Z ziemniaków, mąki, jajek i rozrobionego zaczynu z drożdży i przypraw wyrabiamy ciasto. Proporcje są podane "na oko"
więc spokojnie można podsypać maki jeśli się za bardzo klei, można też dodać mniej ziemniaków (np. 30 dag i 0,5 kg mąki i 1 jajko do tego oraz ok. 3/4 paczki drożdży babuni). Następnie kroimy je tak jak knedle. Układamy w odstępach na posmarowaną oliwą blasze i zostawiamy na ok.20 minut do podrośnięcia. Następnie wkładamy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 180 stopni do zrumienienia. ( u mnie w termoobiegu to ok. 20 minut).
W międzyczasie wykonujemy sos: boczek kroimy w malutkie kosteczki i smażymy na skwarki.
Czosnek siekamy drobno.
Śmietanę, skwarki i czosnek łączymy i doprawiamy do smaku solą. Sos powinien być mocno czosnkowy.
Tak przygotowanym sosem polewamy obficie bułki wyciągnięte z piekarnika. Jemy gorące łapą.
To danie pamiętam z dzieciństwa - często gościło na stole mojej babci podobnie jak pierogi wołyńskie :).
Przepis jest taki trochę na oko. Proporcje składników to rzecz gustu: lubię czuć ziemniaczane bułeczki, natomiast moje ciotki dają mniej ziemniaków i wtedy bardziej czuć ciasto drożdżowe.
A ile wychodzi tych pampuszków?? I o jaką paczkę drożdży chodzi? 100gr czy 42gr??
To zależy ile "wejdzie" mąki do ciasta no i jak wielkie "knedle" są cięte. Drożdże to paczka 100 gram. trzeba mniej więcej ocenić wagę ciasta i dodać odpowiednia ilość drożdży. Jak drożdże są świeże i ciasto ładnie rośnie to pampuszków będzie więcej.
Wiem, że to trochę chaotycznie brzmi ale nigdy nie mierzyłam dokładnie ilości. Czase ziemniaki sa tak wodniste, że mąki trzeba dodać więcej lub odwrotnie. Po prostu wszystko na oko a ciasto powinno być takiej konsystencji jak na pizzę - w miarę miękkie.