Gdy ktoś obedrze nas z piór sensu życia...
połamie skrzydła wolności i radości...
jakbyśmy zostali sami... pośrodku mroku i ciszy...
wśród własnych krzyków i łez...
lecz nie zapominajmy o tym co nadal mamy...
o ludziach co nadal nas kochają... potrzebują...
o miejscach wciąż na nas czekających...
i o tym ile jeszcze pięknych rzeczy się wydarzy...
ile lotów wśród błękitów i promieni słońca...
Więc każdego ranka spróbujmy choć na chwilkę unieść się w górę...
oderwać się od ziemi i zatopić w wolności...
Gdy skrzydła nas wciąż bolą... nie bójmy się poprosić o pomoc...
jeśli będziemy czegoś naprawdę pragnąć...
osiągniemy to wcześniej niż się spodziewaliśmy...
A więc odkurzmy nasze szydła z pyłów bolesnych wspomnień...
nabierzmy wiatru nadziei...
poczujmy ciepło promyka wiary i wzbijmy się wysoko...
wysoko w błękicie zatopmy nasze ręce...
otulmy chmury marzeń... i z podniesioną głową lećmy ku słońcu...
naszemu największemu marzeniu......
nawet gdy oznacza ono tyle co dla Ikara...
Autor nieznany
Janek (2006-06-22 19:25)
Tak, tylko ciężko samej/samemu, a nie zawsze "pomoc", pomoc znaczy. Czasem właśnie sama wiara nie wystarczy, wtedy potrzeba tego czegoś... Każdy inaczej TO COŚ nazywa ... miłość, ...przyjaźń, ...ręka zawsze potrzebna.
Miły wiersz , do zadumy.