Miód podgrzać z cukrem, masłem i przyprawą korzenną, aż ładnie się połaczą i bedą miały płynną konsystencję. Zostawić do przestygnięcia.
Mąkę wymieszać z sodą, zrobić wgłębienie na środku, dodać podgrzany płyn oraz całe jajko.
Zagnieść ciasto energicznie i długo, aż będzie gładkie i jednolite w dotyku.
Włożyć na trochę do lodówki (ja ten etap pomijam, bo mi się czekać nie chce
).
Odrywać po kawałku ciasta i wałkować na grubośc 3-5mm. Wykrawać dowolne kształty. Można robić zapałką różne dziurki i wzorki, a także otwory na nitkę do zawieszenia na choinkę (odpowiednio większą bo ciasteczka urosną).
Układać na blasze i odstępach, piec w temp. 150 stopni przez ok. 10 min.
Trzeba uważać żeby nie było za długo, bo staną się gorzkawe. Mają być lekko złotawe.
Ozdabiać lukrem, wg przepisu:
Białko ubić w misce, stopniowo dodawać cukier, aż lukier nabierze konsystencji pasty do zębów. Polewę porozkładać do kilku małych miseczek i zabarwiać barwnikami – gotowymi lub naturalnymi (na czerwono - barszczem lub sokiem z buraków, na żółto - kurkumą, na zielono - sokiem ze szpinaku, a niebieskiego niestety nie wymyśliłam
). Wystarczy kilka kropli.
Z papieru wyciąć kwadrat i złożyć go w trójkąt. Czubek zwinąć tak, aby powstał mały dziubek, odciąć końcówkę, wlewać do tubki lukier i delikatnie naciskać na masę, żeby ozdabić ciastka. Polewę suszyć na świeżym powietrzu.
Pierniczki można przechowywać bardzo długo w szczelnie zamkniętym pojemniku. Należy tylko pamiętać, żeby przed jedzeniem zostawić je na dwa dni odkryte w miseczce albo koszyczku, żeby mogły wchłonąć wilgoć z powietrza