Nie denerwuj się. Przepis jest ciekawy- jako przekąska na piwne posiedzenia czy na grila
Ja naprawdę chciałabym sie dowiedzieć jak to robisz, że z tej ilości drożdży wychodzi Ci ciasto nie rosnące w ekspresowym tempie.
jak robie ciasta z maleńka ilościa drożdży - jak bombery - wtedy trzeba sporo czekać, żeby ono ruszyło choć trochę - aż się namnożą drożdże dzikie. Im mniej drożdży, tym dłuzej trzeba czekać.
Jak daję więcej drożdży - tym ciasto szybciej rośnie - jest puchate - i jak je przegniatam - jest jeszcze większe w krótszym czasie. Nawet rozwałkowane cieniutko - rośnie momentalnie.
Przy pizzy na 0,5 kg mąki - 40 g drożdży - mam wykładane ciasto na 2 blachy grubości jakieś 0,5 cm. Po upieczeniu jest koło 2 cm. A jest więcej mąki na ta samą ilość drożdży.
Tyle, że na zdjęciu mamy paluszki z boczkiem i cebulą, zrobione bez boczku i cebuli - tak jest napisane w komentarzu.
Brak 150 g boczku plus powiedzmy 200 g cebuli - zakładam średniej wielkości cebule (czyli ponad 300 g masy, no powiedzmy po przesmażeniu połowa - to i tak dużo) zaburza całkowicie proporcje. Przepis jest polecany - jeżeli chcę z niego skorzystać i wyjdzie mi coś zupełnie innego niż na zdjęciu?
Pomijając już ilość drożdży - bo 40 g na 350 g mąki (zakładam standardowe szklanki) to da paluchy a nie cieniutkie paluszki - ciasto będzie strasznie szybko rosło - przekonałam sie o tym ostatnio dając do bomberów zamiast 10 g - 30 g drożdży. Nie wyszło złe - ale to nie było to co chciałam i znałam. Zamiast chrupiącego, cieniutkiego ciasta- wyszła buła z miąższem, z nadzieniem, z chrupiącym wierzchem.
Może jednak warto pomyśleć nad zmianą nazwy i realnym zdjęciem - nie umniejszy to smaku. A pozwoli uniknąć dyskusji.
A ja nie jestem Ślązaczką, ale lubię kluski śląskie - robiłam i z jajkiem i bez. Zdecydowanie wolę z jajkiem.
Jak myślisz czy darowanie sobie panierki na rybie będzie ze szkodą dla dania. U nas jakoś panierka nie cieszy się popularnością.
I co ewentualnie myślisz o uproszczeniu robocizny dania - tzn ryba surowa, ryż niegotowany, wymieszany z pomidorami - zapiekać powiedzmy 25 minut. Po tym czasie posypać mozzarellą izapiec jeszcze 5 minut?
No tak - tyle, że cukier umknął całkowicie. Już poprawiam przepis.
Danio to serek homogenizowany - ja akurat nie lubię jego smaku, więc osobiście bym nie wykorzystała. Ale cieszę się, że smakowało.
Rozwarstwiajaca się polewa to wina użytej margaryny. Na pewno niektóre rodzaje palmy (niektórych producentów) się rozwarstwiają. Dosyć dobrze sprawdza sie masło oraz "kasia" - choć ta ostatnia też niekiedy potrafi wywinąć numer.
Wydaje mie się, że śmietany nie można zepsuć przez moment dodania cukru pudru - zawsze sie ubije. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - jako, że korzystam z miksera na stojaku - nastawiam ubijanie- wtedy odmierzam cukier i od razu wsypuję.
Ja piekę na dwie kratki i czarną blachę z piekarnika - na termoobiegu.
W standardzie piekarnikowym masz dwie czarne i jedna kratkę.
Albo każdą blachę osobno - jeżeli nie masz termoobiegu.
Nie jest mocno puszysty- ale u mnie to efekt wrzucania wszystkiego do termomixu - brak "napuszającej" piany z białek.
Dużo też zależy od jakości użytego twarogu.
Mnie to nie przeszkadza - i tak bardzo go lubię.
Ja robiłam to jako samodzielne danie - wystarczyło do najedzenia się trzech osób, w tym jedna o ogromnym apetycie. Ale najedzenia a nie uczucia przesytu - jak na przykład w przypadku lasagne. Uczucie lekkości po obiedzie pozostaje - nie ma takiego błogiego ociężenia. Ale to i inny rodzaj dania.
Gdybym miała to z czymś podawać to pasuje mi do tego sztuka mięsa z grila (patelni grilowej)- i ta zapiekanka (bez ziemniaków już). Wtedy możesz nawet zrobić wersję Glumandy - "samowarzywną".
Myśmy z synem kombinowali jeszcze jak uproteinowić "ratatuja", aby nie zaburzyć konstrukcji - i wyszło nam, że doskonale do tego pasowałaby protalowa szynka drobiowa gitan, dołożona w plasterkach jako kolejna warstwa do piramidy - ale to tylko w wyobraźni - bo nie wypróbowane.
A swoją drogą - z tego co mi zostało za kilka dni robiłam leczo - niby skład ten sam, a mój mąż nie lubi, zjada na siłę, a ratatouille bardzo mu smakowało - tylko prosił - nie leczo, nie leczo, ale ratatouille...Ale jakaś odmiana musi być.
Nie będę się z Tobą sprzeczać. Bajkowa wersja, serwowana w restauracji (akurat wczoraj ponownie oglądałam - tak z racji dania) jest kunsztownie podaną piramidą, zapieczoną w balsze - w postaci układanych plasterków.
We wspomnieniach degustatora dla mnie to nasze, polskie współczesne leczo. Mniej widowiskowe na pewno.
Ser jest moim własnym dodatkiem - bo w jakis sposób musze nakarmić prawie dwa metry dużego dziecka - a wodniste warzywa z całą pewnością by go nie nasyciły.
Co do musaki - nigdy nie póbowałam.
Wiele krajów ma podobne danie - różnia sie one zapewne przyprawami, występujacymi na danym terenie.
A moje jest wariacją...Za dodanie z przodu a la - mogę dostać upomnienie - hehehe
Uretan nie odpowie - niestety...
Jako, że utopence są stałym daniem u mnie w domu - spróbuję ja..
To marynowane parówki - (w Czechach spekacki - coś w rodzaju parówek, szpikowane słoniną).Polskie parówki, serdelki - nie oddadzą nigdy oryginalnego czeskiego smaku. Ale nie są złe.
Są dosyć octowe w smaku - najlepiej pasują jako przekąska do piwa czy wódki.
Można też je jeść normalnie na kolację (jak mój nieletni syn, choć pewnie wolałby do piwa - hehee), na śniadanie moim zdaniem za ostre.
To było zbyt dobre- aby poczuć ewentualną gorycz. Jeszcze raz dziękuję
Gotowanie w termomixie - daje efekt taki sam jak grilowanie - papryka w sosie nie ma kolców - hehe- tylko pewnie traci na smaku..Niestety nie jestem w stanie przekonać się do "obrzydliwka" po wyjęciu z piekarnika.
Odnośnie soli - co dopisałaś u mnie - ja nie soliłam (minimalnie z młynka po wierzchu), aby uniknąć wody - hehehe... Następnym razem posolę przed i odleję wodę..Szkoda, że to mi umknęło przed przygotowywaniem...
A i możesz podać wielkosć naczynia - miałaś prostokątne - u mnie był gar 28 cm - ale dużo sosu mi zostało sosu (moze to być też efekt technologii przygotowywania sosu - nie ma ubytków na wadze - skóra zmiksowana - oraz krótki czas gotowania)
A widzisz - ja nie soliłam (aby uniknać wody - heee) - no ociupinkę z młynka po wierzchu.
Hmmm..Powiem, że nie wiem. Piekę trzy blachy osobno. Ciasto jest twarde i raczej łamliwe, dopiero po połączeniu z masą nabiera "krajalności" i miękkości - więc ryzyko po twojej stronie.