Względem żółtego sera słów kilka chciałam dodać, ponieważ znam bardzo podobny przepis (jeszcze z czasów kartkowych, gdy o smaczną wędlinę było bardzo trudno, lub była droga i dostępna jedynie w sklepach tzw. komercyjnych) Zamiast kroić go w kostkę przed goprącą koąpielą wodną, można od razu kupić w jednym kawałku kawałek sera (z możliwie malą ilością dziurek) wystarczy poprosić ekspedientkę by wykroiła coś na kształt cegły, czyli niezbyt gruby kawałek taki mniej więcej o grubości 6-7 cm i cały zanurzyć w gorącej wodzie. Gdy będzie się łatwogiął wyjąc z wody i od razu rozwałkować na prostokąt. Rpbiąc w ten sposób jeszcze nie zdarzyło mi się bym miała jakikolwiek kłopot ze zwijaniem rolady serowej.
Nie miałam boczku, ale miałam wędzoną słoninkę, a za przyprawy musiał starczyć suszony koperek,pieprz i sól, bo też nie miałam przyprawy do pieczonych ziemniaków, ale by zrekompensować brak niektórych przypraw (z przepisu) posypałam podrumienione na patelni grube plastry ziemniaczków niezbyt grubą warstwą żółtego sera przed włożeniem do piekarnika i wiecie co? Domownicy mi pierwszy raz zjedli wszystkie ziemniaki!
Moja piesa została dziś tylko o rosołku z lanymi kluskami, bo tego akurat nieco zostało z obiadu, a ona taka ziemniaczana panienka
Mariotereso to świetny przepis nie tylko na małe, młode ziamniaczki! Zimą też można i też są pyszne i nieco inaczej podane. Dziękuję!
Miałaś Mazbo niesamowity pomysl z tymi rybkami ! Oto dowód, że je się oczami - szczególnie dzieci. Bo łyzka sałatki - to tylko łyżka sałatki. Ale rybka - to już " inaczej " smakuje ! Nie masz Mazbo z boku tarki jarzynowej a'la szatkownicy do krojenia plasterków ? Krojenie odzie błyskawicznie i cieniutko . A posoliłaś pokrojony ogórek ? Po 10 minutach jak odlewam z nich sok, to plasterki są dość mocno " zwiotczałe " i płasko leżą na majonezie. Pozdrawiam i dziekuję za zdjęcie ! Śliczne !
a ja zrobiłam dla każdego domownika osobną rybkę, żeby się nie kłócili, kto którą część dostanie, no i poza tym, ucieszyli mnie ogromnie, że znów nabrali apetytu na sałatkę
a tak wyglądają moje rybki, choć poćwiczyć muszę jeszczećieńsze krojenie plasterków, by mi "łuska" lepiej przylegała
ależ ja tam już byłam! i nawet mogę Ci się pochwalić moimi nieudolnymi próbami zrobienia Tobie podobnego cudeńka, by zachęcić domowników do konsumpcji (oni już mają po dziurki w nosie moje sałatki porosołowe, gdyż u mnie w domu rosól jest zawsze, gdyż od drugiego dnia po ugotowaniu służy mi jako "baza" do przygotowywania innych zup)
Gotuję podobnie rosół / nie odlewam /, ale jednego mi w nim brakuje - lubczyku. Moim zdaniem jest to doskonała "przyprawa" . W maju zbieram gałązki lubczyku /podobno nalepszy majowy/ i zamrażam, aby mieć zapas na cały rok.
Dziękuję Mazbo za komentarz. Oczywiście, że gotujesz rosół tak jak się go gotuje - z dzieciństwa i młodości zapamiętałam Mamę stojącą przy garnku i zbierającą sitkiem szumowiny. Ale tak jakoś ten właśnie rosół " przykleił się " do mnie i teraz robię jak w powyższym przepisie, - choć niektórzy użytkownicy zarzucili mi, że wylewam rosół do zlewu - a ja nie zupełnie zgadzam się z tym, gdyż po 2 minutach gotowania to nie jest jeszcze rosól. Na przedostatnim zdjęciu w garnku, widac ciemno żłty klarowny i pachnący wywar, - bynajmiej nie " zafarbowany " tą jedną łuseczką od cebulki.
I nie dodaję już kostki rosołowej cielęcej - jedna z użytkowniczek miała rację, że przy tak bogatym " wkładzie ", kostka jest już zbyteczna. Ale czosnek tak !
W niedzielę gościł on na naszym stole, - wołowina, kawałek biodrówki, kość i nawet cudem dostałam tu grzbiet od indyka, z którego po obraniu wyszła nie taka mała miseczka pysznego galarciku. Ale to już zupełnie inny mój przepis - " Przykład kolacji po rosole ". Jeśli jesteś zainteresowana, - to zapraszam na moje przepisy. Pozdrawiam serdecznie !
Właśnie przed chwilką wstawiłam "swój rosół", więc mam chwilkę czasu (pomyślałam) no to sobie wejdę na WŻ i podglądnę jak inni proponują przygotować tę potrawę. Może coś jeszcze można dodać do garnka? Może jakoś inaczej, ciekawiej przyprawić?
i prosze bardzo! pierwszy przepis jaki mi się wyświetlił, to Twój przepis MarioTereso
Widzę, że składników nie muszę dodawać, tylko sposób samego przygotowania jest nieco inny, ale moi domownicy nie mają obiekcji gdy im w rosole "coś" pływa, więc i specjalnie odcedzać szumowin nie muszę. Gdy się rosól zapieni zwyczajnie zbieram je łyżką cedzakową i wystarczy. Resztki w trakcie gotowania bardzo mniejszają swoją objętość no i opadają na dno i do niego przywierają.
Co do czosnku to zawsze o nim pamiętam by dodać, bo tak robiła moja mama. Nawet nie wiem jak mógł by smakować rosół bez tego dodatku. Ale moja rodzinka lubi zapach i smak czosnku w każdej potrawie mięsnej lub czysto warzywnej. Nie próbowałam (jeszcze) go dodawać do potraw słodkich czy kompotu, ale wszystko przede mną
Tak, masz rację Angelino - kostka i Vegeta nie są już potrzebne, i od pewnego czasu ich nie daję. Również pozdrawiam i życzę zdrowego, szczęśliwego i smacznego 2011 !!!
A propos dodatków to do tak bogatej ilości warzyw i przypraw uważam, że kostka rosołowa i vegeta są już nie potrzebne bo to przecież sztuczne smaki a rosół i bez tego będzie pyszny. Pozdrawiam autorkę przepisu
Do Enika 65:
" i całą zawartość garnka wylewamy do zlewu. "- to cytat z przepisu.
Jeśli to co pozostało (po wypłukaniu i ponownym zlaniu wody) można nazwać rosołem -
to "smacznego".
I kto tu nie przeczytał do końca?
Baaaardzo smaczne, gościły u mnie na święta :o) Polecam
Rewelacja !!!!!!!!!! goraco polecam. Dzięki za przepis.
Pozdrawiam świątecznie
bardzo ciekawy przepis muszę wypróbowac
mariotereso, to były komentarze pod Twoim artykułem na temat rosołu, dlatego nie ma ich pod przepisem:) A rosół - mistrzostwo świata