Czeka mnie w piątek wizyta u lekarza. Tradycyjna, tabletkowo-kontrolna.
Tyle, że w nowej przychodni, u innego lekarza.
Bo mój poprzedni nie miał pojęcia na temat wyników badań układu nerwowego, zapomniał przypisać tabletek na ciśnienie, za to przedłużył te, których nie potrzebowałam, zlecił badanie A1C. A gdy chciałam zmienić lekarza w ramach przychodni, po miesiącu oczekiwania okazało się, że to on musi wyrazić zgodę, zmieniłam przychodnie.
Ale wracając do tematu. Rozmawialiśmy o insulinoopornosci, przypadłość dwójki mojego rodzeństwa. Przed wyjazdem z Polski nie zdążyłam zrobić, przed ostatnią wizytą sobie przypomniałam. Doktor zlecił badanie A1C, przy czym nigdy nie miałam cukrzycy.
Próbowałam znaleźć powiązanie, ale nijak mi nie wychodzi. A może jednak?
Może źle szukam.
Jakie badanie się robi na insulinoopornosc? Może to jednak to A1C.
Moja Droga .. !
Prawidłowa nazwa tego badania to HbA1c (umnknęło Tobie parę literek )
HbA1c to jedno z kryteriów oceny jak dobrze kontrolujemy cukrzycę . W przeciwieństwie do badań glukometrem , który wykazuje poziom cukru we krwi w danym momencie. Badanie to pokazuje poziom cukru we krwi na przestrzeni ostatnich 2-3 miesięcy.
Zdrówka i ... insuliny w normie
Megus, nic jednak chyba nie umknęło, pod tą druga nazwą też jest to badanie.
Widziałam, że i tak jest stosowane, po hamerykańsku bez Hb - a jako, że było i tak i tak po polsku - więc wzięłam odpowiednik.
Megi - ja nie mam cukrzycy. Nie miałam i nie jestem obciążona ryzykiem
Moim zdaniem lekarz zlecił nie to badanie co trzeba (takie właśnie jego podejście skłoniło mnie do zmiany lekarza). Przecież to badanie jednorazowo nie wnosi niczego, powinno być powtarzane.
Ale może się mylę - i też w ten sposób bada się insulinooporność.
On nawet nie zbadał czy mam cukrzycę - tylko sprawdzał od razu jak się zmieniła (bo tyle wywnioskowałam z netowych informacji). Gdyby nie szczegółowy rachunek za badania - i literki, które mnie zaintrygowały, byłabym przekonana, że badał poziom insuliny.
Moje rodzeństwo także nie ma cukrzycy - a insulinooporność i owszem. I w przypadku obojga - ma to wpływ na ich główne choroby (u siostry Hashimoto, u brata czerwienica).
Ja się chciałam dowiedzieć czy ja jestem wolna od przypadłości. Zmieniam lekarza - i nie wiem czy drążyć temat, czy badanie było tym co powinno być. A internety są mało precyzyjne.
Niestety większość podaje insulinooporność jako dodatek do otyłości. Albo przy cukrzycy. A to wcale nie jest tak...
Nie ma ścisłego związku z insulinoopornością i poziomem insuliny we krwi. Przy insulinooporności, poziom insuliny może być w granicach normy. Dopiero gdy organizm słabo reaguje na insulinę, wtedy zaczyna ja produkować w większych ilościach. Ale do tego potrzeba czasu. Insulinoopornośc prowadzi do cukrzycy, nie odwrotnie oraz do np chorób serca.
Jest jendnak związek pomiędzy insulinoopornością i poziomem hemoglobiny glikowanej tzn. HbA1C.
Jeśli organizm nie reaguje na insulinę, wtedy poziomy cukru we krwi są wyższe. Nie zawsze można taki stan ocenić wykonując poziom glukozy na czczo. Ponieważ na skutek insulinooporności może występować nietolerancja glukozy, tzn, wyniki poziomu glukozy odbiegają od normy (podwyższone) dopiero po jedzeniu. Wtedy zasadne jest wykonanie testu obciążenia glukozą, który wskazuje wstępnie, czy jest to cukrzyca, czy nietolerancja glukozy.
Według mnie zasadne jest przy podejrzeniu insulinooporności wykonać wszystkie trzy badania: test obciążenia glukozą, HbA1C oraz poziom insuliny we krwi.
W polskich szpitalach wykonuje się jeszcze test stosunku glukozy do insuliny, to badanie potwierdza lub wyklucza insulinooporność. Nie wiem, czy tak gdzie mieszkasz, można wykonać je w poradni.
Dzięki Ewa.
Mój brat miał robione wszystkie badania krwi nim ustalili jego chorobę.
Siostra za insulinoopornosc musiała zapłacić dodatkowo, mimo prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego.
Mnie pani doktor nie dała skierowania, bo nie jestem otyla i nie mam cukrzycy. To było krótko przed wyjazdem i nie miałam czasu żeby coś z tym zrobić.
Po ostatnim "wyskoku" mojego lekarza rodzinnego postanowiłam zmienić. I zobaczymy, zapytam się w piątek.
Myślę, że tu większość badań robi się na poziomie ambulatoryjnym, są takie specjalne dzienne oddziały, w Polsce powiedzialbys szpital, w Stanach jest przychodnia, gdzie przychodzisz na mniej skomplikowane zabiegi. Bo szpital kosztuje horendalne pieniądze i jeszcze musisz się uzerac z ubezpieczycielem.
Wszystkie badania robisz raz i każdy lekarz ma wgląd. Tak samo, jak i do listy leków.
A jak masz normalny poziom cukru?
Z tego co wiem oboje z mojego rodzeństwa cukier mają w normie, tylko nie tak z insulina.
Właśnie dlatego nie wystarczy zrobić tylko poziom cukru, albo tylko poziom insuliny. To musi być test, który określa stosunek insuliny do glukozy, na czczo. Natomiast pozostałe badania moga tylko pokazac, czy są wahania poziomu cukrów w okresach minionych.
W jaki sposób odróżnia się cukrzycę od nietolerancji glukozy?
Przepraszam, że tak późno, ale mnie nie było.
Nietolerancję glikozy od cukrzycy mozna rozpoznać wykonując Test Obciążenia Glukozą.
Pobiera się krew dwa razy
1 x na czczo, po czym wypija się 75g glukozy rozpuszczonej w 250 ml wody
2 x po dwóch godzinach.
Jeśli wynik 1 jest w normie, a 2 w granicach 7,5-11 mmol/l wtedy świadczy to o nietolerancji glukozy i jest kwalifikowane do leczenia dietetycznego. Po ok. 3 m-cach, pobiera się ponownie.
Można tez robić badanie 3-krotne. 1x na czczo, 2x po 1 godz., 3x po dwóch godzinach
Badanie to jest istotne, gdyż nietolerancja glukozy to stan przedcukrzycowy. W nietolerancji glukozy wyniki poziomu glukozy na czczo przeważnie są w normie.
Dziękuję za odpowiedź. Chyba dobrze zrozumiałam.
Po wizycie u dochtora.
Badanie nie zrobione - bo nie ma podstaw. Bo dla ubezpieczyciela nie istnieje jednostka chorobowa sama w sobie. Nie można badania zrobić ot tak. Znaczy można - ale ono jest drogie i gdyby okazało się, że nie mam tej przypadłości, ubezpieczyciel nie zapłaci.
Bo w moim przypadku to tylko obawy, że to jest genetycznie uwarunkowane.
To chyba dokładnie to samo co w Polsce - tylko nikt mi nigdy tego tak nie wytłumaczył, a zbywał. I chyba w Polsce za niesłusznie zlecone badanie płaci lekarz (przychodnia z budżetu) a nie pacjent.
Za to wyszło, że moje krwawienie z nosa to efekt alergii, nie leczonej. Bo nie biorę tabletek, wolę smarkać co rano niż chodzić jak jakieś zombie przez cały dzień. Miałam w Polsce tabletki co nie usypiały i dobrze działały. Ale na amerykańskim gruncie łykałam jak cukierki, bez efektów żadnych.
A o przypisaniu czegoś przez lekarza przypominałam sobie zawsze po wyjściu z gabinetu, gdy następna wizyta za pół roku.
A media mówią, że ludzie unikają profilaktyki. Jak to słyszę to aż się we mnie gotuje.
Jeśli chodzi o tabletki na alergię to moim dzieciom lekarz zalecił brać na noc by nie były śpiące w dzień po nich.
Ja brałam na noc. A potem cały dzień szukałam miejsca, gdzie by kimnąć.
Teraz mam krople i do tego tabletki, które nie są typowymi na alergię - ale na układ odpornościowy, że mają przestać walczyć z alergenami, nie traktować ich jako wrogów. No obaczymy co to da.
Bo unikają. Na kilka programów profilaktycznych prowadzonych u mnie w pracy, nie mogliśmy znaleźć chętnych, żeby wyrobić pulę badań.
- cytologia
- rak jelita grubego
- choroby serca i nadciśnienie
- cukrzyca
Większość ludzi mówiła, że im nic nie jest.
Potem jak zaczynają mieć objawy, to się drą, że kolejki długie.
Ja poprosiłam lekarza o USG brzucha bo nigdy wcześniej nie robiłam. Lekarz powiedział, że jak nie jestem gruba, alkoholiczka po czterdziestce i mnie nie pali to nie ma potrzeby. Na następnej wizycie jednak zlecił USG i było wszystko ok.
Jak chciałam sobie przed ślubem zrobić grupę krwi to lekarz powiedział, że szkoda na to kasy. Lepiej kupić sobie butelkę wina i się upić bo wynik do niczego mi się nie przyda. Że zrobią mi jak będę w ciąży.
Bo to tak dziwnie działa Ci co zdrowi to mają daleko w poważaniu wszelką profilaktykę a chorzy nie maja możliwości leczenia systematycznego i skutecznego bo lekarze robią wielką łachę jak trzeba na badania dać.
Nigdy nie miałam w poważaniu profilaktyki. I o ile by to nie było jakieś inwazyjne badanie, mogę wykonywać regularnie.
Tyle, że w Polsce nikt na nic skierowania nie dawał.
Tyle trabili w telewizji o profilaktyce antyrakowej, żeby się badać, żeby oznaczać markery podatności. I co? NFZ nie finansuje, najlepiej żeby onkolog dał skierowanie. Jak już będzie onkolog to już nie będzie profilaktyki.
W Stanach za profilaktykę płaci zazwyczaj ubezpieczyciel. I to przychodnia pamięta o Twoich terminach, wysyła pisma albo dzwoni. Ludzie badają się profilaktycznie, bo szpital kosztuje kolosalne pieniądze. Ale leczą się sami w domu, mało kto chodzi z przeziębieniem, bo za drogo kosztuje. Takie dziwne zachowania.m.