Ja najbardziej możesz zmniejszyć ilość masła do 1 kostki, a nawet 3/4 kostki, ale jeśli masło jest dobrej jakości oraz ubite na puszystą masę (a nie tylko majtnięte mikserem od niechcenia) nie powinno mieć żadnego mdlącego posmaku, szczególnie po wymieszaniu z grysikiem na mleku. Zrób według własnych upodobań smakowych, po co masz się męczyć :) To tak jak w dziecko pchać na siłę gorzką czekoladę, skoro ono woli mleczną :)
Tak, z susze bywa różnie, a w sklepach często strach kupować, bo sprzedają sita :/ I wychodzi zupa niby postna, ale jednak niezupełnie postna ;)
Ja już mam malutki zapasik suszonych borowików na zupę, którą zaplanowałam na drugi dzień świąt. Groszek ptysiowy też już w woreczku czeka, tylko grzanek dorobię, żeby był wybór. Kluseczki w moim przypadku w tym roku odpadają, ponieważ na drugie serwuję pyzy szpinakowe, więc za dużo by tych klusek było :)
Łał, produkcja seryjna - robi wrażenie :)
Ja właśnie teraz kombinuję, czego by użyć - te na zdjęciach tylko fotografowałam, a własne dopiero chcę zrobić. Z ażurową firanką też pomysł całkiem dobry. Ja mam kupiony taki materiał cienki półprzezroczysty biało-kremowy - zobaczymy, może się nada. Jeśli wyjdzie, podzielę się zdjęciami, tylko mi kolejne wiadra czasu pożyczcie :)
To może ja też podobną w przyszłym roku, jak dorwę jakieś fajne cuksy :)
On na świeżych drożdżach wyjdzie trochę inaczej, wisz o tym, prawda? Ja bym dała 2 dag świeżych drożdży roztartych wcześniej z cukrem.
Hm, wiesz co? W ubiegłym roku robiłam też wieńce (takie na drzwi) z dolnych gałązek odciętych od jodły kaukaskiej (były niepotrzebne) - zwijałam je po prostu w okrąg, mocując za pomocą drutu. Bardzo sympatycznie to wyszło. Można używać mniejszych gałązek i zrobić z nich wianuszku na świece :) A jakieś małe bombeczki czy kokardki to zawsze się skombinuje :)
Serio? I podszyła się pod Krzysztofa, żeby lepiej wypaść w komentarzu ? ;)
Chyba Cię uprowadzę - facet i jeszcze piecze ciasta. Skarb jakiś :)
No niestety, robienie dla dzieci choinki np. z ferrero rochere to strzał w kolano, a raczej w portfel. A wykonanie domowych trufli i owijanie ich w pozłotko jest chyba zbyt pracochłonne.
Więc takie "biedronkowe" czeko-cuksy nie są najgorszym pomysłem :) Efekt niezły, a jak się dzieciom coś podoba, to i smakuje od razu lepiej, prawda? :)
Bo on zamiast "niech żyje kicz!" krzyczy "nie żyje kicz!"
No to jeszcze jeden do kompletu :)
Mówiłam na niego "zabandażowany stroik", bo po owinięciu taśmą sznurkową wystraszyłam się, czy aby na pewno nie będzie wyglądał szpitalnie. Ale chyba nie ;)
Dziękuję :)
Nie myślcie sobie, że ja jestem szczególnie utalentowana. Niestety często bywa tak, że po pierwsze nie umiem się zdecydować, co kupić z drobiazgów na stroiki, a po drugie nie do końca mam wizję, jak taki stroik... ustroić. Ale jeśli efekt końcowy się podoba, radość tworzącego jest duża ;)
Wzorcowe Wam wyszły! :)