Karnawał trwa na dobre a w tym roku cały Luty!
Zapraszam więc z samego rana na domowe pączki i kawę A co tam ,w boczki nam nie wejdzie, a jak wejdzie to spalimy w tańcu. Kawiarenka baluje od dziś do ostatniego
Wpadajcie ,radujcie się i łakocie chwytajcie. Niech zabawa trwa
Witam sobotnio i lutowo
Super radosny i słodki początek! Zabawa do ostatniego , to jest doskonały pomysł
To ja "rzucam się" na te apetyczne pączki a chyba bardziej pączuszki Przypomniałaś mi o tych serowych. Tak mi przyszło do głowy, że zrobię je chyba na Tłusty czwartek.
Mój dzisiejszy gość nie wie o której przyjedzie i czy w ogóle przyjedzie więc trochę słabo, bo nie lubię być w takim zawieszeniu. No ale czasem tak bywa, że nie da się wszystkiego zaplanować.
W piątek miałam mieć początek kontroli w firmie, ale był telefon, że zaczną w poniedziałek. Hm... Obiecałam sobie, że nie będę się stresować Objadamy czy dotrzymam słowa
Zaraz zrobię drugą kawę, bo coś rano nie było czasu na spokojne wypicie więc teraz kolejna, ale za to na luzie.
Chwytam pączuszka od Goplany i z uśmiechem wkraczam do lutowej Kawiarenki
Dobrego dnia
No takie mi pączuszki wyszły, mniejsze niż zwykle, to chyba wina drożdży ,bo wyrastały tyle ile potrzeba To pierwsze w tym roku. Następne planuję dopiero na Tłusty Czwartek. W międzyczasie będą oponki i faworki
Jakby ktoś chciał ,to polecam z mojego przepisu są, a właściwie
babcinego https://wielkiezarcie.com/przepisy/paczki-na-kwasnym-mleku-30113604
Ale słodko się zrobiło. Pychota.
Teraz trzeba potańcowac choćby z miotłą, jak na sobotę przystało, hehehe.
Dzisiaj fryzjer, jak się cieszę, przestanę wyglądać jak zarośnięty niedźwiedź. Ostatnia szansa taniego fryzjera, potem wracam do mojego.
Odebrać zamówione zakupy, dokupić warzywa (muszę wejść do środka, ale spędzę mniej czasu, odbierając resztę, zapakowana do bagażnika.
A w domu pranie, sprzątanie, gotowanie, wszystkiego po trochu.
Kupiliśmy trzecią już witrynę na kieliszki, szklanki.
Nie dali zapasowych śrubek, wszystko wyliczone. Jedna się złamała (nie śrubka tylko gniazdo,w które ona wchodzi), zrobiłam zdjęcie wysłałam zapytanie do firmy.
Z innego maila, bez korzystania z Amazonu, kopiując ich adres, podpisując się z imienia (w amerykańskiej wersji, Katrina) i nazwiska, gdy konto jest na męża.
Znaleźli sami, tylko potwierdziłam, wysłali od ręki, dwa woreczki tych części, zapakowane jak szklane witryny. To się nazywa obsługa klienta.
Krótko.
Za każdym razem przychodzę z tym samym zdjęciem, za każdym razem wychodzę z inną fryzura, lepszą, gorszą. Także od mojego fryzjera, sporo droższego.
Ale on rozumie moje włosy. Także, jak teraz będzie zonk, to wracam do niego.
Problem w tym, że jak pozbędę się ilości, u fryzjera to ogarną po swojemu, to nie wygląda źle. Ale mam trudne włosy, po kilku godzinach wyglądają okropnie. Nie mam co wracać z reklamacją, bo są krótkie, trzeba przetrwać do następnego ścięcia, czasami z czasem wyglądają lepiej. Jak ostatnio- krótki bob spod garnka, okropność. Jak odrosły teraz to nawet nawet. Tyle, że za gęste, za ciężkie i mi źle z nimi.
Z tego co piszesz musisz mieć grube włosy. Zawsze chciałam takie mieć. Niestety mam cienkie choć jak fryzjerka mówi gęste. Tzn mówiła, bo w pewnym momencie życia wypadło mi ich niemal połowę.
Witam niedzielnie
Jak tam u Was poranek? U nas chłodno i zaczyna z lekka prószyć śnieżek.
Ja zwyczajnie zaczynam dzień od gotowania rosołu. Pachnie już w całym domu O tej porze roku lubię zjeść miseczkę rosołu z dużą ilością zieleniny,tzn natki pietruszki. Niektórzy jedzą z koperkiem, ale ja zdecydowanie tylko pietruszka. Mężowski też uwielbia. Mało, korzenną je jak marchewkę. Ja też lubię ,ale w wersji startej surówkowej, jako przegryzka niekoniecznie
Na drugie będzie pręga z rosołu, ziemniaczki puree i buraczki.
A co u Was na obiad ? A co na deser? Może jakieś pączuszki albo faworki?
Tymczasem zapraszam na niedzielną kawkę. Niestety póki co nie mam nic słodkiego. Może jeszcze coś zrobię ,to z pewnością poczęstuję,bo po pączkach już wspomnienie
Hej, hej niedzielnie. Poranna kawa bez pośpiechu. Potem można pomyśleć o śniadaniu.
Z fryzjera jestem zadowolona, mam co chciałam. Następnym razem pójdę ze swoim zdjęciem, proszę dokładnie tak samo.
Nie używała nożyczek, tylko brzytwy, moje włosy to lubią.
Ja mam grube, gęste i sztywne włosy. Trudna mieszanka.
Nici z marzeń i rudych lokach i brązowych oczach. Proste, twarde włosy, oczy szaro niebieskie.
Ale...
Kiedyś miałam długie i robiłam trwałą, starczała mi na jakieś dwa lata. Jak pierwszy raz ścięłam włosy krócej to któraś z koleżanek była zdziwiona - to ty masz proste włosy?
A z racji makijażu- zielony na powiekach wiele osób myślało, że mam zielone oczy.
Tutaj rudzielce są brązowookie, z kręconymi lokami zazwyczaj.
U mnie na obiad dziś mielone drobiowe, pieczone na sosie pieczarkowo-szpinakowym. Na dwa dni w planach. Może jeszcze serową duszę im dodam.
A ze słodkości upiekę ciasteczka kawowo orzechowe. Może jeszcze garść białych chipsów czekoladowych, dla kontrastu sypnę, zobaczymy.
A na śniadanie zrobię gofry z bitą śmietaną.
Wczoraj mąż próbował powkładać szklanki do nowej szafki. A ona leci na niego. Popodkladal tekturki, to samo. Nie było wyjścia "uwiązał" do ściany (w zestawie zawsze jest). Na trytytki, hehehe.
Pierwszy nasz na mebel na uwięzi. W tym miejscu, gdzie ma stać podłoga krzywa, nie widać, dopiero rękoma, jak sprawdzał, czemu nie trzyma pionu.
Witam w niedzielę wieczorem, ja już w łóżku gotowa do spania,wczoraj upiekłam szarlotkę i białkowca z jabłkami,moja córeczka się wyprowadza i przy okazji znalazłam jej sukienkę ze studniówki,chyba sobie zostawię, dobranoc
Jeżeli to Ty na zdjęciu to obowiązkowo. Super wyglądasz, pasuje Ci.
Oczywiście ,że zostaw. Wyglądasz bajecznie w tej sukience
A ciasta mniam ,mniam
To jak zadowolona z fryzjera to dobrze. Najważniejsze, żeby się dobrze czuć.
Witam poniedziałkowo
Jak Wam minęła niedziela? Mnie bardzo szybko. Obejrzeliśmy z rodzinką "Dzień Świstaka'' jak na ten dzień przystało A tak serio lubię ten film a zwłaszcza głównego aktora Billa Murraya.
Nowy tydzień się zaczął sporym przymrozkiem i szronem. Pięknie wygląda. Lubię jak w zimie jest śnieżnie i mroźno, byle nie ślisko. Czas powoli myśleć co na obiad. Planowalam zrobić Fasolkę po bretońsku,ale zapomniałam namoczyć fasolę. Odraczam więc gotowanie do jutra. Chyba będzie pomidorowa na rosole. Dawno nie było,więc pewnie zjedzą ze smakiem,no i może naleśniki. Zobaczę.
Póki co pozdrawiam zapraszając na kawkę lub herbatkę i pogaduszki
Skoro mamy słodki luty przynoszę Wam ciasto niespodziewajke. Miały być ciasteczka, ale borówki okazały się tymi wymagającym szybkiej utylizacji. Luzem nie dalibyśmy rady. To padło na placek, z mąki migdałowej i kokosowej. Od góry masa z sera i masła, najpopularniejsza w Stanach do wykańczania ciast.
Częstujcie się.
U mnie na obiad wczorajsze pieczone mielone, tylko dzisiaj z garnka. Podgrzeje sos, pod koniec dam kotlety. Będą bardziej jak pulpety.
Poza tym niedziela przeleciała ot tak, nie wiadomo kiedy.
Źle spałam w nocy, śniły mi się głupoty, których nie pamiętam, ale wybudzały mnie kilka razy. A potem wracałam do kontynuowania tego. Czy może powtarzania jakiejś sekwencji. Budziłam się niespokojna, wystraszona.
Fajna ta niespodziewajka i taka smaczna. Dzięki
Witam poniedziałkowo
Jak to - nie było mnie tutaj w niedzielę? Może coś napisałam i nie wysłałam?
Tak, czy siak dziś startujemy z nowym tygodnie,. ja bardzo intensywnie od samego rańca, bo kontroler przyszedł już o ósmej. Na szczęście miły, ale co On tu będzie robił miesiąc to ja nie wiem Oooo, już mnie wołają.
Miłego dnia
Jak tam kontrola? Spokojnie czy nerwowo, ale jak kontroler miły to pewnie spokojnie
Smakosia zajęta kontrolą.
Ja mam w zapowiedziach krótki dzień w pracy. Tyle, że ostatni taki krótki to wyszłam o 5 po południu. Więc się nie nastawiam.
Spadam, bo jeszcze spóźnię się do pracy.
Witam wtorkowo i wieczornie
Dzień w pracy miałam intensywny, ale póki co kontroler nadal miły, ale rzeczowy Jak będzie dalej ...zobaczymy.
Miałam iść jutro do rodziców, ale tato ma stan podgoraczkowy więc żeby się nie załapać na ewentualne "coś" przekładam odwiedziny. Mam nadzieję, że nic się u rodziców nie "wykluje". Mama miała przez tydzień kaszel, potem nic, ale nagle przez kolejny tydzień stan podgoraczkowy. Dziwne to.
Pogoda dzisiaj była piękna. Rano mróz a potem słońce.
Trzymajcie się zdrowo.
Dobrej nocy
Witam środowo
Jak to możliwe, że już jest połowa tygodnia?
Przychodzę z poranna herbatą, bo potem znowu nie będzie kiedy. Ciekawe jak dziś upłynie pracowniczy dzień...?
Kiedy wyszłam z domu zobaczyłam szron na dachach - przymroziło trochę.
Dziś nie mam obiadu, ale chyba pójdę na łatwiznę i zjem jajecznicę z cebulą. Wy pewnie, jak zwykle macie bardziej przemyślane dania To tylko ja w tym naszym towarzystwie jestem taka mało kreatywna
Dobrego dnia
Ano czas leci. Zanim się obejrzymy będzie koniec lutego,a że ma tylko 28 dni, więc zleci szybko. U nas też przymroziło. Lubię jak tak jest ,za to pluchy nie znoszę, zwłaszcza w zimie ,bo jesienią jak najbardziej
Nie wiem jak u Was ,ale u nas bardzo ludzie chorują,głównie na grypę. Do łask coraz częściej wracają maseczki. W przychodni to praktycznie mało kto,żeby był bez. Odzwyczaiłam się już od tego widoku,ale jak trzeba będzie to czemu nie,zwłaszcza,że dość często w powietrzu unosi się smog.
U nas maseczki były zawsze u lekarza. Jak ktoś kaszlał, smarkał to w poczekalni nakładał. Zawsze wyłożone. W trakcie obowiązku każdy miał swoją, inaczej nie wpuścili do poczekalni.
Ano czas gna jak opętany.
Wczoraj miałam krótki dzień, tylko 4 godziny.
To jeszcze pojechałam na zakupy po ziemniaki, na obiad były z maślanka. Także też prosto, bez wymyślania.
Ja mam miliony pomysłów, tylko czasu brak na realizację. Przy takim natłoku nie wiem co wybrać, na co mam ochotę, więc wychodzi podobnie jakbym nie miała pomysłu.
Jak mam wenę, nagotuje, na tym się mój smak kończy. Potem trzeba to zjeść i jak jest więcej, to mnie męczy.
Wczoraj mieliśmy lato na krótki rękaw, z ciepłym wiatrem, 25 stopni. Obeszłam ogród, wszystkie drzewka przetrwały, brzoskwinia na dniach zakwitnie.
A dzisiaj teraz ledwie 5 stopni, w dzień będzie 9. I potem znowu lato. I spadek.
Taki standard. Inaczej owoce byłyby w marcu. Albo wcale, bo pszczoły śpią. Natura sama się spowalnia.
Za dwa tygodnie jedziemy do Helen, bawarskiego miasteczka w Georgia. Dostałam dwa dni wolnego, to trzeba korzystać. Mąż ma dużo więcej urlopu niż ja, ja tydzień zużywam na jego pracę, to trzeba korzystać z każdej mojej ekstra chwili, żeby potem w domu nie siedział.
Gdybym wiedziała wcześniej, byśmy nie pojechali teraz. A tak hotel opłacony, zwrot (bonus do karty) na koncie karty wpłacony, to mus i tyle.
Przynajmniej nie będziemy ganiać po sklepach.
Witam czwartkowo
Poranek lekko zamglony i wilgotny. Znowu szaro po całości.
Wyobraźcie sobie, że wczoraj poszłam spać o godz. 20.30 Zasypiałam prawie na stojąco. Chyba mózg mi się "przegrzał" w pracy i organizm zażyczył sobie "reset". Odpoczęłam i rano wstałam z nową energią
Wczoraj wydarzyło się coś niesamowitego (dla mnie). Dostałam wiadomość od właścicielki tego miejsca, w którym odpoczywaliśmy w minione wakacje - ten samotny domek na wzgórzu w otoczeniu łąki. Napisała, że w marcu odblokuje rezerwacje na lato (bo póki co są nieaktywne), ale jeśli my chcielibyśmy się u niej zatrzymać, to mamy pierwszeństwo. No nie byłoby w tym nic szczególnego, bo się polubiliśmy itp. więc zapamiętała nas, ale... Ze względu na dużą podwyżkę ceny już odpuściłam i przestałam marzyć o powrocie do tej "oazy". A tymczasem właścicielka zaproponowała nam, że dla nas zostaje po starej cenie i mamy do wyboru termin jako pierwsi. Dopisała: "pieniądze, to nie wszystko. Jestem spokojna mając takich gości"... Zrobiło nam się bardzo miło i w jednej chwili poczułam, że marzenie jest w zasięgu ręki Ech! Czy to nie piękne? Faktycznie, chyba nadajemy na tych samych falach. Tak poczuliśmy od samego początku a teraz tylko się w tym utwierdzamy
Tak więc anulowałam poprzednią rezerwację i teraz już będę odliczać dni do urlopu w "naszej oazie".
Ale się cieszę!
Czas skupić się na pracy. Na szczęście nasz kontroler zamknął się w pokoju i póki co nic nie chce, ale dzień się dopiero zaczyna
Po pracy jadę odwiedzić rodziców, zrobię zakupy i posiedzę do wieczora. Zleci nam czas, jak zawsze za szybko.
Dobrego dnia
Hej, hej już czwartek.
Jutro piątek, krótki albo wolne, jeszcze nie zdecydowali.
Miło by było. Na spokojnie się spakować, choć na dwa dni to nie ma czego za bardzo.
Malutka bardzo marudna. Mleko w proszku źle na nią działa, nie może się załatwić. A jest jego coraz więcej, bo mama ma coraz mniej pokarmu. Mam nadzieję, że wczoraj wieczorem bidota sobie srulnela.
Do tego zaczęło się ząbkowanie, proces. Jeszcze w paszczy nic nie czuć, ale ślini się na potęgę. To boli. Nie ślinienie tylko proces.
Generalnie to zmyślna bestia. Wie jak się obracać dookoła w takim hopserze, od zabawki do zabawki. Wie jak one działają. Tylko koordynacja jeszcze nie ta. Nie zawsze uceluje. I wtedy się złości.
Obraca się na brzuch sama, nie lubi tego. Tyłek gotowy do raczkowania, tylko ręce nie współpracują.
W każdym razie rośnie im drugi silny charakter, dwie stanowcze baby. Bo chłopak to najsłodszy urwis, broi z rozbrajajacym uśmiechem, bez złości, bez stanowczości, bez niezgadzania się z dorosłym. Takiemu dużo więcej uchodzi niż buntownikowi.
Ma być ciepło dzisiaj, do poniedziałku, potem znowu zimno.
Smakosiu super, że Wasze ulubione miejsce się zwolniło. Po raz kolejny przyjemnego wypoczynku.
Jak tak opisujesz postępy dzieciaczków,przypomniały mi się moje. Córka w ogóle nie raczkowała,tylko z siadu od razu wstała i zaczęła chodzić..Nie wiem czemu,za to wiem ,że raczkowanie ma ważne znaczenie zwłaszcza dla kręgosłupa. Ząbkować zaczęła mając 11 miesięcy,ale jak zaczęły wychodzić to jeden za drugim. Syn natomiast długo raczkował. Zaczął chodzić jak miał rok i 2 miesiące. Niestety w trakcie pojawiły się poważne problemy zdrowotne i tak po dziś dzień..
Mówią, że brak raczkowania może mieć wpływ na późniejszą dysleksje.
Prawda czy nie, w przypadku syna tak było.
O tym dowiedziałam się dużo później.
Syn nie raczkował. Nie umiał siadać. Siedział posadzony.
Jak miał 7 miesięcy zaczął chodzić przy meblach. Jak go postawiliśmy, tak się poruszał w lewo i w prawo. Nie siadał, bo nie umiał wstać.
Potem, aby przejść od meblościanki do kanapy. Obchodził całe mieszkanie dookoła, jak drzwi były zamknięte. Jak otwarte, zawracał.
Pierwszy krok bez trzymania zrobił jak miał 13 miesięcy.
Córka raczkowała, co zabraliśmy jej chodzikiem, bo było zimno od podłogi, a ona nie lubiła być ubrana za mocno.
Na nogi poszła jak miała 11 miesięcy.
Prowadzalismy ją na smyczy, bo nie chciała dać ręki, a krok niepewny, żeby nie była zbytnio poobijana.
Witam czwartkowo
Smakosiu super wiadomość,ale macie fajnie z tym wyjazdem To bardzo miłe ,że zapamiętała Was ,bo jesteście wspaniałymi i dobrymi ludźmi
A to się chwali
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! Czy Wy też się tak cieszycie?
Kontroler już jest więc mam włączoną czujność, ale czuję, że to sympatyczny człowiek więc stres mniejszy.
Wczorajsze odwiedzenie rodziców zaowocowało talerzem pełnym krupniku z kaszy pęczak. Ale pychota Tak sobie pomyślałam, że chyba też ugotuję sobie gar zupy i będę miała obiad na trzy dni. Musze tylko pójść po kawałek indyka. Przy okazji zrobię resztę brakujących zakupów a potem nie będę nigdzie wychodzić. Taki mam plan
Myślałam, że wpadnie do mnie przyjaciółka, ale coś ją zaczyna brać...przeziębienie czy inne takie...? Tak więc nie ma co ryzykować i odpuszczamy sobie, poczekamy aż będzie wszystko OK. Faktycznie ludzie teraz sporo chorują. Trzeba zapobiegać ile się da. U mnie to jest Spirulina, pyłek kwiatowy, imbir, goździki, miód, sok z malin i cytryna.
Papiery czekają więc szybko robię herbatę i ...do roboty!
Dobrego dnia
Krupnik ,też lubię ,ale za pęczakiem nie specjalnie przepadam. Wczoraj robiłam ogórkową i dorzuciłam kaszy mazurskiej. Przemycam jak mogę by jej więcej jeść.
Zastanawiałam się co dziś zrobić na obiad i już wiem ,zrobię krupnik na serduszkach U mnie faza opróżniania zamrażarki ,więc dziś pada na podroby
Na drugie będą placki ziemniaczane. Głównie dla synka,bo on niestety krupniku nie lubi
Oooo placki ziemniaczane! Jak ja je lubię Też bym zjadła. Napisałaś słowo "podroby" i nagle mi się przypomniało, że mam zamrożoną wątróbkę. Musze koniecznie rozmrozić i usmażyć. Lubię ją jeść nawet jak jest zimna na kanapce. Dzięki za przypomnienie
O plackach to mąż wspominał. Nawet mam ziemniaki. Tylko nie mam terminu wolnego, hehehe. Bo za tydzień zaplanowane żeberka, jeżeli będą robili tego dnia. Albo tatar. Potem znowu jedziemy. A potem to już marzec.
W tygodniu nie mam czasu, tylko w weekendy.
A najlepsze to takie chrupiące posypane cukrem. Przynajmniej ja takie lubiłam w dzieciństwie i lubię teraz albo z kleksem śmietany,ale to rzadko bo wszystko razem niezwykle kaloryczne Tylko jakie pyszne
Hej hej w wolny piątek.
Po 17 godzinach pracy...
Już mi wysłali smsa, że jadą do domu. I za 10 minut może - zawracamy. Emergency.
W domu byłam o północy...
Ważne, że życie uratowane.
Ciutkę kołowata jestem. Ale siki i koty (mąż nie spał już, ale nie wstał nakarmić, to popędzaly) spać nie dały, już nie zasnęłam.
Popije więcej kawy i będę jak nowa.
Na śniadanie w planach jest zaległy gofer. Może z bitą śmietaną, o ile nie wyszła, bo też czeka.
Smak był na jabłko i ser pleśniowy na tym gofrze. Ale sera plesniowego brak, a trzeba zjeść co lodówka daje.
Na obiad, jak przystało na piątek, ryba. Zobaczymy co wylosuje z zamrażalnika. I surówka z pora i pekinki.
Od jutra dwa dni na wyjeździe, jak zawsze zaplanowane po brzegi. Tyle razy byliśmy, a ciągle mamy co robić.
No to nie pozostaje nic innego, jak życzyć Wam super zwiedzania z piękną pogodą i w doskonałych nastrojach,. Wracajcie zdrowo
O takie śniadanie sobie zafundowałam.
Jak to mąż- wziął z pojemnika śmietany tyle ile potrzebował, zostawiając na dnie, ni to psu, ni to kotu.
Zawsze mu mówię zhedz do końca, a nie zostawiaj, gdy nie wiadomo co z tym zrobić.
Ser potarty parmezan na gofry. Na górę gouda. Powinno być odwrotnie. Bo ten bezpośrednio na gofrach się nie stopił.
Na górze żurawina z jabłkiem.
Smarowane ostrym sosem south west. Zjedzony do końca
Witam sobotnio
Jaka u Was pogódka? U mnie prawie wiosennie. Wczoraj zauważyłam jak bazie zaczęły puszczać pączki,a gdzie tam do Wielkanocy,ponad 2 miesiące.
Taki to klimat dzisiaj mamy. Jak jeszcze nie piłyście to zapraszam na kawę
Ja na nogach, budzik na 5 był nastawiony. Żeby się nie spieszyć. Plan wyjazdu jest na 8, ale bez większego parcia. Bo nic nas nie goni.
Tyle, że nie lubię marnować dnia, gdy wiem, że jest sporo do zobaczenia/przeżycia.
Pogoda nad oceanem ma być sporo cieplejsza niż u mnie, zobaczymy jak w praktyce.
Nogi przygotowane na pokazanie światu, agrest obrany, hehehe.
Wczorajsze wolne spędziłam na ganianiu po sklepach. Kupiłam sobie buty na przecenie. Pojechałam po inne, ale chyba firma upada, bo nigdzie nie mieli wyboru, w domu sprawdziłam nwta i też nie ma za wiele. A podobne modele ma inna firma, której nie lubię. Przyjdzie mi znowu znaleźć coś i przejść przez proces otartych nóg.
A kupiłam sobie króciutkie botki, przecenione z ponad 70 dolarów na 20.
Kupiłam pół numeru większe, są luźne. Ale w swoim rozmiarze nie miałam szansy, aby rozchodzić, były węższe. Zobaczymy.
Będą na wyjazd do Denver, gdyby były jakieś imprezy na zewnątrz, a pogoda średnio ciepła. Bo to nie wiadomo. Mieli ponad 20 stopni na plusie, a teraz przez kilka dni śnieg i -14. Już sobie oglądam pogodę, żeby mieć orientację.
Witam sobotnio
Już wieczór, za oknem ciemno - szybko zleciał mi dzionek. Rano wzięłam się za sprzątanie, zmianę pościeli, pranie, gotowania a potem telefon za telefonem. Godziny umykają szybko.
Przysiadłem na chwilę pod kocykiem z filiżanką kawy. Dobrze mi , spokojnie, ciepło i przytulnie. Jestem szczęściarą Naprawdę doceniam to, co mam. Ot, tak mnie jakoś naszła refleksja
Dobrego odpoczynku
Witam, ja już w łóżku i tak mi tęskno za wiosną, już bym chciała słoneczka,ciepła i tego odgłosu śpiewających ptaszków o poranku,jak mi tego braknie, a dzisiaj robiłam naleśniki z serem i mój kochany przyjaciel
Psinę masz prześliczną - aż mam ochotę się przytulić. Zakładam, że Twój przyjaciel ma już swoje latka? Macie go od małego? Jeździ z Wami wszędzie czy zostawiacie go pod opieką?
Naleśniki idealnie. Jak coś zostało, to chętnie podgrzeję na śniadanie
Narobiłaś mi smaka tymi naleśniczkami. Jadłam takie w dzieciństwie dość często,właśnie z farszem serowym i rodzynkami. Dawno nie robiłam,trzeba zrobić. A piesek bardzo fajny
Witam niedzielowo
Jestem wreszcie wyspana
Kawa już wypita i czas na herbatę. Zrobię z miodem, cytryną, goździkami i imbirem. Ktoś jest chętny?
Obiad mam ugotowany więc dziś mogę sobie na spokojnie korzystać z dnia
Za oknem oszronione dachy i zza chmur prześwituje słońce.
Patrzę na książkę, która leży na komodzie i czeka aż po nią sięgnę. Może zaraz to zrobię...?
Dobrego dnia
Ja jestem chętna na herbatkę. Coś mnie od rana drapie w gardle więc taka z imbirem będzie w sam raz U mnie dziś jakiś leń. Zwykle rosół już wesoło pyrka ,tymczasem jeszcze się za niego nie zabrałam. Na razie tylko moczy się mięso. Na drugie będą bitki ,ziemniaki i buraczki.
Wczoraj mieliśmy kolejną rocznicę ślubu kościelnego. Stuknęło 28 lat. Oboje z mężowskim nie dowierzamy,że tyle czasu minęło. zdecydowanie czas ,za szybko ucieka..
Niech Wam się wiedzie - miłości, wzajemnego zrozumienia i duuuużo zdrowia
Wszystkiego najlepszego na dalsze lata.
Goncie nas. My w tym roku 34 lata będziemy świętować.
Dziękuję Ekkore ,Wy też macie ładny staż,bardzo ładny
Jaki fajny wczoraj dzień był.
Najpierw spacer na świeżym powietrzu. Byliśmy w miejscu, podniesionym do rangi parku narodowego.
Moores National Battlefield.
To właśnie tam rozegrała się pierwsza bitwa z Brytyjczykami. W wojnie o niepodległość. Za dwa tygodnie rocznica bitwy, akurat wtedy jedziemy do Georgii, a za rok 250 rocznica, to już wpisane w kalendarz , pojedziemy, nawet na 1 dzień.
I właśnie Karolina Północna jako pierwsza wysłała delegatow i zgodziła się na odłączenie od Wielkiej Brytanii.
Mamy na tablicach rejestracyjnych (inne też, do wyboru) First in Freedom (my mamy First in Flight ).
A potem Wilmington. Zabudowane całkowicie nowymi hotelami i apartamentowcami.
Niby czyściej, nie ma pustych przestrzeni. Ale dużo mniej mi się podoba.
Obiad w naszym ulubionym browarze, burger w towarzystwie wynalazkowego piwa dla mnie - receptura etiopska, bez użycia chmielu tylko jakaś lokalna roślina (nie pamiętam teraz). Smak - nawet nie taki zły, jak wypiłam trzy. Małe, 0.2 litra kieliszek
Smakowało piwem leciutko, nie miało chmielowej goryczki, taki drink, choć mocny alkoholowo. Piłam ananasowo miodowe oraz samo miodowe.
Wszystko dodawane do fermentacji a nie na koniec, więc pozbawione słodkości.
Próbowałam też inne dziwadło- to przynoszą Ci na dnie szklaneczki do spróbowania.
Jedno było ciemne, mocne, z beczki po whiskey. Smakowało jak toffii w czekoladzie bez cukru o smaku piwa. Nie moja bajka.
I drugie kwasnicowe, też lezakowane w beczkach po whiskey.
Jakby ktoś ze trzy cytryny wcisnął.
Na wieczór poszliśmy do dawnego banku. Tam jest rozlewnia do szklanek piwa i wina. Wino w skarbcu, hehehe.
Dostajesz opaskę i wybierasz piwo i ile chcesz sobie nalać.
Piwa mieli tylko jakieś wynalazki, których bez jedzenia bym nie dała rady, a nie mieli kuchni (kilka lat temu serwowali jeszcze jakieś proste menu), to zostałam przy zawartości skarbca.
Poza tym Byliśmy w destylarni, nabyliśmy wódkę w butelce w kształcie Karoliny Północnej, jakoś gin, który nie smakował jałowcem, mąż koszulkę z aparatura destylacyjna. Kolejne butelki do kolekcji, bo z nas takie pijaki mocnych procentów. Ale jak nie ma śliwowicy, będą w celach leczniczych.
A na wieczór niespodzianka, z tych mało fajnych. Człek gotowy do spania, a tam nie ma ciepłej wody. Przeprowadzka do innego pokoju, tym razem już działający jak trzeba. Zbieranie porozkładanych drobiazgów...
Kilka zdjęć z wyjazdu. Takie większe kilka. Może nie rozwali drzewa.
Zdjęcia wymieszane, choć ja dodawałam w kolejności, ale w jednym ciągu, a nie pojedynczo.
Wow,macie co zwiedzać,ale fajnie i to piwo. Świetnie jest zobaczyć i spróbować czegoś innego niż zazwyczaj. Super ,że macie możliwość podróżowania i zwiedzania czegoś czego jeszcze nie widzieliście,ale Wam zazdroszczę-w tym pozytywnym sensie oczywiście
Oboje lubimy podróżować, gna nas w świat, z ogromną intensywnością.
Ciągle sobie mówię, że pojedzemy na lenistwo. I ciągle rano, gdy za długo jesteśmy w hotelu, jest czemu marnujmy czas, czemu nie w drodze.
Do Wilmington jeździmy często, przez długi czas było co roku, czasami i kilka razy w roku.
Ostatni raz byliśmy w zeszłym roku, przełom marca i kwietnia jakoś tak. Było specjalne zwiedzanie pancernika, 4 godziny łażenia po zakamarkach normalnie niedostępnych.
Bez toalety, bo chwila przerwy i grupy nie znajdziesz, bo zniknie za drzwiami wstęp wzbroniony. Nie wiesz, które, a telefony nie działają, sygnał blokowany idealnie przez pancerz okrętu.
Spadam szykować się, bo zaraz pora się zbierać. Prom ma rozkład pływania i nie poczeka na nas.
Ma być ciepło i wietrznie, ubranie na cebulkę wielką. I plecak, żeby było gdzie pakować warstwy.