Skrzydełka dobrze umyć (zwracając uwagę na małe piórka, które należy wyrwać). Następnie każde skrzydełko złamać i rozciąć na pół.
Do naczynia, w którym znajdują się skrzydełka wlać miód, cukier, sos sojowy
i dodać wszystkie przyprawy. Wymieszać rękami.
Nie podaję ilości poszczególnych przypraw ponieważ zostawiam to każdemu, kto je będzie robił. Ja zwykle robię morderczo pikantne, ale rownież na tyle słodkie by najpierw sprawiły wrażenie przyjemnej słodyczy by za chwilę - cytując mojego kolegę:
"wypalić zarazki do trzeciego pokolenia!" Po zrobieniu zaprawy zwykle biorę łyżeczkę i ją próbuje - dzięki temu mogę sterować smakiem sama bez przepisu.
Zwykle staram się również by zalewa zakryła prawie całe skrzydełka w naczyniu.
RADA - jeśli sprobujesz i wyjdzie ci za słodkie to odlej TROCHĘ zaprawy i potem dodaj więcej sosu sojowego (można też trochę oliwy). Jeśli będzie za mało słodkie to oczywiście dodaj albo miodu, albo cukru - lepiej miodu - jest łagodniejszy.
Skrzydełka w zaprawie należy wsadzić do lodówki i zostawić tam na całą noc.
Ogólnie najlepiej by sobie poleżały ok 9-10h, ale mogą i też dłużej.
Po czym wsadzić do piekarnika i piec tak długo aż będą dobre. Tzn. w trakcie pieczenia co jakiś czas trzeba je poprzewracać, żeby każde miało możliwość się "zazłocić", i uważać żeby się nie popaliły. ok. 180st.
Genialna zagrycha na alkoholizowane imprezy!!!Smacznego!!!