Aaaaabsolutnie najlepszy i najłatwiejszy!!! przepis na łososia, jaki znam, pochodzi z chińskiej kuchni:
oskrobanego łososia ze skórą (w całości albo wyfiletowanego) nadcinasz od strony skóry co trzy palce i w owe nadcięcia wkładasz kawałki imbiru; jeśli filetowany, to składasz go do kupy skórą na wierzch, i gotujesz na parze - w zależności od grubości osobnika - od 15 do 25 minut (i broń cię Boże dłużej) mięso w środku musi być już śscięte albo krótko przed tym; w trakcie gotowania ryby tniesz cebulkę-dymkę w stosunkowo wąskie paski !!!UWAGA!!! wzdłuż (dużo tej dymki, dużo!); ugotowaną rybę obsypujesz pociętą dymką i dymkę polewasz - w małych porcjach wrzącym olejem arachidowym, w tym momencie gotuje się cebulka! (może być mieszanka arachid i słonecznikowy); całość pokropić ciemnym sosem sojowym i podawać z ryżem (tylko na Boga, nie na sypko) i do zamaczania ryby, z ostrym sosem z chili rozbawionym sosem sojowym. Jako ryż poleca się tzw. pachnący ryż (flavoured, parfume long rice; jaśminowy, tajlandzki - ale nie broken, połamany).
Do powyższej obróki nadają się wszystkie ryby o ścisłym mięsie - wychodzi bajka...
No i trzeba liczyć 35-45 dgk na głowę (albo i lepiej - idzie, jak nic...)
P.S.
Płyn do parowania można wzbogacić o różne przyprawy: ja dodaję imbir, gwiazdki anyżku i przysmażany pieprz seczuański.
P.P.S.
Polewana wrzącym olejem dymka pryska strasznie - miejsce pracy należy więc starannie przygotować, np. rozłożonymi gazetami, bo inaczej później kuchnia wygląda, jak chlew.