Kuchnia bułgarska jest bardzo ciekawa....
Chyba każdy może tam znaleźć coś dla siebie. Jest kolorowa, aromatyczna i urozmaicona. Czasem może trochę za mdła, ale to też może komuś podpasować. Wpływ różnych kultur jest tu wyraźnie widoczny. Bułgarzy jedzą dużo mięsa, duszonych i surowych warzyw oraz ryb.
Starałam się wszystkiego chociaż spróbować, dlatego moje talerze były aż przepełnione, ale Ślubny zawsze przychodził mi na ratunek, więc mogłam nakładać do woli ;). Oczywiście najwięcej jadłam warzyw. Były przepyszne duszone bakłażany, papryki, kabaczki i soczewica, pieczone cukinie z serem, nadziewane i grillowane papryki, do tego pachnące pomidory, ogórki, oliwki i inne surówki. Do wszystkiego były różne sosy, z których mało korzystałam, żeby nie zabijać smaku warzyw.
Z potraw mięsnych dopatrzycie się na talerzach przeróżnych aromatycznych kotletów, pachnących mieszankami z czubricą i merudiją, podłużnych kotlecików z mięsa najczęściej wieprzowego lub mieszanego, to grillowane kebabcze, oraz okrągłe kulki kjufte, z przewagą wołowiny. Do tego pachnący przyprawami i warzywami gulasz - kawarna, gołąbki w liściach winogron, pyszne drobiowe potrawki i kawałki cudownego indyka pieczonego w całości i ciętego prosto na talerz.
Ale zakochałam się w rybach. Każdego dnia miałam na talerzu kawałek jakiejś ryby różnie przyrządzanej - pieczonej, smażonej, duszonej, grilowanej, w pomidorach lub innym sosie i wszystkie były przepyszne.
Chciałam też chociaż skosztować dodatków w postaci ryżu przyprawionego sminduchem albo czerwoną czubricą lub ze szpinakiem i czarnymi oliwkami, pozytywnie zaskoczyła mnie również bułgarska musaka z większą ilością ziemniaka niż w w greckiej, a lekko rozczarowało coś w rodzaju pieczonej polenty, bo było wyjątkowo mdłe.
Na śniadania musiałam zjeść bułgarski biały ser sirene i świeże warzywa lub sałatkę szopską, do tego jajko i tost, albo pyszne rogaliki z ciasta a'la francuskiego z dżemem różanym lub morelowym i jogurtem, troszkę przypominającym nasze kwaśne mleko, ale takie "od krowy" ;).
Moje dziewczyny sięgały też po zwykłe płatki czy kulki, a nawet pizzę, ale najwięcej jadły owoców, bo bez przerwy były słodkie pomarańcze, morele, brzoskwinie, arbuzy, jabłka, grejfruty czy czereśnie. Żałowałam, że figi były jeszcze zielone, ale może kiedyś....takie prosto z drzewa....
Napoje cieszyły się również naszym uznaniem ;).
W hotelu były non stop dostępne profesjonalne ekspresy do kawy, gdzie, poza różnymi kawami, można było sobie przygotować smakowitą czekoladę do picia. Moja Mała postanowiła więc wrócić z wczasów jak czekoladka, ale nie przy pomocy słońca i opalenizny, ale stosując czekoladę bardziej wewnętrznie i pijąc dziennie po kilka filiżanek ;).
My, korzystając z opcji all inclusive, raczyliśmy się regionalnym piwem, rakiją, winem i kolorowymi drinkami z likierem miętowym i wcale nie narzekaliśmy na "rozwodnione" napoje :).
Rozpisałam się o żarciu, ale póki pamiętam te smaki i zapachy, chciałam się z Wami nimi podzielić. Chyba we wszystkich moich podróżach kuchnia najbardziej mnie zawsze interesowała, co widocznie przekładało się na obwód moich bioder . Pewnie kiedyś zapomnę nazwy potraw i ich składniki, ale zapamiętam, że w Bułgarii było pysznie :).
Zapraszam do zaglądania w talerze ;).
Och, piękne to jedzenie, a picie jeszcze bardziej, no i paznokcie w moim ulubionym kolorze:). Szkoda, że nie próbowałaś sosów. Może dlatego dania były mało wyraziste? < Nie podali soli i pieprzu?>
Oooo! Tu moja córka by miała ucztę bo preferuje wieloskładnikowe i urozmaicone menu :) Trzeba przyznać,że każdy tu coś dla siebie znajdzie.Napoje wyglądają również zachęcająco :)
Mmmmmm Ale fotki! Galerię z żarełkiem oglądnęłam z jęzorem na brodzie. Jeja! Jak ja lubię takie talerze pełne różnych różności. Dla mnie poznawanie świata nierozłącznie wiąże się z poznawaniem smaków. A do tego dochodzą jeszcze zapachy, kolory... Oj Dziękuję!
O tak Lenko :) Soczyste figi prosto z drzewa z kozim serem. Ze słodyczy baklava. A wszędzie fuuuura warzyw, no i codziennie owoce - u nas bez pomarańczy, grejpfrutów i jabłek. Za to arbuza prosto z lodówki, mmmm.
Super, że z Wami mogę tu zaglądać i wspominać :)
Herbaciana, sól, pieprz, oliwa i ocet winny były zawsze, ale nie musiałam większości doprawiać. Jedynie zupę i polentę, do której poszłam i po sos ;). Sporo również skubnęłam od rodzinki, bo oni brali często, coś innego niż ja, ale sobie już nie nakładałam, bo miejsca nie było na talerzu ;).
Ps. To też mój ulubiony kolor lakieru, zaraz obok ecru, grafitu czy wiśni, chociaż teraz mam prawie niebieski ;).
Matani, z arbuzami masz świętą rację :) Nie mogłam ich się najeść, ale na figi przyjdzie mi poczekać...
W ten deseń, co u Ciebie talerze, to moja siostra ma pamiątkowy serwis do kawy. Widziałam jak robią te wzory i malują różne naczynia. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze na mokrą glinę nakłada się farbę cieniutkim rysikiem, a obiekt ciągle się kręci na kole garncarskim. Mistrzostwo normalnie :) Ja w stanie spoczynku bym chyba tak równo nie namalowała, a co dopiero, jak mi się delikwent obraca ;).
dorotaibasia (2015-07-05 22:03)
Hm...przyznam sie bez bicia że czekałam na tą galerię ;) pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie! Apetycznie i kolorowo. Na 100% moje smaki...zazdraszczam i idę cos zjeść bom zgłodniała :D