W taki oto właśnie sposób od wiek wieków moja babcia przygotowuje makiełki na wigilię. Najlepsze są zaraz usmażone, cieplutkie, chrupiące. Później co prawda tracą swoją „chrupkość” ale i tak są pyszne. U nas znikają w mgnieniu oka J
CIASTO „PIEROGOWE”:
ü mąka
ü jajko
ü przegotowana, letnia woda
ü troszkę oleju
Nie podaję proporcji bo zawsze robię albo razem z pierogami, albo po prostu na oko.
NADZIENIE:
ü 1 szklanka maku
ü 1 kopiasta łyżka miękkiego masła
ü 1 łyżka miodu
ü cukier puder – według uznania
ü 1 jajko
ü bakalie – orzechy pokruszone, sparzone rodzynki - co kto lubi.
Z podanej ilości maku na ostatnią wigilię wyszło nam około 25 średniej wielkości makiełek.
DODATKOWO:
ü tłuszcz do smażenia
NADZIENIE:
Mak zalać wrzącą wodą. Po 20 minutach zagotować i odstawić do wystygnięcia. Następnie odlać wodę, dobrze osączyć i dwa razy zemleć. Dodać resztę składników i dobrze wszystko połączyć.
CIASTO „PIEROGOWE”:
Z podanych składników zagnieść ciasto jak na pierogi. Ma być jednolite i elastyczne.
Ciasto cienko rozwałkować. Wykrawać kwadraty. Na każdy kwadrat włożyć nadzienie i zlepić w trójkąt.
Tak przygotowane makiełki smażyć na rozgrzanym tłuszczu - można smażyć we frytownicy lub na patelni (one nie muszą pływać w tłuszczu, ale na patelnię jednak trzeba wlać więcej oleju niż np. do smażenia kotletów). Moja babci na wigilie smazy te makiełki trochę wcześniej i trzyma je gdzieś w cieple. Ale to nie jest konieczne. Pyszne są również zimne.