Dużą polędwiczkę opłukałam, osuszyłam i usunęłam z niej błonki. Przekroiłam na 2 części, żeby łatwiej było obsmażyć. Kostkę bulionową z wędzonym boczkiem wkruszyłam do naczynia z oliwą i rozmieszałam na pastę. Do pasty włożyłam mięso i wymieszałam, żeby je pokryła, odstawiłam w chłodne miejsce na ok. godzinę. Owoce obrałam, pokroiłam - gruszkę na ósemki a ananasa w plastry. Gruszkę polałam sokiem z cytryny, żeby nie ściemniała. Mięso smażyłam na mocno rozgrzanej patelni - nie dolewałam tłuszczu, bo był już w marynacie. Kilka minut z każdej strony spowoduje, że wierzch ładnie się zrumieni, a środek pozostanie lekko różowy. Gdy polędwiczka była już rumiana, zdjęłam ją na talerzyk, żeby chwilkę odpoczęła, a dołożyłam na patelnię owoce - najpierw ananasa, a gdy ten się zrumienił, dodałam też gruszkę. Owoce też zdjęłam na bok, a na patelnię wlałam sok ananasowy. Zagotowałam, żeby zebrać wszystkie smaki. Mięso pokroiłam w grube plastry, ułożyłam na sałacie, dodałam owoce i polałam sosem, który został patelni.
Smaczna i aromatyczna polędwiczka. Ja jednak musiałam swoją dosmażyć, po pokrojeniu. Następnym razem wybiorę do tego dania cieńszą sztukę. Owoce z puszki wypadły dobrze, ale świeże pewnie byłyby lepsze.