Legendy o nim słyszałam. Że odleci w kosmos podczas pieczenia. Że ma nieziemski smak. Że wprost ekstatycznie przechodzi podczas pieczenia smakiem piwa. A to przecież zwykłe proste, choć przyznaję, odrobinę efektowne danie. Bardzo smaczne, soczyste, łatwe w wykonaniu. Super pachnące. Niedrogie. No same plusy. Aha, i można za każdym razem używać nieco innych dodatków i przypraw. No dobra, przyznaję, kurczak jest uzależniający :)Wypatroszonego kurczaka (najlepiej takiego o wadze ok. 1,5 kg, żeby nie piekł się w nieskończoność i miał cudnie rumianą skórkę oraz miękki, soczysty, a jednocześnie kruchy środek), myjemy, dokładnie oczyszczamy, pozbawiamy pozostałości po piórkach, a następnie osuszamy ręcznikiem kuchennym i odcinamy szyję. Szyja nie jest potrzebna do pieczenia, wręcz przeszkadza w nadzianiu na butelkę, która musi przechodzić przez całego kurczaka (chyba że chcemy, aby wystrzelił w kosmos, wówczas możemy zrezygnować z wentylacji ;))
Kurczaka nacieramy od środka solą, z wierzchu dokładnie posypujemy przyprawami. I odkładamy na około 3 godziny, aby mięso przeszło smakiem i aromatem posypki.
W międzyczasie wkładamy butelkę do miski z wodą i odmaczamy naklejkę, aby łatwiej zeszła. Niestety nie każdy papier poddaje się łatwo mokrej perswazji i jednego z ptaków upiekłam z konieczności i braku czasu na butelce z etykietą, która za nic w świecie nie chciała dać się zerwać (co widać na zdjęciach). Domownicy wciąż żyją, jednak polecam pieczenie bez papieru ;)
Wyleżakowanego kurczaka "palujemy", czyli nasadzamy na otwartą, wypełnioną płynem (dowolnym piwem lub wywarem) półlitrową butelkę, wciskając go solidnie, aby dotknął nóżkami blachy.
Wokół kurczaka rozrzucamy fantazyjnie oczyszczone i wymieszane z olejem, solą i ziołami warzywa: wyszorowane ziemniaki (obrane lub wyszorowane i pozostawione w skórce), cząstki obranych marchewek, cebulę. Wlewamy szklankę wody, aby wytworzył się pyszny sos.
Tak przygotowanego cudaka wkładamy do piekarnika, wsuwając blachę nisko, ustawiamy temperaturę ok. 200 st. C, grzanie góra+dół i pieczemy ok. 1,5 godziny do zrumienienia, kilka razy w trakcie pieczenia polewając dokładnie sosem, aby skórka nie zrumieniła się nadmiernie.
Jeśli góra kurczaka zacznie się przypiekać bardziej niż reszta, można zrobić "czapeczkę" z podwójnie złożonej folii aluminiowej i nałożyć na butelkę, przebijając szyjką butelki folię.
Czas pieczenia można wydłużyć, jeśli lubimy bardziej chrupiące mięso lub jeśli kurczak nalezy do większych. Warzywa warto delikatnie po godzinie łyżką przerzucić, aby równo się dopiekły.
Jeśli sos odparowuje zbyt szybko z blachy, wody można dolewać.
Tak przyrządzonemu kurczakowi trudno się oprzeć, nie mówiąc już o warzywach. Przed podaniem ostrożnie za pomocą dwóch dużych widelców do mięs ptaka z butelki zdejmujemy i porcjujemy już na półmisku, nakładając na talerze.
Zjadamy ze smakiem i zestawem sałat lub kiszonych ogórków. Natychmiast po skończonym obiedzie planujemy powtórki ;)