Aby przygotować pannacottę do średniej wielkości rondelka wlałam śmietanę kremówkę i mleko. Doprowadziłam do wrzenia i gotowałam ok. 5 minut, aż płyn zredukował się o ok. 1/3. W czasie gotowania należy zmiejszyć płomień, zamieszać od czasu do czasu i pilnować, bo niestety lubi wykipieć.
W międzyczasie w osobnym naczyniu zalałam żelatynę wodą, mieszając, by nie utworzyła grudek.
Kiedy śmietanki ubyło, przecedziłam ją przez sitko.
Następnie wlałam do niej Grand Marnier, skórkę kandyzowaną, cukier z wanilią i razem dokładnie wymieszałam trzepaczką rózgową. (W tym miejscu warto spróbować czy nie należy dosypać cukru wg upodobań) Zamieszałam żelatynę i połączyłam ze śmietaną.
Ok połowy masy wlałam do dużej miski. Od wyboru miski zależy jak będzie wyglądała pannacotta. W oryginale deser robi się w małych miseczkach - 1 porcja w 1 miseczce. Ja takich miseczek nie miałam i użyłam 1 dużej miski - wtedy pannacotta wygląda niestety myląco, bo przypomina ciasto, aczkolwiek nie jest to coś strasznego;)
Miskę włożyłam do lodówki, aby masa się ścięła. Resztę przykryłam i pozostawiłam w cieple, aby z kolei ta część pozostała rzadka.
Teraz pora na masę makową: Ja nie miałam gotowej wobec czego do gotującego się mleka wrzuciłam mak i chwilę pogotowałam razem mieszając trochę, próbując czy mak już napęczniał i nie jest "ostry", dodałam skórkę pomarańczową i miód do smaku. Następnie odstawiłam na całą noc.
Po ok 1/2-1h pannacotta się lekko zetnie. Na wierzchu może utworzyć się kożuch, jednak w niczym on nie przeszkadza i potem nie będzie w ogóle wyczuwalny. Do pozostałej śmietanki dołożyłam ok 1-2 łyżki masy makowej i dobrze wymieszałam. Wlałam jej połowę na zastygniętą cześciowo pannacottę. Deser znów wylądował w lodówce. Po ok 1/2 h, kiedy i ta masa się troszkę ścięła, do pozostałej - ostatniej części śmietanki dodałam mak - tak by było go dośc dużo. Wymieszałam i wylałam na pannacottę. Przykryłam folią, odstawłam do lodówki na ok. 2-3 godzin.
SOS:
W rondelku zagotowałam sok pomarańczowy z syropem. Do mąki ziemniaczanej wlałam trochę gotującego się soku i razem wymieszałam dokładnie by nie było grudek. Wlałam do reszty gotującego się soku i chwilę razem pogotowałam. Po ściągnieciu z gazu - dodałam ziarenka granatu.
Podanie: przed podaniem deser należy wyłożyć z formy, w której był oziębiany - najlepiej zrobić to zanurzając miskę/ miseczkę w większej z ciepłą wodą - pannacotta potem świetnie odejdzie od brzegów naczynia przy przewracaniu na drugą stronę. Deser polałam sosem i posypałam resztą granatu.
Uwagi:
Grand Marnier można zastąpić Cointreau. Można też dodać innego alkoholu, aczkolwiek moim zamysłem był deser z wyczuwalnym aromatem pomarańczy. Jeżeli chcesz przygotować deser bez alkoholu radziłabym użyć raczej kilku kropel aromatu pomarańczowego lub po prostu pominąć dodatek.
Skórka pomarańczowa z syropem - ja miałam własnoręcznie robioną zanurzoną w cukrowym syropie i dlatego deser nie wymagał dosładzania. W sklepach skórka pomarańczowa jest raczej "sucha" - wtedy radziłabym pannacottę dosłodzić cukrem lub miodem.
Jeżeli kolor sosu wydaje się zbyt blady - można dodać jeszcze trochę syropu żurawinowego.
Przepis jest mój, aczkolwiek inspirowałam się przepisem na pannacottę limonkową Gordona Ramsaya i przepisie na masę makową z opakowania maku mielonego.
Deser jest moją interpretacją smaków Bożego Narodzenia: maku i pomarańczy, jak i kolorów zimy i świąt: czyli białego i czerwonego. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia, aczkolwiek pannacotta została uznana przez moich gości za smaczną i ładnie wyglądającą:)