Jak nie kochać jesieni.
Tadeusz Wywrocki
Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły,Czekając na swych braci, za morze lecących.Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty.Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.Chryzantemy pobieli, dla tych, których nie ma.Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,Tego, co królowanie blaskiem świec rozpocznie.I w swoim majestacie uczy nas pokory.Bez słowa na cmentarze wzywa nas corocznie.
Taki wiersz znalazłam, spodobał mi się. Niech nam towarzyszy jako tło w tym miesiącu.
Zaczynamy najpiękniejszy miesiąc w roku, najbardziej złoty, purpurowy, brązowy, rudy. Kolory się mienią w nieśmiałych promieniach słońca.
A na chłodne wieczory zapraszam do kominka, pierwsze grzańce, gorąca herbata i pogaduchy w naszym gronie.
Bawmy się dobrze...
Witam Was pięknymi widokami z naszych Appallachow. Być może nie istniejących, zalanych błotem. Miejscowość, w której wtedy spaliśmy zniszczona. Na pewno niedostępnych na tą chwilę.
Witaj Ekkore
Cóż za wspaniałe wprowadzenie w pełną kolorów atmosferę pięknej jesieni.
Z przyjemnością dosiadam się do kasztanowego stolika dodając ,że październik to także mój ulubiony miesiąc. Za nieco 3 tygodnie kończę pół wieku ,więc tym bardziej jest dla mnie wyjątkowy. Witam serdecznie Gospodynię ,Smakosię i Wszystkich którzy może dołączą do nas. Jesień też ma swój urok zwłaszcza w październiku
Witam wtorkowo w tym nowym miesiącu
Ekkore stworzyłaś piękny i nastrojowy początek nowej i już prawdziwie jesiennej Kawiarenki. Poczułam, że utożsamiasz się prawdziwie z tą radością - cała Ty
Dziś od rana walczę że swędzącymi plecami po ukąszeniach, zimnem, które jakoś mocniej odczułam, niż w Dusseldorfie, ale... Od pół godziny wpuszczają nam ciepłą wodę do kaloryferów. Jak dla mnie to najmilszy akcent na początek miesiąca Teraz tylko małe światełko z lampki, blask świecy, herbata z imbirem i wtedy dużo łatwiej myśleć o deszczu za oknem.
Byłam zrobić zakupy. Póki co głowa oderwana od przyjemności więc i nie mam apetytu. Odnotowuję, co mam zrobić najpierw i włączam pranie za praniem. Opłaty, przelewy, telefony do najbliższych a na koniec obiad czyli kalafior z masłem i bułką tartą. Na nic innego nie mam chęci.
Jutro odwiedzę po pracy rodziców a na czwartek umówiłam na popołudnie hydraulika. Spłuczka w toalecie długo nie działała i pewnie wpadły jakieś zakamienione kawałki. Woda ciągle napełnia muszlę. Ot, taka niespodzianka po powrocie.
Jutro trzeba będzie stawić czoła nawałowi obowiązków w pracy. Zawsze najgorszy jest ten pierwszy dzień a tu jeszcze przełom miesiąca Zawsze się trochę stresuję, ale zawsze jakoś to mija.
Póki co jesienny obiad czyli kalafior i trzeba poszukać w szafie ciepłych rzeczy
Ekkore, dziękuję za ten wiersz - nie znałam a faktycznie bardzo ładny.
Dobrego popołudnia
U Ciebie hydraulik, u mnie mechanik samochodowy.. Nawaliła skrzynia biegów. Najpierw zaczęło brzydko pachnieć,a potem dym. Myślałam, że to sprzęgło a jednak dużo poważniejsza sprawa. Jutro odstawiamy na warsztat. Ile skrabnie po kieszeni, to nie wiem,ale tanio nie będzie na bank. W dodatku opony już się nadają na śmietnik. Po zmianie zimowych czeka kolejny wydatek.
Ja też nie znałam, sam się pokazał z wyszukiwarki, spodobał mi się.
My ciągle na klimie, w dzień 28-30 stopni, rano 20. J duża wilgotność.
Zapłaciłam rachunek za prąd, dobrze, że się przypomnieli, jakoś mi umknęło w tym miesiącu.
U nas jak woda zaczyna non stop napełniać zbiornik. I wypuszczać po troszeczkę to znaczy, że taka gumowa część zatykająca dziurę wypływowa się wyrobiła i nie jest szczelne, trzeba wymienić. Kilka dolarów, kilka minut na wymianę i 1 kilogalon wody oszczędności, gdy zaczyna być regularnie.
Nie wiedziałam skąd dźwięk, zawsze jak patrzyłam do środka to było ok.
Dopiero większe zużycie wody kazało mi szukać w necie przyczyny.
Teraz jak tylko zaczyna przepuszczać, od razu wymieniam.
Ja ciągle żyję kataklizmem w zachodniej części stanu.
Pojawiają się pierwsze relacje ludzi, którzy przeżyli to, w miarę jak jest przywracany prąd i zasięg telefonów komórkowych.
Koszmar. Huragan wszedł między góry, był jak w tunelu i szalał wiatrem i wodą. Na otwartej przestrzeni byłoby mniej szkód w jego zasięgu. Ludzie opisują strach spowodowany siłą wyjącego wiatru, łamanymi jak zapałki drzewami.
Autostrady nie ma w kilku miejscach, nie ma całego kawałka zbocza, odbudowanie zajmie długo, a zima za pasem. Nawet jak łagodna, to w górach zawsze ze śniegiem i dłużej.
Autostrady objazdowe teraz będą zakorkowane, bo poza normalnym swoim ruchem przejmą ruch z głównej w stanie.
A my jedziemy po 20.
Musimy pewnie zrezygnować ze zwiedzania po drodze. Albo coś bez rezerwacji, żeby łatwo było najwyżej nie pojechać, gdyby natężenie ruchu było większe.
Mamy ponad 14 godzin czystej jazdy, rozłożonej na dwa dni.
Zobaczymy, co ma być to będzie. I tyle.
W pracy mam teraz luźno, przychodzę i wychodzę, bardziej niania taxi niż realna praca.
Malutka jest super. Bardzo ciekawska. Nie ma dwóch tygodni a już za wszystkim wodzi wzrokiem. A jak do niej mówisz to robi fajne miny akceptacji i jej braku, jakbyś niewiarygodne bajki opowiadała.
Najstarsza się cieszy na indywidualne jeżdżenie. Skończyła 5 lat i bardzo wydoroślala przez weekend.
Najgorzej znosi chłopak. Nawet nie siostrę, bo z nią to by się pobawił, jak na dwulatka wielkoluda w krainie liliputow jest naprawdę delikatny (o ile to określenie można użyć do tego wieku). Ale boi się, że mama zniknie, że pójdzie do pracy. Przyzwyczai się, idzie lepiej. Najgorzej rano, gdy przychodzę, bo to ten strach. Ale potem mogę go spokojnie położyć spać. Jeszcze kilka dni i się przyzwyczai.
Witam środowo
Powoli dobiega końca pierwszy dzień w pracy. Nie było tak źle. Jakoś się płynnie wciągnęłam. Miło jest widzieć, że ktoś się cieszy na nasz widok
Rano trzeba było rozłożyć parasol. Teraz chmura na chmurze, ale mam nadzieję, że nie będzie padać, bo jadę do rodziców i w planach są zakupy.
Moje kreteńskie pogryzienie, mimo smarowania i jakiś tabletek ciągle doskwiera. Dochodzę do wniosku, że to musiały być jakieś pluskwy po oglądnięciu różnych zdjęć z internetu. Br!
Kupiłam wczoraj imbir i planowałam dziś wypić pyszną herbatę, ale odkryłam go w torebce dopiero teraz. Będzie na jutro rano. Zrobię duży dzbanek i zostawię na podgrzewaczu. Przyjdziecie?
Miłego popołudnia
Jak były pluskwy to wszystko do prania co miałaś i z czym był kontakt, dobrze byłoby wyprasować. U mnie pakuje się do suszarki.
Bo mogły przejść z jednej części ubrania na drugą.
A jak się rozmnożą w domu...
Oby nie trafiły się takie z chęcią do podróży i żeby wszystkie zostały na Krecie.
Herbatę zawsze i wszędzie i tylko gorącą. Z imbirem nie za bardzo lubię, ale pijemy ze względu, że działa przeciwzapalnie. A teraz to szczególnie ważne, gdy nadeszły chłody. Co ciekawe w potrawach to kłącze wręcz uwielbiam. Dodaję nawet plasterek lub dwa do rosołu. Zaostrza wtedy jego smak.
Witam czwartkowo
Jak obiecałam, tak zrobiłam - herbata z imbirem czeka Dla zdrowotności!
Kurna Olek ziiiimno mi. Niby ciepło się ubrałam, ale już mam dłonie zgrabiałe. U mnie to norma. Jak tylko idzie okres jesienny, to zaczynam marudzić Oooo, przypomniało mi się, że przecież można do herbaty dodać jeszcze goździki.
Dziś dzień deszczowy więc zrobiłam sobie w pracy nastrój czyli zapaliłam świecę i takie małe lampeczki, które mam w wazonie. Lubię, gdy przez przezroczyste szkło przenika ciepłe, żółtawe światło.
Dziś po pracy wracam prędko do domu, bo ma przyjść hydraulik. Oby tylko udało się szybko zrobić, co trzeba i wrócić do normalności kibelkowej
Co macie na obiad? Ja muszę skończyć kalafiora. Do tego będzie jajko sadzone.
Dobrego dnia
U mnie na obiad kapuśniak ze skwarkami. O tej porze roku nr 1 u nas. Potem może naleśniki, bo dawno nie było
Hej, hej już czwartek.
Nawet w ograniczonym wymiarze pracy, czas leci nieubłaganie do przodu.
U mnie na obiad pewnie kiełbaski z grilla, dawno nie jedliśmy. A na śniadanie była jajecznica na boczku.
Wczoraj zrobiłam pieczoną fete z pomidorkami, paprykami, kaparami i oliwkami. I nawet sporo ich zjadłam, choć nie lubię kalamat. Ale słoik domagał się utylizacji. I powiem Wam, że w tej kompozycji mi smakowało, bo normalnie to kalamaty wygrzebuję dla męża. Generalnie dla mnie każda ilość oliwek to za dużo, zawsze mi zostają, zjem tyle ile tworzy balans z resztą.
Nie zmarnuje się, razem z resztą oliwy wylądują w sałatce w niedzielę.
U mnie nadal ciepło.
Ale wczoraj musiałam w oponach wymienić powietrze na zimowe, hehehe. Złapało mnie poniżej poziomu, jako, że opony mają wysoki poziom, samo nie miało szansy się wyrównać. A denerwuje mnie pikanie co rano. Zawsze o tej porze roku niższe ciśnienie na zewnątrz obniża to w oponach. Ale myślałam, że styknie ns dłużej.
Ruszam do pracy, samo się nie pójdzie
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Nie wiem czemu, ale każdego dnia zasypiam już o 21-ej. Normalnie padam. Mam wrażenie, że to przez to "pioruńskie" swędzenie po ugryzieniach jestem tak zmęczona. Ale już widzę poprawę więc zaczynam się cieszyć
Wczoraj hydraulik wymienił zawór napełniający na nowy i po problemie. Spłuczka działa prawidłowo. Niby taki drobiazg a ile było utrudnień.
Dziś nie pada. Super! Jak jest sucho, to zupełnie inaczej wygląda "świat" Po pracy idę do fryzjera. Czas podciąć włosy, które na Krecie rosły (takie mam wrażenie) dwa razy szybciej. Paznokcie też.
Wczoraj udało mi się zrobić zakupy na weekend. Znowu nie wiedziałam, co chcę. Stałam patrząc na regały jakoś tak bez chęci. Ostatecznie w koszyku znalazły się pomidory, fasolka szparagowa i nabiał. Ot całe, wielkie zaopatrzenie Czekam na jakieś natchnienie. U mnie po lecie to norma. W głowie mam tylko surówki i sery typu feta albo twaróg. Teraz chyba jest najlepsza papryka więc kupuję raz za razem i zajadam taką na surowo. Nie przepadam za gotowaną.
Zrobiłam herbatę z cytryną, imbirem i goździkiem. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Smakosiu to masz jak ja. W sen zapadam po 21 z groszami Mężowski mawia ,że chodzę spać z kurami,ale tak już mam. Chyba,że sprawy zdrowotne nie pozwalają. Za to regularnie się wybudzam o 1 w nocy i nie śpię jakiś czas,ile nie wiem,w każdym bądź razie potem pobudka po 5 i tak już zostaje do 21:00
Witam sobotnio
Jej, jak mi dobrze Spokój, cisza, ciepło i nie muszę nigdzie wychodzić. Póki co audycja muzyczna Marka Niedźwieckiego, herbata z cytryną, miodem, imbirem i goździkiem. Śniadanie było o 9-ej więc teraz relaks. Popołudniu wpadnie przyjaciółka na pogaduchy.
Z rana oglądałam filmiki pewnego podróżnika. Ten jeździ po całym świecie. Najbardziej odradzał wyjazd do Mauretanii. Co prawda nie planowałam, ale oglądając Jego relacje z podróży zrozumiałam, że niepotrzebnie omijam ciągle Tunezję. Kojarzyła mi się tylko z dużą ilością turystów a tymczasem pokazał taką stronę tego państwa, która pozwoli mi snuć marzenia na następny rok Mam nadzieję, że świat nie zwariuje i będzie szansa na normalne życie. To, co się ciągle dzieje i to, jak politycy rządzą i myślą o przyszłości lub raczej słabo myślą nie jest do końca optymistyczne. No ale...nie ma co gadać... Póki co sobotnie przedpołudnie i cieszmy się wolnym dniem
Na śniadanie miałam twarożek z czerwoną papryką. Uwielbiam to połączenie. Zjadłam też jajko na wpół miękkie. Kupiłam je od osoby, która ma kury, ale tylko na własne potrzeby. Ech, nie do wiary! To jajko faktycznie było inne od "0" , które kupuję , jako BIO. Pyszne! Tym sposobem czuję, że jednak "szpachlują" nas klientów przy zakupie jajek ekologicznych.
Ktoś się skusi na herbatę? Czestujcie się póki gorąca.
Dobrego dnia
Ja się chętnie skuszę nawet na dwie herbaty. Wyjątkowo chce mi się dzisiaj pić
Być może dlatego, że od rana sprzątam i końca nie widać. Mam sporo rzeczy do poukładania ,sporo do worka. Co roku mniej więcej o tej porze robię dokładny przegląd szafy i co roku jestem zdumiona skąd mam tyle ciuchów i po co mi one jak w nich nie chodzę oczywiście nie tylko moje,ale to ja zawsze muszę się tym zajmować
W międzyczasie robię obiad. Dziś pieczonki z kwaśnym mlekiem. Dostałam 2 litry od ciotki bratowej która ma jeszcze krowę. Nie przepadam za słodkim ,dlatego zlałam na zsiadłe. Pachnie pysznie. Planuję też na wieczór zrobić na nim racuchy. Smak dzieciństwa. A Wy lubicie takie mleko?
Ja nie znam takiego mleka prosto od krowy z dzieciństwa. Babcia kupowała w sklepie, kiedy do Niej jeździłam. Raz próbowałam, gdy byłam z Połówkiem na wsi w Jego rodzinnych stronach, ale jakoś tak...bez zachwytu było. Wolę ukiszone Bezpieczniej, bez rewolucji
Moje wakacyjne dzieciństwo to było mleko dojone do kubka, ciepłe, jeszcze z pianką.
I do tego pajda chleba z gs-u ze smażonym agrestem.
Wstawałam wcześnie rano, żeby być na udoju.
Po latach, gdy inne sprawy już zajmowały wakacje, gdy byłam na wsi u rodziny (już po śmierci babci) mleko mocno pachniało mi krową, do tego piekielnie tłuste.
Może fakt, że córka na całą ciążę wyeliminowała mi mleko z diety, nigdy nie wróciłam do regularnego picia, a wcześniej mleko było napojem, popijałam kiszona kapustę mlekiem, przyczynił się do tego.
Teraz nie dam rady wiejskiego mleka, nawet schłodzonego.
Ja od dziecka nie lubiłam mleka,jedynie pod postacią zsiadłego albo budyniu ,no i jeszcze kakao. Mama zawsze gotowała,nie tak jak dziś,że wsypujesz do kubka,zalewasz mlekiem i gotowe. Z kolei mój brat uwielbiał i uwielbia takie prosto od krowy. Za to nie ma problemów z kośćmi,a mnie strzela jak tylko uklęknę. Nie wiem,czy to faktycznie z braku nabiału czy po prostu taka moja ''uroda'' jak mawia doktor
Strzelanie to chyba nie z kości a ze stawów, brak smarowidła na łączeniach.
Tak czy siak warto sobie zrobić badanie gęstości kości.
W moim przypadku to takie gadanie, bo już od 5 lat mi przysługuje jako profilaktyka. Ale lekarz do tej pory nie wspominał, pewnie ubezpieczyciel trzyma rękę na pulsie, jak się nie upomina to nie przypominać.
A ja przypomnę sobie jakiś czas po wizycie.
Kolejne profilaktyczne w ciągu roku kasuję, bo ubezpieczyciel pokrywa jedną wizytę, szkoda mi ponad dwóch stówek na dialog: dzień dobry, dzień dobry. Coś dolega. Nic. To do zobaczenia za 4 miesiące.
Nie mam czasu i wolnych środków na takie pierdoly, gdy nowi pacjenci czekają ponad pół roku na pierwszą wizytę.
Będzie coś dolegało, zapiszę się do lekarza.
Oj chyba dzień mi uciekł.
Rano szłam wcześniej do pracy, potem dłużej w. Mała chyba podnosi bunt w spaniu, trudno się dziwić 5 lat ma, który 5latek jeszcze śpi. Ale mama się upiera, bo wieczorem pada na pysk i jest bardzo niedobra, a oni chcą mniej rozkapryszone dziecko, w końcu mają ją kilka godzin tylko. No i ciągle zasypia jeszcze. Tyle, że wczoraj siedziałam z nią ponad godzinę. Jak normalnie była zmęczona i mówi, że nie chce, tak wczoraj widać było, że na siłę.
Fala powodziowa dociera do nas. Mamy szczęście, że nie padało porządnie, tylko krótkie przelotówki.
Fala jest duża, nie wiem czy pamiętam wodę tak wysoko przy naszych huraganach od strony oceanu. Tyle, że teraz rzeka idzie powoli, leniwie, szeroko, nie buzuje jak zazwyczaj.
Nie wiem czy to już koniec przyrostu, czy było więcej wody, w każdym razie większa część parku odgrodzona, żeby nie chodzić tam, ale jest sucho. Alarm jest dalej.
Kilka zdjęć. Pomost dla wędkarzy wygląda jakby odpłynął.
Witajcie kochani :)
Udało się przyjechać do Polski i mogę się w końcu zalogować, wiec korzystam z tego na maxa :)
Milo Was spotkać kochane zarloczki, tak pięknie piszecie, ze często człowiek ma ochotę odpisać, ale nie ma jak... Zdjęcia są pięknym uzupełnieniem i pobudzają wyobraźnię
Trochę się zrobiło chłodno i słońca brak, ale zapowiadają, ze od poniedziałku maja być ostatnie podrygi lata, a wiec ciepło i słonecznie
Dzisiaj spacerując w kierunku lasu, zobaczyłam pole przepięknych słoneczników, aż dech zapiera na sam ten radosny widok
Ciekawa jestem jakie u Was są jesienne widoki, co u Was słychać i czy jesteście zdrowi?
Pozdrawiam i przesyłam moc buziaków - nadia
Nadia, jak miło Cię poczytać. Oby stan zalogowania został na dłużej, żeby Cię nie wywaliło po powrocie.
Odpoczywaj, ciesz się chwilami w Polsce.
Dziękuję Ekkore i serdecznie pozdrawiam
Nadia czy ja dobrze widzę?? To Ty? O jak miło Cię tu widzieć i jak się cieszę ,że będąc w Polsce odrazu do nas się odezwałaś. Oj jak brakuje tu Twoich wpisów ,pięknych zdjęć z potrawami ,kawą i herbatą oraz robótek ręcznych.
Jak fajnie ,że jesteś,mocne uściski i bądź z nami jak najdłużej
Nadia przyszła! Nadia, nasza Nadusia! Jupi!
Jak fajnie, że spróbowałaś się zalogować i, że o nas pomyślałaś Tak miło znowu Cię "usłyszeć". Oby tak zostało gdy już wrócisz do siebie.
A póki co ciesz się polskimi widokami, odpoczywaj i jak znajdziesz chwilę zaglądaj do Kawiarenki.
Napisz jak się miewasz, czy jesteś zdrowa itp.
Ściskam Cię mocno, mocno, mocno
Witam niedzielowo
Ale cisza w domu. Sąsiedzi chyba jeszcze śpią, bo nawet nie słyszę szmerów. Samochody też jakoś rzadziej przejeżdżają - uwielbiam takie chwile.
Przyjaciółka posiedziała wczoraj do późna, bo tematów było bez liku Potem szybko ogarnęłam naczynia i do spania.
Wyszłam rano na ogródek przy balkonowy pozbierać pigwę, która już pospadała i byłam zaskoczona, bo całkiem przyjemnie na zewnątrz. Nie ma tego przenikliwego zimna.
Oby taka pogoda była w tym nowym tygodniu. Już nie liczę na wielkie ciepło, ale chociaż to, co poczułam teraz.
Dziś na obiad fasolka szparagowa z masłem i bułką. Mogę się założyć, że u Was będą smakołyki
Zostawiam herbatę z pigwą, czestujcie się.
Dobrego dnia
Jeden z moich ulubionych letnich obiadów, fasolka szparagawa z bułką tartą. Drugi to kalafior. I tylko to, nic więcej.
U mnie jest tylko zielona fasolka, ale ona smakuje inaczej, nie lubię jej z bułką tartą (w innych postaciach już tak)
U mnie dziś na obiad sałatka z fetą, oliwkami, tuńczykiem z puszki. I makaronem. Nazywamy ją sałatka z Monfalcone, bo robili ją nasi znajomi stamtąd
Jak nie lubię fety, tuńczyka z puszki i oliwek, tak w tym połączeniu to jedna z moich ulubionych sałatek.
Jak pierwszy raz miałam ją jeść, nałożyłam na talerz grzecznościową łyżkę, licząc, że przesiedzę nad tym cały wieczór (pracowaliśmy wtedy wakacyjnie w muzeum w Austrii, przyjeżdżali ludzie z różnych krajów pomagać). I nie mogłam przestać jeść.
Dzisiaj będzie na makaronie z soczewicy.
Skoro jest taka okazja ,że Nadia choć na trochę jest z nami do herbaty którą stawia Smakosia daję Metrowca. Pamiętacie jeszcze to ciasto? Ostatnio wzięło mnie na wspomnienia z dzieciństwa i postanowiłam upiec to ciasto,a dodam,że ostatni raz robiłam go bagatelka ponad 30 lat temu! Nie wiedziałam nawet czy mi wyjdzie,ale ku mojemu zdziwieniu wyszedł Zapraszam Dziewczyny
Jaki pyszny metrowiec.
Realnego jadłam raz w życiu.
Nigdy sama nie zrobiłam, jakoś wydawało mi się to piekielnie skomplikowane.
Hej, hej niedzielnie.
Wczoraj mieliśmy polskie party z mężami, tylko mój Polak.
Oczywiście były dwa obozy, męski i żeński.
My w domu, oni na zewnątrz.
Jedzenie pyszne i jak zawsze w nadmiarze.
Mąż jednej z koleżanek się dziwił o czym my możemy tyle gadać, skoro dopiero co widziałyśmy się trzy razy w tygodniu.
Następne spotkanie w listopadzie.
Teraz głowę zaprząta kolejny huragan na Zatoce. Wejdzie na ląd ciut niżej niż Helene, ale to nie ma znaczenia, bo ta szła przy brzegu, więc zniszczenia były, przejdzie całą Florydę wszerz (nie ma wiele) i jako huragan na ocean. Zobaczymy czy skończy na oceanie, czy wróci na ląd, bardzo blisko mnie. Nadzieja w gwałtownym ochłodzenie, nie będzie takiej siły zniszczenia.
Ech, macie ciągle o czym myśleć. Szczerze współczuję.
Witam poniedziałkowo
Weekend zleciał w mgnieniu oka. Bardzo był mi potrzebny. Co prawda w sobotę byłam przyjaciółka do późna więc nawet nie wiem kiedy ten dzionek zleciał, ale niedziela została tylko dla mnie. Hm...teraz mi się przypomniało, że miałam ze trzy godziny rozmów przez telefon więc chyba nie do końca dla mnie Jestem na etapie, kiedy czuję, że potrzebuję snu i wyciszenia. Nie wiem o co chodzi. Może to jakieś jesienne przesilenie...? Przestawiam się po urlopie na niskie temperatury...? A może to po tym pogryzieniu organizm wymusza jakieś "spowolnienie"...? Póki co smaruje maścią i widzę znaczną poprawę. Swędzenie jest, ale to już "inny kaliber" dolegliwości.
Dziś rano było 7 stopni, ale zrobiłam sobie spacer, bo nie czuło się wilgoci. Teraz zaświeciło słońce. U mnie jutro jakieś opady, ale podobno ma być nawet 21 stopni w najcieplejszym momencie dnia
Dziś w planach obiadowych sałatka grecka. Mam jeszcze jednego ogórka przywiezionego z Krety. Nie pamiętam, czy wspominałam o tym nietypowym gatunku, który smakuje jak młody, zielony groszek. Aaaaa, chyba pisałam. No to czas go wykorzystać, bo mi zwiędnie i wtedy będę "płakać".
A co u Was na obiad, że tak zapytam tradycyjnie? A! Wczoraj oglądałam jakiś filmik podróżniczy na YouTube i facet pił koktajl z mleka, awokado i (chyba) miodu. Ktoś z Was próbował? Przyszło mi na myśl, że może bym zrobiła coś takiego, ale z kefirem albo jogurtem, bo nie lubię mleka migdałowego czy owsianego - te roślinne mi nie smakują.
OK, czas wracać do papierów na biurku.
Standardowo zostawiam gorąca herbatę.
Dobrego dnia
Budzik zadzwonił...
Na telefonie wiadomość, wysłana po północy, mam wolny poranek, bo Mała chora, nie idzie do szkoły. Musiała naprawdę kaszlec, bo oni prędzej wysla do szkoły niż zostawią w domu. Okaże się czy idę na 3 po południu.
Skoro i tak się obudziłam to wstałam, poranna kawa z telefonem.
A potem śniadanie- dzisiaj ciasto warstwowe- a la biszkopt, galaretka z żurawiny, galaretka z jabłek, krem z sera philadelphia i masła, posypane płatkami migdałowymi. Zobaczymy co wyszło.
I jak tu nie wierzyć w leczniczą moc piwa.
Mąż ma tendencję do tworzenia kamienia w nerkach. Taka jego uroda. Zawsze powtarzał, że piwo to powinien mieć na receptę.
Bardzo lubi, ale nigdy nie ciągnęło go do samodzielnego picia (ja teraz mam "odwyk" dla wątroby, do Thanksgiving okres bezalkoholowy, co roku sobie robię). W tym roku we wrześniu zrobił sobie kilkudniową sesję. Po pracy piwo na tarasie.
Kamień się ruszył.
Przerwa na wyjazd do Kanady, żeby nie trafiła mu się kolka na wyjeździe.
Po powrocie znowu kilka dni pod rząd. I wiecie, wczoraj były narodziny. Jakiś miesiąc od pierwszego bólu.
W dni, kiedy nie pił piwa kamień siedział cicho, w piwne przemieszczał się.
Dobrze, że obeszło się bez kolki tym razem.