Odpowiem po amerykańsku - bekon dobry do wszystkiego..heheee. Ja tą sałatkę pierwszy raz jadłam jakiś miesiąc temu z kawałkiem. Najpierw grzecznościowo (surowy brokuł nie przeszedł mi nigdy przez gardło, do tego boczek na słodko - kto to widział), a potem opędzlowałam prawie całą miskę. W domu zrobiłam po swojemu - dodając ser, ostrości i orzechy. Przy kolejnym wykonaniu zapisałam przepis - bo z pamięcią to różnie bywa.
Mnie samej to połączenie pasuje, zdecydowanie bardziej w mojej pikantno-słodkiej wersji niż w tradycyjnej, w kierunki słodkości od rodzynek i żurawiny (ale ta też może być). Jak nie spróbujesz nie dowiesz się. Często pojedyncze składniki, pozornie nie pasujące do siebie, nielubiane przez nas w komplecie dają zaskakująco rewelacyjny rezultat smakowy.
No a jak nie???? Już jest podobna tutaj, dodatkowo z octem i jest przepyszna. Zobaczymy z serkiem, już go znalazłam.... czeba kupić, tylko poszukam szaleńca do spółki. :)
ekkore, jak bum cyk cyk - walnij się wewpierś i przysięgnij, że brokuły, boczek, żurawina, rodzynki, ser oraz majonez smakują połączone w sałatce, bo zjadłabym, ale się bojam Egzotyk dla mnie jakich mało to połączenia smaków. A robić mini porcję jakoś nijak, chociaż z drugiej strony, może to i jakieś wyjście :)
Dziękuję uprzejmie, ekkore. :)
Jak podpowiedziala Fidrygalka to warzywo. Jak się śmieją Amerykanie ryba z ogródka. Ma taki lekko rybny zapach, w smaku ledwie wyczuwalny. Można ją robić panierowana i smazona w głębokim tłuszczu. Albo używać do sosów i zup, wydziela kleista substancje, która jest doskonałym zagestnikiem. Jeden z głównych składników gumbo z Luizjany. Nam bardzo przypadła do gustu, w każdej postaci.
Piżmian jadalny lub inaczej ketmia jadalna. Warzywko takie. Prawdę mówiąc - w sklepach jeszcze nie widziałam, nigdy więc nie przyrządzałam ale w knajpce indyjskiej jadłam w curry.
To na pewno jest pyszne :) Tylko mam pytanie co to jest okra ?
Wszystko to kwestia osobistych preferencji. Nam bardzo smakowało, w tej formie mogę jeść szparagi.
Czyli jednak dobre jest połączenie szparagów i krewetek. W takim razie też będę musiała wypróbować. Dzięki!
Generalnie temat przechowywania chleba to osoba bajka. I bardzo długo. Ścierkę (samą) też testowałam - z mizernym skutkiem. Miałam chlebak drewniany - ale jak znalazłam inne formy życia, chyba bardziej zainteresowane drewnem niż chlebem - zastąpiłam go stalowym. W zasadzie jest to pojemnik do przechowywania, żeby się chleb nie pętał luzem.
Worek foliowy relatywnie się sprawdza - chleb rzadko dotrwa do innego stanu świadomości.
Wiesz co? Ta ścierka u mnie, jest obowiązkowa właśnie odkąd próbowałam przechowywać chleb w worku - niestety był bardziej podatny na pleśnienie. Z kolei sama ściereczka lniana bez worka sprawiała, że zsychał się. Chlebaka nie mam, więc trudno mi coś o nim powiedzieć. Więc metodą prób i błędów na razie stanęło na ścierce w lekko otwartym worku - co przyniesie przyszłość, zobaczymy :)
Też najpierw studze na kratce. Potem przechowuje w worku i chlebaku. Tylko jeden chleb jest całkowicie bezworkowy, chleb najprostszy, on sobie leży tydzień w chlebaku i nic. No chyba, że trafi się jakieś burzowe powietrze, no to wtedy potrafi szybciej. U mnie normalna wilgotność jest wysoka, a w upalne, burzowe dni czasami nawet sięga 100.
A jak przechowywałaś? Ja mam taki zwyczaj, że bochenek najpierw całkowicie studzę na kratce, potem zostawiam jeszcze dodatkowe kilka godzin na kratce bez przykrycia, następnie zawijam w czystą lnianą ściereczkę i wsuwam do reklamówki, ale tę już zostawiam rozchyloną, nigdy nie zawijam szczelnie folii :) Mam jeszcze dwie kromki na jutrzejsze śniadanie i mogę się założyć, że nic im nie będzie. Ale fakt, raczej suchy czas mieliśmy ostatnio.
Mój wytrzymał niecały tydzień. Ostatni kawałek zaplesnial. Ale przy tej upalnej, deszczowej
wilgotności to i tak długo. Ale w ten weekend kolejne pieczenie. Tym razem z ziarenkami.
Dziś dojadamy ostatnie kromki z chleba upieczonego 31 marca. Wypiek ma szósty dzień, a wciąż smakuje rewelacyjnie.