byli zaskoczeni cenami w sklepach mimo, że wiedzieli, iż u nas inflacja jest większa.
Czekam już na ten długi weekend. Niestety szału temperaturowego nie będzie. Coś zapowiadają bardzo niskie temperatury w nocy a w dzień 12-13. Ale nic to! Grunt, że ma nie padać.
Dziś szaro-ponuro...
Dobrego dnia
Dzień dobry
na szczęście cieplejszy, słoneczny i spokojny.
Ukrywałam się głównie w ogrodzie, trochę w kuchni.
Mam pomidory z głowy, dla rodzinki też.
Za rok rozdaję tylko siewki, bo nie mam sił już do pikowania seryjnego - ponad 50 kubeczków.
Dzisiaj gotowanie, może zakupy szybkie i znowu wracam do mojej dżungli.
Poza tym nic nowego, wszyscy zdrowi /zwłaszcza na umyśle /.
Czekam na długi majowy wolny tydzień, albo chociaż 4ry dni by dokończyć pilne roboty domowe i ogrodowe.
Pozdrawiam serdecznie
Goplana, tak mi przykro.
Dobrze, że nikomu nic się nie stało, choć finansowo zaboli.
Myśmy pojechali do Książa, choć już wydawało się, że nie damy rady, bo siostrze trochę zeszło rano.
Byliśmy w palmiarni, zamku, w ogrodach oraz w podziemiach. Cały dzień zleciał.
Wiecie, że mój wujek mieszkał i pracował w stadninie koni w Książu.
Ja byłam tam raz, jako dziecko, pamiętam przez mgłę, wujka wcale.
Generalnie w Walbrzychu i Świebodzicach mieliśmy bardzo dużo rodziny, starsze pokolenie powymieralo obecnie, z kuzynostwem, w innym, starszym wieku nie utrzymywalismy kontaktu, z ich dziecmi tym bardziej.
Ja na studiach odwiedzałam ciotki i wujków, ale starszego kuzynostwa nie znałam, z widzenia bardziej.
Natomiast moja najmłodsza siostra, dzisiaj o tym rozmawiałyśmy, po śmierci taty bywała często z mamą (na wakacje).
Miała rówieśnika- dla którego formalnie była ciotką, syna kuzynki. Innych dzieciaków z następnego pokolenia też było trochę.
Ganiali do stadniny, na zamek, po ogrodach.
To ona poznała kolejne pokolenie, które ja pamiętam jako małe berbecie.
Na dzień dobry za samą lampę 900 zł i to używaną ,bo nówka 2500. Aż się boję pomyśleć ile to będzie kosztować, ale z kilka tysięcy na pewno.
Widzę, że macie grafik wypełniony po brzegi. To super, przynajmniej odgonisz niefajne myśli odnośnie późniejszego powrotu do domu. Tak to jest ,że człowiek nigdy nie wie, jakie niespodzianki go czekają. Wierzyć jednak trzeba ,że wszystko pomyślnie się ułoży. ja też kiedyś miałam problem z paszportem, ale okazało się, że znajoma koleżanki pracuje w biurze paszportowym i załatwiła mi w ciągu 4 dni. A sprawa była nagła ,można by rzec życia i śmierci. Od tego czasu mija właśnie 20 lat ,a ja pamiętam to jak dziś.
Ja kiedyś dzień przed wyjazdem odkryłam, że mam nieważny paszport a wówczas był niezbędny żeby mnie wpuścili do samolotu. Na szczęście najpierw jechałam do Połówka i do samego wylotu były jeszcze 3 dni. Wówczas załatwiłam tzw. paszport tymczasowy. Tym sposobem nasz urlop został uratowany
Ja też polecę na tymczasowym, wyrobili mi na Okęciu, w jakieś 20 minut, jest nowy punkt, otwarty w zeszły czwartek.
Co prawda życie podróżnicze mi się skomplikuje, bo nie będę miała żadnego paszportu, muszę wrócić do Polski, odebrać paszport biometryczny z urzędu .
Nie można go unieważnić przed upływem terminu, bez jego odebrania. Nie mogę jechać do konsulatu, żeby złożyć nowy wniosek.
Muszę wrócić na tym tymczasowym, nieważnym, co już z góry pachnie problemami.
Urzędniczka powinna mi wtedy wydać tymczasowy, a nie odmawiać. Zielona karta powinna być wystarczająca, nie powinno ją obchodzić zameldowanie w Polsce. Wtedy nie wypełniłaby wniosku o biometryczny, tylko dopiero w Stanach, jak było planowane.
Ehhh
Witam w pogodną środę
Zapowiada się bardzo ładnie, choć prognoza wskazywała na deszcz.
Wystawiłam pościel na zewnątrz, niech się przewietrzy. Fajny ,rześki wiaterek. Zobaczymy jaka będzie majówka. Mówią, że deszczowa. Mnie w zasadzie wszystko jedno, bo zawsze spędzam ją w domu, znaczy nie wyjeżdżamy. 6 lat temu byliśmy na majówce w Międzyzdrojach. Niby fajnie, niby pogoda, ale ceny takie, że za granicą byłoby taniej.
U nas az 6°,zimnica straszna.Slonko powoli wychodzi.
Witam środowo
Wietrznie i szaro za oknem ale zieleń jest już niesamowita. Magnolie kwitną pięknie. A jakie niesamowite kwiaty ma krzew pigwowca przed moim oknem Ech, jest na co patrzeć.
Dziś miałam poranną "niespodziankę" - odpadł mi kawałek zęba przylegający do starej plomby Fatalnie. Umówiłam się na jutro ale tylko na zabezpieczenie tego i wtedy wyznaczą mi termin na leczenie. Obym tylko mogła załatwić to przed urlopem
O! Wyszło trochę słońca! Zaraz lepiej.
Dobrego dnia
Cześć :)
zimno, wietrznie jak nigdy o tej porze.
Na pocieszenie kwitną magnolie a na złość mlecze.
Radochę mam bo wschodzą cukinie- 2ie odmiany w cętki, ogórki też już wystawiły łapki
Dzisiaj znowu młyn, od rana odwiedziny, potem kurier przywiózł kocie karmy i żwirek.
Czekam na sobotę jak nigdy by eM pomógł mi trochę na grządkach- rozrzucił kompost, lekko przekopał, potem już tylko skrzynie podszykuje, rozstawi i można sadzić, siać jak pogoda pozwoli.
Te zęby to utrapienie, może by tak po 30ce lub 40ce wymienić na bielutką porcelankę cały zestaw i mieć spokój
My już planujemy kolejno leczenie, będzie chyba potrzebny kredyt od wróżki-zębuszki ;((
Czas na wieczorny seans, pewnie znowu przysnę bo cały dzień mam ciężkie powieki i walczę jak mogę by nie zasnąć.
Spokojnego wieczoru
Chyba mniszek lekarski a nie mlecz, to cudowne ziele, mozna z niego zrobic duzo rzeczy np. z kwiatow syrop na infekcje, ale i korzen jest leczniczy - Polecam
Tak naprawdę to oba- mniszka więcej, ale i mlecze obrodziły bo aura im sprzyja /dużo wody, brak chemii antychwastowej' i temperatura dla nich dobra/.
Syrop mam, dostaję od znajomej i uzywam
Witam czwartkowo
Dziś poranek słoneczny ale już widzę jakieś zapowiedzi przelotnych deszczy na popołudnie.
To nie będzie lekki dzionek. Idę dziś na pogrzeb do tego sąsiada, o którym Wam kiedyś pisałam, że jest w śpiączce. Tak jest lepiej... Pewnie gdyby się nawet obudził byłby przykuty do łózka i kto wie w jakim stanie... No a potem stomatolog i na koniec pędem do domu, bo dziś na mojej ulicy przegląd instalacji gazowej w mieszkaniach. Zleci dzionek bardzo szybko.
Niech Wam świeci słońce
U nas też słonecznie, ale jednak zimno,6 st tylko.
Przykro z powodu sąsiada, ale tak jak napisałaś, tak jest lepiej..Wczoraj moja koleżanka była na pogrzebie męża kuzynki ,który z kolei do końca chodził. Tzn czuł się dobrze, nagle przewrócił i okazało się, że to wylew. Po 2 dniach od zdarzenia zmarł. Miał 66 lat. Ponoć każdy kto go znał zaszokowany, bo to był okaz zdrowia, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Tak czy inaczej choć dla rodziny szok to chyba żaden chory nie chciałby być przykuty do łóżka i zależny od innych...
Jak nie wylew to inne dziady czepliwe nas gnębią :(
Co robić, dbajmy o zdrowie, zwolnijmy nasze obroty i cieszmy się życiem , wiosną, smacznym jedzeniem
Piątek, piateczek, piąteluniek
Jupiiiiii! Przed nami długi weekend. Ja pracuję 2 maja ale wiele osób bierze sobie dzień urlopu więc pewnie tramwajach i autobusach będzie pusto a w pracy telefon będzie milczał Ale póki co trzeba jeszcze trochę popracować.
Wizyta u stomatologa zaliczona - doraźnie "doklejono" odłamany kawałek i podobno ma to wytrzymać do następnej (docelowej) wizyty czyli do końca czerwca. Mówiłam, że jadę na urlop i usłyszałam, że mam się nie martwić. Oby. Niestety są takie kolejki, że trzeba czekać.
Wczaoraj nie było czasu więc dziś po pracy czas na zakupy. Oj, coś czuję, że w sklepie będzie tłum.
Lubicie szparagi? Ostatnio kupiłam zielone w Lidlu. Kiedyś mi nie smakowały ale jak gotuję na wpół twardo, to okazało się, że są bardzo smaczne
A wiecie, że u mnie dziś z samego rana był jeden stopień na minusie. Na szczęście świeci słońce więc jest całkiem przyjemnie.
Dobrego dnia
Szparagi lubię, są w sklepach i takie prosto z pola, ale nie umiem ich smacznie ugotować. Nie są tanie, więc nie kupuję bo szkoda kasy na takie eksperymenty.
Wolę warzywa tańsze i łatwiejsze 'w obsłudze
Ja nie lubiłam szparagów, nieprzyjemne doświadczenie z dzieciństwa, choć jedzone raz w życiu, były łykowate i gorzkie, pewnie wujek rodzinę częstował tym co się nie sprzedało.
Spróbowałam w Stanach. I mimo falstartu ze szparagami z puszki, które użyłam do sałatki i były okropne, to zdjęcie z gazety tak podziałało na wyobraźnię, że musiałam zrobić. Pewnie niezbyt dokładnie, po mojemu, ale zasmakowały mi bardzo.
Zostały odczarowane.
Tyle, że zielone, białych nie ma.
Robię jak w tej pierwszej wersji - owijane wędliną jakąś, smarowaną philadelphia, to jeszcze w boczek, pieczone w piekarniku.
Piekę je razem z rybą- posypane parmezanem i obłożone masłem. Albo podobna wersja z airfryera.
Gotuję na parze- wtedy z sosem holenderskim.
W wodzie sama chyba nigdy nie gotowałam.
I nie lubię na surowo, choć to dosyć popularne w Stanach.
Ekkore w dniu Twoich kolejnych Urodzin wszystkiego co najlepsze
Niech się spełnią te marzenia ,które jeszcze się nie spełniły
100 lat a nawet więcej !
Ekkore, sto lat.Oby Ci sie wiodlo z calego serca zycze.My swietujemy Kaske w niedziele moja pierworodna,pierwszo majowkowa.
Podpinam sie i dolaczam do zyczen dla Ekkore - wszystkiego najlepszego i spelnienia marzen, a takze duzo zdrowia :)
Dziękuję za życzenia.
My już po odprawie, lecimy, także prezent urodzinowy mam najlepszy z możliwych. Trochę napięcie spadło, choć od rana mnie na płacz zbierało ze strachu.
Schody zaczną się potem, ale mogę być niewolnikiem systemu przez błąd urzędnika, byle tylko dolecieć. Będę się martwić potem, jak teraz się rozwiązało, rozwiąże potem.
Ewentualnie będę miała motywację do uzyskania amerykańskiego obywatelstwa w pierwszym możliwym terminie, żeby mieć paszport.
Witam wszystkich spiochow sbotnio :0)
U nas zapowiada sie piekna pogoda, w koncu i do nas dotarla
Zastanawiam sie co tak cicho w tej naszej kawiarence, czyzby juz wszyscy powyjezdzali na majowy weekend?
Musze Wam przeslac mnostwo roznorodnej kawy, zebyscie wstaly :)
Apropo kawy, wczoraj bylam w przecudnej kawiarence japonskiej, gdzie ciasto serwowane jest na kamiennym talerzu jak pizza, tam polozone jest ciasto a obok obsypane cukrem pudrem w ksztalcie filizanki, no cos pieknego, nie liczac kawy lawendowej z pieknym wzorkiem na wierzchu i matchy zielonej tez z pieknym wzorkiem. Wroce tam na pewno
Pozniej przeleje zdjecia i Wam pokaze, bylam tam z mezem wczoraj - Trzeba odkrywac nowe kafejki
Zycze Wam kawiarenkowych odkryc i przecudnej soboty
P.S. Ktora wybieracie kawke i w jakiej filizance?
Ciężko wybrać ,w której, bo wszystkie piękne. Chyba piłabym po kolei codziennie w innym A kawka najlepiej biała ,niekoniecznie z pianką
Ponownie w domu!
Koty szalały z radości.
Porcja stresu na tą chwilę zakończona.
Wszystko poszło sprawnie.
Nikt się nawet nie zająknął, że to paszport tymczasowy, tylko już przed wejściem do Stanów sprawdzili odciski palców- bo przecież jechałam bez biometrii z innego kraju.
Generalnie nie mieliśmy wcale czasu ekstra, mimo dwóch godzin pomiędzy każdym lotem. Po wszystkich formalnościach pod właściwą bramką byliśmy na kilka minut przed pakowaniem do samolotu.
Tylko w Polsce, przed wylotem mieliśmy dłuższą chwilę, bo specjalnie byliśmy wcześniej. I zajęliśmy okienko na dłuższy czas, nie z powodu paszportu, tylko opłaty za dodatkową walizkę, której system nie widział. Trzeba było jeszcze raz płacić.
W Amsterdamie nie było kontroli automatycznej, tylko każdy szedł do budki urzędnika z paszportem.
Był bardzo duży bałagan, pracownikom średnio szło ogarnianie tego.
A w Stanach trafiliśmy na przylot kilku samolotów równocześnie, kolejka do odprawy na dwa pomieszczenia. I to tylko w wersji dla obywateli i rezydentów. Trzeba było kilometrów zrobić w tym zakręconym wężu, ale szło sprawnie.
Linie lotnicze zrobiły mi miłą niespodziankę.
Stewardesa całą podróż traktowała mnie jak solenizanke, miłymi słowami, człowiek czuł się specjalnie.
Do tego dostaliśmy dwa kieliszki szampana (wina musującego) w szklanych kieliszkach oraz ciasteczka i owoce na szklanym talerzu, pięknie podane na tacy. Zestaw z pierwszej klasy, naprawdę miło.
Słodkości zjadł mąż.
Bo ja już aparat założyłam i nie chciało mi się znowu iść do łazienki zdjąć go a potem ponownie myć zęby.
Cieszę się, że szczęśliwie dolecieliście i ,że podróż na tymczasowym paszporcie obyła się bez zgrzytów. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej,to święta prawda.
Pozdrawiam i życzę udanego powrotu do rzeczywistości. Przynajmniej u mnie tak jest ,że jak skądś wracam potrzebuję trzech dni ,by wrócić na ''stare tory''
Tak to bywa z tym podróżowaniem, trzeba wrócić do rzeczywistości.
Dostosowanie do zmiany czasu poszło prosto, nawet nie czułam za bardzo. Zegarek przestawiłam nad oceanem, także nie macil w głowie środkiem nocy.
Najgorzej będzie jutro wstać do pracy, ale od czego budzik.
Wczoraj poswietowalismy urodziny i powrót w domu - holenderskie sery, winogrona, orzechy i czerwone wino.
Za tydzień pójdziemy z córką gdzieś jeść.
Proces prania rozpoczęty. Dużo tego.
W Polsce mi się nie chciało już u siostry, małe pralki (ciężko się przestawić), bez suszarki, przy dwójce szkolnych dzieci to tylko problem z rozwieszaniem, zapas był wystarczający do powrotu.
Prałam w Jeleniej i u nas w Przasnyszu.
Dziękuję Basiu za kwiecień, pogadałyśmy, pośmiałyśmy, podzieliłyśmy troskami.
Teraz pora na maj.
Basiu dziękuję za miesiąc kwiecień ,było fajnie
Alman, mam nadzieję, że odbierzesz klucze i jutro majówka w Twojej kawiarni
Pozdrawiam serdecznie ,życzę miłej i smakowitej niedzieli. U nas właśnie rosół dochodzi
Basiu, dziękuję Ci za kwietniową Kawiarenkę, za Twoją dobrą energię i miłą atmosferę
Basiu dziekuje za piekne gospodarzenie i prowadzenie kwietniowej kawiarenki - Calusy
Wlasciwie to ja chcialam Wam podziekowac za udzial w naszej kawiarence
Smosiu,usmiechnij sie do nas.Robota to nie wszystko.Zazdroscze Ci Twojego zwierzynca.Zyj i daj nnymm zyc.
jutro na obiad pizza. nie przepadam,ale to przepis mojej MAMY;PRYMIYWNY ALE PYSZNY
Zawsze uśmiecham się do Was Wszystkich, od ucha do ucha /gdyby nie te uszy to chyba wyszedłby mi uśmiech dookoła głowy /.
Poza tym żyję, pracuję i pomagam rodzince ogarnąć wiosenne grządki.
Dziękuję za wiosenną kawiarenkę i życzę Wszystkim prawdziwej, ciepłej i słonecznej wiosny 2023
fotka - azalka pontyjska znowu pachnie pięknie ;)
o, jak fajnie,Smosia jest znowu z nami