Cukierki - kuleczki śliczniutkie a mggi 63 jeszcze je migdałkiem wzbogaca !
Ale często dzwoni do mnie siostra i pyta
- co tam na niedzielę do kawy zapachnie ?
- ja jej odpowiem - b r i g a d e i r o d o c i n c h o d e c o c o !
a ona zapyta - czy to co zażyłaś, to na receptę czy od dilera ?
Izuniu - czy to się może jakoś po polsku nazywać ?
Nikt nie odpisał, a ja myślę tak....
- patrząc na zdjęcie Twojej szarlotki, sypany spód trzyma się pięknie - a to na pewno za sprawą wilgoci pobranej z tartych jabłek. Czy tyle wilgoci pobierze "sypanka" od masy serowej ? Trochę wątpię.
Ja wrzucam herbatniki do woreczka, jadę wałkiem do ciasta i dodaję roztopione masło - i ten prosty i szybki sposób Tobie polecam.
Balbinko - Makusia użyła nazwy umownej - chyba wszyscy wiedzą o co chodzi i nie tacy wielcy od kuchni jak my, tak nazywają ten n a j d r o ż s z y - grzbietowy pasek (dużej) ryby.
Natomiast nie jestem pewna czy sklepy będą pisać "golonko z dorsza".
Jeśli w jakimś regionie kraju mówi się "g o l o n k o " - to fajnie.
A przepis świetny - robiłam z okonia morskiego.
Serniczek z pół kilo twarogu wyszedł piękny i pachnący - tu już wystudzony. Papierowa obręcz uchronila mnie od szorowania piekarnika, mimo ze tortownicę mam 24 cm. U mnie maleńka zmiana - na życzenie domownika bez pianki na wierzchu - będzie tylko polukrowany. Serdeczne dzięki eNka i Wesołych Świąt !
A co w tym Mariolu dziwnego ? Przecież babkę pochwaliłam (komentarz z foto) była cudowna i napisałam "przepis dobry " - a na drugi dzień niespodzianka.
Kiedyś nie wyszedł mi sernik który miał dziesiątki pozytywnych komentarzy
- no i co ? BYWA ! Do nikogo pretensje.
Okrągłe ciasta przechowuję w dużym pudełku, takim do przenoszenia tortu - a tu na foto stygnie na kratce. Nigdy niczego nie zostawiam na blasze.
Dużo dobrego !
Droga Autorko przepisu, mój wczorajszy - wieczorny komentadz uzupełnię nieco mniej pozytywnym zdaniem. Po nocy i ranku (po 15 godzinach) babka nie opadła, zakalca nie ma, ale zrobiła się twarda, sucha i bez smaku. Nie wiem co jest tego przyczyną - na "chłopski rozum " jakby ta ubita śmietana siadła..... ?
- być może ktoś zrobi i będzie innego zdania, ale moja dzisiaj nie jest dobra
a wczoraj wieczorem tym kawałeczkiem naprawdę się uraczylam.
Ale nie mam żalu, pracy było mało, koszt bardzo niewielki - i pozdrawiam !
Babka upieczona - na foto jeszcze ciepła, rano polukruję. Mimo tylko 3 jajek ciasta wychodzi d u ż o i obawiałam się, że z keksówki mi wykipi i piekłam w tortownicy 24 cm. z "kominkiem" z papieru. Użylam 2 szklanki mąki (1/4 już nie ) a o kakao przypomniałam sobie jak już w piecu siedziala.
Dobry przepis - dziękuję i pozdrawiam !
Podzielam zdanie Renatki - mieszki są śliczne. Ciasto dobre, nadzienie dobre, a boczuś z samego zdjęcia do schrupania - uznanie dla autorki ! Jednak dla mnie (miłośniczki uszek i pierożków) jest jeden zasadniczy m i n u s. Za dużo / za grubo / tego ciasta "nad zieloną kokardką ". Jednak wolę sklejane tradycyjną muszelką - cieniutko ciasta, dużo farszu. Ale to jest tylko moje zdanie - nie krytyka.
Powiem Tobie Fidrygalko, że jeżeli chodzi o kuchnię to ja taką " upierdliwą aptekarką " nie jestem - wiem ile to duża / mala szczypta soli, ale 1 - 2 gramy niekoniecznie.....
Jednak jestem uparciuch i jak coś mi się podoba to chcę t a k i e zrobić
- tymbardziej, że to jest b. smaczne - a maj zaczyna się długim weekendem i goszczę rodzine i chciałabym takie gorące pierożki podać na półmisku - z miseczką ostrego chińskiego sosu w środku.
Kupiłam surowy szpinak i po rozmrożeniu 75 ml. odcisnęłam.
Taki sam sok - z odciśniętego przez gazę szpinaku autorka przepisu leje do mąki na fot 1 - i już surowe ciasto u niej jest ciemniejsze od mojego.
Tak - moje po ugotowaniu jeszcze bardziej zjaśniały.
Skorzystam z Twojej rady i zmiksuję szpinak na krem + wymienione przyprawy
o efekcie oczywiście powiadomię - pozdrawiam !
Rzymianko - chciałam na forum zapytać o "farbowanie" ciasta naturalnymi barwnikami, ale pomyślałam że pierożki są ciekawe i ładniusie - i może ktoś z tego pomysłu skorzysta.
Ja mówię na nie " fenkuły " - bo na pierwszy rzut oka przypominają to warzywo a chciałam zrobić jeszcze "rzodkiewki " - czyli pierożki biało czerwone - ale czy sok z buraka nie zszarzeje podczas gotowania ?
(na forum mój wątek "kuchenne niewypały" i pierwszy foto wpis
- jaki wyszedł kolor mortadeli z buraczkiem...)
Pomysł Twój jest dobry, ale pietruszka jest jednak mocno zapachowa - a do takiego koloru jak z internetu musiałoby być jej dużo i obecnie nie mam sokowirówki
- ale dziękuję za zainteresowanie i Pozdrawiam !
A czego się bałaś - as ? Wiesz, że ja kiedyś chciałam wstawić przepis dwuskładnikowy na mannę w kostkach do zup owocowych ( jagodowej ) o ktorej piszę wyżej, i okazało się to zbyt "trudne" - bo na czym była ta kaszka - rosołku czy mleku - zabij mnie, nie wiem ! Jak zdobędę kaszkę to popróbuję i Twoje kluseczki też. Pozdrawiam i proszę o następne.
Tych akurat klusek nie znam - ale kaszka manna do zupy utrwalila mi się z dzieciństwa / młodości pod inną postacią. Mama już z rana gotowała mannę na gęsto (na pewno bez jajka) i gorącą wylewała na blaszkę do pieczenia. Zimną i "stężałą" kroiła w kosteczkę (wielkości kostki cukru ) i to były " kluski " do zupy jagodowej. Żadnej innej, t y l k o do jagodowej w sezonie.
Moniko - autorka przepisu się nie odezwała - a w mojej odpowiedzi chodziło o to, że doskonale poradzisz sobie bez tortownicy 20 cm. A skoro zaczynasz przygodę z pieczeniem, to trzymaj się wyznaczonych składników - bo widzę pozytywne komentarze.
Moniko - przepis niedługo skończy 5 latek i być może autorka rzadko tu zagląda ? To nie problem że nie masz tortownicy - WSZELKIE ciasta na zimno / bez pieczenia, można robić w szklanych miseczkach i każdych innych naczyniach (nawet plastikowych) wyłożonych folią kuchenną, a po stężeniu łapiesz folię za 4 rogi - i torcik przekładasz na talerz.
Albo robisz odwrotnie - w naczynie wyłożone folią pierw wlewasz przrestudzoną masę i przykrywadsz herbatnikami. Po stężeniu szybkim ruchem odwracasz - i torcik " wypadnie " na talerz - i masz herbatniki na dole, wtedy delikatnie zdejmujesz folię a masę polejesz czekoladą.
Olej słonecznikowy nie lubi wysokich temperatur, ale na moim pisze max. 180 *, więc autorka "na styku ciepła " raczej się zmieściła - jednak ja ani do frytek, ani na patelni grillowej słonecznikowego nie używam, ale zasady od 1 do 6 warte zapamiętania.